Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziewczyna studiuje filologię polską. Wbrew pozorom, nauki jest sporo, a przeczytanie wszystkich…

Dziewczyna studiuje filologię polską. Wbrew pozorom, nauki jest sporo, a przeczytanie wszystkich zadanych tekstów jest zarezerwowane tylko dla najbardziej ambitnych i desperatów.

Na początku stycznia, ktoś wrzucił na grupę jej roku post o chęci zakupu notatek z dwóch przedmiotów - na oba mnóstwo czytania, wykłady przepełnione informacjami mniej lub bardziej potrzebnymi, na dodatek niezbyt ciekawe. Pod postem pojawiło się kolejnych kilkanaście komentarzy od osób, które także chciałyby je kupić.

Jako że dziewczyna jest niezwykle ambitna i pracowita, ma wszystkie notatki, przeczytała wszystko co było do przeczytania, co też szczegółowo opracowała. Łącznie wyszło ponad 300 stron A4 notatek, więc, pół żartem, pół serio, odpowiedziała wszystkim zainteresowanym - może sprzedać swoje - 100 złotych od osoby, przy czym albo kupują wszyscy, albo nikt, bo zaraz będzie rozsyłanie. Jak na taką ilość pracy i obecność na wszystkich wykładach (4 godziny tygodniowo przez 15 tygodni zajęć), kwota całkiem rozsądna.

Stwierdzenie, że została po tym zrównana z ziemią nawet w części nie odzwierciedla poziomu komentarzy. Tak wiele przekleństw i przepełnionych hejtem wypowiedzi skierowanych w jedną osobę ciężko spotkać. Najgłośniej krzyczał chłopak, który kompletnie nic nie wie, na studia ledwo się dostał, chociaż ma rodziców z doktoratem, pracujących na wydziale filologicznym. Ale trudno, nie chcą, to nie, ich problem.

Parę dni przed początkiem sesji kilka osób z grona niedoszłych kupców zaczęło wrzucać posty o tym, jak to oni pilnie się nie uczą, jak to nie jest ciężko i że i tak zaliczą, oszczędzając 100 złotych. Udostępniali pliki, które rzekomo miały pomóc w nauce - w rzeczywistości były to 2-3 strony skopiowane z portali z rozwiązaniami zadań domowych - materiał nie dość, że nie obejmował nawet pierwszego wykładu, na dodatek błąd na błędzie.

Przyszły pierwsze egzaminy w sesji, żadna z tamtych osób nie zdała. Na żadnym egzaminie nie mieli nawet połowy punktów wymaganych do zaliczenia. O kontynuacji studiów mogą zapomnieć, po pierwszym semestrze nie można mieć deficytu ECTS.

Niektórzy zdecydowanie nie nadają się na studia. Tylko nerwów szkoda, bo po fali hejtu byliśmy dość mocno wkurzeni. Na szczęście karma zawsze wraca.

studia

by kitusiek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Lypa
6 64

Już miałem dać plusa, kiedy przeczytałem ostatnie zdanie ze sztandarową i niesłychanie irytującą wzmianką o wracającym psim żarciu. Ech...

Odpowiedz
avatar Crook
24 36

@kitusiek: wiesz co to ironia?

Odpowiedz
avatar jass
26 28

@kitusiek: Akurat w tej wypowiedzi wszystko na nią wskazywało, sorry ;)

Odpowiedz
avatar Lypa
14 16

@jass: Też nie wiem jak można było się nie pokapować. o.O

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2017 o 11:37

avatar bazienka
4 4

@Lypa: karma wraca zwirek tez ;)

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
46 48

@Bubu2016: szczerze mówiąc to jeżeli faktycznie 300 stron to też bym sprzedała

Odpowiedz
avatar kitusiek
40 42

@Bubu2016: Nie sądzę, żebyś oddała za darmo 60 godzin pracy na uczelni i dodatkowe 2-3 godziny dziennie w domu.

