Kilka miesięcy temu dodałam historię o poszukiwaniu pracy.
Pracę chciałam zmienić głównie z jednego powodu - byłam zatrudniona na umowę zlecenie, a jako już dorosła osoba, która zakończyła uniwersytecką edukację, nie było mi to na rękę z logicznych powodów. Zresztą fajnie by było pójść na urlop, który nie skutkuje jednocześnie o połowę mniejszą wypłatą, bo nie wyrobiłam godzin.
Istotny tu jest fakt, że w umowy podpisywaliśmy na miesiąc, od pierwszego do ostatniego dnia miesiąca. Przykładowo w okolicach 1-go bądź 2-go lutego podpisałabym umowę na luty właśnie. Co za tym idzie, mieliśmy układany grafik także na miesiąc.
Przyszedł w końcu ten szczęśliwy w moim życiu moment, że pracę znalazłam. Było to 20-go, umowę oraz grafik miałam do końca miesiąca, jak zawsze. Chciałam być w porządku i nie odchodzić od razu, nowy pracodawca zgodził się też na to, żebym zaczęła 1-go. Tak więc od razu jak otrzymałam list intencyjny, wte pędy mail do kierownika, że z ostatnim dniem tego miesiąca kończę współpracę z w/w względów.
Gównoburza jaka się rozpętała, była po prostu żałosna.
Na początku było zdziwienie, bo "jak to odchodzisz? Przecież Ci nie pozwoliłem!". Potem zaczęło się granie na emocjach, coś w stylu, że przecież w 10 dni nie znajdą pracownika, więc może mogłabym zostać jeszcze kolejny miesiąc? Yhy, na pewno.
Praca nie była wymagająca, więc gdyby szefowie się spięli, to pracownika znaleźliby w 2-3 dni, tym bardziej, że ciągle napływały do nas nowe CV. Wymaganiami były: status studenta i znajomość angielskiego na poziomie komunikatywnym, co w dzisiejszych czasach chyba nikogo nie powinno dziwić.
Potem zaczęło się "straszenie", bo przecież na umowie zlecenie jest miesięczny okres wypowiedzenia, więc mogę odejść 20-go, ale kolejnego miesiąca. Gratuluję w takim razie myślenia i znajomości przepisów. Umowę miałam podpisaną do końca miesiąca, ale szefostwo upierało się, że mimo, iż umowy na kolejny okres nie mam, to i tak muszę zostać. Nie docierało do nich to, że coś takiego nie obowiązuje. Skoro podpisałam umowę przykładowo do 31-go, to moim świętym prawem jest odjeść 31-go. Lamentów i płaczu, że toż to bezprawie, że pracodawcy tak NIE WOLNO zostawiać były na porządku dziennym.
Pewnego dnia w kuchni, szef wyskoczył do mnie z tekstem, że jestem nie fair, by tak z DNIA NA DZIEŃ odchodzić, no kto to widział! Oni się tego po mnie nie spodziewali, no wstyd! Jestem niepoważna i jeżeli ktoś zapyta ich o referencje, to oni wszystko powiedzą, o tym jak ich potraktowałam! Powiedziałam mu wtedy, że jakby zatrudniali jak porządny pracodawca na umowę o pracę, to takich problemów by nie było, bo zawsze byłby w zapasie okres wypowiedzenia. Wzrok jakim zostałam wtedy potraktowana, mógłby spokojnie zabić, uratowało mnie chyba tylko szybkie opuszczenie kuchni.
Do końca mojej pracy, codziennie towarzyszyły mi kąśliwe uwagi na mój temat, bo przecież lepsza praca nie istnieje, na pewno wrócę do nich z płaczem, okaże się, że umowy nie ma, no i ogólnie będę tego żałować do końca życia.
Dla smaczku dodam fakt, jak wyglądało to z drugiej strony. Gdy jakiś pracownik im podpadł, wzywali go do biura i stawiali przed faktem dokonanym: "Jutro nie przychodź do pracy, bo właśnie ją straciłeś". I tacy ludzie wmawiali mi, że to ja jestem jestem niepoważna.
