Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pisałam kiedyś jak to moja babcia szczycąca się tym jak to ona…

Pisałam kiedyś jak to moja babcia szczycąca się tym jak to ona kocha zwierzęta, pośrednio przyczyniła się do pogryzienia przez psa (http://piekielni.pl/72273) - w skrócie spaprała psu psychikę (krótki łańcuch od szczeniaka, bicie, do żarcia zlewki itp).

Zdarzyło się również, że w jej ręce trafił kot - za czasów gdy opiekowała się naszym domem, babcia postanowiła przygarnąć* koteczka "bo myszy harcują". Kociaka zamknęła na strychu "coby myszy łapał" i raz na jakiś czas stawiała mu miseczkę mleka. Gdy przyjechaliśmy, zastaliśmy obraz nędzy i rozpaczy - 4 miesięczny, zdziczały maluch, potwornie wychudzony, z zaropiałymi oczami i wszelkimi możliwymi pasożytami. Nie miał nawet siły uciekać, tylko bronił się zębami i pazurami.

Rodzice zrobili babci nieziemską awanturę i zakazali brania jakichkolwiek zwierząt. Kot został uratowany, doprowadzony do stanu używalności i - z racji tego, że rodzice mieli podejście, że koty są wredne i do człowieka się nie przywiązują - oddany dobrym znajomym z ówczesnego miejsca zamieszkania, którzy byli gotowi zająć się kotem wymagającym resocjalizacji i specjalnej opieki (jako konsekwencja głodówki doszło u kota już do częściowego stłuszczenia wątroby) mając jednocześnie świadomość, że długo żyć prawdopodobnie nie będzie. Miał 7 lat, gdy wątroba całkiem odmówiła współpracy.

Po awanturze nastąpiła "obraza majestatu" na jakiś czas, ale więcej zwierząt już nie brała.

*Jeszcze tak gwoli wyjaśnienia - o kocie dowiedzieliśmy się dopiero po przyjeździe, o tym jak był traktowany - od babci, bo się chwaliła jaka to ona dobra, że mu mleczka co jakiś czas daje...

Babcia

by Iras
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Iras
3 7

Taki dodatek - jako uzupełnienie - nie pasowało mi to bezpośrednio w historii, więc jako komentarz: Są ludzie, którzy wierzą, że złe uczynki wracają ze zdwojoną siłą, czyli w potocznym brzmieniu - karma to suka. Ignorancja babci powróciła do niej rzeczywiście w wredny sposób - babcia, mimo 78 lat na karku była okazem zdrowia - nie leczyła się absolutnie na nic, co w tym wieku jest rzadkością. Dostała wylewu. Częściowy paraliż prawej strony ciała, częściowo zachowana świadomość. Babcia dzieci miała trójkę - dwie córki i syna (mojego ojca) - na początu córeczki zadeklarowały się, że babcią się zajmą, po czym trafiła do ośrodka. Gdy o tym się dowiedzieliśmy postanowiliśmy zabrać ją do siebie - jednak jak to bywa - formalności "trochę" zajęły. A w ośrodku - kiszenie się w zafajdanych pampersach, jedyną sprawną rękę przywiązywali babci do łózka (bo ściągała sobie pampersy) higiena była pojęciem obcym, a i o przekręcaniu nikt nie pamiętał - więc i odleżyny jej wyhodowali. Po około miesiącu udało się ją ściągnąć do domu. Żyła jeszcze 7 kolejnych miesięcy. Przykuta do łóżka, nie mogąca nic powiedzieć, z odleżynami, których nigdy już nie udało się wygoić.

Odpowiedz
avatar katem
0 6

Pamiętam odległe czasy - a miałam wtedy jakieś 4 lata. Mieliśmy w domu psa(na podwórku). Pies w dzień na łańcuchu, na noc z łańcucha spuszczany. Kiedyś pies wrócił z przestrzeloną noga (myśliwi ?). Pozwolono psu umrzeć z wykrwawienia. Nikt mu pomocy nie udzielił. Nam (mi i mojej siostrze) powiedziano, że nic się nie da zrobić. Lekarzy od psów nie ma. Ludzie na wsi zwierzęta traktowali jak rzeczy - zepsuło się, to na śmietnik. To "zepsucie" oznaczało też np. pies złapał kurę i zadławił (bo podeszła za blisko) - psa należy zabić - łopatą na przykład. Koty musiały żywić się same - czasem dostawały miseczkę mleka, psy - resztki z obiadu. Musiało zmienić się pokolenie (ale tylko w mojej rodzinie, nie na wsi), wtedy zmieniło się podejście do zwierząt. Gdy kot mamie zadusił kilka małych kurcząt - oddała go do koleżanki w mieście na czas, aby pozostałe kurczaki dorosły i nie dały się kotu zagryźć. Niestety, i tak mamie ktoś na wsi tego kota zabił, mimo że ogłaszała wszem i wobec, że odda za wszelkie szkody, jeśli kot ich by narobił.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@katem: obok moich teściów mieszka facet, rocznik '85 a więc "nasze" pokolenie, a o podobnych do babci poglądach. Psa na łańcuchu nie karmi - czasem daje mu... chleb namoczony w wodzie. Pies jest uwiązany pod stodołą, kiedy pada, wszystko z dachu spływa na zwierzaka i jego pożal się Boże "budę". Koty facet też hoduje - notorycznie od niego uciekają (do teściowej, która je dokarmia - psu zresztą też zanosi jedzenie). Podobno sąsiadom, którzy próbowali interweniować koleś wypowiedział wojnę i robi co się da, żeby uprzykrzyć życie...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2017 o 19:27

avatar GoogleMnieGryzie
2 2

@Lubella: To sie zgłasza. TOZ itp. Fundacji pełno wystarczy na fb poszukać coś blisko.

Odpowiedz
avatar timka
-4 4

I co uważaliście, że jak psem się nie zajmowała to kotkiem jednak się zajmie? Znowuż Wasza rodzinka okazała sie byc wg mnie piekielna.. Nic nie zrobiliście by poprawić życie tych zwierząt- przykre..

Odpowiedz
avatar Iras
2 2

@timka: Kłania się umiejętność czytania ze zrozumieniem. Wyraźnie napisałam, że o kocie dowiedzieliśmy się dopiero gdy przyjechaliśmy

Odpowiedz
avatar svariea
0 0

Nigdy nie przyszło mi do głowy, że kot domowy ma sam zapewnić sobie jedzenie. Rozumiem, że dzikie koty łapią myszy, żeby je zjeść i jakoś przetrwać, ale większość kotów domowych jak już schwyta swoją "ofiarę" to po prostu się nią bawi...

Odpowiedz
Udostępnij