Odpowiedz
avatar forg
23 35

No i tak w tym kraju jeszcze długo będzie? Dam notatki, dam ściągnąć, podpowiem na egzaminie a później płacz, że nie mam pracy a ci, którym "pomógłem"-mają.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
23 27

@Bubu2016: No raczej nikt normalny nie oddaje wielogodzinnej pracy bandzie roszczeniowych leni a na takich ci "niedoszli kupcy" wyglądają.

Odpowiedz
avatar inga
24 28

@Bubu2016: W moich czasach notatki się dawało - ale tylko na wymianę, zaufanym osobom. Ot, dziś ja kseruję notatki chorej koleżance, za tydzień ona mnie ratuje, bo zaspałam na wykład ;) Ale leniom, którzy tuż przed egzaminem obudzili się, że nie mają z czego się uczyć nikt rozsądny nigdy nie pomagał.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

@inga: Tu już nie chodzi o samo lenistwo. Ci najbardziej roszczeniowi często nie pamiętają, jak masz na imię i przez cały rok cię ignorują, nawet słowa z tobą nie zamienią. Ale jak zbliża się termin zaliczeń, to masz pomóc i już.

Odpowiedz
avatar Eko
18 26

@Issander: "wszystkie notatki, przeczytała wszystko co było do przeczytania, co też szczegółowo opracowała.""przeczytanie wszystkich zadanych tekstów jest zarezerwowane tylko dla najbardziej ambitnych i desperatów".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 28

@Issander: Chyba przeczytaliśmy rózne teksty, nikt nie mówił o całym roku tylko o wszystkich którzy na napisali, ze również chca kupić czyli kilku osobach. Ale nawet niech ci będzie: Według mnie 5.000 to dobra cena, za wiele godzin pracy, sumiennośc i materiał, którego inaczej nie zdobędziesz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 29

@Issander: Czas, jaki się poświęca na przygotowanie notatek, to nie jest czas, jaki zajmuje napisanie notatek. Oj nie. Sama robię, z co ważniejszych przedmiotów, notatki w domu - ręcznie - i może pisanie ich zajmuje mi 3 godziny, ale przygotowanie się do pisania zajmuje drugie tyle. A jeśli powiesz mi, że jest to niemożliwe, to od razu śpieszę z wyjaśnieniem: Prowadzący na wykładzie ma studentów tylko naprowadzić na to, co sami mają zrobić w domu, w związku z czym trzeba przewertować książkę, a czasami nawet kilka książek, wybrać co ważniejsze informacje oraz je napisać tak, żeby się później to zrozumiało. A, jak już się zapewne domyślasz, przewertowanie książek też zajmuje sporo czasu.

Odpowiedz
avatar no_serious
9 19

@Issander: Ja zapytam inaczej- co to za studia, że wykładowcy wrzucają skrypty do internetu?

Odpowiedz
avatar kinga0041
26 30

@Issander: Kompletnie nie rozumiem Twojego oburzenia. Dziewczyna poświęciła swój czas, opracowała wszytko bardzo dokładnie i po prostu chciała otrzymać godziwe pieniądze przy sprzedaży notatek. A to, że zażądała takich a nie innych pieniędzy to była jej świadoma decyzja. Wykonała jakąś pracę i to ona narzuciła cenę i warunki przy sprzedaży, a czy osoby zainteresowane kupią to już kompletnie inna sprawa. Mogła równie dobrze stwierdzić, że chce 1000 zł od osoby i miała do tego absolutne prawo, co z tego że nikt by nie kupił, ustalić cenę mogła dowolną.

Odpowiedz
avatar paski
6 22

@no_serious: Ukończyłam studia "zagranico" i wszyscy wykładowcy udostępniali absolutnie wszystkie skrypty w internecie. Nie uważam, żeby moje studia były przez to mniej wartościowe.