Dobrze, że stamtąd odeszłam.
praca
Mój mąż kiedyś też tak miał. Umowy zlecenie podpisywane co miesiąc - czasem nawet 10 dnia lecącego już miesiąca. Prosił żeby to zmienić, bo on w sumie nie wie czy w następnym miesiącu ma pracę czy nie, a nawet czy przypadkiem 10 dni nie przepracował za darmo. Był zbywany, oni też nie wiedzą czy będzie potrzebny. Chodził, pytał prosił - nie i kropka, jak nie pasuje to oni mają 20osób na jego miejsce. (Ja na wychowawczym, małe dziecko w domu, więc jakieś poczucie bezpieczeństwa by się przydało). No dobra, nie to nie. Szybko znalazł sobie inną pracę (tamta mu bardzo odpowiadała, bo była zgodna z jego zainteresowaniami, tylko właśnie sprawa z umową), pracował do ostatniego dnia miesiąca i pierwszego po prostu w pracy się nie zjawił. (bo umowa się prawnie skończyła, więc nie musiał składać wypowiedzenia). Boże, ile było telefonów, że jak tak mógł, że zostawił ich na lodzie, że jak oni tak szybko pracownika znajdą (nie wiem gdzie się te 20 osób podziało). Że przecież ma zaczęte projekty.Podobno sporo to im namieszało (powiedział mu o tym kolega z byłej pracy). Jak się pracownika nie szanuje...
Odpowiedz@menevagoriel: Piękne! Miejmy nadzieję, że chociaż jednego pracodawcę nauczyło to nieco rozumu…
Odpowiedz@menevagoriel: Bardzo się cieszę, że im to sprawiło kłopoty. Może gdyby ludzie zaczęli się bardziej szanować i nie chodzić takim złotym pracodawcą na rękę, to może i coś by się zmieniło i pracownik byłby bardziej doceniany.
Odpowiedz@PaniPatrzalska: nie nauczyło. Nadal robią tak samo.
Odpowiedz@menevagoriel: I będą tak robili dopóki ludzie się będą przed nimi płaszczyli. Jakby dziesięciu pracowników pod rząd zrobiło to co Twój mąż (a najlepiej wszyscy naraz), to terapia szokowa by zadziałała. Ludzie kompletnie się nie szanują, pozwalają po sobie jeździć, a potem narzekają że pracodawcy to krwiopijcy. Pozdrów mężą ode mnie, jak dobrze by się nam wszystkim żyło gdyby więcej facetów było takich jak on...
Odpowiedz@menevagoriel: dlatego mnie trochę śmieszy to narzekanie, że młodzi ludzie zbyt wysoko się cenią, bo z drugiej strony stoją właśnie tacy pracodawcy.
Odpowiedzja bym mu zasugerowala dokladnie to samo co ty- jakby zatrudnial na umowe o prace, to bys nie miala powodu odchodzic jakby placil o x wiecej jak nowa firma-rowniez i tyle umowa obowiazuje cie do konca jej trwania jesli zwalniasz sie W TRAKCIE trwania umowy np. na pol roku czy zas nieokreslony- wtedy rozmaiwamy o czasie wypowiedzenia sam sobie w kolano strzela miesiecznymi umowami mialas prawo 31 spakowac sie zdac ich sprzet, karty dostepu czy co tam ci dali, pozegnac sie i oppuscic firme
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2017 o 11:56
Mimo, że nie pochwalam takich praktyk, ale biorąc poprawkę na polskich pracodawców "studenckich", po takim traktowaniu już drugiego dnia byłbym na chorobowym. Nie daj się zaszczuć, powodzenia w nowej pracy
Odpowiedz@drzacek: i wuja wielkiego byś dostał bo trzeba przynajmniej 30 dni przepracować by dostać zasiłek chorobowy.
Odpowiedz@drzacek: Na umowie zlecenie nie ma czegoś takiego jak "chorobowe". Po prostu nie przychodzisz do pracy, w efekcie nie zarabiasz i krzywdę robisz tylko sobie.
Odpowiedz@drzacek: Lekarz,wystawiajacy dla zdrowego L4, jset podlym draniem i oszustem. Przed takim trzeba splunac, bo wiecej nie wart, a pracownik - bumelant -tez.
Odpowiedz@lady0morphine: Jest chorobowe po 90 dniach opłacania składki. Można o tym zdecydować przy podpisywaniu umowy, ale później pewnie też.
