Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witam! Tym razem nie będzie historii o Michałku ;), ale za to…

Witam! Tym razem nie będzie historii o Michałku ;), ale za to historia, którą opowiedział mi kolega po tym, jak opowiedziałem historię Michałka i załatwiania pracy. Historia publikowana za zgodą znajomego, imiona pozmieniane.

Kolega ma brata Patryka, który (podobnie jak bohater jednej z "Michałkowych" historii) pracuje w firmie transportowej, jako spedytor. Patryk spotyka się z Patrycją. Związek poważny, więc Patryk jest zapraszany na imprezy typu imieniny/urodziny jej rodziców, czy też sobotnie grille itp. Na jednej z takich imprez spotkał kolegę swojego przyszłego teścia, pana Andrzeja oraz jego żonę Agnieszkę i syna Wojtka. Patryk zgadał się z Wojtkiem, że Wojtek studiuje ten sam kierunek i na tej samej uczelni, co studiował Patryk, a konkretnie już jest na ukończeniu. Rozmawiali sobie o wykładowcach, przedmiotach, obronie itd. Przysłuchująca się temu pani Agnieszka, mama Wojtka, rzuciła w którymś momencie:
- No, Wojtek, to rozmawiaj tu dobrze z Patrykiem, może Ci załatwi robotę u siebie.
Patryk odpowiedział, że niestety, nikogo nie poszukują. P. Agnieszka zapytała, czy może chociaż na staż by nie dało rady. Firma miała by darmowego pracownika, a Wojtek miałby co do CV wpisać, a może by się spodobał i by go jednak zatrudnili. Kiedy Patryk powiedział, że nigdy nie było u nich stażystów, poprosiła, czy nie zapytałby szefa, że może się zgodzi. Ogólnie nie była w żaden sposób nachalna, rozmowa była kulturalna i rzeczowa, Patryk odpowiedział, że spoko, zapyta się. Szef jego jednak nie wyraził najmniejszego zainteresowania taką opcją.

Patryk zapytał za to, czy Wojtek mógłby przyjść na kilka godzin, posiedzieć obok niego, zobaczyć z bliska jak w ogóle wygląda ta robota, i czy mu to odpowiada (sam Patryk miał podobno taki "dzień próbny"). Szef się zgodził, oczywiście pod pewnymi warunkami. Patryk skontaktował się z Wojtkiem, naświetlił jak sprawa wygląda i zapytał, czy ma ochotę przyjść. Odpowiedział że jak najbardziej, że dziękuje. Przesiedział jeden dzień, stwierdził, że taka robota mu się podoba, i że ogólnie podobało mu się w firmie Patryka (podobno mają tam na prawdę fajną atmosferę, siedzi ich kilku facetów w podobnym wieku, mają wspólny język, nie ma żadnych sporów, a nawet co chwilę ktoś zażartuje).

Jakoś po tym, przy następnych spotkaniach, p. Agnieszka zaczęła Patryka męczyć pytaniami w stylu "A nie myślałeś żeby do Warszawy iść do pracy?" (mieszkamy ok. 100 km od Wawy, sporo osób z naszych stron tam pracuje dojeżdżając codziennie, przeważnie pociągami) i w ogóle przedstawiała Warszaffkę jako raj objawiony, że jakiś tam kuzyn siostry brata pracuje w międzynarodowej korporacji, że takie zarobki, hajlajf i w ogóle. Patryk odpowiedział, że przede wszystkim nie lubi Wawy, a po drugie wyznaje zasadę "być, nie mieć" i nie zgodziłby się na to, żeby być numerkiem, pozycją na liście płac, traktowanym jak śmieć. Poza tym to co zarobiłby więcej jak w obecnej firmie, to by rozeszło się na dojazdy, a nie wspominając już o straconym czasie i zdrowiu. P. Agnieszka drążyła temat dalej jednak Patykowi udawało się ją jakoś spławiać.

Jakiś czas później p. Agnieszka zadzwoniła do Patryka, że jakiś tam jej znajomy pracuje w Wawie w firmie transportowej, i że szukają tam spedytora. Atrakcyjne zarobki miła atmosfera i wogóle "oh, ah". Ona już rozmawiała z tym znajomym na temat Patryka, no i że ma wysłać CV na maila. Patryk odpowiedział, że dziękuje, ale przecież już mówił co o pracy Wawie sądzi. "Oj ale co, na tej prowincji będziesz całe życie się męczył, Warszawa taka wspaniała, takie możliwości".

Na pytanie czemu w takim razie Wojtek CV tam nie wyśle odpowiedziała, że wymagają kogoś z doświadczeniem. Nie dawała za wygraną, więc na odczepnego wziął tego maila i powiedział, że wyśle CV. "Tylko wiesz, he he, no ja Ci załatwiłam, to jak Ci się uda, to załatw Wojtkowi, żeby tam na Twoje miejsce wszedł gdzie teraz robisz". Jakoś za kilka dni zadzwoniła i pyta "No i jak tam?" Patryk odpowiedział, że koniec końców nie wysłał tego CV, bo przemyślał sprawę, i raz że ma teraz i tak sporo na głowie, więc nie chce sobie dokładać jeszcze zmiany pracy, a dwa że uświadomił sobie, że mają z Patrycją wykupioną już wycieczkę, no a w nowej pracy nie dostanie przecież urlopu na dzień dobry. "oj, no szkoda, no szkoda..."

