Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Lata temu prowadziłam zajęcia plastyczne w szkołach. Było to robienie odlewów z…

Lata temu prowadziłam zajęcia plastyczne w szkołach. Było to robienie odlewów z gipsu. Rzecz prosta, dla dzieciaków mnóstwo zabawy. Gips i sprzęt dostarczałam ja, sprzątanie i zabezpieczenie klasy było w cenie usługi. Każdy kto pracował z gipsem ma świadomość jak to potrafi brudzić, dlatego prosiłam aby klasa w której zajęcia mają się odbyć posiadała kran z bieżącą wodą albo znajdowała się blisko łazienki. Do zajęć wystarczała zimna woda, bo w ciepłej gips za szybko gęstnieje.

Dodatkowo worki z gipsem po 20 kg a zajęcia prowadziły głównie studentki.
1. Stara szkoła, klasa w której odbywały się zajęcia na piętrze. Brak kranu, toalety piętro niżej. I dylaj człowieku z wiadrami po stromych schodach. Klasy na poziomie toalet były, ale panie "uczycielki" nie mogły się ze sobą zamienić.

2. Zajęcia na czwartym piętrze. Dzieciaków chętnych multum. 80 kg gipsu wnieść trzeba było po schodach. Pan woźny odmówił pomocy bo "zajęty bardzo". Przy drugiej rundzie z góry na dół widzimy go pijącego kawkę ze sprzątaczkami. Drugi raz w tej szkole odbył się już na parterze.

3. Nauczycielki notorycznie podważały wiedzę osób prowadzących zajęcia. Oczywiście wiedziały lepiej. Kończyło się zwykle zniszczoną pracą dziecka. (W takim wypadku dziecko dostawało od nas gotowy komplet aby nie zostało z niczym).

4. Zdarzało się że cała klasa uczestniczyła w zajęciach a było jedno czy dwoje dzieci których na nie nie było stać. Jeśli taka sytuacja się zdarzała to była z naszej strony zgoda na uczestnictwo za darmo tego dziecka. Tych kilka złotych nas nie zbawiało a dzieciak nie czuł się gorszy. Wystarczyło żeby nauczycielka przedstawiła sytuację. Była jednak taka gnida która kazała dziecku siedzieć i patrzeć jak inni pracują a jej nie było wolno "bo nie przyniosło pieniędzy". Dałam dziewczynce komplet do plecaka. To były prezenty na dzień mamy i taty.

5. Panie zamówiły zajęcia do przedszkola. Skłamały z grupą wiekową. Okazało się że dzieciaki były za małe i nie radziły sobie albo wcale nie chciały uczestniczyć. Panie porobiły zdjęcia i... my miałyśmy skoczyć za dzieci. 50 dzieciaków, po 5 sztuk odlewów. A była możliwość zamówić TANIEJ gotowe. Tyle że zdjęć by nie było.

6. Klasy za małe na ilość dzieciaków w grupie. Totalny standard. Zdarzały się też zajęcia na korytarzu, na którym normalnie były przerwy. Syf po całej szkole, białe ślady wszędzie.

7. Zajęcia w klasach z... dywanem albo wykładziną. Na szczęście dla nas woziłam ze sobą folię malarską.

8. Prośby o zrealizowanie zajęć dla kilku grup więcej w trakcie trwania warsztatów. Na jedną więcej byłyśmy przygotowane. Pani miała chętnych sześć. Nic nie dała informacja że nie mam takiej ilości gipsu. Mam cudownie jak Jezus na pustyni rozmnażać.

9. Absolutny hit. Pan dyrektor placówki był oburzony że nie mamy ze sobą własnej wody. Kazał nam iść kupić wodę w baniakach albo... dać mu rabat za zużycie wody. Na informację o tym że zwijamy w takim razie manatki i zajęć nie będzie, zmienił zdanie. Z wielkim fochem oczywiście.

W trakcie całej mojej pracy tylko dwie szkoły były zorganizowane i przyjazne. I do nich chciało się wracać. Reszta to w większości porażka, w głównej mierze związana z kompletnym brakiem myślenia kadry nauczycielskiej.

