Szanowni Państwo, Drodzy Klienci,
ja naprawdę jestem wyrozumiała, cierpliwa i spokojna. Do czasu.
Pracuję w salonie prasowym. Przedstawię kilka uwag zebranych przez cztery lata pracy.
Po pierwsze, czy odpowiedź na "dzień dobry" boli? Wchodzi klient, witam się, a on odwraca głowę, albo rzuca "L&M-y niebieskie".
Rzecz druga - "proszę". Sytuacja z dzisiaj:
Przychodzi młoda, wyglądająca na sympatyczną, dziewczyna.
- Viceroye niebieskie są?
- Tak, są.
- To dać.
Chcielibyście, żeby Was tak traktować?
Rzecz trzecia - wieczne wiszenie na telefonie.
Co jest tak pilnego, że nie możecie odłożyć telefonu na te pół minuty, kiedy Was obsługuję? Czy naprawdę muszę wysłuchiwać, że córka się wyspała, a synek ma katar? Że z dokumentami jest coś nie tak, że macie problemy w pracy? Szczerze? Nie interesuje mnie to. Dlatego proponuję zakończyć rozmowę i wtedy przyjść na zakupy. Będzie szybciej i przyjemniej, a ja nie będę musiała przebijać się z pytaniami przez Wasz monolog.
Może mało piekielne. Ale powtórzcie to sobie codziennie kilkadziesiąt, czasem kilkaset razy. Już nie tak przyjemnie, prawda?
Drodzy klienci, bardzo proszę, szanujmy się. Ja szanuję Was i oczekuję wzajemności. Bo w niczym nie czuję się gorsza od Was. I nie znoszę lekceważenia.
sklepy
Przychodzi młoda, wyglądająca na sympatyczną, dziewczyna. - Viceroye niebieskie są? - Tak, są. - To dać. Ja bym je rzucił na ladę mówiąc: - Mać!
Odpowiedz@Dominik: Albo można zapytać o dowód osobisty, najlepiej niech go nie ma. - A dowód osobisty jest? - Tak. - To pokazać.
Odpowiedz@Dominik: Brac i plac, ale zaraz ! Albo srac !
Odpowiedz-Tak są, 15zł da!
OdpowiedzMiałam mnóstwo takich sytuacji, wiec doskonale Cię rozumiem. Ileż ja się nasluchalam o swojej bezczelności i braku kultury, gdy na "dać mi dwa lody" odpowiadałam "dać mi cztery złote".
OdpowiedzNie wiem, gdzie się ludzie takich odzywek uczą. Ciekawe czy ze znajomymi tak gadają -Hej, gdzie była na wakacjach, bo ładnie się opaliła... Nie umiała bym tak, bo brzmi to uzupełnie dziwacznie.
OdpowiedzNie wiem, autorko, czemu z góry założyłaś, że ludzie będą minusować Twoją historię. Wspomnienie o tym w tekście mogło faktycznie sprowokować niektórych do naciśnięcia "-". A niepotrzebnie, bo historia piekielna, choć wg mnie mogłaś przedstawić więcej przykładów na dane sytuacje - a takie z pewnością miały miejsce - skoro opisujesz aż 4 lata pracy.
Odpowiedz@ShapeOfMyHeart: napisałam tak, ponieważ przekorna ze mnie dusza. I nieszczególnie zależy mi na ocenach. Będę szczęśliwa, jeśli choć kilka osób przeczyta te słowa i weźmie je sobie do serca. Nie podawałam więcej przykładów, ponieważ chciałam zwrócić uwagę na te najważniejsze, poza tym całość mogłaby się wtedy wydać nieco naciągana i "upiekielniona" na siłę. Zależało mi na ukazaniu zapomnianych zasad współżycia społecznego. Niemniej, przyjmuję tę radę i gdy zbiorę myśli i wspomnienia, to zapewne coś dodam - choć może już w innej formie. Pozdrawiam. :)
Odpowiedz@Clara: Obawiam się, że większość osób udzielających się tutaj zna zasady współżycia społecznego i potrafi je zastosować w życiu, tak więc nasze apele na niewiele się zdadzą (nie mówiąc już o tym, że podobne pojawiają się średnio raz na tydzień :)) Z chęcią natomiast przeczytam o innych Twoich "przygodach" w pracy i myślę, że inni użytkownicy również. Tylko następnym razem, skoro faktycznie nie zależy Ci na plusach czy minusach, lepiej już nic o nich nie wspominaj (zwyczajnie szkoda dobrej historii). Sama widzisz, że ludzie tutaj też są przekorni :) Również pozdrawiam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2017 o 21:58
Wspomnienia z pracy w McDonald's: Ja: Dzień dobry. Gość: Cheeseburgera!
