Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu wybrałam się na zakupy. Akurat miałam do wykonania misję…

Jakiś czas temu wybrałam się na zakupy. Akurat miałam do wykonania misję specjalną a mianowicie zdobyć dla Taty czarny salceson, na który miał straszną zachciewajkę. Oblatałam okoliczne sklepiki, niestety skutek był marny - wszędzie panował deficyt salcesonu. Gdy w końcu go znalazłam, za swój zakupowy sukces musiałam zapłacić małym incydentem z panią ekspedientką:
Podchodzę do lady i proszę o pół kilo salcesoniku.
- Jakiej jest rasy? - zagaduje mnie z uśmiechem miła pani i zaczyna ważyć wędlinę.
Mojej miny w tym momencie nie da się opisać. Zdziwienie,zaskoczenie, oraz przysłowiowy karpik.
- Słucham?! - odzywam się totalnie zaskoczona.
- No jakiej rasy jest piesek?
- Jaki piesek? - zaczęłam się rozglądać dookoła, ale żadnego psa nie zauważyłam.
-No jak to jaki? -kobieta spojrzała na mnie z politowaniem- ten dla którego kupuje pani salceson.
Spojrzałam na nią jak na przybysza z kosmosu.
-Ale ja nie mam psa.
-To po co pani ten salceson? - zdziwiła się.
-Dla taty, bardzo go lubi - zachowanie tej pani najpierw mnie rozśmieszyło a potem zaczęło irytować. Nie wiedziałam do czego dąży ta irracjonalna rozmowa.
- Dla ojca?! Pani chce ojca tym karmić?! - kobieta zrobiła minę, jakbym jej właśnie oznajmiła, że faktycznie mój Tato żywi się odchodami - To się dla psów kupuje! Dla ojca to się bierze szyneczkę.
I tutaj kobieta wskazała mi na wędlinę za prawie 30 zł za kilogram.
A spojrzała na mnie takim wzrokiem, że od razu poczułam się jak wyrodna córka. Myślę sobie - Boże, przecież to jakaś komedia. Ta babka jest chyba niespełna rozumu. Ale nie dam się, będę twarda. Nie dam sobie wcisnąć tej szyneczki. Policzyłam w duchu do dziesięciu i zapytałam najspokojniejszym i najbardziej uprzejmym głosikiem na jaki mnie było stać w tej sytuacji:
-A co, termin ważności się kończy, że ją pani tak zawzięcie proponuje? - ( A masz wredna jędzo - to za zrobienie z mojego taty Azorka czy innego Burka).
W kobietę jakby piorun strzelił. Spurpurowiała i nadęła się ze złości jak balon, a potem z szybkością Kubicy na torze popędziła na zaplecze. Nie ma jej i nie ma. Już miałam dać sobie spokój. No ale salceson! Muszę mieć ten wredny salceson! Nagle wraca ten mój ekspert od psiej karmy. Widać, że kobieta doszła już do siebie, zaleciało od niej papieroskiem, spojrzała na mnie zrezygnowanym wzrokiem i mówi:
-Ale wstyd! Widzę, że to już się po całym osiedlu rozniosło. Co poradzimy, skoro ten szlachcic za dychę (czytaj: szef ) nam to potem z wypłaty potrąca? Musimy ludziom wciskać!
Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów - palnęłam ten tekst dla żartu (powiedzmy), a okazał się strzałem w dziesiątkę! Okazało się, że w tym sklepie notorycznie wciskali wędlinę po terminie.
Po dłuższej rozmowie z tą panią zakupiłam w końcu ten nieszczęsny salceson (miał dobrą datę - sprawdzałam!) i udałam się do domu. Reakcja moich bliskich na opowiedzianą historię była jedna - śmiech do łez. Tylko Tato jakoś tak dziwnie przestał o salcesonie wspominać...

by Casandra
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar heartbeatss
9 11

ho hoo, u mnie w domu salcesonik musi być ;) Ale tak czy siak już lepsza ta szynka przeterminowana kilka dni niż to cudowne mięsko z hipermarketów gdzie trzeba tu i ówdzie popryskać żeby zielone nie było i robaczki się nie zalęgły :D aż ciary przechodzą ;)

Odpowiedz
avatar kafka86
7 7

Biedny tato, nawet nie może salcesonu zjeść w spokoju :) Heheh świetna historia, opisana w zabawny sposób, super. Brawo i czekam na następne historie :)

Odpowiedz
avatar flea
2 2

albo stanowczo uciąć rozmowę (i tak nie wytłumaczysz), albo się odciąć :) gratuluję ciętej riposty

Odpowiedz
avatar bart
2 2

Wielu ludzi (w tym ja) kupują psu czasem czarny salceson jako karmę, nie jest drogi a bardzo pożywny dla psów. W moim sklepie też jest jedna kasjerka która już się przyzwyczaiła do tego że ludzie biorą codziennie salceson dla psa :)

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
2 2

Ja bym się na Twoim miejscu bał, że sprzedawczyni „coś wie” – a mianowicie, z czego jest ten salceson (że pies przetrawi, ale człowiek może się zatruć czasami) i dlatego tak stanowczo oponuje przed sprzedaniem go dla Taty. Nie dziwię się Tacie za to… ;) No ale zawsze można kupować ów przysmak nieco drożej, w lepszym sklepie.

Odpowiedz
avatar duncan
0 0

Mój ojciec też preferuje salceson nad niejedną "gatunkową" wędlinę. No bo co - dobry jest.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 0

a inni to znowu unoszą się jakimś dziwnym poczuciem dumy i nawet jak kupują jakąś tanią wędlinę, to zawsze dodają, "że to dla psa"

Odpowiedz
Udostępnij