Szkoły

by Poziomeczka
Dodaj nowy komentarz
avatar kitusiek
18 24

@bazienka: To, że później będzie marudzenie i próba zrzucenia winy i kosztów sprzątania na prowadzących zajęcia. Tyle lat piekielnych czytasz i jeszcze nie zauważyłaś, że to naturalna kolej rzeczy u takich ludzi? ;)

Odpowiedz
avatar SirChmiel
7 7

@kitusiek: czy to taki wielki problem przygotować odpowiedni druczek do podpisania przed rozpoczęciem zajęć, który zwolni z odpowiedzialności ? No chyba, że to nie tylko nauczyciele nie potrafią pomyśleć nad czymś nowym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@bazienka: ,,Gips i sprzęt dostarczałam ja, sprzątanie i zabezpieczenie klasy było w cenie usługi." No dziwisz się, że ktoś woli rozłożyć folię malarską niż potem skrobać kawałeczki gipsu z wykładziny?

Odpowiedz
avatar bazienka
0 6

@demotywatoor: a wystarczylo ogarnac zapis w umowie, ze prowadzacy nie odpowiada za ewentualne zniszczenia pomieszczen nieumyslnie, przez konsekwencje zajec i w zwaizku z tym prosi o udostepnienie pomieszczen, ktore spelniaja pewne kryteria? a nie robic usluge sprzatajaca w cenie? wiec moze specjalnie szkoly podsuwaly brudne klasy, by zaoszczedzic na pracy woznych?

Odpowiedz
avatar kitusiek
10 12

Brak myślenia kadry nauczycielskiej to standard - mam mamę nauczycielkę i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że większość jej kolegów i koleżanek po fachu nie powinna wystawiać głowy poza swoją klasę i rozmawiać tylko na tematy związane z ich przedmiotem nauczania. Oczywiście nie wszyscy, ale czasami naprawdę się zastanawiam, jak oni są w stanie uczyć czegoś te dzieciaki. Szczególnie, że to najlepsza podstawówka w mieście..

Odpowiedz
avatar didja
19 23

@kitusiek: Mając w biografii niemały epizod dydaktyczny, uważam, że większość nauczycieli w ogóle nie powinna wstawiać głowy do klasy. Jakiejkolwiek. I należę do tej nielicznej grupy, która od wielu lat uważa, że nauczycie przed przystąpieniem do zawodu winni przejść obserwację psychiatryczną. Profilaktycznie.

Odpowiedz
avatar morgoroth
2 12

@kitusiek: Prawda. Ale fakt, że czasem nie chcą zamienić się na klasy wynika z dostosowania klasy do przedmiotu i obecności tam przyborów naukowych: map, wykresów, brył geometrycznych ect.

Odpowiedz
avatar kitusiek
0 8

@morgoroth: Hehe, hehe, przybory naukowe? Przez 6 lat w jednej szkole (zespół szkół, gimnazjum i liceum, jedno z najlepszych w województwie) wykresy na tablicach pokazywał nam jeden nauczyciel, jeden raz, żebyśmy mieli w razie czego ściągę na ścianie, gdyby ktoś na lekcji nie pamiętał. Mapy? Na historii były, nawet wisiały, ale tylko po to, żeby wisiały, rzadko kiedy ktoś coś na nich pokazał. Na geografii pojawiły się max. 10 razy w gimnazjum i może ze dwa razy w liceum, żeby pokazać ludziom, że nie są w stanie nawet wskazać byłych miast wojewódzkich. Bryły geometryczne w szkole były, na lekcjach pojawiły się cztery razy, za każdym razem ktoś szedł po nie do innej sali. Nie chcą się zamienić, bo tak, bo dzieciaki się zgubią, bo to zamieszanie, cokolwiek innego. Przynieść materiały z innej sali to kwestia dwóch minut - albo wysyłasz ciut ogarniętego dzieciaka do odpowiedniej sali (tak jak to się robiło u mnie w szkole), albo bierzesz jakiegoś i idziesz razem z nim. A gdyby to miał być rzutnik - mało która szkoła ma je przymocowane na stałe - większość, jeżeli w ogóle ma, ma kilka "ruchomych" - w zależności od potrzeb, nauczyciele biorą z sekretariatu czy pokoju nauczycielskiego. @didja: Na pewno powinni mieć badania co maksymalnie 5 lat, ale nie tak jak teraz - przyjdź do lekarza medycyny pracy (czy jak on się tam poprawnie zwie), pokaż się, niech coś pomarudzi pod nosem i przybije pieczątkę. Obowiązkowe badania psychiatryczne - wbrew powszechnie panującej opinii (nauczyciel = leń, co siedzi za biurkiem, pracuje 18h w tygodniu i ma pół roku wolnego), jest to niesamowicie obciążający psychikę zawód - hałas, dzieciaki, stres z nimi związany i przez nie spowodowany, dodatkowo trochę jednak zmieniające w głowie "jestem nauczycielem, więc w klasie to ja mam władzę" (co widzę też, jak wpływa na moją mamę - głównie ostatnie 10 lat, z czego 9 lat wychowawca "bardzo trudnych klas" - same dzieciaki z patologicznych rodzin), no i niewspółmierne do włożonego wysiłku zarobki - 3091 złotych netto po 15 latach pracy (nauczyciel dyplomowany, najwyższy stopień awansu zawodowego) to na pewno nie jest wystarczająca stawka dla kogoś, kto poświęca swoje zdrowie fizyczne i psychiczne na kształtowanie młodego pokolenia - w końcu to od jego chcenia lub nie zależy, czy coś rzeczywiście dzieciakom przekaże czy nie. Generalnie w polskich szkołach jest sporo do zmiany, ale na pewno nie w taki sposób, w jaki robią to kolejne rządy. Ale to już temat na inną dyskusję :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 11