Minęło trochę czasu, Patryk i Patrycja wrócili już z wspomnianej wycieczki, Wojtek nadal szukał pracy. I analogiczna sytuacja, dzwoni do Patryka p. Agnieszka, że kuzyn ciotki ze strony babki, czy tam jeszcze ktoś inny, pracuje w Wawie i szukają tam kogoś no i żeby Patryk CV wysyłał bo w tej firmie to takie a takie frykasy-ananasy. No i oczywiście "he he, tylko jak coś to pamiętaj tam o Wojtku". Tu się Patrykowi zapaliła czerwona lampka- skąd u tej kobiety takie znajomości w branży transportowej w mieście oddalonym o 100 km., i skoro je posiada, to czemu własnemu dziecku nie ogarnie roboty, tylko stara się pomóc obcemu kolesiowi, który wcale tej pomocy nie potrzebuje.

Udał zainteresowanie, podpytał co i jak, jakie wymagania itp. P. Agnieszka tylko coś z grubsza pokrętnie potłumaczyła i podała adres mailowy. Od razu po rozmowie Patryk poszperał w internecie i oczywiście odnalazł tam ogłoszenie o pracę w Wawie z podanym przez p. Agę adresem mailowym. Informacje podane przez nią również zgadzały się z tymi zamieszczonymi w ogłoszeniu. Odnalazł również adres, który podawała mu za pierwszym razem. Tutaj musiał poszperać nieco głębiej, ale udało mu się ustalić, że tamta firma również zamieszczała w necie ogłoszenie o pracę, akurat w okresie kiedy dostał adres mailowy od p. Agnieszki.

Tak - wynajdywała ogłoszenia w necie i podawała mu namiary, że niby to od kogoś znajomego, co tam pracuje. Patryk jak to odkrył wściekł się niemiłosiernie. Opowiedział o całej sytuacji Patrycji, i powiedział, żeby przeprosiła swoich rodziców w jego imieniu, ale jeżeli na imprezie u nich będzie p. Agnieszka, to on tam już nie przyjdzie, bo nie ręczy za siebie, a nie chce robić chlewu. Patrycja naświetliła sytuację rodzicom. Ci z kolei byli w szoku, bo nie spodziewali się po znajomej czegoś takiego. Tata Patrycji pogadał na spokojnie z p. Zbyszkiem, mężem Agnieszki. Ten jak usłyszał o wszystkim to spalił buraka i zaczął przepraszać i zarzekać się, że nie miał o niczym pojęcia, ale to było widać po jego reakcji. Następnie zrobił małżonce awanturę, że co jej w ogóle do łba przyszło?

P. Agnieszka przyznała się od razu, powiedziała, że Wojtkowi odpowiadałaby ta praca, że chciała mieć go na miejscu, a na dodatek podobało mu się u Patryka w firmie. I tak oto obmyśliła sobie taki plan (Swoją drogą skąd jej do głowy przyszło, że nawet jak Patryk odejdzie, to zatrudnią akurat Wojtka).

Koniec końców p. Agnieszka z Patrykiem i tak się schodzili na jakichś imprezach w domu Patrycji, ale podobno wstydziła się nawet spojrzeć w jego stronę. Na zakończenie jeszcze jeden smaczek: Wojtek znalazł wkrótce pracę, i to jako spedytor, i to w tym samym mieście. Dość szybko jednak z niej zrezygnował, bo stwierdził, że to jednak nie jest robota dla niego ;)

załatwianie pracy

by ~Apollo13
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grejfrutowa
12 12

Pani Agnieszka nie dość ze upierdliwa to jeszcze bigamistka. Który mąż ją w końcu ukrócil Zbyszek czy Andrzej?

Odpowiedz
avatar bazienka
6 8

@Grejfrutowa: ja sie tma juz pogubilam w tych postaciach, ale masz racje :)

Odpowiedz
avatar xwieszakx
7 7

Może mąż w trakcie tej całej akcji zmienił imię... Albo już ze wstydu, po fakcie.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 3

Nawiąże do końcówki historii. Dokładnie tak samo by było gdyby nawet plan mamusi się powiódł. Wskoczyłby na miejsce kogo, kto tam robi dobrą robotę a po miesiącu zrezygnował, bo to jednak nie jego klimaty. A dlaczego o tym wspominam... bo gościu posiedział jeden dzień, z pozycji obserwatora więc mu się podobało. Pogapił się na ludzi kumatych, ogarniętych i z jego perspektywy wyglądało to wszystko jak "cud, miód, orzeszki" a jak już przyszło popracować to się okazało, że to nie tak łatwo i nie taki lajt.

Odpowiedz
avatar dziqs1987
2 2

dlatego nigdy nie można załatwiać pracy leserom lub wiecznie bezrobotnym, przez to są tylko kłopoty.

Odpowiedz
Udostępnij