Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem hodowcą kóz. Zajecie trochę nietypowe, ale piekielności nie brak. Sytuacja wydarzyła…

Jestem hodowcą kóz. Zajecie trochę nietypowe, ale piekielności nie brak. Sytuacja wydarzyła się w tamtym roku.

Pewnego jesiennego wieczora naszło mnie na surówkę z porem. Pogoda taka, że psa nie wygonisz, ale żeby zdobyć pora, musiałam pójść na ogródek. Niechętnie wyszłam i kawałek za domem usłyszałam żałosne meczenie. Pierwsza myśl - moje kozy jakoś się wydostały na zewnątrz. Ale coś mi nie pasowało w głosie - mam 30 kóz, każda ma imię i każdą poznam po jej meczeniu :)

Szybko skierowałam się w stronę głosu i aż mi serce stanęło. Do bramy ktoś uwiązał kozę na sznurku od snopowiązałki, który miała założony na pętelkę i za każdym ruchem jeszcze bardziej się zaciskał. Na pierwszy rzut oka obraz nędzy i rozpaczy, szybko została zaprowadzona do koziarni.

Nie dość, że ktoś chamsko podrzucił zwierzę, to jeszcze wyrwał jej kolczyki z uszu. Każda koza powinna być zarejestrowana i mieć specjalne kolczyki, które się nie odpinają i ciężko je też przeciąć, więc ktoś jej po prostu je wyrwał, zostawiając uszy rozcięte po długości. Rany były świeże. Do tego koza zabiedzona, kotna i z ogromnym zapaleniem wymion - zamiast mleka dosłownie leciała ropa. W nocy poroniła dwa koźlęta (około 3 miesięczne) ze stresu albo po prostu została poturbowana.

Na szczęście policja nie olała sprawy, ale sprawcy niestety nie znaleziono. Urzędnicy w ARiMR wykazali się zrozumieniem i pomogli mi zarejestrować kozę, w innym wypadku ją czekała by śmierć, a mnie kara za posiadanie kozy bez kolczyków. Leczenie kosztowało mnie ponad 700 zł i masę stresu, ale nie żałuję żadnej wydanej złotówki i spędzonej z nią chwili.

Bieda, jak została nazwana, dalej mocno się wzdryga, kiedy wykona się przy niej nagły ruch, ale mimo to jest po prostu kochanym i inteligentnym zwierzęciem. Za każdym razem, kiedy na nią patrzę, zastanawiam się jakim trzeba być "człowiekiem" żeby tak traktować zwierzę. Tyle dobrego, że jej poprzedni "właściciel" w końcu zdecydował się ją mi podrzucić.

Podobnych piekielnych historii znam wiele - chcecie je poznać?

Wieś

by ~MelaMelo
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar 2night
28 28

Mocna historia, biedna Bieda. Dobrze, że spotkała Ciebie :) fajnie napisana historia, chętnie przeczytam więcej.

Odpowiedz
avatar MelaMelo
18 18

@rodzynek2: Założyłam konto specjalnie, żeby odpowiedzieć na Twój komentarz, bo pewnie sporo wyjaśni innym osobom :) Ciąży u kozy nie diagnozuje weterynarz (przynajmniej u mnie na XX ciąż nigdy tak nie było, u moich znajomych też nie) tylko właściciel. Dosyć łatwo to poznać, bo koza po prostu nie dostaje rui po kolejnych 3 tygodniach. Poza tym 3 miesiąc to już ponad połowa ciąży, więc zazwyczaj jest dosyć widoczna i czuć ruchy płodów. Inseminacji też na pewno nie było, bo u kóz to zabieg bardzo drogi i bardzo niepewny, a w Polsce inseminowało zaledwie kilku dużych hodowców kóz rasowych. Jedynym sposobem jest szukanie nieprawidłowości w dokumentach, ale jak wiadomo - papier przyjmie wszystko!

Odpowiedz
avatar rodzynek2
10 12

@MelaMelo: Jestem mieszczuchem więc, niestety, nie wiem i nie potrafiłbym się zwierzętami hodowlanymi zająć. Myślałem, że przy całej tej (euro)biurokracji z kolczykowaniem jakieś regularne wizyty (w tym zgłaszanie ciąż i porodów np. kóz) u weterynarza są konieczne. Człowiek uczy się całe życie.

