Czasem się zastanawiam, kto pisze procedury ratunkowe...
Przy niektórych z nich, słynny Paragraf 22 Hellera nabiera konkretnego sensu.
Pracuję w szpitalu na styku dwóch województw.
Z tego tytułu, odwiedzają nas często zespoły ratownictwa z odległych i dość egzotycznych miejsc.
Jest na przykład pani doktor, która zwozi do naszego szpitala każdego, kto na drzewo zbyt wolno ucieka. Nieważne, że do dużego miasta wojewódzkiego ma o 10 kilometrów bliżej, niż do nas.
Dzisiaj przegięła na maksa.
Człowiek zgłosił się do szpitala powiatowego w miejscowości oddalonej od nas o 25 kilosów. Powodem zgłoszenia było osłabienie. Nic w tym dziwnego - wczoraj pracował kilkanaście godzin fizycznie.
Gość inteligentny, doskonale zorientowany w stanie swojego zdrowia, po prostu nie chciał przegapić niczego poważnego. To i wsiadł w samochód i pojechał do pogotowia internistycznego.
Tam dopadła go moja ulubienica. Nie dała dojść do słowa lekarzowi tego pogotowia. Orzekła, że pacjent z pewnością ma zawał - pomimo braku jakiegokolwiek bólu w klatce piersiowej. Nie bacząc na protesty, zapakowała gościa do karety i, zadowolona z siebie, przywiozła do nas. A - byłbym zapomniał - skonsultowała się telefonicznie z naszym kardiologiem, który polecił jej zostawić chłopa w tamtejszej izbie przyjęć, do czasu potwierdzenia lub wykluczenia zawału w badaniach dodatkowych.
Nie. Ona nie będzie na nic czekać.
Zwiozła człowieka do mnie. I była wielce zdziwiona, że mam jakieś obiekcje...
Przecież pacjent może być chory. A że nie boli? Nie musi. Ona widzi zmiany w EKG (dla mnie zapis dziewiczo czysty). Co tam, że kardiolog kazał badać na miejscu, ona decyduje. A jak nic panu nie będzie, to rodzina go ze śpiewem na ustach odbierze.
Finał sprawy?
Pacjent szczęśliwie zdrowy. Przywieziony bez portfela, samochód na parkingu pod szpitalem, ale tamtym, 25 kilometrów od nas... Rodziny żadnej, znajomych też.
Efekt?
Musiałem wystawić zlecenie na transport karetką przewozową pod szpital powiatowy, żeby biedak mógł odebrać samochód i jakoś wrócić do domu...
Przepraszał kilka razy za kłopot.
Tylko - co on jest winny? Że śpiew klimakterium zafundował mu wycieczkę przez dwa powiaty..?
A my za to płacimy. Ja płacę, pani płaci...
A co to ma do wytycznych? Ustawa wyraźnie mówi o najbliższej jednostce, która jest w stanie zaopatrzyć i zdiagnozować pacjenta. Tyle, że ustawa jest dla maluczkich, nie dla pani doktor...
Te same wytyczne dają mi też do myślenia w kwestii rzeczywistego zagrożenia życia.
Przewlekle nie ma miejsc w Oddziałach Intensywnej Terapii.
Najbliższe wolne miejsca są 30 kilometrów od nas.
Ale... W innym województwie.
Więc - zgodnie z rozporządzeniem o szpitalach pierwszego wyboru - transportujemy naprawdę ciężko poszkodowanych do najbliższego miejsca w naszym województwie.
Czyli - nierzadko - 250-300 kilometrów...
Taka droga dla pacjenta zaintubowanego może okazać się ostatnią.
Ale - kto by się tym przejmował?
Podsumowując: chorych na przeziębienie i przemęczonych można wozić do nas hurtowo. Nie zważając na podziały terytorialne. Natomiast ludzi ledwie trzymających się życia, trzeba targać przez pół kraju...
To jest chore, nawet nie piekielne, po prostu chore.
słuzba_zdrowia
I przyjmuja do szpitali takich konowalow, tak jakby kazdy po medycynie nadawal sie na lekarza. A nasi rzadzacy ostatnio postanowili regulowac i ograniczac chetnych studentow na medycyne i prawo, zeby przypadkiem szkoly nie skonczylo dziecko z poza kasty lekarskich/prawniczych rodzin...to nic ze taki narybek charakteryzuje sie bucowatoscia, cwaniactwem, brakiem pokory, bo miec rodzicow co zarabiaja po 10k i jeszcze strajkuja, to sie nie zna zycia przecietnej polskiej rodziny.