Odpowiedz
avatar jass
19 21

@Issander: Widać że niewiele wiesz o tym, jak wyglądają studia filologiczne ;) Zajęcia z literatury jednej epoki to kilkadziesiąt książek samej literatury podmiotowej. W jednym semestrze są zwykle prowadzone dwie epoki, czasem trzy (dzięki temu że skasowano studia jednolite i całość literatury trzeba przerobić w trzy lata). Dodatkowo lista lektur z wykładu nie zawsze pokrywa się z listą z ćwiczeń, bywa że są zupełnie różne - czyli dochodzi kolejnych kilkadziesiąt książek, i to tylko z jednej epoki. No a do tego wszystkiego dochodzą artykuły - każdy ma zwykle kilkanaście-kilkadziesiąt stron, zwykle do jednej lektury jest minimum jeden taki tekst, często jest ich kilka. Do tego dochodzi problem ze zdobyciem materiałów - większości takich artykułów nie znajdziesz w zwykłych bibliotekach, w naukowych czy pedagogicznych też nie zawsze, często trzeba jechać do Biblioteki Narodowej (przynajmniej jak się studiuje w Warszawie, nie wiem jak sobie radzą w innych miastach) i albo zrobić ksero - 50 groszy za stronę, o ile nic się nie zmieniło - albo spędzić kilka godzin opracowując tekst. A to same literatury, poza tym są różne zajęcia z poprawności, gramatyka (wbrew pozorom ogromny dział, na moich studiach robiliśmy ją przez 2 lata, a egzaminy z gramatyki były jednymi z najtrudniejszych), poetyka, nauka przydatnych edytorów tekstu, zajęcia z konkretnych działów/twórczości danej osoby, gramatyka staropolska, łacina, literatura starożytna, no i oczywiście standardowe zajęcia jak historia, język obcy czy w-f. Plus obowiązkowe konwersatoria do wyboru i zajęcia specjalizacyjne. 100zł za pełne opracowanie jednej literatury? Brałabym z pocałowaniem ręki.

Odpowiedz
avatar Issander
-4 10

@no_serious: Każde, w których celem nie jest wkuć, tylko się nauczyć?

Odpowiedz
avatar Ara
18 18

@Issander: Ale co twoje odczucie że to za drogo ma do rzeczy? Dziewczyna ma coś, czego potrzebujesz. Wycenia to. Jeśli cię nie stać / szkoda ci pieniędzy, to rób sobie notatki sam (co, nawiasem mówiąc, powinieneś był robić). W czym problem?

Odpowiedz
avatar bazienka
7 11

@Issander: no a jak inaczej? przeciez wystarczy, ze sprzeda jednemu- reszta skopiuje jak nie byli uprzejmi uczyc sie i pracowac przez caly semetr, to niech cierpia chocby finansowo ps. tez mialam studia humanistyczne, z jednego tylko przedmiotu z cwiczen na cwiczenia 200-300 stron i wejsciowki czy jakies quizy w ramach zaliczenia test wielokrotnego wyboru, odpowiedzi potrafily roznic sie 1 wyrazem doskonale wiem, ile takie opracowanie wymaga pracy

Odpowiedz
avatar Eander
5 5

@Issander: Pomijając nawet fakt że po prostu miała prawo zażądać zapłaty za swoją pracę to notatki z wykładu a opracowane materiały do egzaminu to troszkę co innego. U mnie podzielenie się notatkami nie było żadnym problemem, tylko że jeśli się ich potem w domu nie opracowało to równie dobrze można było w ogóle ich nie brać. @no_serious: Wiele tylko że jak ktoś to wcześniej zaznaczył studia to nie podstawówka czy szkoła średnia że wystarczy nauczyć się tego co podyktuje wykładowca. Tu trzeba samemu doczytać, opracować i nauczyć tego na co wykładowca w skrypcie czy na wykładzie naprowadził.