Odpowiedz@Madeline: O, a to dobrze wiedziec. Ale rozumiem, że pracodawca też musi się zgodzic na taki zapis w umowie? (a zakładam, że nikt zatrudniający na zleceniu nie ma takiej ochoty ;) )
Odpowiedz@szafa: nie musi ale opłacasz tylko swoją część składki dlatego 90 dni a nie 30 :)
OdpowiedzW 2004 pracowałam w takim systemie w firmie WorkS*rv*c*. Praca była outsourcing'iem Telekomunikacji Polskiej. Odbywała siew budynku Telekomunikacji, na jej sprzęcie i jej bazie klientów. Umowy dostawałam 10 danego miesiąca, umowy były antydatowane na podpisywanie ich 1 danego miesiąca. Ówczesne prawo dopuszczało podpisywanie umów na miesiąc tylko przez pół roku bądz rok (już teraz nie pamiętam) wtedy należało pracownika zatrudnić na normalną umowę. Firma W*rks*rv*c* obeszła te przepisy w ten sposób, ze utworzyła spółkę córkę o nazwie WorkS*rv*c* II, pracowników przerzucano pomiędzy tymi spółkami. Telekomunikacja Polska płaciła za godzinę mojej pracy firmie WS I lub II 10zł netto, natomiast ja otrzymywałam 4.70 zł netto. I to jest skandal, zatrzymywali ponad połowę mojej wypłaty, zupełnie za nic. Porzuciłam ich po 10 miesiącach pracy właśnie tak, ze zwyczajnie 1 nie przyszłam do pracy, było wydzwanianie, próby zastraszania, potem gra na emocjach, a potem próby wmawiania mi, ze będę się lepiej z tym czułą jeśli przepracuję jeszcze dwa miesiące i będę miała świadomość, że pracowałam u nich rok. Byłam nieugięta Sama w sobie praca była na 3/4 etatu w dość elastycznych godzinach dla studenta to bardzo dogodne. Samemu miejscu pracy czy wykonywanej pracy nei mam zbyt wiele do zarzucenia, ale zabieranie ponad ponad połowy wypłaty przez mojego właściciela było przegięciem. Rozumiem gdyby było odwrotnie oni zatrzymują 4.70 zł a ja 5.30 zł, niby niewielka różnica ale chodzi o poczucie sprawiedliwości, za moją prace to ja powinnam dostawac ponad połowę, a nie firma, która nie potrafi nawet dostarczyć umów na czas
OdpowiedzWłaściciela?
Odpowiedz@mg1987: Pracodawca, który nie zapewnia umowy na 1 każdego miesiąca, a każe pracować, wynajmując mnie innej firmie to chyba bardziej właściciel niż pracodawca. Dziwna relacja tu zachodzi
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2017 o 9:09
@maat_: Zatrzymywali sobie część twojego wynagrodzenia zupełnie na nic? To dlaczego nie zawarłaś umowy bezpośrednio w TP i nie brałaś całej dychy?
Odpowiedz@Jorn: Nie było takiej możliwość TP nie zatrudniało pracowników callcenter, jak dla mnie bardzo dziwna sytuacja, ale tak było, wyłączność na :"dostawę" pracowników w ramach outsourcing'u miała firma WorkS*rv*c*. http://www.workservice.pl/ Ta firma miała wyłączność, nie wiem jak jest teraz.
Odpowiedz@maat_: Może nie umiesz wymówić "g", ale to nadal nie jest powód, by stawiać po tej literze apostrof.
Odpowiedz@whateva A co ma do tego zdolność wymawiania zgłoski g. Uwielbiam takie błyskotliwe komentarze. Osobiście zawsze stawiam i stawiać będę apostrof przy polskiej odmianie zagranicznych słów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2017 o 21:52
@maat_:Ma do tego. Apostrofy przy zagranicznych słowach stawia się, jeśli ostatnia litera nie jest wymawiana.
OdpowiedzJak rozumiesz, jak to zabierał Ci połowę wypłaty za nic? To wyobrażasz sobie że TP płaci firmie posredniczacej 10 zł i firma pośredniczący przekazuje te 10 zł pracownikowi? A gdzie niby zysk pośrednika, oni to mają charytatywnie robić? Nie lubię takiego podejścia jak Twoje, jest jakieś kompletnie odrealnione, podszyte dziwnym poczuciem krzywdy. Business is business, widocznie w ten czy inny sposób częściowo praca Ci odpowiadała skoro jakiś czas ja wykonywałs. Albo mam lepszy pomysł - sama załóż firmę pośredniczący w zatrudnieniu lub outsourcing call center i ciekawe jak wtedy zmieni się Twoja optyka, co będziesz myślała o takiej argumentacji jak ta którą przedstawiłam...
Odpowiedz@myszolow: Niby racja, agencja też musi zarobić, jednak procent który czasem zdzierają bywa absurdalny, kompletnie nieuzasadniony żadnymi kosztami prowadzenia biura. Przykład trochę z innej strony, teraz napiszę o agentach szukających specjalistów, czy tzw. łowcach głów. Nie wiem czy wiesz jak absurdalne kwoty oni pobierają w UK za znalezienie np. dobrego inżyniera. Jest to od kilku do kilkunastu tysięcy funtów! Bywa i więcej. Mój szef powiedział, że jakkolwiek dużo czasu byśmy poświęcali na rekrutację, i tak wyjdzie kilkakrotnie taniej niż korzystać z pośredników. Liczył kilka razy (a to mądry człowiek, umie liczyć i uwzględniać wszelkie niuanse) i nie był w stanie znaleźć usprawiedliwienia dla takich kwot.
