PRL wiecznie żywy - moje pierwsze spotkanie z Urzędem Stanu Cywilnego (USC). Pod koniec maja 2016 potrzebny był mi odpis mojego aktu urodzenia.
USC Piekło, rozmowa telefoniczna, pani 1: Proszę dostarczyć skrócony akt urodzenia na 2 czerwca.
Ja: Ale ja się rodziłam w Niebie, nie zdążę.
P1: To proszę zadzwonić do Nieba i poprosić o wpisanie aktu do ogólnopolskiego systemu BUSC (Baza Usług Stanu Cywilnego), to mi wystarczy, będę miała dostęp online.
USC Niebo, rozmowa telefoniczna, pani 2: Jak pani chce być w systemie, to proszę się udać do najbliższego USC i tam złożyć podanie.
Ja: A internetowo nie można?
P2: No jak można to pani spróbuje, ja nie wiem. Najlepiej iść do urzędu.
USC Piekiełko, wizyta osobista, panie 3 i 4: Aha, pani chce akt urodzenia, a gdzie się pani rodziła?
Ja: W Niebie.
P3: A no to trzeba tam dzwonić.
Ja: Już dzwoniłam, kazali mi przyjść tutaj i wypełnić wniosek o wpisanie do systemu.
P3: Aha, aha to dziwne... To proszę, tu jest wniosek, proszę wypełnić.
Ja: A oni wyrobią się z tym do 2 czerwca?
P3: A ja nie wiem, to musi pani do nich dzwonić...
I tu nagle pojawiło się światełko w tunelu pod postacią pani 4, najmłodszej z całego dotychczasowego towarzystwa:
P4: Wie pani co, proszę mi podać pesel - sprawdzę, bo może już pani jest w systemie.
(po 5 sekundach)
P4: O, jest pani, to już nie trzeba wniosku składać.
P3: Pani dzwoniła do Nieba niedawno, to pewnie zaraz dopisali.
P4: Nie, wpisane rok temu już.
Tak w XXI wieku wygląda praca w urzędach - każda z tych pań miała dostęp do systemu i mogła to sprawdzić dosłownie w 5 sekund. Ale po co się wysilać, lepiej kazać petentowi wydzwaniać w tysiąc miejsc i biegać w kolejne pięćset...
urząd stanu cywilnego
Niestety, u urzędników, zwłaszcza zasiedziałych, mieć dostęp, umieć sprawdzić i sprawdzić to trzy różne rzeczy. Dlatego tyle "P" tam urzęduje.
OdpowiedzPolską zmorą są urzędnicy. Mamy ich więcej niż za komuny, więcej niż wielu większych od nas państwach. Zamiast ułatwiać ludziom życie, to oni utrudniają i tworzą państwo w państwie. Oczywiście jest zapewne wiele wyjątków, ale oni giną wśród tych wszystkich "urzędasów".
Odpowiedz@Kokos94: Nie doi końca. Rozrost biurokracji jest wynikiem naszego porąbanego ustawodawstwa, wszystko musi być mega skomplikowane i możliwe do interpretacji na sto sposobów, to i biurokracja do obsługi tego cyrku musi być odpowiednio liczebna.
OdpowiedzNo przecież oni coś robić muszą. Jak ludzie przychodzą to znaczy, że mają zajęcie. Jak zaczną wszystko szybko załatwiać to kolejek zabraknie i może zwalniać zaczną? A tak serio. Biurwy są zasiedziałe i nic ich nie ruszy. Pochodzą z sytemu, gdzie petent był dla urzędnika, miały pełną władzę i ch*j. To pokolenie musi umrzeć może wtedy coś się zmieni.