Odpowiedz
avatar SweetRose
5 5

@Issander: Było chodzić na wykłady, samemu czytać książki, a nie później jojczyć o materiał na pół semestru za frajer. Jej notatki - jej sprawa co z nimi zrobi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 16

Dziewczyna popełniła błąd, wrzuciła za niską cenę, jakby napisała łącznie 1.000zł od wszystkich osób macie na zastanowienie 3 dni potem cena wzrośnie. To z błotem by mieszali, ale chociaż dla 1.000 zł a nie dla 100. W jakiś sposób cena świadczy o jakości i w życiu trzeba się cenić

Odpowiedz
avatar kitusiek
14 16

@maat_: Mogła równie dobrze chcieć 300 od całej grupy. Oni w ogóle nie wyobrażali sobie możliwości zapłaty za notatki, z których spokojnie dałoby się napisać pracę licencjacką, a może nawet magisterkę. No i 100 złotych od osoby, przy kilkunastu osobach, bodajże 17, dawałoby już całkiem ładną sumkę - trzy miesiące wynajmu pokoju, uzupełnienie szafy, modernizacja komputera, wakacje, cokolwiek takiego. Inna sprawa, że od początku było wiadomo, że raczej mało to na to przystanie, ale tak gwałtowna reakcja przepełniona jadem i nienawiścią jest zdecydowanie przesadzona.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 21

@kitusiek: Zawsze popieram szanowanie własnej i cudzej ciężkiej pracy. Za ciężka solidną pracę płaci się konkretne pieniądze. W Polsce mamy tendencję do zaniżania wartości pracy intelektualnej. To pozostałość po komunie, gdzie załatwienie głupiej uszczelki do kranu graniczyło z cudem i pan hydraulik, który był wstanie wynieść ją ze swojego państwowego zakładu pracy to był ktoś i każdy rozumiał, ze za naprawę kranu się słono płaci. Natomiast prace intelektualne, które brały się z Twojej "głowy" były w społecznym poczucie proste bo nie wymagały "zaradności". Cały cywilizowany świat ma do tego dokładnie odwrotne podejście. Każdy rozumie, ze wiedza jest wartością, że zdobycie jej jest trudne a do tego w krajach, w których za studia się słono płaci zdobycie jej jest bardzo drogie. U nas jakby jeden z drugim zapłacili słono za studia to nie byłoby tylu niebieskich ptaków. Szkoda na nich pieniędzy z podatków. Jestem za szerokim programem stypendialnym nawet niech on obejmuje lepszą połowę studentów. Dla najlepszych pieniądze i darmowe studia, dla pozostałej "lepszej połowy" darmowe studia, druga połowa płaci za studia. Poprawiłoby to wyniki i dało szanse uczelniom na rozwój i prawdziwy program stypendialny. Do tego jak człowiek za coś płaci to wymaga. obecni wykładowcy (nie wszyscy) lecą sobie w kulki

Odpowiedz
avatar kitusiek
7 9

@Ursueal: W moim przypadku - na pewno, bo przez pierwszy semestr praktycznie w ogóle notatek nie robiłem na swoich studiach (informatyka), wszystko na stronach internetowych prowadzących, a w domu nic nie trzeba było robić. Za to dziewczyna parę razy siedziała gdzieś do 3 w nocy, żeby zrobić wszystko to, co miała do zrobienia, a znajomi na kolejnych semestrach twierdzą, że później jest sporo lżej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

@Drill_Sergeant: Mam identyczne zdanie, jak cały egzamin czy kolokwium może opierać wyłącznie na wyjątkach. paranoja. Oni uwielbiają to żebractwo. Gdyby studia były płatne żaden wykładowca nie mógłby sobie pozwolić na takie cyrki. Tylko urzędas może takie cyrki robić

Odpowiedz
avatar Lypa
-2 4

@Fomalhaut: Może szczęśliwie duża część z nich po prostu tych studiów nie ukończy? To zresztą dla człowieka często lepiej niż gorzej, być wykreślonym z listy. Tym bardziej jeśli studiuje filologię...