Odpowiedz@maat_: Daleki jestem od gramatycznego fanatyzmu, zwłaszcza by go uprawiać tylko dla samego uprawiania. Na Piekielnych wolę skupić się na treści, nawet jeśli muszę przetrawić błędy czy przecinki. Ale skoro upierasz się przy swoim i do tego argumentujesz to „bo tak”, to przynajmniej wiedz, że robisz błąd gramatyczny: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-nazw-obcych-w-odmianie;6609.html Błądzić rzeczą ludzką, trwać w błędzie domeną głupca.
Odpowiedz@maat_: No to już wiesz, że nie pobierali części wynagrodzenia za nic, lecz za zorganizowanie ci możliwości pracy.
OdpowiedzTo jest po prostu koszmar. Umowa z miesiąca na miesiąc - przecież to nawet nic na raty wziąć nie można, kompletny brak poczucia bezpieczeństwa. Ja właśnie od stycznia, jeszcze jako studentka, dorwałam umowę o pracę i nie mam zamiaru jej puścić! :D
Odpowiedz@CatGirl: Wcześniej właśnie byłam zatrudniona na umowę o pracę w innym miejscu (właściwie to w dwóch, bo z jednego sklepu przeszłam do konkurencji). Warto dodać, że studiowałam dziennie. U obu pracodawców miałam wieczny problem z dopasowaniem godzin pracy. Na początku semestru zawsze przesyłałam im grafik, a i tak kazali mi przychodzić do pracy w dzień zajęć, bo ich to przecież nie obchodzi, że studiuję, a zresztą panikara ze mnie, bo kto to widział, żeby przez jedną nieobecność w miesiącu mieć problem? Przez to ledwo uniknęłam wyrzucenia ze studiów, dlatego też zdecydowałam się pracować na zleceniu. Jakoś przez 1,5 roku pracy nie miałam tam problemów z grafikiem, zawsze kiedy miałam zajęcia/sesje, miałam wolne. Także są zarówno plusy jak i minusy takiego zatrudnienia.
Odpowiedz@CatGirl: >branie na raty >poczucie bezpieczeństwa W jaki sposób można mieć "poczucie bezpieczeństwa" posiadając ujemny majątek?
Odpowiedz@Lypa: ja kupuje drozsze rzeczy na raty i przeplacam jakies 3-6% oryginalnej wartosci co jest dla mnie niskim kosztem tego, ze nie pozbywam sie sporej czesci moich oszczednosci; jesli cos pójdzie nie tak, to caly czas moge splacac kredyt z oszczednosci, ale jednoczesnie ich reszta daje mi bezpieczenstwo na kolejnych 10 miesiecy zeby wyzdrowiec albo znalezc inna prace; przy czym nigdy nie kredytuje niczego wartego wiecej niz 1/3 moich oszczednosci wiec nie posiadam nigdy ujemnego majatku
OdpowiedzCo za bałwany. PS umowa o pracę oczywiście nie jest taka wspaniała, od pewnego momentu opłaca się mniej niż np. B2B.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2017 o 16:35
@Lypa: Wszystko zależy od zawodu. Często wbrew pozorom bardziej opłaca się umowa o pracę.
Odpowiedz@poprostumort: "Od pewnego momentu" znaczy od pewnych zarobków. Oczywiście ceteris paribus, z tym że kodeks pracy obowiązuje na B2B bardzo niejawnie, bo ustalenie stosunku pracy grozi poważnymi konsekwencjami dla obu stron.
Odpowiedz@Lypa: Tylko B2B ma sens i prawną podstawę w przypadku niewielkiej części zawodów. I w wielu z tych zawodów zwykle zaczyna się opłacać dopiero przy zarobkach powyżej 7000zł netto miesięcznie. Do tego trzeba wziąć pod uwagę pozapłacowe benefity umowy o pracę, które mogą sprawić, że nawet z zarobkami rzędu 8000zł netto, UoP może być wygodniejszym i korzystnym finansowo wyjściem.
Odpowiedz@poprostumort: Wydaje mi się, że próg jest niższy - to o czym piszesz - ok. 7k netto miesięcznie, to próg od którego mniej-więcej opłaca się przejść na podatek liniowy. Ale nie zaczyna się czasem opłacać już wcześniej ze względu na niższy ZUS?