Odpowiedz@maktalena: W galerii, w której pracuję, również jest McDonald's. I odnoszę wrażenie, że pracownicy tego przybytku mają jeszcze gorzej. Pomijając fakt tego typu przyjemności, byłam raz świadkiem, jak kierowniczce oberwało się za brudne stoliki, które należały administracyjnie do obsługi obiektu, a nie do restauracji, więc nawet nie powinna tam wysyłać pracownika do sprzątania. I żadne argumenty nie trafiały. Ot, wyrozumiałość.
Odpowiedz@Clara: Zależy co rozumiesz przez te "oberwało się", ale komuś trzeba to zgłosić, jak osoby odpowiedzialne mogły ulotnić się ze "strefy" stolików.
OdpowiedzWpis piekielny, ale wedle życzenia, minus poleciał. Co do gadających przez telefon - to jest jakaś plaga ostatnio, dogadać się nie idzie, kolejka rośnie. I jeszcze każe zgadywać, po co przyszedł, bo gada wyłącznie do słuchawki, sprzedawcę zlewa, ewentualnie gestykuluje.
Odpowiedz@Candela: Dziękuję. ;) Miałam dziś sytuację, już po wysłaniu tego wpisu, że przyszła do mnie pani rozmawiająca przez telefon. I na migi pokazuje mi, jakie chce papierosy, próbuje mówić bezgłośnie. Uznałam, że nie będę czytać z ruchu warg i zapytałam, czy nie może po prostu powiedzieć. Chyba się obraziła.
OdpowiedzWłaśnie dlatego bardzo się cieszę, że coraz częściej są kasy automatyczne. Maszyna nie próbuje mnie wychowywać, tylko zna swoje miejsce i swoje zadania.
Odpowiedz@hibiskus: W Urzędzie Skarbowym też z Ciebie taki chojrak? Mnie smuci, że mamy tylu dorosłych niewychowanych ludzi. Którzy na dodatek się rozmnażają.
Odpowiedz@hibiskus: I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego autorka oczekiwała minusów. Otóż zgodnie z trendami miłościwie nam panującego od lat blisko 30 ustroju Klientowi (obowiązkowo wielka litera!) trzeba wchodzić bez wazeliny tam, gdzie słońce nie dociera. Klient ma prawo mieć savoir-vivre... właśnie tam, a sprzedawca/kasjer/kelner/whatever ma rozumieć, że może miał on ciężki dzień w pracy, albo żonę wczoraj bolała głowa i za to go oczywiście przepraszać :)
Odpowiedz@Clara: W ogóle nie jestem chojrakiem. Nie podoba mi się tylko, że ktoś, kto został wynajęty do zupełnie innej roli próbuje mnie wychowywać.
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Oczywiście rozumiem, że lepszy jest system w którym Sprzedawca (przez duże S) jest Bogiem, a Ty kliencie masz się płaszczyć przed jaśnie Panią. PRLu wróć, tak bardzo tęsknimy!
Odpowiedz@hibiskus: Bardzo nie podoba mi się słowo "wynajęty". Wynająć można mieszkanie albo samochód. Ja pracuję. I to bardzo ciężko, bo na własny rachunek. Wydaje mi się, że mogę oczekiwać minimum szacunku od klienta, który przychodzi i czegoś ode mnie chce. Dotyczy to wszystkich branży.
Odpowiedz@Clara: Czy Ci się to podoba czy nie, zostałaś wynajęta przez swojego pracodawcę do wykonania określonej pracy. To czy uważasz ją za ciężką czy też nie, nie ma tutaj żadnego znaczenia. Masz wykonać określone czynności za określoną zapłatę - tyle i aż tyle. Wychowywanie klientów raczej nie mieści się w zakresie Twoich obowiązków.