@kitusiek: "...w końcu to od jego chcenia lub nie zależy, czy coś rzeczywiście dzieciakom przekaże czy nie." No właśnie... Nauczycielowi "się nie chce" za trzy tysiące, urzędasowi za cztery, policjantowi za dwa i pół, strażnikowi miejskiemu za dwa, a lekarzowi nawet za dziesięć. Szkoda tylko, że, faktycznie, od ich "chcenia, lub nie" bardzo wiele zależy. Szkoda również, że wybierając zawód nie byli uprzejmi skalkulować, jakież to w przyszłości czekają ich zarobki... Aż się na usta ciśnie "widziały gały co brały"...

Odpowiedz
avatar drzacek
8 10

@Armagedon: W przypadku nauczycieli pieniądze nie są aż tak ważne (nie zrozumcie mnie źle - dajcie ludziom godnie zarobić, to wystarczy), nauczyciele raczej są z powołania, przynajmniej duża część. Tylko, że system i warunki, w jakich muszą pracować dość szybko zabija pasje i "chcenie". Nauczyciel musi pracować z trudnymi dziećmi (w dzisiejszych czasach niestety większość patologia, przynajmniej umysłowa). Rodzice nie współpracują, tylko robią pod górkę, dyrekcja oczywiście patrzy na statystyki i co rodzice powiedzą, więc obrywa się zawsze nauczycielowi. No, ale nauczyciel ma uczyć, a nie płakać - z tym, że w dzisiejszych czasach nie ma czasu na naukę. Na koniec szkoły średniej - matura, na koniec gimnazjum - testy gimnazjalne, na koniec podstawówki do samo. No i trzecioteścik dla maluchów. I w każdym trzyletnim bloku program się powtarza, jedynie trochę uzupełnia i rozszerza wiedzę z poprzedniego bloku. Z ręką na sercu, kto z was w szkolę zrealizował do końca jakiś podręcznik? Ja jakoś nigdy do historii najnowszej na historii nie umialem dojść, a szkoły robiłem bele jakie, wszystko na poziomach podstawowych. No i tak nauczyciel spędza mnóstwo czasu na przygotowanie do tych wszystkich testów i egzaminów, w międzyczasie organizując jeszcze różne "iwenty" i "hapeningi", o masie papierkowej roboty nie mówiąc. Więc ja się nauczycielom nie dziwię, mnie by się nie też później nic nie chciało, nawet za 10k miesięcznie. No ale inżynierów mamy wystarczająco, potrzebujemy masy niewykształconej, którą łatwiej sterować i którą można wysłać do bezmyślnych robót.