Odpowiedz
avatar MelaMelo
8 8

@rodzynek2: Może odebrałeś mój komentarz jako złośliwy, ale taki nie był :) Po prostu tłumaczyłam, jak to wygląda. Ciąży się nie zgłasza, nawet nie porodu - w przypadku kóz do pół roku trzeba zgłosić urodzenie. Wizyty są, ale wyrywkowe - co roku w powiecie muszą skontrolować minimum 20% gospodarstw.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
2 2

@rodzynek2: Jedyny trop to za kilka lat poszukać która koza żyje dłużej niż powinna. O ile pamietam to kolczyki idą do agencji i oni sobie notują że dane zwierze z różnych przyczyn opuściło ten łez padół. Zresztą gdyby ktoś badał ciąże to lekarz raczej nie będzie rozpowiadał dookoła że ktośtam ma koze w ciązy. Chociaż z drugiej strony z zasady na danym terenie jest jakiś lekarz-monopolista i w sumie powinien pamiętać konkretną koze, ja pamiętam swoich pacjentów.

Odpowiedz
avatar MelaMelo
3 3

@Piotrek1: Wystarczy, że poprzedni "właściciel" zamówi duplikaty kolczyków, założy innej kozie w podobnym wieku albo młodszej i może to nigdy nie wyjść. Kontrola zazwyczaj wygląda tak, że ma się zgadzać ilość kóz, a już ich wieku nikt nie ocenia. Chyba, że ewidentnie koza w dokumentach ma 8 lat, a to dopiero koźlę.

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
10 10

Taaak! Chcę więcej!

Odpowiedz
avatar MelaMelo
31 31

@maat_: Mam izolatkę dla kóz, to przecież chyba oczywiste :) Służy ona w sytuacjach, kiedy na przykład któraś z moich kóz choruje albo kupię nową sztukę. Ma oddzielne wejście, kilka boksów, które są murowane, a nie deskowane, więc spokojnie :) Bieda mieszkała tam prawie 2 miesiące. A nawet gdybym nie miała izolatki, to nie mogłabym wprowadzić kozy do mojego stada z prostego powodu - ustalanie hierarchii. Moje kozy by ją po prostu zatłukły.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 17

@MelaMelo: Wierz mi, ze to nie jest oczywiste. Namnożyło się ostatnimi czasy pasjonatów od siedmiu boleści, którzy kupują sobie różne zwierzęta gospodarskie i realizują na nich swoje wizje hodowli. Nie pojmując najprostszych zasad utrzymania, bytowania, karmienia i leczenia. Nie wiedza jest ogromna, a moda jest i się rozkręca. Wiedza nie nadąża za moda. Takie rzeczy widać także w miastach po sukcesie filmu 101 dalmatyńczyków pojawiło sie pełno tych psów, potem moda na bigle, ze mały pies idealny do bloku, o jamnikach tez ludzie tak myślą i nie rozumieją, ze obie rasy to psy myśliwskie wymagające bardzo dużej ilości ruchu. Od 2 i pół roku dwa w razy w tygodniu jeżdzę do hodowli kóz po świeże mleko i sery. Historię, które słyszę od Pani właścicielki mrożą krew w żyłach. Na tegorocznym zjeździe serowarów w Lidzbarku Warmińskim pojawiła się pani, która skarzyłą się, ze jej mleczne kozy chorują na jakąś przedziwna chorobe, która dostknęła całe stado i powoduje zanikanie mleka. Jesli nic sie nie zmieni Kobieta stwierdziła, ze bedzie zmuszona wybic stado. Z tego co Pani hodowca zrozumiała jakies kozy już poszły pod nóż, choć potem kobieta zaczęła kręcić, ze to były tylko plany. Wiadomo taka choroba wśród osób pasjonujących sie produkcją serów budzi poruszenie. Cóż po dłuższym drążeniu sprawy okazało się, ze kobieta nie miała pojęcia o spadku wydajności mlecznej z biegiem czasu, o konieczności zasuszania i krycia. Wyobrażasz sobie? Bo nawet mnie jako laikowi trudno to sobie wyobrazić. Warto dopisywać takie szczegóły w historiach. Jako miłośniczka kóz i produktów z koziego mleka serdecznie Cię pozdrawiam

