Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Religia... Dla większości ludzi dość śliski temat. Natomiast ja raczej na śliskim…

Religia... Dla większości ludzi dość śliski temat. Natomiast ja raczej na śliskim gruncie czuję się na tyle pewnie, by móc swobodnie rozmawiać na tematy budzące powszechną kontrowersję. A historia będzie o mojej wierze, a może raczej o jej braku.

Kilka słów wstępu. Nie, nie uważam się za lepszego od osób wierzących. Nie, nie uważam ich za idiotów jak to mają w zwyczaju wypisywać w internecie różni pseudo-ateiści którzy i tak chodzą grzecznie z rodzicami co niedzielę na mszę. Po prostu w wyniku długich przemyśleń o podłożu religijnym, postanowiłem odejść z łona Kościoła, do którego "zapisali" mnie moi rodzice.

Jakieś dwa lata temu związałem się z dziewczyną. Fajnie się dogadywaliśmy, spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu i w końcu zostaliśmy parą. W związku z tym musiał nadejść również czas bym poznał jej rodziców. Poznałem. Okazało się że "teściowie", to naprawdę fajni ludzie. Mili, dobrze się dogadywaliśmy, nie byli jakoś do mnie uprzedzeni. No miodzio. Do czasu.

Często bywałem gościem w domu lubej czy to po pracy, czy w weekendy. Którejś niedzieli przy obiedzie jej rodzice zaprosili mnie na wspólne wyjście do kościoła na mszę. Ja nie szukając jakichś bezsensownych wymówek, zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że do kościoła nie uczęszczam z racji poskąpionego mi daru wiary. Moja luba o tym wiedziała, natomiast jej rodzice byli co najmniej... zaskoczeni. I właśnie od tego momentu ich stosunek do mnie zmienił się o 180 stopni. Przestałem być uważany za gościa w ich domu i zamiast tego byłem traktowany co najmniej jak intruz. Dawali mi to dobrze do zrozumienia swoim zachowaniem i tonem każdej prowadzonej ze mną rozmowy. Od lubej również się dowiedziałem, że za pomocą mniej lub bardziej wybrednych sygnałów, dawali jej do zrozumienia, by znalazła sobie kogoś innego, lepszego...

W końcu z dziewczyną się rozstaliśmy i bynajmniej nie z wyżej wymienionych powodów. I niech mi ktoś powie kto tu jest bardziej piekielny? Ja? Bo mam czelność żyć i postępować tak jak uważam za słuszne? Czy może rodzice mojej lubej? Bo zaczęli mnie postrzegać i oceniać tylko i wyłącznie przez pryzmat mojego braku wiary w Boga.

religia wiara teściowie dziewczyna

by piekielnyinformatyk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar piekielnyinformatyk
10 16

@SirChmiel: Co do joty się zgodzę z tym co napisałeś. Natomiast nadal ciężko mi pojąć tą zmianę zachowania wobec mojej osoby. Nie liczyłem naiwnie na to że poklepią mnie po główce tylko że po prostu to jakoś zaakceptują tak jak to zrobili moi rodzice i reszta rodziny. Oni też ciężko to przełknęli ale z drugiej strony zawsze mnie uczyli że nie zawsze warto iść z prądem rzeki.

Odpowiedz
avatar hanka_bez_pudla
34 34

@SirChmiel: Nie ma reguły. Moja Mama jest ultra-wierząca, do kościoła chodzi codziennie, a wieczorem jeszcze się modli dobrą godzinę. I za każdym razem, gdy poznaję jakiegoś przedstawiciela płci przeciwnej (niekoniecznie jako chłopaka/kandydata na chłopaka, często tylko kolegę), padają trzy pytania: jak ma na imię, gdzie pracuje i czy chodzi do kościoła. Gdy odpowiedź na ostatnie jest przecząca, najpierw ciężko wzdycha, a później stwierdza, że wiara jest darem. Nigdy zatem wobec żadnego z moich znajomych ani nawet mojego byłego, który jest ateistą, nie stosowała indoktrynacji, umoralniania - po prostu tematów religijnych nie porusza. I nigdy nie odradzała mi z tego powodu znajomości z kimkolwiek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 29

Moi Rodzice, pomimo głębokiej wiary i długotrwałej praktyki, nie zaczęli patrzeć na mojego Ukochanego krzywo, gdy dowiedzieli się, że nie jest katolikiem. Co więcej - mamy z Rodzicami odmienne poglądy polityczne, a potrafimy rozmawiać normalnie. Jeśli ktoś nie jest zadufanym w sobie, egocentrycznym bubkiem, to nie będzie mu przeszkadzać, że ktoś żyje inaczej, niż on sam.