Odpowiedz@hibiskus:O jeżu malusieńki, kto tak powiedział? Akurat PRL pamiętam dobrze i wcale nie tęsknię, tylko czy trzeba od razu ze skrajności w skrajność? Czy fakt bycia Klientem zwalnia z kultury? Dla mnie nieodpowiadanie na "dzień dobry" albo rozmawianie przez telefon i jednocześnie z kimś to brak manier i tyle w temacie
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Ale nie Tobie (zakładając, że to Ty jesteś kasjerem) oceniać czy to brak manier czy nie. A już z pewnością nie próbować uczyć klientów jak mają się zachowywać.
Odpowiedz@hibiskus: Jakiego "pracodawcę"? Jak wół stoi napisane "na własny rachunek"!
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Wynajmujesz swój czas swoim klientom - tyle i aż tyle. I jeśli firma jest Twoja - Twoim pracodawcą są Twoi klienci.
Odpowiedz@hibiskus: Primo: gdzie Clara napisała, że "poucza" klientów? Dzieli się tu z nami tylko tym, co sobie myśli, a myśleć każdemu wolno (bo tu nie PRL). Secundo: kanon dobrych manier jest kanonem i kimkolwiek bym była, wiem (chociaż nie muszę mówić), czy dane zachowanie jest z nim zgodne, czy nie. Tertio: zgodnie z tymże kanonem pouczać można tylko dzieci, a i to tylko wtedy, gdy w pobliżu nie ma rodziców. Więc Clara... patrz primo.
Odpowiedz@hibiskus: Jesteś takim typem klienta, jaki został opisany w historii i poczułeś się urażony czy jak? Owszem, kasjer też człowiek (zaskoczenie, nie?) i jak najbardziej może ocenić stan czyichś manier. "I jeśli firma jest Twoja - Twoim pracodawcą są Twoi klienci." - padłam. Jesteś też szefem wszystkich marketów, firm transportowych, aptek, barów itd.? Zresztą co ja się rozdrabniam: Microsoft pewnie też Twój? Tylko zastanawia mnie jedno: gdzie Ty trzymasz te wszystkie umowy?!
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Tak, myśleć każdemu wolno. Oceniać już nie. Ogólne zasady dobrych manier oczywiście istnieją, ale to nie kasjer jest od ich egzekwowania. Nie jego rola i nie jego zadanie. A Clara poucza nas - czytelników jak powinniśmy się zachowywać, żeby Broń Boże jaśnie Kasjerki (wielka litera celowa) nie urazić.
Odpowiedz@BlueBellee: Nie, nie jestem takim typem klienta - wręcz przeciwnie, pewnie uznałabyś mnie za wzorowego klienta, kiedy obserwowałabyś moje zachowanie w sklepie. Mierzi mnie tylko rozprzestrzeniające się coraz bardziej zachowanie ze strony kasjerów/sprzedawców, którym się wydaje, że mają prawo wychowywać ten źle zachowujący się motłoch, z którym przyszło im pracować. Firmy, które istnieją dzięki swoim klientom są od nich zależne - więc klienci są ich "pracodawcami" - chociaż oczywiście mówimy o znaczeniu symbolicznym, a nie definicji prawnej. Na tym pozwolisz, że zakończę wykład z podstaw kapitalizmu. I nie staraj się sprowadzić dyskusji do absurdu - nie tędy droga, a ja za stara jestem na takie chwyty erystyczne.
Odpowiedz@hibiskus: Nie poucza nas. Poucza Ciebie i Tobie podobnych. Jeżeli dla Ciebie kultura i szacunek wobec drugiej osoby = bicie pokłonów i oddawanie czci kasjerce to znak, że coś jest z Tobą nie w porządku.
Odpowiedz@Jakucja: Znowu próbujesz odwrócić sytuację - bo nie rozmawiamy o tym jak ja zachowuję się w sklepie. Zapewniam Cię, że jak najzupełniej poprawnie i zgodnie z wszelkimi normami. Ja tylko zwracam uwagę na to, że praca kasjerki nie polega na wychowywaniu dorosłych ludzi i ocenianiu czy zachowuje się zgodnie ze standardami. Od wychowywania są rodzice i w pewnym stopniu nauczyciele w szkole, a nie kasjerki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2017 o 21:18
@hibiskus: Ciebie się już raczej wychować nie da...
Odpowiedz@LPP: Znowu - teraz atak ad personam. Nie ma argumentów? To spróbuję po Twojemu - pracujesz w sklepie? Albo w obsłudze klienta?