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2017 o 11:58

avatar MelaMelo
10 10

@maat_: Pisałam z telefonu, a on często mi pisanie utrudnia, poza tym nie zakładałam, że takie szczegóły będą ważne :) Niestety, ale jestem w stanie sobie wyobrazić taką sytuację :/ Co jest bardzo przykre i krzywdzące dla zwierząt, bo przecież to podstawowa informacja o kozach! A zdobyć można ją w internecie, w książkach, czy po prostu rozmawiając z doświadczonymi hodowcami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@MelaMelo: No właśnie, też mnie to zszokowało, mleczność w ogólnym zarysie wygląda tak samo u wszystkich ssaków, podobnie jest z krowami mlecznymi. Nie pojmuję jak można decydować się na trzymanie zwierząt nie posiadając odpowiedniej wiedzy. U Ciebie też sa liczne anegdotki z przywiezionymi kozłami reproduktorami? W mojej zaprzyjaźnionej hodowli taki skubaniec na gościnnych występach zwiał :D Trochę było zachodu by go złapać

Odpowiedz
avatar MelaMelo
15 15

@maat_: Oj tak, kiedyś znajomej kozioł przy ucieczce pociągnął za sobą część stada gdzieś w pola :D Na szczęście wieczorem najstarsza koza stwierdziła, że w sumie to ona wraca do domu, reszta poszła za nią i kozioł też z nimi wrócił :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@MelaMelo: Ha ha!!!! Cudne! Wolność wolnością, ale wieczorne kamienie to nie w kij dmuchał :D Pisz więcej chętnie poczytam :D

Odpowiedz
avatar MelaMelo
5 5

@maat_: Na pewno napiszę, niedługo wykoty, więc czeka mnie czatowanie w koziarni przez długie godziny ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@MelaMelo: Oj będzie się działo! :D Lubię takie zwierzakowe historie. Załóż bloga, będę codziennie zaglądać I mówię powaznie. W blogu mogłabyś też te fajne historyjki wstawiać a tu niestety tylko piekielne a to zaledwie ułamek przygód

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2017 o 13:57

avatar tycjana12
4 4

@maat_: Masz niestety rację,u mnie w Wigilię()w pięćdziesięciotysięcznym mieście)straż miejska na posesji obok mnie odłowiła błąkającą się od dwóch dni świnkę wietnamską,raczej na pewno z jakiegoś prywatnego domu/mieszkania i nie zgubioną,a wyrzuconą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@tycjana12: Ludzie są podli! Teraz niestety moda na świnki wietnamskie się rozkręca, niestety trafiają się oszuści i świnka okazuje się ze nie jest miniaturką. Biedny zwierzak

Odpowiedz
avatar mskps
0 0

@maat_: Jeśli szukasz "kozowego" bloga to polecam Ci kanionka! Kobieta fantastycznie opisuje swoje historie z życia na wsi, nie tylko jako hodowca kóz. :)

Odpowiedz
avatar Bubu2016
8 10

Opowiadaj. Na marginesie - serki kozie są pyszne :) Na marginesie marginesu - "do ogródka", nie "na ogródek".

Odpowiedz
avatar MelaMelo
12 14

@Bubu2016: Regionalizmy ;)

Odpowiedz
avatar Eko
9 13

"Każda koza powinna być zarejestrowana i mieć specjalne kolczyki..." "Urzędnicy w ARiMR wykazali się zrozumieniem i pomogli mi zarejestrować kozę, w innym wypadku ją czekała by śmierć, a mnie kara za posiadanie kozy bez kolczyków." Chory świat.

Odpowiedz
avatar RandomHobo
6 12

Niedługo okaże się, że taki zarejestrowany zwierz nie jest w sumie własnością hodowcy, a np. wynajmowany od państwa (zresztą jeżeli teraz jest odprowadzany jakiś podatek od ilości zwierząt, to de facto tak to wygląda). Chore, ludzie w imię bezpieczeństwa i porządku wyzbywają się wolności.

Odpowiedz
avatar MelaMelo
10 10

Chory, nie chory, ciężko ustalić ;) Ma to swoje plusy - przede wszystkim urzędnicy wiedzą, gdzie są kozy i jeżdżą na kontrolę dobrostanu zwierząt, robią darmowe badania krwi, co pozwala chronić zwierzęta przed chorobami jak bruceloza (groźna też dla ludzi). Był czas, kiedy trwała abolicja i każdy mógł zarejestrować kozę nawet niewiadomego pochodzenia - tylko ludzie rejestrowali bydło, a do kóz podchodzili w większości na zasadzie "eee tam, koza to nie krowa, szkoda zachodu". Nie jest to też wyjątkowo uciążliwe z punktu widzenia papierologii. Wszystkie zgłoszenia można załatwić online. Może Bieda nie jest dobrym przykładem działania urzędników, ale ja przypuszczam, że może ona pochodzić od jednego faceta, który ma dużo "kóz mlecznych", które ponoć są "zarejestrowane", a okazuje się, że faktycznie występuje on w urzędzie o kolczyki, zakłada je kozom, ale nie zgłasza faktu przypisania konkretnego kolczyka konkretnej kozie. Potem sprzedaje takie "wspaniałe mlecznice", które dają w szczycie pół litra mleka, są kryte ojcami albo synami i jeszcze okazuje się, że kolczyki świadomie zakłada dla picu. Facet kręci jak może, a jak przychodzi kontrola (niezapowiedziana), to w międzyczasie jego synek wyprowadza część kóz gdzieś do lasu. Cyrk na kółkach dosłownie :/ Może chciał się pozbyć niewygodnej sztuki?