Odpowiedz
avatar morgoroth
5 5

@kitusiek: Zgadzam się z Tobą. Niemniej pracuję w szkołach (aczkolwiek nie jako nauczyciel) i wiem, że nie zawsze przeniesienie materiałów z sali to 2 minuty. Faktycznie nauczyciele dzielą się na 2 grupy: takich co się minęli z powołaniem (niestety większość) i takich, którzy kochają pracę. Ci drudzy aktywnie korzystają z pomocy naukowych :)Szkoda, że w naszej edukacji była zdecydowana przewaga grupy pierwszej, jednak teraz mam wrażenie, że powoli się to zmienia.

Odpowiedz
avatar didja
2 2

@kitusiek: Całkowicie się z Tobą zgadzam w kwestii tych badań.

Odpowiedz
avatar kitusiek
0 4

@Armagedon: Jak masz 55 lat, z czego 30 w ciągłym hałasie, użeraniu się z gówniarzami, wykształcenie wyższe, tysiąc ukończonych kursów, często podyplomówkę, 10 lat do emerytury i dopiero od 10 lat zarabiasz te trzy tysiące (wcześniej nie więcej niż 2,5), to jakoś nie widzę, żeby chciało Ci się jakoś wybitnie dużo robić, szczególnie, że w zawodzie, w tym wieku bardzo często nie pozwala już zdrowie. "Szkoda również, że wybierając zawód nie byli uprzejmi skalkulować, jakież to w przyszłości czekają ich zarobki... Aż się na usta ciśnie "widziały gały co brały"... " - przejrzyj obietnice wyborcze wszystkich partii, sprzed wyborów w ciągu ostatnich, powiedzmy 13 lat. Praktycznie wszyscy obiecali podwyżki dla nauczycieli - w rzeczywistości tych podwyżek praktycznie nie było, wszelkie pieniądze wiecznie "zamrożone", więc to nie jest tak jak w przeciętnym zawodzie - pracujesz, po jakimś czasie pracodawca daje podwyżkę, jak nie, to rozglądasz się za inną, lepiej płatną pracą. Tutaj pracodawcą jest państwo (lokalne samorządy), a te, szukając oszczędności, zawsze jako pierwsze przycinają wydatki na szkolnictwo. @morgoroth: Nauczyciele u mnie w szkole byli w stanie zorganizować doświadczenia chemiczne (inne niż "wlej do probówki jedno, wlej drugie, zobacz co się stanie") w salach językowych na 20 osób, mieszcząc tam całą, 30-osobową klasę, po drugiej stronie budynku szkoły i nigdy nie zajęło im to więcej niż 3 minuty - jeżeli wcześniej wiesz, że masz się zamienić - jesteś w stanie wszystko zorganizować, żeby nie trwało to wieczności. A co do powołań - najczęściej o starych nauczycielach ma się wrażenie, że oni to chyba za karę siedzą w szkołach. Kiedyś większość z nich pewnie to powołanie miała - tylko że w pewnym wieku brakuje energii i zdrowia do użerania się z dzieciakami, które nie chcą w szkole się uczyć, a jedynie zaliczyć co jest do zaliczenia i iść dalej. Z kolei zmiany to efekt tego, że do szkół powoli wchodzą młodzi (okolice 30, nieraz młodsi) i zajmują miejsca tych, którzy przeszli już na emeryturę. No i sporo nauczycieli 40-50 wygląda na takich, którzy rzeczywiście w tej szkole chcieli być i cieszą się, że tam pracują - znowu, wszystko kwestia siły, wieku, chcenia, motywacji. @drzacek: Idealnie ująłeś sedno sprawy. Szkoda, że tak mało osób to rozumie i zauważa. A jeśli chodzi o skończony podręcznik - przez 12 lat nauki, jedynie w liceum, z matematyki nam się udało, choć w drugiej klasie kończyliśmy ten z pierwszej :) Ale że to była rozszerzona matematyka (7h w tygodniu) i pełno zastępstw za inne przedmioty, to czasu było wystarczająco dużo. Chyba jedyny przedmiot, który ma dobrze wyliczoną ilość godzin. Jeszcze nam starczyło czasu na miesiąc powtórek do matury ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 13