Odpowiedz@hibiskus: Wpuść chama do biura, to atrament wypije. Jak Cię matka nie wychowała, to obcy muszą. Inaczej nie da się z takim chamem wytrzymać.
Odpowiedz@hibiskus: Nie. Z historii nie wynika, że Clara poucza nikogo bezpośrednio. Ale jeżeli Ci przeszkadza to, że ktoś chciałby aby ludzie zachowywali podstawową kulturę to dla mnie oznacza, że masz problem aby traktować sprzedawców/kasjerów po protu uprzejmie (bez uniżoności jak w PRLu, który wspomniałaś).
Odpowiedz@Katka_43: Jesteś kolejna - nie, nikt obcy nie ma prawa innych wychowywać. Nigdzie nie pisałam, że popieram niekulturalne zachowanie w sklepach - nigdzie. To Ty próbujesz mi coś takiego imputować. Ja tylko zwracam uwagę na to, że kasjerom/sprzedawcom od pewnego czasu się wydaje, że mają prawo pouczać innych. Nie - nie mają. A według Was chamem jestem tylko dlatego, że uważam, że w społeczeństwie powinna być hierarchia - w zależności od ról społecznych, jakie w danym momencie spełniamy. Idealnie oddaje to wg mnie sposób obsługi klienta, jaki panuje w Japonii. I z pewnością każdy, kto tego doświadczył przyzna mi rację - tam po prostu od samego początku wiadomo kto i po co jest. Na tym kończę i nie będę dalej odpowiadać - bo wybacz, ale zamiast o meritum, atakujesz ad personam i wyzywasz mnie od chamów. Ot, taki sam popis wysokiej kultury jak i u autorki historii. Tylko pogratulować:)
Odpowiedz@LPP: Nie, nie mam najmniejszego problemu w tym, żeby sprzedawców, kasjerów, ochroniarzy, sprzątaczki, lekarzy, nauczycieli i księdza proboszcza traktować uprzejmie. Natomiast nie podoba mi się, że sprzedawcy uzurpują sobie prawo do tego, aby pouczać innych. Naprawdę nie widzisz tej różnicy?
Odpowiedz@hibiskus: A czyja to rola?
OdpowiedzJak do ściany... Ty serio nie potrafisz zrozumieć? Skoro zachowujesz się kulturalnie w stosunku do kasjerek, to w czym ci przeszkadza WYZNANIE NA PIEKIELNYCH.PL? To już nie można oczekiwać od klienta szacunku? A jak klient poucza kasjerki to też sie rzucisz do nich jak pies na kiełbasę? Czepianie się na siłę nie ma sensu, a ze tobie to nie wychodzi to sobie daruj. A że po twoim komentarzu zapewne spodziewałaś się hejtów, tak teraz obrażasz się bo inni mają inne zdanie, a ty na złość jak zdarta płyta walisz tą samą regułką a potem strzelasz focha. XD Niestety, sprawię że twoja tylna część ciała zaboli mocno - kasjer ma prawo oczekiwać kuktury od klienta, kiedy on zachowuje się jak prostak. I nie mówię tu o nie powiedzeniu "dziń dobry" a o ordynarnym awanturowaniu się czy wyzywaniu. A że napisała to na PIEKIELNYCH.PL to twoje argumenty o pouczaniu są bezpodstawne i debilne, bo to sa PIEKIELNI To ze sobie napisze, ze jest kasjerką, to nie znaczy, ze dalej nią może być. A ze pisze to już nie jako kasjerka, a OSOBA PRYWATNA, to twoje spinanie się o "pouczanie przez kasjerkę" jest jedynie przekoloryzowanym bólem dupy do granic możliwości, bo jaśnie pannica miała zły dzień.
