Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym od czego zaczynają swoją przygodę z językiem polskim obcokrajowcy chyba…

O tym od czego zaczynają swoją przygodę z językiem polskim obcokrajowcy chyba każdy dobrze wie. Zazwyczaj jest to pewno pięcioliterowe słowo, które miele w zębach niemal na co dzień większość Polaków, a które służy osiedlowym Sebixom za spójnik w zdaniu.

Do naszej ekipy w firmie niedawno dołączył pewien Azjata, którego przysłała nam Centrala. Nazwijmy go roboczo Dan. Chłopak młody, nieco przed trzydziestką, radzi sobie z angielskim na tyle dobrze żeby bez problemu się z nim dogadać. W czym zatem piekielność? Już mówię.

Obcy kraj, obca kultura, chłopak trochę zagubiony, ale chętny do poznania Polski i zamieszkującej jej obywateli. Za edukację Dana wzięło się kilku powszechnie znanych u mnie w pracy śmieszków. Podstawy łaciny podwórkowej i polskiego załapał dość szybko. Za wyjątkiem jednego: "dziękuję".

Wychodzę ja z firmy z zamiarem zajechania do pobliskiego sklepu celem uzupełnienia prowiantu i widzę, że w śniegu brnie Dan. Proponuję zatem podwózkę, bo mieszkanie które wynajmowała mu firma, znajdowało się po drodze do mojego domu. Chłopak szczęśliwy, dziękuje po angielsku i wsiada. Dojechaliśmy a Dan stwierdził że i on wykona zakupy dla siebie. Spoko, zakupy zebrane czas do kasy. Pierwszy wykłada się Dan. Pakuje prowiant w siaty, płaci i dzię... Nie. Zamiast podziękowania w stronę kasjerki poszło syte "spier*alaj" z mocno azjatyckim akcentem i serdecznym uśmiechem na twarzy Dana. Ja robię oczy jak pięć złotych i zastanawiam się czy aby mu się słowa nie pomyliły.

*tłumaczone na polski z angielskiego*
[J] - Wiesz co znaczy to, co właśnie powiedziałeś?
[D] - Ale co?
[J] - No "spier*alaj".
[D] - (wielce zdziwiony) No przecież "dziękuję".

Wyprowadziłem więc kolegę z błędu i uświadomiłem mu co właśnie powiedział. Kasjerkę przeprosił i przy mojej asyście wypowiedział po raz pierwszy "dziękuję". Skasowałem się i ja, spakowaliśmy się do auta i pytam kto go tak "pięknie" nauczył dziękować po polsku. Tak, te same śmieszki, co się wzięły za naukę języka stwierdziły, że będzie zabawnie jeśli nauczą go że "spier*alaj" znaczy tyle co "dziękuję".

Serio, nie widzę niczego złego w przekazywaniu wiedzy na temat przekleństw w naszym języku, ale uczenie tak jak tamte buce to zrobiły, uważam za co najmniej niesmaczne. Ot, pożartujemy sobie z żółtka, on naje się wstydu, a my będziemy pękać ze śmiechu. Uśmiałem się jak norka.

język polski sklep azjata przekleństwa

by piekielnyinformatyk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Naevari
11 11

Dokładnie tak Francuz z wymiany uczniowskiej pożegnał mamę mojej koleżanki. Z radosnym i zupełnie szczerym uśmiechem!

Odpowiedz
avatar Xirdus
5 5

@Naevari: po prostu klasyk :)

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
4 22

Najlepiej się tak uczy murzynów na wycieczkach objazdowych. Jak stoją murzyny przed Notre Dame w Paryżu i sprzedają metalowe wieże Eiffla na pęczki albo mają stoiska z paciorkami przed Bazyliką św. Jana na Lateranie. To żeśmy uczyli ich po polsku "Za darmo" i potem murzyn jak widział poloków to wołał z daleka "Za darmo, za darmo". Karuzela śmiechu kręciła się i kręciła a wycieczka śmiała się i dokazywała wesoło przez całą drogę powrotną.

Odpowiedz
avatar Rak77
12 12

Teraz w ramach poprawy humoru ten Dan powinien TYLKO w ten sposób odzywać się do śmieszków. Ale będzie zabawa jak będą to tłumaczyć przełożonym :)

Odpowiedz
avatar MalaSosna
7 7

Mój znajomy z pracy nauczył się kiedyś "lubię stare ci*py". Nawet sobie to podśpiewywał podczas kręcenia pizzy w pracy, a jego sekcja była otwarta, tzn. klienci spokojnie widzieli go i słyszeli. Ktoś mu wmówił, że to znaczy "lubię ładne dziewczyny".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2017 o 1:13

avatar Armagedon
0 6

@Alojzy Giedrojć: To jest urban legend jeszcze z głębokiego PRL. Moja matka już dawno temu mi opowiadała, że, jakoby, sytuacja miała dotyczyć przedstawiciela handlowego z Iraku, z którym to krajem utrzymywaliśmy kiedyś bardzo dobre stosunki. My im budowaliśmy cukrownie i drogi, oni nam bardzo dobrze płacili. Więc, niby to, ten Arab chciał wygłosić po polsku toast na bankiecie wieńczącym podpisanie korzystnych umów. Brzmiał on nieco inaczej. Mianowicie "no to chlup, ty pier_dolony beduinie". A tak na marginesie, prawdziwy muzułmanin alkoholu nie pije, przynajmniej tak oficjalnie. Allah nie pozwala. A muzułmanie Allacha traktują bardzo serio, na ogół.

Odpowiedz
avatar avtandil
1 3

@Armagedon: Na pewno jest to stare. Możliwe, że urban legend, ale jednak oparte na faktach - nie wykluczałbym, że faktycznie był jakiś arabski student, którego właśnie takich toastów nauczono i się nimi pochwalił.

Odpowiedz
avatar gregortrener
3 3

To przypomniało mi historię kumpla.Na początku mojego przebywania poza Polską pracowałem wraz z innymi Polakami w magazynie Tesco w Anglii. W firmie była kantyna pracownicza. Kumpel składa zamówienie: Can I have... tu wymienia co sobie życzy, Pani ekspedientka nakładą wszystko co kumpel zamówił i na końcu ...and one Can of cock (zamiast coke). Ekspedientka mało nie umarła ze śmiechu

Odpowiedz
avatar jass
4 4

Jeszcze pół biedy jak tylko naje się wstydu, ale gdyby naprawdę miał pecha mógłby trafić na ludzi którzy za taki tekst daliby mu w zęby. No rzeczywiście, przedni żart.

Odpowiedz
Udostępnij