Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pojawiła się opowieść o leczeniu chomika, a w niej stwierdzenie babci autorki,…

Pojawiła się opowieść o leczeniu chomika, a w niej stwierdzenie babci autorki, że nie ma co leczyć zwierzęcia za kilka złotych.

Przypomniało mi to rozmowę z moja współlokatorką z mieszkania studenckiego. Normalna kobieta na pierwszy rzut oka.
Siedzimy i rozmawiamy o zwierzętach. No to ja jej opowiadam: że rybki, że królik, że trzech młodszych braci itd. A ona na to, że tylko zawsze chomiki. I że kiedyś na jednego stanęła i usłyszała tylko trzask, ale od razu nie zdechł.

- I co zrobiłaś?- spytałam z automatu wyobrażając sobie eutanazję chomika u weterynarza.
- To była zima a my mieszkaliśmy na trzecim piętrze w bloku. Zrobiłyśmy małą katapultę z drewnianej łyżki kuchennej i wystrzeliłyśmy go przez okno balkonowe na zaspę, żeby szybciej zdechł.
- I zdechł?
- Po jakimś dłuższym czasie. Chodziłyśmy sprawdzać z siostrą czy dycha.
- A ile miałyście lat?
- No ja w liceum byłam.
Na szczęście mieszkałam z nią krótko.

by takatamtala
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Zanate
16 18

Sprostuję - nie koleżanki, a babci. Jak myszy chorowały, to padło "a po co to leczyć, jak to 5zł kosztuje. Ukręć łeb i wywal do kosza, nikt się nie zorientuje". Zabolało. A koleżanka mocno nawiedzona. Wprawdzie nigdy nie zrobiłam zwierzęciu takiej krzywdy, żeby trzeba było je uśpić (w ogóle mam szczerą nadzieję, że to było naprawdę niechcący), ale nie wyobrażam sobie zabawy na wpół martwym zwierzakiem. Jak można mu nie pomóc? Przecież uśpienie takiego maleństwa to kwestia kilku złotych, a ile zaoszczędzi mu cierpienia...

Odpowiedz
avatar takatamtala
14 16

@Zanate: Poprawiłam. Moje zwierzęta popadały ze starości. Królik po 8 latach. I też przeżył nadepnięcie (ojciec ściągał grzyby z suszenia). Ale miał wtedy ze 3 lata i go wyprowadziliśmy z tego. Bracia żyją do dziś ;)

Odpowiedz
avatar Zanate
12 12

@takatamtala: U mnie niestety większość takich malutkich zwierząt nie doczekało późnej starości, ale każde było leczone kiedy tylko pojawiała się taka potrzeba. Niestety chów wsobny w sklepach zoologicznych robił swoje :( Ale każda jedna z ~15 myszy była przez nas leczona, kiedy tylko pojawiały się pierwsze objawy. Leczone były szczury, choć weterynarz nie dawała im dużych szans, to próbowałam. Okazami zdrowia były chyba tylko myszoskoczki, które miałam kiedyś - te to faktycznie dożyły późnej starości, zarówno dwie pierwsze samice, jak i potomstwo jednej z nich :D Gryzonie niestety są strasznie kruche i podatne na jakieś genetyczne świństwa. Przydepnąć zdarzyło mi się za to kota, bo psychol skacze na nogi, ale na szczęście nic mu się nie stało, tylko się trochę obraził. Trzeba było go przepraszać. :D

Odpowiedz
avatar takatamtala
3 5

@Zanate: Z królikiem był ten problem, że on się bardzo plątał pod nogami i gdy się chodziło robił takie ósemki :). Ojciec go przydeptał, bo jak wylazł na taboret to królik biegał między nogami taboretu robiąc podwójne ósemki i to w dość szybkim tempie. Ale jak powiedziałam przeżył to :). Z rybkami było gorzej- kupili MI na prezent 3 mieczyki z których jeden okazał się samicą. Z tych trzech mieczyków zrobiło się trzy akwaria i dwa słoje do których ojciec odławiał narybek (bo nie mógł patrzeć jak dorosłe ryby zjadają te nowonarodzone- mieczyki są żyworodne). Ryby załatwiła babcia, która została z nimi na 10 dni wakacji i w 40 stopniowym upale wrzuciła do akwariów kostki z lodem- bo rybom gorąco. Doznały szoku termicznego. Potem rodzice MNIE jeszcze uszczęśliwili złotymi rybkami, które pływały w oczku w ogródku. Trzy letnie sezony musiałam to cholerne oczko czyścić. Któregoś dnia ryby z oczka znikły. Podejrzewam bezdomne koty. Uraz do ryb mam do dziś. A moi bracia- cwaniacy- raz wywalili akwarium z rybami w środku i rodzice od razu stwierdzili, ze oni są za mali żeby się nimi zajmować. A żeby ich.