Odpowiedz
avatar SirChmiel
-4 8

Trzeba wiedzieć z kim się chce rozmawiać, żeby wiedzieć jak rozmawiać. @Candela: "potrafimy rozmawiać normalnie" - no i chyba wszystko jasne, najlepiej pewnych tematów nie poruszać, a jak już trzeba to zastanowić się wcześniej czy "prosto z mostu" tym razem znów będzie ok, czy lepiej jednak delikatniej i powoli

Odpowiedz
avatar piekielnyinformatyk
26 26

@SirChmiel: Ciekaw jestem jak miałbym ich stopniowo uzmysłowić w tym temacie... Na początku malutkie kłamstewko w sprawie pójścia do kościoła? Potem co? Dalej brnąć w kłamstwa a w końcu przy pytaniu o ślub kościelny nagle im dać do zrozumienia kogo i o co pytają? Nie. Kłamstwa moim skromnym zdaniem generują niemal same problemy (choć czasem i je rozwiązują). Natomiast ja wolę niewygodną prawdę od pięknego kłamstwa. Ale ja to ja...

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
3 3

Jak taka LIBERTE egzystuje, to dla mnie nie trzeba zadnej rownosci, ani braterstwa. Wolnosc wiary, to podstawa czlowieczenstwa, niestety nieczesto panujaca.

Odpowiedz
avatar Mickin
0 0

@piekielnyinformatyk zapamiętaj jedno w tym temacie: dla kochającego rodzica. DOCZESNE SPRAWY DZIECKA ZAWSZE BĘDĄ NAJWAŻNIEJSZE. A dla kochającego i jednocześnie WIERZĄCEGO rodzica, dodatkowo życie pozagrobowe dziecka

Odpowiedz
avatar piekielnyinformatyk
17 19

@hanka_bez_pudla: Cóż, pisząc starałem się by post miał raczej neutralny wydźwięk (może pozostałości tamtych emocji swoje zrobiły). Ale różnica między mną a nimi jest kardynalna. Ja nie zacząłem się do nich inaczej odnosić z racji ich wiary ani robić nieprzyjemności. W drugą stronę to nie zadziałało. Niestety.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2017 o 13:02

avatar konto usunięte
23 33

Było powiedzieć "jestem mormonem" pewnie by ich reakcja była ciekawsza!!! a za chwilę dodać "żartowałem jestem tylko ateistą" Uświadomił byś tym samym, że może być gorzej. Mogłeś załatwić to też w bardziej dyplomatycznie: dywanik, kompas, kierunek Mekka, kilka skłonów i pytanie : "Może byśmy się trochę rozerwali ...na mszy?"

Odpowiedz
avatar piekielnyinformatyk
20 20

@paski: Gdzie masz napisane wprost albo chociaż niedosłownie że uważam się za oświeconego a wierzących za ciemnogród? Masz nawet napisane w drugim akapicie jaki jest mój stosunek do wiary i ludzi którzy są wierzący.

Odpowiedz
avatar InuKimi
5 11

Częsta sytuacja. Ocenianie przez pryzmat jednej cechy. Smutne.

Odpowiedz
avatar piekielnyinformatyk
13 15

@minutka: Wiara owszem determinuje sporo rzeczy w życiu, ale nie te najważniejsze. Ja osobiście znam mnóstwo osób niewierzących które są wspaniałymi ludźmi. Znam również spore grono osób wierzących które są okropnymi ludźmi. Oczywiście są też sytuacje odwrotne: niewierzący buc i wierzący który jest świetną osobą. Według mnie nie wiara czyni człowieka dobrym lecz to jak żyje i postępuje. Czy to że chodzisz co niedziela na mszę ale w wolnym czasie zdradzasz żonę z kochanką przeważa na to że jesteś jednak dobrym człowiekiem? Śmiem twierdzić że nie.

Odpowiedz
avatar minutka
5 5

@piekielnyinformatyk: A czy ja twierdzę, że tak? ;-). Sama doświadczyłam chociażby, że niewierząca znajoma okazała się osobą znacznie bardziej na poziomie niż wierząca dziewczyna w bardzo podobnej sytuacji. Zgadzam się z Tobą, że i tu, i tu są ludzie i taborety... no i współczuję niedoszłych przyszłych, zwłaszcza że z Twojej wypowiedzi wynika, że jesteś całkiem w porządku.

