Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znowu fotograf. Tym razem profesjonalista. Czasem najdzie mnie ochota, by oglądać zdjęcia…

Znowu fotograf. Tym razem profesjonalista.

Czasem najdzie mnie ochota, by oglądać zdjęcia na papierze, nie monitorze, więc co jakiś czas robię rundkę po fotografach, by "wywołać". Z tym panem miałam nieprzyjemność dwa razy, bo ma najtaniej, a po pierwszej wizycie dałam mu jeszcze szansę.

Pierwsza wizyta:
a) 170 zdjęć do wywołania. Proszę, aby niczego nie zmieniać, a w razie uszkodzonych fotografii - nie drukować. Różne rzeczy się dzieją z plikami przy przenoszeniu.

Pomijam to, że zostałam ochrzczona "rybką". Rybko to, rybko tamto - nie cierpię tego. W tym wieku to już wk*rwia.

Przeglądam wydrukowane foty, a tu ze zdjęcia człowieka z kotem, zrobiło się zdjęcie z uszami. Pytam co to ma być? Odpowiedź:
- Bo się z formatem nie zgadzało, trzeba było obciąć, a my zawsze na pierwszym miejscu stawiamy ludzi, więc kota przycięliśmy.
Aha.

Poprosiłam o ponowne wydrukowanie, ale tym razem jednak z kotem. Abrakadabra, dało się, tylko ze szczupłymi białymi paseczkami po bokach, z którymi sprawnie poradziła sobie gilotyna.

Ja rozumiem, że format druku może się nie pokrywać z formatem zdjęcia, ale ja nie płacę za samowolne kadrowanie. Wypadałoby zapytać, a nie przycinać kota, bo człowiek ładniejszy.

b) Uszkodzone zdjęcia puszczone do druku - bez komentarza.

c) I moje ulubione: ingerowanie fotografa w moje zdjęcia (!), np. rozjaśnianie i przyciemnianie, w granicach niezdrowego rozsądku. Pojawiające się przy tym "szumy" tłumaczone syfem z drukarki, bądź różnicą między obrazem wyświetlanym, a drukowanym. Z niektórych poznikały elementy, wyparowały kolory. Coś pięknego. Kupa zdjęć do poprawki.

Najlepsze było to, że ja za te poprawki musiałam zapłacić. I za wydrukowane uszkodzone zdjęcia również. No, jedno zdjęcie łaskawie uznał za winę drukarki i odpuścił.

Zapłacić kazał za 187 zdjęć.

Druga wizyta:
Tak, wiem, też cię nie rozumiem rybko, po wuja ty tam poszłaś drugi raz.

Do wydrukowania 11 zdjęć. Koniecznie w macie. Sprawdzone u pana fotografa na komputerze, czy nie uszkodzone. Zaznaczone TŁUSTĄ CZCIONKĄ, że ma nie ingerować w zdjęcia pod groźbą pieczenia na ruszcie.
I dupa.

Odbieram zdjęcia - połysk.
No nie, panie, ja zamawiałam coś innego, proszę to puścić jeszcze raz. Ale zaraz zaraz... W czterech zdjęciach rażąca ingerencja w kolory.

Tym razem nad nim stałam przy drukowaniu i, a jakże, jakby się uwziął na suwaki edytorskie. W każdym jednym zdjęciu "miszcz" miał coś do powiedzenia. Ale nie kazałam upiększać. Pilnowałam go jak Cerber.

Zdjęcia na glanc, piękne jak chciałam, chyba zostanę fotografem.

A na koniec, najciekawszy dla mnie smaczek - pan fotograf nie pozwolił zabrać nieudanych zdjęć, tłumacząc że musi rozliczyć się z rolki. Kiedy zaproponowałam mu, że zapłacę za nie połowę ceny, nagle zmienił zdanie i zaczął kręcić, że "eee, to ja wtedy to jakoś tam załatwię, hehe, no wystawię notę korygującą i się wtedy będzie zgadzać ta rolka". Paragonu nie dostałam.

W domu dla pewności sprawdziłam, czy rzeczywiście gdy woda według RGB jest czerwona, to czy CMY ją przedstawi jako czarną. Wiecie co? Ni hu hu. Przynajmniej tak stwierdziła moja drukarka.

Co za bałwan.

fotograf

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar timo
25 29

"Najlepsze było to, że ja za te poprawki musiałam zapłacić. I za wydrukowane uszkodzone zdjęcia również. No, jedno zdjęcie łaskawie uznał za winę drukarki i odpuścił. Zapłacić kazał za 187 zdjęć." Co znaczy "musiałam"? Co znaczy "kazał"? Zleciłaś mu coś do wykonania, to jest umowa dwustronna: on się zobowiązuje zrobić to zgodnie z zamówieniem, Ty się zobowiązujesz zapłacić. On się nie wywiązał, a Ty "musisz"? Przez takich naiwnych i spolegliwych klientów, którzy "muszą", bo im nieuczciwi sprzedawcy/usługodawcy "każą", rynek wygląda jak wygląda. Januszom biznesu się w dupach poprzewracała, bo tacy klienci jak Ty przekonali ich, że tak można.

Odpowiedz
avatar whateva
5 7

@timo: Brawo, timbale. Przez masę takich jak ty już nawet w słownikach zaczyna się dopuszczać "spolegliwy" w znaczeniu takim, jak użyte przez ciebie.

Odpowiedz
avatar kar_ola_86
4 6

Na przyszłość polecam firmę colorland. Zdjęcia wysyłasz przez ich stronę, zaznaczasz przeróżne opcje jakie tylko Ci pasują i sama możesz kadrować zdjęcia. Często mają rewelacyjne promocje więc wychodzi naprawdę tanio. Jakość odbitek bardzo dobra.

Odpowiedz
avatar Xirdus
24 26

Zero asertywności z twojej strony. ZERO! Jak spieprzył zamówienie to nie płacisz i basta.

Odpowiedz
avatar Sierpek12
14 18

Miałaś opisać historię z fotografem... I gdzie ten fotograf?

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
-4 6

Idź do Rossmana po prostu.

Odpowiedz
avatar jfk
0 0

Dlatego nie idzie się do najbliższego labu, tylko do dobrego. Dla mnie to jest np. 30km wyprawa do większego miasta, ale wiem, że robota będzie zrobiona dobrze.

Odpowiedz
avatar wdjag
2 2

Wiem że się czepiam ale lab to nie drukarka tylko naświetlarka chociaż lepiej używać właśnie nazwy lab/fotolab. No i laby pracują raczej w przestrzeni RGB.

Odpowiedz
avatar urbandecay
1 5

Po pierwsze CMYK. A po drugie, trzeba jednak być głupim, żeby drugi raz iść do takiego "fachowca". Ale cóż, cebula płaci podwójnie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 3

Każdy soft, każda drukarka inaczej konwertuje między RGB a CMYK. Więc to nie jest żaden dowód na nic. Drug częsty problem, to aparaty i skanery osadzające profile kolorów. Przeglądasz w jakimś programie, który takie profile ignoruje, potem dajesz do wydruku, profesjonalny soft robi co może by ich jednak użyć i BAM - to co masz nie zgadza się z tym co widziałaś. A co do uszkodzonych zdjęć - wyrzuć kartę SD, pendrive czy co tam masz. Jeśli zaczynają ci się pliki uszkadzać, znaczy że się zestarzał. I co, przez twoje skąpstwo ktoś ma tracić godziny na przeglądanie twoich fot?

Odpowiedz
Udostępnij