Odpowiedz
avatar Zanate
2 2

@takatamtala: Rybki też się przewinęły, ale niestety nie wspominam ich miło. Mama je uszkodziła, poprawiała w akwarium jakąś roślinkę, a miała ręce posmarowane kremem. Wybiła wszystko. ;-; niestety, nawet nie było jak ich leczyć. To był pierwszy i ostatni raz z rybkami...

Odpowiedz
avatar jass
3 3

@Zanate: Współczuję :( Moim pierwszym zwierzakiem była właśnie myszka, kiedy byliśmy na działce klatkę stawialiśmy w ciągu dnia na zewnątrz w cieniu. Raz moja babcia postanowiła ją przestawić w inne miejsce, w którym później pojawiło się słońce, i niestety mysz tego nie przeżyła. Do dziś pamiętam jak strasznie płakałam, nie wyobrażam sobie żeby ktoś z rodziny w tej sytuacji powiedział mi coś podobnego jak Twoja babcia.

Odpowiedz
avatar Armagedon
12 12

@Zanate: No, nie zawsze kilka złotych. Wszystko zależy, jak wiesz, od podejścia weta. Jak byłam nastolatką kupiłam dwie młodziutkie świnki morskie. Kiedyś, późnym wieczorem, a właściwie już w nocy, zauważyłam, że jedna dziwnie się zachowuje. Wyglądało na to, że kończy żywot, bo przewróciła się na bok i machała łapkami. Zawołałam matkę i zdecydowałyśmy, że pojedziemy taryfą do nocnej kliniki, bo nie wiadomo, jak długo ta męka będzie trwała. Zaspany pan weterynarz zerknął i potwierdził diagnozę. Powiedziałam, żeby świnkę uśpił, a on się bardzo zdziwił, bo "to już przecież agonia". Ale ja się uparłam, więc wyszedł do pokoiku obok i wrócił z gotową, napełnioną czymś strzykawką. Wpakował śwince w brzuszek z pół strzykawki tego czegoś, a stworzonko było jeszcze malutkie. Myślałam, że świnka natychmiast umrze (sądząc po ilości podanego preparatu), ale ona jeszcze przez pięć minut machała łapkami, zanim się uspokoiła. Pan weterynarz skasował stówę. Gdy myślę o tym dziś, jestem święcie przekonana, że podał stworzonku zwykłą wodę destylowaną, albo i prosto z kranu. W końcu nie widziałam, co nabiera w strzykawkę. A świnka przecież była i tak "na wykończeniu", to po co było marnować całą ampułkę oryginalnego specyfiku?

Odpowiedz
avatar Zanate
4 4

@jass: Ja płakałam po każdym z tych zwierząt, nawet po rybkach. Szkoda Twojej myszki, ale babcia na pewno nie zrobiła tego celowo. Pewnie nie spodziewała się konsekwencji :(

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
4 6

@Zanate: Moj kot tylko obrazal sie dawniej, gdy zostawialismy go na kuracji u tesciowej(kochajacej go z wzajemnoscia), gdy jechalismy na dwutygodniowy urlop. Ale zawsze po jednym dniu lasil sie, jak zawsze i bylo dobrze. Teraz ma 19 lat i nie obraza sie nawet, gdy zdarza sie rzadko go potracic, albo niestety nadepnac lekko na ogon. Leczony jest zawsze, wedlug potrzeb, a nie kosztowal prawie nic, bo byl ze schroniska. Dawniej mialem chomiki, tez byly leczone, ale zaden nie zyl niestety dluzej niz dwa lata. Wole koty.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
7 17