OdpowiedzMoze i tak bylo, ale jednego absolutnie nie kapuje -"Musiałem wystawić zlecenie na transport karetką przewozową pod szpital powiatowy, żeby biedak mógł odebrać samochód i jakoś wrócić do domu". Czyli u goscia nie stwierdzono NIC (!), a mimo to musial jechac KARETKA? To nie istnieje komunikacja publiczna, albo nawet taksowka, niewatpliwie duzo tansze. Do transportu medycznego do miejsca postoju wlasnego samochodu, nie mial zadnego prawa. Na to sa wytyczne TRANSPORTOWE, zeby sie do nich stosowac, a karetka - to nigdy wygodna publiczna darmowa taksowka.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: >Przywieziony bez portfela, samochód na parkingu pod szpitalem, ale tamtym, 25 kilometrów od nas... A za co on miał tą komunikacją pojechać? Za Bóg zapłać?
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: ty byś faceta, który trafił do szpitala przez przemeczenie, wystawił za drzwi i życzył mu powodzenia?
Odpowiedz@HaxtonFale: Co to ma do rzeczy? Czy karetka jest srodkiem darmowego transportu dla kazdego, kto udaje sie na leczenie bez portfela? Chyba mimo wszystko - absolutnie nie! Jak czlowiekowi NIC NIE BRAKUJE ZDROWOTNIE, a nie ma forsy, ani mozliwosci na transport, to moze nawet 25km podralowac piechota, za pare godzin dojdzie, albo nawet jechac na gape, kara zawsze tansze, niz niezasluzona jazda sanitarki. Moze to nauczyloby go - zawsze zabierac portfel ze soba. Ktos jednak za ten przejazd zaplacil, czyzby bez zadnych protestow?
Odpowiedz@egow: Bezsens. Czy szpital, albo transport sanitarny jest cokolwiek winien, ze gosc sie przemecza, bo "wczoraj pracował kilkanaście godzin fizycznie"? Nie od tego sa karetki, a w kazdym razie nie od darmowego przewozenia zdrowych ludzi, ktorzy nie maja po prostu z wlasnej winy forsy przy sobie!
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Oj, czytanie ze zrozumieniem się kłania. Z jakiej własnej winy? Wyraźnie jest powiedziane że facet próbował protestować przeciwko przewiezieniu, a i za kłopot później przepraszał. Jaka jego wina jest w tym, że lekarka kazała go bez sensu przewieźć taki kawał?
Odpowiedz@jass: TY czytaj ze zrozumieniem!!! Wyraznie jest powiedziane, ze nie wzial portfela ze soba. A ktos mu zabronil??? Przeciez musial miec go przy sobie, bo do prowadzenia samochodu potrzebne sa dokumenty, a woz mial (pozostawiony przed pierwszym szpitalem). Ale nawet jesliby nie mial BEZ wlasnej winy, to dlaczego MUSIAL jechac KARETKA, moze ta bylaby w miedzyczasie konieczna do ostrych przypadkow MEDYCZNYCH, a byla zajeta idiotycznym wygodnickim dostarczeniem zdrowego goscia, do miejsca postoju jego wozu. Nie mial do tego najmniejszego prawa, a taniej byloby prawie czymkolwiek innym. Taki transport karetka kosztuje (w Niemczech) ponad €1000,- (na opisany dystans).
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: tak, ale oni go zawieźli karetką TRANSPORTOWĄ, która służy właśnie do odwożenia ze szpitali ludzi, którzy z jakiś powodów nie mogą sami wrócić do domu/przejechać do innego szpitala, ale ich życie nie jest zagrożone. Te karetki są mniejsze i specjalnie do tego przeznaczone. Z tego co wiem to odbywają tylko takie zaplanowane kursy, a nie wyjeżdżają na wezwania :)
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: I najwyraźniej zostawił portfel w samochodzie i nie zdążył go zabrać zanim zabrali go do tego drugiego szpitala. Wielka zagadka rozwiązana, wystarczyło zrozumieć historię, a nie się wymądrzać ;)
Odpowiedz"śpiew klimakterium" hehe niezłe masz zdanie o koleżankach ;)
OdpowiedzAle chwila, przecież istnieje coś takiego jak odmowa przyjęcia. Pacjent zabezpieczony w innym szpitalu, przywieziony bez badań, bez wskazań i bez jednoznacznej przyczyny... u mnie leży specjalny stosik odmów właśnie na taką okazję. Po jednym-drugim takim przypadku może by się ów "śpiew klimakterium" ogarnął...
Odpowiedz@wolfik: A u mnie nie leży. Bo zostałem wezwany na zebranie do NFZ, gdzie musiałem się tłumaczyć z każdej, nawet uzasadnionej, odmowy przyjęcia pacjenta.Grozili karami po kilkadziesiąt tysięcy i zerwaniem kontraktu.
Odpowiedz