Odpowiedz
avatar Ursueal
12 16

100 od osoby za 2 przedmioty to i tak śmieszne pieniądze. Mieszkałam z dziewczyną z koreanistyki, miała jakieś kontakty i ściągała materiały z Azji - zarabiała przyzwoite (jak na studenckie warunki) pieniądze na rzeczach typu "ksero Bardzo Rzadkiego Słowniczka - 500 zł" albo "skrypt słownictwa specjalistycznego z budowy maszyn - 300 zł". Sama stałam pod ogłoszeniami "materiały z chemii leków opracowane pod kolokwium 1 i 2 u dr X- 700 zł". Po zdaniu obu uważałam, że 700 zł to bardzo niska cena, swoich nie sprzedałam tylko dlatego, że poszły w barterze.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
6 6

@Ursueal: Ale jak to tak??? Za pieniądze?? SUKA!!! Za flaszkę powinno pójść a nie, dorobkiewicze.

Odpowiedz
avatar Katka_43
6 14

@wila: To może taniej wyjdzie, samemu sobie to zrobić?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
16 18

@wila: Bo to zależy od ludzi w grupie. Moja grupa na studiach była raczej zgrana i nie było akcji typu zerżnięte sprawozdania, plagiaty, żądanie notatek itp. Jak wstawiałeś rozwiązanie to miałeś pewność, że prędzej czy później ktoś się odwdzięczy i Ci pomoże albo odciąży lekko w obowiązkach. I to było fajne. Było, bo na późniejszym semestrze grupa się przetasowała, spadło kilku starszych roczników i parę osób z innych grup, które opinii dobrej nie mieli. No i zaczęło się żądanie dzień przed egzaminem notatek, zero współpracy, plagiaty itp. Nic tylko daj bo "ja przecież nie będę siedział na zajęciach jak te przegrywy". Zdziwiłbyś się, że przy tak zepsutej atmosferze te kilka osób nie zamierzało się dzielić swoją ciężką pracą z leniami?

Odpowiedz
avatar fawaszi
11 15

Duża część studentów nie dojrzała do tego by studiować. W głowie mają pozostałości po liceach, technikach... wolą ściągnąć niż sie nauczyć, wolą balować i uważać, że wszystko im się należy bo są STUDENTAMI!!!

Odpowiedz
avatar bazienka
6 8

u mnie to bylo rozwiazywane tak, ze mielismy maila i kazdy wrzucal cos tam od siebie ale jak ona jedna pracowala a reszta to sepy i wydawalo im sie, ze ciezka prace przez caly semestr wyrownaja w 3 dni i to zerujac na pracy cudzej, to sorry podziwiam dziewczyne i przyznaje jej calkowita racje zawsz emoze im zlozyc oferte do sesji poprawkowej oczywiscie, za cene odpowiednio wyzsza ;)

Odpowiedz
avatar kitusiek
6 6

@bazienka: Im szybciej wylecą, tym lepiej :P My na politechnice po prostu dzielimy się wszystkim co mamy na grupie na fb - nikt nie żąda od innych notatek, zadań, zazwyczaj tylko prosi o pomoc lub zaczyna od wyrażenia chęci zakupu, po czym każą mu się kilka razy puknąć w głowę i za darmo podsyłają - ktoś pomógł im, oni pomogą innym. Ale tutaj prawie każdy chodzi na wykłady i coś na nich robi, a nie opuszcza co tylko może i liczy na frajera ;) Inna sprawa, że z moich 360 osób na początku studiów, do inżyniera dotrwa max. 150..

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
9 9

Miałam bardzo podobną sytuację. Studiuję weterynarię. Na pierwszym roku musieliśmy się zmierzyć z anatomią. Miałam doskonale przygotowane fiszki z nazwami łacińskimi, notatki z wykładów, przygotowane własne notatki, z których się uczyłam, zestaw skanów i kserokopii z grafikami z podręczników oraz kilkanaście preparatów z osteologii. Pamiętając, że sama preparaty kupowałam wcześniej od starszych roczników, po rozpoczęciu roku akademickiego, na grupie młodszego rocznika dałam ogłoszenie, że sprzedam całość za określoną kwotę. Na początku podniósł się raban, że zdzierstwo i jak tak mogę, że chcę pieniądze. Przecież znając trudy studenckiej przeprawy przez anatomię powinnam młodszych kolegów i koleżanki za darmo wesprzeć! Po pierwszym kolokwium z przedmiotu, potulnie zgłosił się do mnie starosta roku niższego z pytaniem czy oferta aktualna.