Aż mi się przypomniał Bazyl Turbomuczacz który wraz ze swoją dziewczyną (nie wiem co kobiety widzą w takich przegrywach) budował dla chomików szafoty po czym wieszał lub gilotynował te zwierzęta. Z kolei w Brzeszczach żył (nie wiem czy jeszcze żyje) niejaki uzależniony od narkotyków Mosor. Osobnik ten kupował chomiki w sklepie zoologicznym, wstrzykiwał im benzynę i chemikalia patrząc jak reagują. Coś jak dr Mengele tylko że dla chomików. Nie jestem w stanie zrozumieć czemu chomik ma w społeczeństwie tak negatywne konotacje i tak często jest torturowany, przecież kulturowo jest spoko, nie jest symbolem zła jak wąż ani chytrości jak lis. Nie wzbudza także odrazy jak świnia, glista ludzka, kretoszczur lub ta małpa z gołą dupą, zdaje się pawian. Chyba że chodzi o to, że w "Polskim Zoo" jako chomiki byli przedstawieni bracia Kaczyńscy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2017 o 11:29

avatar ZaglobaOnufry
3 5

@Drill_Sergeant: Bardzo lubie chomiki, ale moze ludzie ich nie kochaja, bo pochodza ponoc z Syrii, a stamtad sa tez uchodzcy, oraz roznoracy terrorysci, czyli niesympatyczne skojarzenia. Tylko, jak ich nie lubia, to po co w ogole je kupuja?

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
4 6

@ZaglobaOnufry: Istnieją jeszcze chomiki dżungarskie. Przypominam także, iż Richard Hammond z "Top Gear" jest nazywany Chomikiem. Natomiast w pożarnictwie istnieje Medal Honorowy im. Bolesława Chomicza. Tak więc teorii jest co najmniej kilka.

Odpowiedz
avatar InuKimi
1 1

@Drill_Sergeant: A to nie pochodzą z Chomiczówki? :)

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
13 13

Jednego nie rozumiem- bo ok, może późno było, może komuś się nie chciało latać do weta, może nie było kasy a dla chomika rzeczywiście nie było ratunku- ale to nie można tak jakoś humanitarnie młotkiem (choć w przypadku chomika to pewni i ta łyżka by dała radę) w potylicę zamiast skazywać na powolne zamarzanie w bólu?

Odpowiedz
avatar Vertain
6 8

Bo widzisz, nie w każdym przypadku chodzi o sadystyczne okrucieństwo, czasami ludzie są głupi, zwyczajnie głupi...

Odpowiedz
avatar takatamtala
7 11

@bezznaczenia: Wiesz, ona opowiadała to jako anegdotę, miała z tego prawdziwy ubaw. Humanitaryzm względem zwierząt nie był jej priorytetem. Dla niej to była po prostu śmieszna sytuacja. A ja jak skończyła o tym mówić po prostu zmieniłam temat bo bałam się drążyć.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
7 7

@Vertain: PODLI, zwyczajnie podli !

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
5 9

Matko Najrozmaitsza. Po co ja to przeczytałam... :(

Odpowiedz
avatar Bastet
3 3

@eulaliapstryk: Dokładnie, człowieka aż skręca jak sobie wyobrazi takie przerażone, okaleczone, zdychające stworzenie.

Odpowiedz
avatar Shineoff
6 6

No co za kretynka i sadystka, przecież takich ludzi nie powinno się wypuszczać z psychiatryka! Szczególnie, że w sumie nie jest łatwo nadepnąć na zwierza żeby tego nie poczuć i nie podnieść nogi w porę. Ja wiele razy omal nie nadepnęłam na kota, bo ciągle kręcą się pod nogami, ale nigdy nie zrobiłam żadnemu krzywdy! Raz się nawet wywaliłam, żeby nie nadepnąć gnojka :D

Odpowiedz
avatar nasturcja
6 6

Wbrew pozorom to nie przejaw psychopatii tylko niedojrzałości emocjonalnej. Małe dzieci mają ograniczone odczuwanie empatii. Trzeba je uczyć, że jak kogoś uderzą to go boli. Trzeba je uczyć, że nawet jak zwierze nie krzyczy to też może cierpieć. Jeżeli u kogoś rodzice pominęli ten etap edukacji to później wychodzą takie nastolatki. Nawet dorosłym takim da się być. Po prostu wbrew pozorom empatia nie jest cechą wrodzoną a umiejętnością którą się nabywa a która jest bardzo cenna bo ma wiele wspólnego z wyobraźnią i przewidywaniem konsekwencji swoich czynów.

Odpowiedz
Udostępnij