Odpowiedz
avatar piekielnyinformatyk
8 8

@minutka: Cóż, dziękuję za miłe słowa, ale bycie normalnym w internecie to nic trudnego :D

Odpowiedz
avatar minutka
6 6

@piekielnyinformatyk: To czemu tylu ludziom się to nie udaje? ;-)

Odpowiedz
avatar piekielnyinformatyk
2 4

@minutka: Bo jak zwykł mawiać mój dziadzio: "Ludzie to skur*ysyny". I to jest najprostsze wyjaśnienie negatywnych ludzkich zachowań. Po prostu. Albo nieśmiertelne: "Kozak w necie..." Dalej chyba każdy zna :D

Odpowiedz
avatar tick
1 25

Zaznaczam - nie oceniam... to suche fakty: Ex-małżonka uważała (być może dalej uważa) się za bardzo wierzącą. Jako tako zaakceptowała mnie jako ateistę... Niestety, udało jej się wymusić na mnie ślub pojednawczy i chrzest dziecka (żałuję, ale co zrobić ;) ). Kiedyś spacerujemy koło kościoła w mieście z największym pomnikiem. Jest tam sporo różnych figur a'la rzeźby to na cokole, to w czymś w rodzaju kapliczki. I właśnie przechodzimy koło tej kapliczki, z ciekawości pytam co to za postać. Odpowiedź: święta figura. Ale kogo przedstawia? Oj, przestań! hm....

Odpowiedz
avatar Chronoss
3 7

@tick: Wooow. To ci sie udalo ukazac hipokryzje wierzacych. Takie male zwyciestwa sa bardzo wazne - zbierze sie ich odpowiednio duzo to moze zrekompensuja absolutny brak kregoslupa i asertywnosci (vide twoja ateistyczna historia sakramentow)

Odpowiedz
avatar tick
-2 6

@Chronoss: teraz złośliwie ;) Wiesz... "wiedzę" wierzących można było poznać w poprzedniej edycji "milionerów". Było pytanie, pod jaką postacią ukazał się Bóg Mojżeszowi: a) krzyża b) gołębia c) płonącego krzewu odpowiedzi "d" nie pamiętam. Uczestnik poległ. Później pytałem znajomych - średnio wiedziały 2 osoby na 10... I przerażające i fascynujące jednocześnie :D

Odpowiedz
avatar Chronoss
6 8

@tick: Ani mnie nie fascynuje ani nie przeraza, ze masz nieoczytanych znajomych. Ciebie moze powinno zaniepokoic. Chyba, ze jestes jedna z tych osob, ktora otacza sie ludzmi niezbyt inteligentnymi tylko po to, zeby wypadac dobrze w kontrascie.

Odpowiedz
avatar tick
-3 5

@Chronoss: Problem właśnie w tym, że w większości to ludzie oczytani, obyci, po studiach... Prawidłowo zaś odpowiadali ludzie ze średnim wykształceniem, w moim wieku i starsi

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 9

Kiedyś w podobnej sytuacji poszłam do tego kościoła z grzeczności i dla świętego spokoju. Rodzice mojego ówczesnego wiedzieli, że jestem wychowana w innym odłamie i potem usilnie próbowali "nawrócić" mnie na ten "jedyny słuszny". Teraz też nie nazwałabym się ateistką. Po prostu wierzę w coś innego.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
18 20

Nie zgadzam się z postawą, która sugeruje ukrywanie swoich przekonań czy upodobań, żeby nie narazić się innym, bo żyjemy w takim czy innym kraju. Właśnie powinno być przeciwnie, mówić o tym normalnie – żeby oswajać ludzi z innością. Nie chodzi mi o ostentacyjne obnoszenie się z ateizmem, ale traktowanie go jako naturalną część życia. Ktoś mnie pyta, to mówię, co myślę, a nie ukrywam się, jakby to było coś wstydliwego. Jeśli komuś nie podobają się moje przekonania, to jego problem. (to miała być odpowiedź do pierwszej wypowiedzi SirChmiel, ale źle kliknęłam)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2017 o 14:35

avatar ZaglobaOnufry
7 7

Czy ktos chce wierzyc w cos, albo kogos, albo czesciowo, badz zupelnie nie, to powinno byc tylko jego indywidualna, czyto prywatna sprawa. Byle nie narzucal swoich pogladow ultymatywnie innym i nie chcial zmuszac ich do przejmowania jego wlasnej wiary, jako jedynej slusznej. To jest prawdziwa LIBERTE