Odpowiedz
avatar Arizona
0 0

Trochę nie chce mi się wierzyć w końcówkę tej historii... Przede wszystkim często jest tak, iż na studiach mamy rozliczenie roczne, więc nikt nie mógł "wyrzucić" studenta z uczelni przez niezdany egzamin. Ponadto istnieją możliwości poprawy: egzamin poprawkowy, egzamin komisyjny, warunek... :P

Odpowiedz
avatar kitusiek
1 1

@Arizona: U mnie, po pierwszym semestrze można mieć 15/30 punktów deficytu, ale po przekroczeniu nie można brać dziekanki - to dopiero po kolejnych semestrach. U dziewczyny - brak dopuszczalnego deficytu, a egzaminy poprawkowe też oblali. Uczelnie dostają pieniądze na studentów bodajże w listopadzie, więc przyjmują ile mogą, a dopiero później robią selekcję - na uczelni dziewczyny tym "sitem" jest brak deficytu po pierwszym semestrze, na mojej chore ilości punktów za przedmioty matematyczne - na pierwszym roku to bodajże 40/60 punktów, przy czym niezaliczenie czegoś na pierwszym semestrze skutkuje blokadą tego przedmiotu na drugim (= kolejne punkty deficytu), np. analiza matematyczna niezaliczona na pierwszym semestrze = brak analizy na drugim = 8+6 pkt deficytu, dopuszczalne po drugim semestrze jest 18. Na drugi rok zostaje max. 200 osób z 360, które zaczynały studia.

Odpowiedz
avatar Ursueal
0 0

@Arizona: Każda uczelnia sama ustala sposoby i warunki kontynuacji studiów w przypadku niezaliczenia czegoś. Kiedy zaczynałam pierwsze studia, warunki, deficyty, przedłużenia sesji i podobne były możliwe dopiero od II roku, pierwsze dwa semestry trzeba było zaliczyć terminowo. Potem były różne cuda, ludzie kiblowali po 3 lata na roczniku dyplomowym, jak chcieli i mogli zapłacić, ale po I roku ludzie z niezaliczonym lektoratem angielskiego wylatywali. Uprzedzali nas o tym na samym początku. A komisy to najczęściej nie "trzeci termin", tylko podważenie zasadności egzaminu już przeprowadzonego, dlatego właśnie egzaminuje komisja. Od dziekanów zależy, jak do tego podważania podchodzą, np. na moim wydziale bez twardych dowodów, że komis jest potrzebny, bo niezaliczony egzamin rzeczywiście był wadliwy prawnie nie ma co otwierać ust, żeby prosić o zwołanie komisji.

Odpowiedz
avatar mavrathebest
0 0

@Arizona: Dla mnie też końcówka dziwna. Nie spotkałam się ani u mnie na uczelni ani u znajomych żeby można było kogoś wyrzucić po I semestrze z uczelni. Owszem mógł być to bardzo ważny przedmiot, który po prostu trzeba zaliczyć i nie można bez zaliczenia go myśleć o dalszej karierze studenta, ale "rygory" jak to mówiliśmy zawsze trwały rok jak nie 1,5.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

Ja tam w ogóle nie rozumiem dawania i sprzedawania notatek jakimś nierobom. Mamy ciężki przedmiot, na który jest w puzon nauki? To dzielimy się materiałem, ustalamy kto kiedy przychodzi na zajęcia i później dzielimy notatkami - słowem wszyscy pracują, by wszyscy zdali. A jak nieróbstwo chce gotowce, to dla mnie są piekielni i oni i Ci, co im sprzedają notatki. Plus jedyny, że dziewczyna przynajmniej szanuje swoją pracę i nie oddała notatek za flaszkę i czekoladę.

Odpowiedz
Udostępnij