Odpowiedz
avatar Eko
-2 6

@MelaMelo: Czy gdyby nie konieczność rejestracji i wizyt dbałabyś o dobrostan i zdrowie zwierząt? Sądzę, że tak, bo tak robi człowiek odpowiedzialny. Jest to w jego najlepiej rozumianym interesie. Gdy za ludzi zaczyna myśleć państwo tworzy ludzi nieodpowiedzialnych jak wyżej wspomniany facet. Wolność to odpowiedzialność, to prawa, ale i obowiązki, o czym większość zapomina. A w darmowe badania nie wierz - już za nie zapłaciłaś, dorzucając górkę na urzędników rejestrujących zwierzęta itd. ;)

Odpowiedz
avatar MelaMelo
4 4

@Eko: No tak, nic w tym kraju nie ma za darmo :D Rejestracja ma swoje plusy i swoje minusy, ja się do tego stosuje, bo zawsze staram się wyciągnąć z każdej sytuacji to co najlepsze :)

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
1 5

@greggor: Grumpy Cat ma lepsze zdanie na ten temat.

Odpowiedz
avatar timo
-5 11

"Urzędnicy w ARiMR wykazali się zrozumieniem i pomogli mi zarejestrować kozę" - na jakiej podstawie? Po pierwsze Agencja na wszystko ma "procedury" (zazwyczaj skomplikowane i często idiotyczne, ale rzadko rozwiązujące podstawowe problemy), a akurat na takie coś procedury NIE MA. I uwierz mi - wiem, co mówię, bo mam w bliskiej rodzinie sporą hodowlę owiec i bardzo dobrze znam "przeboje" z urzędnikami w ARiMR. Sytuacje podobne do opisanych przez Ciebie też się zdarzały i nigdy nie dawało się tej sprawy załatwić w opisywany przez Ciebie sposób. Po drugie, z tego samego względu, nie uwierzę w jakąkolwiek dobrą wolę, zrozumienie i pomoc tychże. Opisz jak dokładnie "zalegalizowałaś" kozę, najlepiej z kodem zastosowanej procedury, bo póki co historia owszem, piekielna, w większości wiarygodna, ale w szczegółach już tylko dla laika. Jako ciekawostkę i kolejną piekielność Agencji dodam, że nie ma również "procedury" na zniknięcie zwierzęcia. Każde ma numerek i może zostać sprzedane do innego hodowcy z nadanym numerem stada, sprzedane do skupu (np. ubojni), w określonych przypadkach samodzielnie ubite lub po prostu może zdechnąć - ze starości, choroby, urazu itd. Natomiast nikt nie przewidział takich przypadków jak kradzież, utonięcie (wbrew pozorom zdarza się, jeśli pastwisko jest w pobliżu rzeki) czy zagryzienie przez drapieżniki, jeśli nie zostanie trup. Czyli zwierzęcia, które spotkał taki los, nie można mieć na stanie (bo fizycznie go nie ma), ale też nie można skreślić ze stanu (bo nie ma zwłok).