Odpowiedz
avatar plokijuty
-3 5

Temat religii dla ludzi wierzących nie powinien być tematem śliskim tylko najważniejszym. Podobna myśl kryje się w modlitwie "Ojcze nasz". Najpierw uświęcenie imienia Bożego. Prośba o przyjście Jego Królestwa tu na Ziemię. Potem przebaczanie czyli dobre stosunki międzyludzkie. Prośba o chleb i ochronę przed złem. Jezus w innym miejscu streścił [Dziesięć Przykazań] to bardziej - miłość do Boga i bliźnich.

Odpowiedz
avatar Otaczka
4 4

Również jestem niewierząca. Niestety nie raz spotkałam się z różnymi okropieństwami do mojej osoby ze względu na poglądy. Zostałam zwyzywana, zmieszana z błotem. A na końcu zawsze wszyscy twierdzą, że nie szanuje ludzi. A to wszystko po zwykłym powiedzeniu "nie wierzę w boga" Pragnę więc zaznaczyć dla niekumatych, że owszem pseudo ateiści często jeżdżą słownie po katolikach, ale to działa w obie strony. Katolicy również nie są święci i wyżywają się jak mogą na człowieku niewierzącym. (Nie wszyscy oczywiście)

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
2 8

Przykra jest nagonka na tle religijnym. I zawsze będzie. Kurde, żyjemy w XXI wieku i w końcu mogłoby zacząć panować jakieś minimalne poszanowanie dla odmienności wyznania. Szczególnie, jeśli dana osoba ma w głowie to co ma i nie uważa za słuszne obnoszenia się z własną duchowością (jaka by ona nie była czy też wręcz jej nie było). Mnie osobiście mało obchodzi, kto w co wierzy. Nie interesuje mnie to, czy ktoś drepcze co niedziele do kościoła, bije pokłony w stronę Mekki, czy też na hasło "święta" myśli "świetnie, chwila wolnego". Tym, co dla mnie definiuje człowieka są jego czyny. I szczerze mówiąc dziwię się ludziom, którzy zamiast uczynnego i uprzejmego ateisty wolą mieć w swoim otoczeniu np. chrześcijańskiego hipokrytę, który pomimo gorących deklaracji wiary daleki jest w swym postępowaniu od jej moralnych standardów. Żyjemy w czasach, kiedy przyznanie się do niecodziennych upodobań seksualnych jest mniejszą zbrodnią niż powiedzenia wprost, że jest się ateistą lub wyznawcą niszowej w naszym kraju religii. Chore...

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
-2 4

@Dziewczynazmarcepanu: Już prawie dałam Ci plusa, ale ostatnie zdanie mnie powstrzymało. Czyli tolerancja religijna miałaby być istotniejsza niż tolerancja wobec mniejszości seksualnych? A nie lepiej oczekiwać ogólnej tolerancji i odwalenia się od prywatnych spraw innych? Dlaczego niecodzienne upodobania seksualne miałyby być „większą zbrodnią”? Co kto robi w łóżku to tak samo jego sprawa, o ile nikogo tym nie krzywdzi.

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
2 2

@PaniPatrzalska: Nie uważam, że religii należy się większa tolerancja, niż ludzkiej seksualności. Może to źle zabrzmiało i faktycznie nie przekazałam najlepiej tego, co miałam na myśli. Chodziło mi o to, że religia jest obecna w ludzkiej świadomości "publicznej" bardzo długo. Uparcie gonimy do kościołów od pokoleń i powinniśmy umieć o własnej duchowości rozmawiać w gronie rodzinnym chociaż w takim stopniu, żeby zrozumieć siebie i zrozumieć innych. Pomimo powszechności życia religijnego często osoby ślepo dążą za dogmatami nie starając się zrozumieć tego, co dzieje się w ich sercach i głowach i nie próbują zrozumieć nikogo innego. Temat seksu przestał być tabu społecznie całkiem niedawno. Wystrzelił na salony dzięki popkulturze. Naprawdę znacznie więcej osób mówi otwarcie o swojej seksualności niż religijności. Jest dla mnie poniekąd przykre, że nie potrafimy poddać analizie zagadnienia obecnego w naszych życiach tak wiele czasu, chociaż jest ono, moim zdaniem, niezwykle ważne.

