Jestem pod wrażeniem.
Wybraliśmy się na obiad. Knajpa od lat trzyma poziom, jest smaczna i słynie z promocji, toteż w newralgicznych godzinach — zdarza się, że trzeba poczekać na stolik. Nie istnieje od wczoraj, zazwyczaj nowo pojawiający się goście domyślają się, że ludzie z „ogonka” przed wejściem — czekają na wolny stolik. A nawet jeśli nie — podchodzą do osoby na końcu kolejki i pytają.
Warto dodać, że część osób czeka zawsze wewnątrz restauracji, część w przedsionku, część przed drzwiami na chodniku. Zależy, kto się gdzie zmieści.
Podchodzimy do restauracji, kolejka widoczna już z oddali. Nie jest to nic dziwnego — niedziela, godzina późnego obiadu. Ustawiliśmy się w kolejce. Przed nami — dwie pary czekające wewnątrz restauracji, grupka znajomych i kolejna para — w przedsionku. Ok. 20-25 min. czekania. Ustawiliśmy się przed wejściem, żeby po kilku minutach przenieść się do przedsionka. Za nami ustawiło się już wówczas kilka osób. Każdy podchodził i ustawiał się na końcu lub pytał „o co chodzi”.
Warto dodać, że od momentu, gdy przyszliśmy, stolik najbliżej wejścia był pusty, mimo kolejki — goście nie byli tam sadzami.
Wtem do restauracji podchodzi ON. Bez słowa mija osoby przed drzwiami. Przepycha się przez dość ciasny przedsionek, niemalże taranując oczekujących. Jego mina mówi, że poniżej godności byłoby odezwać się chociaż jednym słowem do potrącanego plebsu. Wszak trzyma w dłoni najnowszego ajfona, w płaszczu i gajerku od armianiego czy innego bosa. W końcu przepchnął się do szefa sali i mówi, że mu się spieszy. Więcej nie słyszymy - drzwi się zamknęły. Szef sali coś tłumaczy. W końcu — zrezygnowany — wskazuje wspomniany pusty stolik i podaje mężczyźnie kartę.
W przedsionku — pomruk, że takiemu cwaniakowi zawsze się udaje.
W tym samym momencie drzwi do przedsionka otwierają się, wychodzi szef sali.
- Przepraszam, tu pan poza kolejnością zajął miejsce... - mówi zrezygnowany. I z uśmiechem dodał — zapewniam, że nikt z Państwa nie chciałby spędzić popołudnia przy tym stoliku. Specjalnie nikogo tu nie sadzamy, bo goście bardzo skarżyli się na przeciąg od ciągle otwieranych drzwi.
Mam nadzieję, że smakował szanownemu panu obiad w przeciągu :-)
restauracja
Może nie każdemu przeszkadzalby przeciąg? Możnaby pytać czy państwo chcą usiąść tu ale ostrzegamy że przeciąg. Nie dziwię się chłopakowi, sama widząc pusty stolik zapytałam czy ktoś tam siedzi, jeśli nie i nawet nie mają zamiaru nikogo tam sądząc to czemu ja bym go nie miała zająć?
Odpowiedz@dzasdusia: No rzeczywiście, dostał ostrą nauczkę ;)
OdpowiedzJeden pies czy w przeciągu czy nie w przeciągu, ważne że dopchał się do żarcia i posadził dupę. Czyli wygrał. Jakby nie było celem chodzenia do restauracji jest a)zajęcie stolika b)zamówienie jedzenia c)zjedzenie. Takie natomiast uczucia jak ciepło/zimno czy mityczny przeciąg są to wrażenia subiektywne i trzeba by przebadać całość populacji żeby wydać osąd że stolik w przeciągu jest z gruntu zły. Możliwe że akurat facet przeciągi lubi tak jak niektóre lubią anal pomimo że inne go nienawidzą. Przypominam w tym miejscu utwór "Parafian blues" z 1991 w którym Drozdowicz grający na kontrabasie i Krzywy sugerują że przeciągi to rzecz pozytywna. Wers w refrenie: "Rynny nucą songi bo czują przeciągi".
OdpowiedzMoże faktycznie bardzo się spieszył, chciał coś szybko zjeść i dlatego nie przeszkadzało mu to, że siedzi przy drzwiach?
OdpowiedzW restauracji, szczególnie przy takim obłożeniu nie ma raczej szans na nic "szybkiego". Jak ktoś jest tak zalatany, że aż zapomina o dobrych manierach, niech idzie zjeść w barze z fastfoodem.
OdpowiedzOsiągnął zamierzony cel: dostał stolik, dostał jedzenie, nie czekał w kolece. Jak dla mnie nie ma czego podziwiać.
OdpowiedzNie rozumiem fenomenu czekania w kolejce do garkuchni.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: buractwo musi odstać przynajmniej raz w tygodniu kolejkę pod drzwiami knajpy. Czym by się potem chwalili na ryjbuku?
Odpowiedz@Toyota_Hilux: można zarezerwować stolik. Dzięki temu można chwalić się na "ryjbuku" bez czekania.
Odpowiedz@Pattwor: ale jak widać ludzie wolą stać i czepiać się faceta który usiadł przy stoliku, przy którym nikt nie chciał siedzieć.
Odpowiedz@Toyota_Hilux: Przy którym obsługa nikogo nie chciała sadzać.
Odpowiedz@greggor: Eeee tam. Moim zdaniem to ten szef kuchni był mądrzejszy niż ładniejszy. No, dyplomata, po prostu. Na ogół w każdej lepszej knajpie stoi sobie gdzieś na uboczu, tak zwany, stolik służbowy, czyli awaryjny. Nikogo tam nie sadzają, bo zawsze może być potrzebny. Czasem przysiądzie przy nim kelner, barman, albo babcia klozetowa. A czasem "dostaje go" klient, który "bardzo prosi", "bardzo mu zależy", albo "bardzo się śpieszy". Tym sposobem nie traci się klienta ani teraz, ani na przyszłość. Oczywiście, taki stolik generalnie jest "gorszy" od pozostałych. Stoi, na przykład, zbyt blisko kuchni, kibla, albo właśnie drzwi i gości się tam nie sadza. I w opisanym przypadku pewnie o taki stolik chodziło. Gdyby on był, faktycznie, taki "przeciągowy" to by go po prostu zlikwidowano i tyle. A cwany szef sali wymyślił legendę, żeby wilk był syty i owca cała. I żeby nikt nie poczuł się zlekceważony.
OdpowiedzDo restauracji "Pod Wawelem" - zgadnijcie miejscowość, zawsze jest kolejka - i ja się temu nie dziwię, zawsze jak przyjadę do tego miasta idę do tej restauracji zarezerwować stolik. O umówionej godzinie nie czekam w kolejce, a być może jakiś stolik stoi pusty i czeka np. na mnie a ci z kolejki się złoszczą dlaczego?
Odpowiedz@thebill: O dziwo nie wszędzie można zarezerwować stolik :) Naleśnikarnia "Manekin" np. (może to o nim mowa w historii, bo opis identyczny) nie przyjmuje rezerwacji.
Odpowiedz