Odpowiedz
avatar MelaMelo
5 5

@timo: Sprawa z tą rejestracją sztuk bez kolczyka jest taka, że niby nie można, a czasami można - zależy to od konkretnego ARiMR, a raczej od kierownika. Np. po sąsiedzku nie ma mowy, u mnie teoretycznie też, ale mi poszli na rękę, a jeszcze powiat obok idziesz, mówisz, że chcesz kozę zarejestrować i za miesiąc masz wszystko załatwione. Znam kilka osób, które tam zrobiły. Nie wiem od czego to dokładnie zależy, może nieznajomość ich własnych przepisów, ale jeśli mi nie wierzysz, to poczytaj nawet na kozich forach czy grupach na FB - wszystko zależy od urzędnika, niektórym się udaje. W niektórych powiatach musi koza przejść badania na brucelozę itp., u mnie tego nie wymagali, chociaż i tak sama je zrobiłam. Sama zresztą 4 lata temu kupiłam stado kóz, które nie miały kolczyków, a pochodzą właśnie z tego "przyjaznego" powiatu. Właścicielka powiedziała, że nie wiedziała, bo nikt obok niej kóz nie trzyma, one swoje ma od dawna i półtora miesiąca później miałam kozy z kolczykami, które zostały przeniesione do mojej siedziby stada i przy kontrolach nikt się nigdy nie czepiał, no bo kozy mają papiery w porządku. Byłam z nią przy załatwianiu tej sprawy i urzędniczka podeszła do tego na zasadzie "a to proszę uzupełnić to i to, podać daty urodzenia zwierząt i zadzwonię, jak będzie do odbioru nr siedziby stada i numery kolczyków". A o podstawę prawną już nie pytałam, bo się cieszyłam, że udało się to załatwić ;) Ja poszłam do Pana kierownika, zrobiłam maślane oczy, trochę pomarudził, że utylizacja, ale kazał mi napisać pismo, dodałam notkę od policji, że zgłosiłam podrzucenie kozy nad którą ktoś się znęcał i poszło. Za jakiś czas zadzwonili, żebym podjechała i odebrała decyzję o przydzieleniu numeru kolczyka dla niej. Zresztą teoretycznie nie da się też np. zarejestrować cielaka, którego urodziła jałówka, która ma mniej niż 24 miesiące. W tamtym roku kupiliśmy jałówkę, która okazała się być cielna (była trzymana na wybiegu z bykiem, a właściciel się do tego nie przyznał) i urodziła jak miała 20 miesięcy. Poszłam zgłosić - system nie puści za cholerę. Kazano mi napisać pismo wyjaśniające i za tydzień zadzwonili po odbiór paszportu. A procedura na zniknięcie zwierzaka jest. To się nazywa "przemieszczenie do nieznanej siedziby stada". Sama nie korzystałam, ale moja koleżanka tak, nie pamiętam tylko, czy ten wniosek trzeba było wypełnić w ARiMR czy w PIW. U niej dzikie psy rozgoniły kozy, jedna nie wróciła, bo ją prawdopodobnie zjadły. W każdym bądź razie kozę zdjęli jej ze stanu przy najbliższej kontroli (chyba nawet sami ją przyśpieszyli, bo ona im fakt prawdopodobnego zjedzenia kozy przez dzikie psy zgłosiła).

Odpowiedz
avatar timo
0 2

@MelaMelo: to tylko potwierdza burdel w agencji. Ale w przepisach nie ma mowy o czymś takim, jak napisałaś, więc ciekaw jestem jak to ugryźli, żeby mieć porządek u siebie w papierach i żeby nikt im nie narobił koło dupy za naciągnięcie przepisów. A "przemieszczenie do nieznanej siedziby stada" zastosowane w którymkolwiek z podanych przeze mnie przypadków byłoby zwyczajnym kłamstwem i w razie wykrycia może rodzić konsekwencje. Owszem, "da się", ale formalnie procedury na takie przypadki nie ma.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
3 5

Kozy to najwspanialsze zwierzaki na świecie (po kotach). Jakbyś potrzebowała kiedyś pomocy to daj znać, przybedę!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

taka fajna historia, dużo punktów i komentarzy i ciągle w poczekalni, dlaczego?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 4

@maat_: Żeby miała szansę na jeszcze więcej punktów i komentarzy. Niestety, ale ostatnimi czasy historii na głównej prawie nikt już nie czyta.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Nie chce czytac poraz kolejny o porzuconych zwierzakach, ale z przyjemnoscia przeczytalam wszystkie komentarze o hodowli koz. Naprawde ciekawe, bo do tej pory jedyna hodowca koz jaka znalalam jest postac z Rancza :)

Odpowiedz
avatar vince_snd
-4 4

Po pierwszych zdaniach myślałem, że to ciapulce uchodźcy dopadli Twoją hodowlę.

Odpowiedz
avatar TrisMoszfajka
2 2

@vince_snd: Idź być debilem gdzie indziej.

Odpowiedz
avatar reksai
2 2

O tyle dobrze, że trafiła w dobre ręce. Proszę, utul ode mnie Biedę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2017 o 19:04

avatar refael72
-3 5

Pogłaszcz zwierzaka. Za Hitlera też był obowiązek kolczykowania. Yebana Unia.

Odpowiedz
Udostępnij