Odpowiedz
avatar cassis
3 5

Jeden z moich kolegów ma na takie akcje zawsze doskonałą odpowiedź "Ja wierzę we wszystkich bogów - po własnej śmierci będę patrzył jak sie licytują o moja duszę" ;-) I o ile nie uważam religii za coś złego, bo jest to prywatna sprawa każdej jednostki [a nie każda ma tzw. ośrodek wiary w mózgu] o tyle instytucja kościoła - dowolnego kościoła monoteistycznego - jest z dupy. Dlaczego? Ano dlatego, że monoteizm zakłada od razu czarno-biały świat - jesteśmy my i są "oni", wrogowie, niewierzący, ci co trzeba ich albo nawrócić albo ukatrupić. I taka postawa jest zarówno w religiach chrześcijańskich jak i w judaizmie oraz w islamie. Wątpiącym polecam przeczytać podstawowe święte teksty tych religii, ja musiałam to zrobić na zajęciach z religioznawstwa. Religie politeistyczne nie są tak nastawione na tępienie niewiernych, bo zakładają a) istnienie innych bogów w panteonie, więc i twój bóg się tam zmieści b) to że jeden bóg może mieć zarówno kilka imion jak i kilka wcieleń - więc dla politeistów skoro w ogóle w coś wierzysz, to super. Zresztą, w Polszy to w ogóle nie sa katolicy, nie rzymsko - katolicy, tylko jakiś specjalny cebulo-katolicyzm, który zakłada gusła, masę zwyczajów pogańskich wcielonych w kościelne, do tego wiare w przesądy [jak przejście pod drabiną, czy czarny kot - ponad 70% ludzi w kraju deklaruje że wierzy w przesądy] oraz Radio Co Ma Ryja łączy w jeden bajzel, gdzie ludki bardziej wierzą w Pana Ksiundza niz Pana Boga. Sad but true.

Odpowiedz
avatar blueeyed
3 3

Wierząca nie jestem, nie mam problemu z wierzącymi, dopóki ich przekonania są "ichniejsze" a nie demonstrowane całemu światu i wciskane mi na siłę. Mam dziwne wrażenie, że osoba niewierząca powinna tolerować fakt, że inni sobie w coś mogą wierzyć ale w przypadku odwrotnej sytuacji, to ta tolerancja czasami się zaciera. Przynajmniej ja miałam takie doświadczenia. Aczkolwiek związku z osobą wierzącą sobie nie wyobrażam. Piekielnyinformatyku, Twój wpis pociesza o tyle, że może nie jest nas tak mało ;).

Odpowiedz
avatar Kokapofy
0 0

Jak dla mnie nie ma to specjalnego związku z wiarą, a po prostu z typem człowieka. Dla niektórych niestety jest nie do pomyślenia, że ktoś mógłby mieć inne poglądy niż oni sami. Są ludzie którzy zaszufladkują innych ze względu na religie, poglądy polityczne, słuchanej muzyki, sposobu spędzania wolnego czasu itp. Może i lepiej, że nie wyszło tobie i twojej dziewczynie, bo byście jeszcze długo mogli mieć jazdy.

Odpowiedz
avatar Curt
1 1

Nie popłacz się, że rodzice dziewczyny ze względu na swoje przekonania uznali, że nie jesteś właściwym wyborem dla ich córki. Mieli do tego pełne prawo. Gdybyś był wyznawcą Szatana albo ćpunem też dziwiłbyś się, że ktoś się nie akceptuje przez tylko tę jedną cechę?

Odpowiedz
avatar Curt
0 0

@Curt: *Cię nie akceptuje

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Curt: Jeżeli porównujesz bycie niewierzącym do bycia ćpunem to... Jezus pewnie jest z ciebie dumny

Odpowiedz
avatar Curt
0 0

@Iorwen: Z punktu widzenia gorliwego katolika relacja z Bogiem jest najważniejszym aspektem życia, więc nie wiem czemu miałbym tego nie porównywać.

Odpowiedz
avatar Mati12345
1 3

Reakcja całkoem słuszna. Dlaczego ateista ma sprowadzać na złą drogę drugą osobę i przyszłe dzieci? Niech zwiąże się z ateistką albo zrozumie że katolicyzm to słuszna wiara.

Odpowiedz
Udostępnij