Odbiegnę od tematu bo aż przypomniała mi się plastyka i technika w szkole. Czizus,człowiek wiecznie obładowany jak wielbłąd z materiałami na lekcje plus jeszcze strój na wf i ciężki plecak... A i jeszcze wkurzona mama bo na rzeczy na zajęcia szło mnóstwo kasy. A w gimbazie miałam tak sukowatą nauczycielkę, że prawie wszyscy rzygali na dźwięk słowa plastyka...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-1 25

"Była jednak taka gnida która kazała dziecku siedzieć i patrzeć jak inni pracują a jej nie było wolno "bo nie przyniosło pieniędzy". Tu mam dylemat. Nie powinno się wychowywać kolejnych pokoleń pasożytów i uczyć ich, że wszystko dostaną za darmo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 21

@Fomalhaut: Bieda to straszna rzecz, a to jest dziecko

Odpowiedz
avatar morgoroth
16 16

@maat_: Dopóki o biedzie mówimy. Bardzo wielu jest jednak rodziców cwaniaków którzy nie dadzą dziecku na to pieniędzy, bo jak będzie jedyne to się pewnie nad nim zlitują i dostanie za darmo.

Odpowiedz
avatar ASpunx
15 17

@Fomalhaut: zgadzam się z Tobą. Sama mam mamę nauczycielkę i nie raz opowiada mi jak dzieciaki z patologii już od pierwszej klasy są nauczone pasożytnictwa... "nam się należy"..."gmina da pieniądze".. "szkoła powinna wychować"... itp., plus do tego dochodzą matki takich pasożytów, które mają najczęściej na fejsie napisane "Szlachta nie pracuje" tudzież "Wyższa szkoła robienia hałasu"... ja tylko współczuję dzieciakom, których rodzice pracują na uczciwych stanowiskach i którym się nic od państwa nie należy. Z jednej strony podziwiam takie dzieciaki które nie nauczyły się pasożytnictwa i mają choć odrobinę honoru... a z drugiej strony im współczuję...

Odpowiedz
avatar singri
20 22

@morgoroth: Niestety. W moim przedszkolu na radę rodziców płaci się 40zł miesięcznie i mnie już nie interesuje, czy jest jakaś wycieczka, czy mikołajki, czy festyn. All inclusive :-) A niektórzy rodzice potrafili przez prawie cały zeszły rok grosza nie zapłacić. Bo tak, bo to nie jest obowiązkowe. W tym roku powstała uchwała RR, że jak rodzice nie płacą, to dziecko nie bierze udziału w zajęciach finansowanych z tych środków, chyba że przyniesie zaświadczenie z MOPSu. I bardzo dobrze...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@ASpunx: to prawda, zwykle biedna osoba ostatni grosz wyciagnie, zeby dziecku dac a juz na pewno nie przyzna sie do tego, ze jest biedna. Kiedys mialam trudna sytuacje w domu, mama bez pracy, wiec nauczycielka w podstawowce spytala mnie czy chcialabym dostawac darmowy obiad na stolowce w ramach jakiegos programu. Powiedzialam, ze stac nas na jedzenie i sie prawie rozplakalam ze wstydu, ze ktos mi oferowal jalmuzme.

Odpowiedz
avatar healthandsafety
3 7

@Fomalhaut: Nie tylko byloby to uczenie pasozytnictwa, ale rowniez niesprawiedliwe dla innych uczniow. Kazdy musial zaplacic po x zl za taka zabawe, niektorzy rodzice pewnie tez krucho maja z kasa, ale dali dziecku by sie czegos nauczylo, a tu jakies dziecko bedzie mialo za darmo, jaki prawem?

Odpowiedz
avatar Malibu
3 5

@healthandsafety: takim prawem, że właściciel firmy decyduje co i komu chce dać za darmo.

