Tak w temacie nagród.
Pracowałam dla międzynarodowej firmy kosmetycznej, gdzie najtańszy produkt w ofercie kosztował 80 zł.
Umowa zlecenie, 1200 zł na rękę. Kosmetyki dostawaliśmy rzadko, np. szminkę w kolorze, który się nie sprzedał.
Najlepiej napisałam test sprawdzający wiedzę na temat produktów i marki. W nagrodę zostałam obdarowana uściskiem dłoni sekretarki szefowej, która specjalnie przyjechała do mnie o tym poinformować.
Zrobiłam największy target na święta. Nie dostałam premii, dostałam kosmetyczkę z miniaturami kremów przeciwzmarszczkowych, 2 szt. po 5 ml(brakowało w zestawie miniatury tuszu).
Były jeszcze szkolenia z produktów, na których były osoby pracujące dla firmy na umowę zlecenie oraz pracownicy perfumerii na "D". Po zakończeniu szkolenia dziewczyny z perfumerii dostawały prezent o wartości 500-600 zł(krem lub flakon wody perfumowanej/toaletowej). My zatrudnieni przez firmę nic, nawet nie wliczali tego do wypłaty.
Na szczęście dostałam propozycję z innej firmy po Nowym Roku.
Jak chcieli mnie przekonać, abym została?
Umową na czas określony z taką samą wypłatą, ale z większą liczbą godzin...
Rada dla wszystkich ludzi siedzących w temacie perfum: Otóż w przemyśle perfumeryjnym tak naprawdę można zarobić krocie i nie trzeba do tego kończyć SGH ani SGGW. Wystarczy mieć węch absolutny, coś jak Jean Baptiste Grenouille. Sam możesz mieć taki talent a nawet nie wiesz, że go masz. Co wtedy robić? A no, zgłaszasz się na test do fabryki dajmy na to Fragonard czy jakiejś tam innej, dawają ci do zapamiętania z 25 zapachów naturalnych czy sztucznych i musisz jak najwięcej zapamiętać. Potem jak już posiedzisz w branży to nawet i 150 zapachów będziesz potrafił nazwać ot tak se, z palcem w dupie a pracuje się nawet z 2000. Rozpoznajesz te wszystkie nuty jakieś tam ambry z kaszalota, jaśminy, bergamotki i potem robisz kompozycję za co możesz taką chałupę wystawić za miesiąc na jaką być musiał robić na kopalni do końca życia.
OdpowiedzJak się chciało dobrze zarabiać, to trzeba było się uczyć...
Odpowiedz@boom_boom: jak się chciało uczyć to trzeba było zarobić... Nie zrozuniałeś sedna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lutego 2017 o 21:11
@boom_boom: cudny argument uwielbialam zawsze odpowiadac takim ludziom, z emam wyksztalcenie wyzsze podyplomowe i 2 kierunki ;) np. jak pomagalam grzecznosciowo koledze sprzedajac rozne dziwne rzeczy an stoisku bozonarodzeniowym nie bylo dnia, zeby mamuska dzieciakowi takiego tekstu nie zafundowala mina bezcenna za kazdym razem ;)
OdpowiedzTa jasne - "the more you learn, the more you earn". Ten argument został obalony już dawno temu.
OdpowiedzW przypadkach takiego chamskiego zachowania myślę, że powinniście podawać jednak nazwę firmy.
OdpowiedzCo do propozycji przedłużenia umowy: z reguły tak się dzieje, gdy jeden bierze za to odpowiedzialność, drugi jest oddelegowany do przedłożenia pracownikowi oferty pracy, a jeszcze inny za to płaci… Taki HR od siedmiu boleści.
Odpowiedz