Odpowiedz@Lypa: Jest jeszcze benefit w postaci pracy kreatywnej. Wtedy na UoP można płacić tak naprawdę połowę podatku. Nawet przy przekroczeniu progu, połowa z 32% to mniej niż podatek liniowy.
Odpowiedz@Lypa: Sam byłem zdziwiony. Sam zastanawiałem się nad przejściem kiedyś na B2B, co jest dośc popularne w mojej branży. Szukając informacji przeczytałem artykuł (http://jakoszczedzacpieniadze.pl/jak-oszczedzac-na-samozatrudnieniu) i nie mogłem się doszukać błędów w obliczeniach czy założeniach. Jeżeli ktoś jest w stanie wykręcić wysokie koszta wpisane w dzialalność, albo specyfika zawodu pozwala na łatwe poświęcenie części etatu na tzw. "fuchy" płatne lepiej niż standardowy etat - ale to wszystko to są przypadki szczególne i nieosiągalne dla większości osób myślących o B2B.
OdpowiedzUwielbiam takich pracodawców. Co mogę doradzić - do sądu o ustalenie stosunku pracy, jeśli pracowałaś w wyznaczonych godzinach i miejscu wyznaczonym przez pracodawcę. Może masz w domu kopie grafików, potwierdzenia o wynagrodzeniu (z banku). Pracodawca zapłaci Ci zaległe składki, oraz ma obowiązek wypłacić ekwiwalent za urlop. Sprawy z zakresu prawa pracy są darmowe i można działać nawet po zakończeniu współpracy z takim pracodawcą.
OdpowiedzDziękuję za chęć pomocy, ale sama jestem trochę w tym temacie i w razie czego zadziałam. W chwili obecnej nie chce tego ruszać, bo w tej firmie pracuje nadal mój narzeczony. Dobrze płacą, a i on nie może znaleźć innej pracy na umowę, do której mógłby się przenieść. Wypłata była płacona gotówką do ręki, bez żadnych potwierdzeń, natomiast na umowie miałam 300 złotych (chyba 1/12 etatu).
Odpowiedz@Arizona: Uwielbiam takich "obrońców wyklętego ludu pracy". Robię na zlecenie i każdego, kto chce mnie bronić wyślę banany prostować. Dzięki temu mam elastyczny grafik, który SAM układam, mam też pełną elastyczność w zamiankach z innymi ludźmi. Jak chcę przyjść z popołudnia na rano to tak sobie układam, żaden obrońca się nie wtrąca, że się nie wyśpię. I, dziękować Bogu, żaden obrońca ludu nie dba o to, bym nie zarobił za dużo robiąc nadgodziny. To sprawa do ustalenia między mną (ile chcę wziąć, a firmą - ile chcą dać).
OdpowiedzJakby co, to służę pomocą w napisaniu "papiurku" do sądu ;)
Odpowiedz@Arizona: o super, ja mam kilka takich zlecen, np. pol roku pracy po 180 godzin w miesiacu, moznaby to zalatwic z korzyscia dla mnie :) bede wdzieczna za wiadomosc prv
OdpowiedzJa jak się zwalniałem z poprzedniego zakładu pracy też mi wmawiali, że odchodzę kiedy to taka wspaniała i dobrze płatna praca:D
Odpowiedzto mnie wlasnie zastanawia- pracodawcy daja gownowarunki, a potem sie dziwia, ze nic nas w pracy nie trzyma i smiemy ja zmieniac na lepsza- chocby z umowa o prace wielki foch i zero autorefleksji czy moze przyzwyczajenie do mentalnosci niewolnikow?
Odpowiedz@bazienka: Jeszcze kilkanaście lat temu znalezienie jakiejkolwiek pracy to już było coś. Niewielu ludzi mogło wybrzydzać na pensję, rodzaj zatrudnienia itp. Niektórzy potrzebują więcej czasu na adaptację do nowej sytuacji.
OdpowiedzJeśli nie miałas nic zaznaczonego w umowie zlecenie to wygaa z automatu z ostatnim dniem na ktory zostala zawarta wiec nie trzeba bylo nic mowic - no ostatniego dnia sie pozegnac. Ale zwyczajowe pisze sie 7 dni okres wypowiedzenia - skoro byli dla ciebie niemili trzeba bylo nastepnefgo dnia po zawiadomieniu ze skladasz wypowiedzenie pojsc sobie na zwolnienie lekarskie ;)
Odpowiedz