Odpowiedz@Edwin: To niestety nie jest sprawa pokolenia. Wielu młodych jest nauczanych przez starszych właśnie takiego zachowania. O dziwo, tam gdzie już nie ma wcale biurw rodem z PRLu, dalej pokutuje ta mentalność. Idą zmiany na lepsze ale im mniejsza miejscowość tym trudniej to zauważyć
Odpowiedz@Rak77: Faktycznie. Zapomniałem, że urzędy w mniejszych mieścinach, to właściwie takie rodzinne biznesy.
Odpowiedz@Rak77: jako żywo przypomina to ten eksperyment z małpami Stephensona z 1967 roku. U ludzi jest tak samo - w końcu już nie wiesz dlaczego robisz coś w ten, a nie inny sposób.
OdpowiedzWypowiem się "z drugiej strony barykady" : System działa już prawie dwa lata. To, co wciąż się potrafi z nim dziać, momentami przechodzi ludzkie pojęcie. Całkowite zawieszenia, wyrzucanie do początku, awarie są na porządku dziennym. To nie zawsze jest tak że "o ta leniwa biurwa tylko kawkę pije i nie chciała mi sprawdzić czy akt jest". Wielokrotnie sam doświadczałem sytuacji, że np. akt w systemie już był, i to od dawna, ale dopiero po kilkukrotnym wyszukiwaniu (w dodatku cały czas w identyczny sposób) się pokazuje. Czasem nie da się w niego "wejść" w celu wydania odpisu, dopiero całkowite wyjście z systemu, zalogowanie się i wyszukanie aktu od nowa pozwala przejść dalej. Także nie wszystko to wina urzędnika :) Albo inaczej - wina urzędnika, owszem, ale nie tego szeregowego z "okienka", tylko tych wyżej z Centralnego Ośrodka Informatyki i Ministerstwa, którzy wpadli na pomysł popełnienia tego "cudownego" systemu.
Odpowiedz@vahaala: Jestem w stanie zrozumieć, że system może wadliwie funkcjonować. Nie jest to jednak usprawiedliwieniem, żeby z niego w ogóle nie korzystać. Niestety w tej historii żadna z pań oprócz tej 4 nawet nie spróbowała do niego wejść i sprawdzić, czy mój akt został już wprowadzony. Natomiast tak jak napisałam, czwarta pani nie napotkała żadnego problemu, znalezienie informacji zajęło jej naprawdę 5 sekund.
Odpowiedz@vahaala: Ale niestety są urzędnicy i urzędasy. Co ostatni zawzięcie ćwiczą spychotechnikę na petenta. Potrzebowałam odpis aktu małżeństwa. Będąc w rodzinnych stronach weszłam do tamtejszego urzędu. Niestety było to o 15.15. Urząd czynny do 15.30, ale pani wydająca owe odpisy pracuje do 15.00. Tłumaczę chłopakowi, że niestety, następnego dnia mnie już tu nie będzie. Będę musiała poprosić kuzynkę o odebranie. Chłopak tłumaczy mi więc, że nie ma takiej potrzeby - od pół roku funkcjonuje systeem centralny i w miejscu zamieszkania (Olsztyn) mogę ów opis uzyskać. Po powrocie udaję się więc do USC w Olsztynie i proszę o ów odpis. Zanim pani zajrzała do komputera z 10 minut usiłowała mnie przekonać, że muszę jechać do "swojego" usc po odpis, bo "nie, tego nie ma w systemie", "tamtego urzędu w systemie nie ma", "nie da się", "najlepiej, jak pani tam pojedzie i odbierze - tak, co to jest te 400km w jedna stronę. Po zbiciu wszystkich argumentów pani raczyła wejść w komputer. Okazało się, że można bez problemu pozytywnie załatwić sprawę. Pewnie gdyby ów chłopak z urzędu małomiasteczkowego, który mi dokładnie wszystko wyjaśnił (to od niego dowiedziałam się o tym systemie), odpuściłabym sobie i szukała możliwości zdalnego załatwienia papieru.