Odpowiedz
avatar timka
-1 3

@helena: ale to żadna ujma.. sory ale u mnie w szkole w liceum 3/4 dzieciaków była ze wsi i połowa z nich wykazywała dochód zerowy a rodzice jezdzili jakoś samochodami.. do tego jeszcze brali stypendium i pamiętam jak mi było przykro bo ledwo nam kasy starczało a kolezanki sobie super ciuchy za tą kase kupowały więc sory ale jesli komuś sie obiad należy to dla mnie to żadna jałmużna.. i nie jest wstyd być biednym tylko w tej biedzie pozostawac..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@timka: no wlasnie dawanie wszystkiego za darmo zacheca do kombinowania albo pasozytowania. Na studiach tez pobieralam stipendium socjalne, ale je oszczedzalam na przyszlosc, dzis mam dobrze platna prace, ale szacunek do niej wynioslam z domu, nikt mnie nigdy nie uczyl, ze cos mi sie od panstwa nalezy. Nie popieram zadnych programow dawania pieniedzy do reki typu 500+, bo bogatemu to niewiele zmieni a biedny kupi za to telewizor na raty. Lepiej dofinansowac jakies kursy, podreczniki i przybory szkolne, a przede wszystkim zamiast dawac do reki, umozliwisc odliczenia od podatkow dla tych, ktorzy te podatki odprowadzaja.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Fomalhaut: Jeśli rodzice dziecka nie zapłacili to trudno niech to dziecko nie bierze udziału w zajęciach, ale jakim wujem trzeba być by kazać temu dziecku siedzieć w klasie i patrzeć jak inni się bawią?! Co to ma być? Znęcanie psychiczne za biedę? Niech dziecko idzie do innej klasy, niech na to nie patrzy! Jedlibyście przy głodującym? Tak nie można to jest okrutne.

Odpowiedz
avatar MorogToKatolskaSzmata
-1 5

Propos punktu 9 to wczoraj czytałem historię o właścicielu jakiejś tam gównofirmy, który kazał osobom sprzątającym przynosić własną wodę. Polactwo z każdym rokiem staje się coraz gorsze. Trzeba dowcipy o Szkotach zacząć przerabiać na dowcipy o Polakach.

Odpowiedz
avatar drzacek
1 5

@MorogToKatolskaSzmata: O polskich pracodawcach

Odpowiedz
avatar Jorn
6 20

"Zajęcia na czwartym piętrze. Dzieciaków chętnych multum. 80 kg gipsu wnieść trzeba było po schodach." Świadczysz usługę, bierzesz za to pieniądze, ale oczekujesz, że klient wykona za ciebie najcięższą część pracy? Nie chce ci się nosić worków, to zatrudnij tragarza.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

"Pan woźny odmówił pomocy bo "zajęty bardzo"." Miał do tego święte prawo. Twoim pracownikiem raczej nie był. A już na pewno nie był sługusem każdego, przypadkowego człowieka z zewnątrz. Równie dobrze mogłaś poprosić o pomoc wuefistę, a on tak samo miał prawo odmówić. Poza tym rodzi się zasadnicze pytanie - czy przed zorganizowaniem zajęć, szkoły dostawały szczegółowe listy z uzasadnieniami, w których było ujęte: ile kilogramów gipsu będziesz nieść na barach, więc nie powinno to być na piętrze; że gips bardzo brudzi, w związku z tym wykładziny niet; że pomieszczenie ma być z kranem, bo gips potrzebuje dużo wody; że na jednego uczestnika przypada X gram gipsu... itd. Bo jeżeli nie wysyłałaś takich informacji, to ja tu widzę najzwyklejszego focha o "domyśl się". Nie każdy musi wiedzieć ile waży gips, ile go potrzeba do takiej zabawy i że diabeł poświni wszystko dookoła.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2017 o 9:16

avatar SirChmiel
8 10

@Candela: dokładnie to samo pomyślałem po przeczytaniu niektórych narzekań z historii. @Poziomeczka: Przygotujcie sobie odpowiedni druczek (umowę) o konieczności spełnieniu pewnych warunków aby zajęcia mogły się odbyć, podpiszcie go parę dni wcześniej i po kłopocie, zawsze można zawrzeć w nim zapis o tym, że opłata cała lub część należy się nawet gdy zajęcia się nie odbędą przez nie spełnienie podpisanych wymagań. Może uda się Wam nauczyć czegoś niektórych nieomylnych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2017 o 10:22

avatar robert12339
1 7

Wszystkie punkty są piekielne, ale pani "nauczycielka" z punktu 4 to za przeproszeniem zwykła bladź, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Taki nauczyciel przecież niszczy dziecko. A najgorsze, że w polskich szkołach trochę ich jest

Odpowiedz
Udostępnij