Wpiszę w popularny ostatnio nurt o roszczeniowych postawach rodziców z dziećmi.
Pracuję w małej restauracji. Lokal naprawdę mały, raptem 40 miejsc siedzących, w większości stoliki 2 osobowe plus kilka 3-4 osobowych. Podczas godzin szczytu (12-14) mamy najczęściej 100% obłożenia. Naszą zmorą są wtedy rodzice z wózkami dziecięcymi. Nie dlatego, że nie lubimy dzieci - raczej dlatego, że po pierwsze nawet gdy są sami lub w dwójkę, nie zadowalają się stolikiem dwuosobowym, a po drugie naprawdę ciężko u nas znaleźć miejsce, gdzie można by przy stoliku postawić wózek, tak aby nikomu nie przeszkadzał. Mamy dwa takie stoliki, które nawet staramy się trzymać jako rezerwę właśnie dla rodziców z wózkami.
Wczoraj mieliśmy w godzinach szczytu sporą rezerwację - 15 osób, firma zaprosiła pracowników na obiad w ramach świętowania jakiegoś sukcesu, poprosili o udekorowanie stolików. Tak więcej stoliki złączone, udekorowane, stoi wielki szyld "rezerwacja". Wchodzi młoda para z wózkiem dziecięcym i pytają czy znajdę dla nich miejsce. Zaproponowałam, aby poczekali chwilę, gdyż za chwilę powinien zwolnić się stolik, przy którym można dość sensownie postawić wózek, tak aby nie stał w przejściu i nie przeszkadzał gościom z innych stolików. Państwo popatrzyli z niezadowoleniem na zaproponowany stolik, pokręcili się chwilę po lokalu, po czym bez większych ceregieli usadowili się przy wspomnianym wcześniej zarezerwowanym na 15 osób stole.
- Proszę państwa, ten stolik jest zarezerwowany, proszę go zwolnić.
- No ale to taki duży stół, a my tylko dwa miejsca...
- Mimo wszystko muszę państwa prosić o zwolnienie tych miejsc.
- Ale na którą jest ta rezerwacja? Dla kogo?
- Rezerwacja jest na za chwilę, a dla kogo to chyba bez znaczenia?
- Ale my tu możemy postawić wózek.
- Właśnie zwalnia się stolik, gdzie państwo również mogą postawić wózek, zapraszam.
Państwo wstali i zdawałoby się, że chcą się przesiąść. W tym czasie musiałam na chwilę wyjść do kuchni. Wracam - państwo zmierzają w stronę wyjścia, dekoracje na stole przy którym siedzieli rozwalone, obrus ściągnięty. Doganiam ich i pytam:
- Proszę państwa, co tam się stało?!
- A nic, Maksiu pociągnął za ten obrus no i się posypało, hehehe... A my wychodzimy, wie pani, my nie będziemy tu jeść, skoro są państwo tacy nieprzyjaźni dzieciom.
gastronomia
Nie zdziwiłabym się gdyby sami specjalnie to zrobili i na dzieciaka zwalili.
Odpowiedz@aklorak: na prawdę wierzysz, że to dzieciak... ?
Odpowiedzmnie kompletnie leczy argument matek nie potrafiacych upilnowac dzieciakow- "przeciez to TYLKO dziecko!!!" znaczy wolno mu. wyc, rozrabiac, krzyczec w miejscach publicznych itp. bo to tylko dziecko bo dzieci nie nalezy uczyc zasad spolecznych dopiero od ktoregos roku zycia- najlepiej jak zrobi to za rodzicow szkola lub przedszkole
OdpowiedzMogłaś zagrać vabank: "A to bardzo dobrze że tak się stało, zapraszam Państwa do uporządkowania tego co Maksiu popsuł, dzięki temu przekażecie mu państwo istotną lekcję życiową!" ;)
Odpowiedz@iks: tekst "prosze nie klamac" tez dziala ;)
Odpowiedz@bazienka: Działa o ile dana osoba ma w sobie choć odrobinkę zasad moralnych ;)
OdpowiedzSzkoda, że nie żyjemy w czasach, gdy można by ich pogonić kopniakami ;)
OdpowiedzPrzecież jasne, że to specjalnie. Więc na Twoim miejscu "ładnie" poprosiłbym - Maksiu nabrudził - Maksiu posprząta. Jak nie posprząta - 50 zł za szkody w lokalu. Nie podoba się? Policja bądź Straż Miejska zapewne nie będzie zapewne zachwycona, ale przyjedzie. Idę o zakład, że tą bezczelność pokazali nie tylko u Was :(
OdpowiedzDzisiejsi rodzice to jakaś plaga debilizmu, czasem aż się za głowę łapię na jakim ja świecie żyję.
Odpowiedz@Erica_Cartmanez: Nie, przed posiadaniem dzieciaka też musieli być idiotami :) Mało kto od tego dziwaczeje, po prostu teraz mogą sobie usprawiedliwić (w ich mniemaniu) durne zachowanie. Tylko dziecku współczuć, począwszy od imienia (niektórzy tak nazywają psy).
Odpowiedz@burninfire: Gadasz kretynstwa. Imie tak dobre, jak i inne, a w Niemczech wielce popularne, od wielu lat nalezace do najczestszych. Psy i inne zwierzaki moga niektorzy nazwac, jak im sie spodoba, to tylko sprawa wlasciciela i nikomu nic do tego. Pies, ukradzony przez Szwejka dla porucznika Lukasza tez byl przez niego nazwany - Maks, nawet JA mam tak naprawde na imie i co? NICO!
Odpowiedz@burninfire: Taka sensowna większość wypowiedzi i musiałeś ją zepsuć idiotycznym tekstem o imieniu jak dla psa.
Odpowiedz@burninfire: @ZaglobaOnufry: moja sasiadka z pietra nizej miala wlasnie psa Maksia male toto bylo, jazgotliwe, a i za lydke potrafilo zlapac do dzis wspolczuje chlopcom o tym imieniu, bo kojarzy mi sie ono z tym wlasnie psem albo imie Sonia w przypadku dziewczynki
Odpowiedz@burninfire: Zaskoczę Cię, przeważająca większość młodziutkich matek dziwaczeje po urodzeniu. U niektórych z czasem się to normuje, u reszty zaś - zostaje na całe życie. A Maksymilian to bardzo ładne imię.
OdpowiedzProszę, powiedz, że coś im zrobiłaś albo przynajmniej coś powiedziałaś...
OdpowiedzTrzeba było powiedzieć: Ależ. nie ma sprawy, oczywiście, niech państwo sobie siedzą przy tm stoliku. Tylko najpierw przyniosę rachunek za te 15 osób.
Odpowiedz