Odpowiedz@Kamaiou: No tak, w tym wypadku faktycznie piekielne były panie. Chociaż tak mniej więcej do połowy 2016 system wiał pustkami, tak na dobrą sprawę do teraz wieje, ponieważ każde dotychczasowe (konkretniej od marca 2015r., wtedy weszła testowa wersja nowego systemu, natomiast oficjalnie od września 2015r.) bazy danych stały się bezużyteczne w mniejszym bądź większym stopniu - to co było wprowadzone może co najwyżej służyć do przyśpieszenia wprowadzenia aktu na nowo (migracja z pliku). Więc być może owe panie po prostu odruchowo ci powiedziały tak a nie inaczej, ponieważ w 90% przypadków i tak ten akt należałoby wprowadzić. Jednak nie usprawiedliwia to braku sprawdzenia czy już akt jest czy jednak jeszcze nie.
OdpowiedzDokładnie miałam tak samo.Z winy listonosza(osobna historia)list polecony z urzędu miasta nie odebrany. W Urzędzie Miejskim(Wrocław) na Nowym Targu jest okienko które obsługuje sprawy dotyczące nieruchomości i związanych z nimi spraw. Lecę tam z poleconym (nr nadawczy)żeby wyjaśnić co i jak. Polecony dotyczy mojego ojca.Mam upoważnienie notarialne do załatwiania spraw w jego imieniu. -Ale skąd ona ma wiedzieć czego dotyczy te pismo, -a po co jej to upoważnienie,mam sobie schować -a to na pewno windykacja i ojcu weszli na konto -a mam sobie iść na Kotlarską tam się dowiem -a ona wie tyle samo co ja czyli nic. Nawet nie odpaliła systemu żeby cokolwiek sprawdzić. Noż... skomentowałam ze jest "przesympatyczna" i na Kotlarską. A tam żaden problem,wejście na dane ojca,przeglądnięcie ewentualnej korespondencji i zobowiązań i co? To tylko polecony informujący o zmianach i wyrejestrowaniu. Ale ty człowieku trać czas,lataj bo pani nie chce się wysilić.
OdpowiedzNie wiem jak wygląda proces rekrutacji urzędników, ale myślę, że egzamin z używania komputera na nim być powinien, skoro sporo pań tzw. "dinozaurów" uważa swoje podstawowe narzędzie pracy za czarną magię.
OdpowiedzLudzie, jak żyję już 40 lat tak mi się nie zdarzyło, żeby się załatwić w urzędzie nie dało. A czego oczekujecie? Że robot tam siedzi za szybą i od ręki da wam co chcecie bez kolejki i bez problemu?? Oni też mają swoje procedury, tak jak każdy z nas w pracy swojej jest za coś odpowiedzialny. Sam biegałem ostatnio po urzędach załatwiając różne sprawy, nie wiem, może to zależy od miasta,albo od urzędu, ale wytłumaczono, wyjaśniono i jest ok. Owszem czas straciłem, ale przecież człowiek nie załatwia spraw urzędowych codzienne. A te panie tam siedzą codziennie. I użerają się z takimi frustratami jak Wy, którym się spieszy... A może tak uśmiechnąć się, powiedzieć dobre słowo? Pomyślcie, to naprawdę działa :)
Odpowiedz@corsa77: Poważnie sądzisz, że jest jakaś procedura, która zakazuje tym paniom korzystania z sytemu, który w zamyśle jest jednym z głównych narzędzi wykorzystywanych w ich pracy? Chociaż może coś w tym jest, bo gdyby pierwsza pani sprawdziła, że mój akt już został wpisany, to pozostałe trzy nie musiałyby zajmować się moją sprawą, więc można by było pokusić się o szaloną myśl, że nie mają co robić i być może jest ich za dużo...:P A tak na marginesie, żadna z pań nie była jakoś specjalnie niemiła, ale ja nie oczekiwałam od nich wcale wybuchów serdeczności czy nawet uśmiechu, a po prostu kompetencji.
Odpowiedz