Odpowiedz@hibiskus: To zależy od tego co Ci tak dokładnie przeszkadza: 1, To, że ktoś zwróci Ci uwagę przy bezpośrednim kontakcie (to mogę zrozumieć o ile uwaga jet nieuprzejma) 2, To, że ktoś napisze, że część osób zachowuje się nieuprzejmie (tego nie rozumiem, bo jeśli Ci to przeszkadza możesz nie czytać)
Odpowiedz@hibiskus: Jak ktos wyżej wspomniał, kasjer tez człowiek. To ze komuś płacą za to, że obsługuje /kasuje w sklepie nie oznacza, że można go obrażać czy okazywać brak szacunku. Jako człowiek ma NAWET prawo upomnieć klienta, że nie życzy sobie takie traktowania. Ale w dzisiejszych czasach pieniadze sa ważniejsze niż godność i sieciówki zrobią wszystko by klienta zatrzymać, wiec dają mieszać biednych pracowników z błotem i jeszcze tych klientów nagradzają. To jest zdrowe? Żeby ktoś Ci ubliżał, tupał nogą, że jest Twoim panem i żądał by zrobić jak on chce? Tak, bo ludzie w sklepie tak tez sie zachowują. Tak ciężko jest wydać pieniądze bez okazywania wyższości nad światem i kasjerem? Żeby to jeszcze on zbierał z tego kokosy. Kultura nie powinna boleć, nawet jezeli masz zly dzień. Każdy chociaż przez chwile za młodu powinien w sklepie popracować i na własnej skórze przekonać się, jakie to jest miłe, jak obcy ludzie wyładowują na kasjerach swoje emocje, czy po prostu traktują Cię jak powietrze, żeby zaraz potem zrobić z Ciebie sługę lub zwracać się bezosobowo. Dobrze, że jednak więcej jest tych normalnych :) Temat rzeka, ale nikt nie będzie mi wmawiał, że nie mam prawa pouczyć drugiego człowieka, który przychodzi do mnie i mnie obraża lub zwrócić uwagę na czyjąś kulturę. Czy to sklep, czy to bar, zachowujmy sie wobec siebie tak, jak sami chcemy być traktowani, a wtedy każdemu będzie się żyli lepiej :D
Odpowiedz@hibiskus: I jak dla mnie, to każdy kto jest świadkiem braku kultury lub tego braku kultury doświadcza ma prawo zwrócić uwagę, bo jak nie on, to kto? Rodzice? Jak nie dali rady za młodu wychować, to teraz juz tego nie zrobią :p
Odpowiedz@hibiskus: Z tą Japonią to przegięłaś. Kiedy byłaś w Japonii? Pomijam już kwestię, że w Japonii ludzie mają inne standardy wielu rzeczy.
Odpowiedz@GlaNiK: @madzialna @LPP @PiekloDzisModne @bialamurzynka Odpowiadam zbiorczo i to jest ostatni mój komentarz w tej dyskusji. Nie dlatego, że się obraziłam czy mam focha - jak ktoś sugerował - a dlatego, że nie jesteście w stanie przyjąć do wiadomości pewnych rzeczy. Kasjer nie jest od pouczania w sprawach kultury. Tak samo jak nie jest od tego sprzątaczka, ochroniarz ani lekarz czy ksiądz proboszcz. Jako kasjer masz prawo wymagać, że klient zapłaci za towar, który oferujesz - tyle i aż tyle. I może gdyby jaśnie państwo przestało się tak bardzo nabzdyczać i zastanawiać czy ktoś na nich krzywo spojrzał i czy owe dzien dobry powiedział odpowiednio uprzejmie, to łatwiej by mu się pracowało. W Japonii byłam ok. dwa lata temu przez cztery miesiące- ale nie turystycznie, a zawodowo - i tylko w jedynym mieście (jedno z większych). Więc zbyt dużo nie zwiedziłam i wiem o wiele za mało żeby udawać specjalistkę od tamtejszej kultury i historii - ale w zasadzie jedna z pierwszych rzeczy, którą zauważyłam na miejscu to właśnie zupełnie inny sposób obsługi w sklepie. Tamtejsi kasjerzy wiedzieli po co tam są - i mam wrażenie, że nie przyszłoby im do głowy pouczać innych. Wbrew temu co myślicie - kiedyś pracowałam na podobnym miejscu do Was - wprawdzie nie w sklepie, a w recepcji (dorabiałam tak w trakcie studiów). I do głowy mi nie przyszło, żeby zwracać uwagę ludziom, których obsługiwałam. Zapominałam o każdym gościu hotelowym tak 10 sekund po tym, jak wyszedł z hotelu. A przeżywanie czy się krzywo na mnie spojrzał czy rozmawiał przez telefon kiedy go meldowałam - ludzie, dajcie spokój - są dużo większe problemy.
Odpowiedz@hibiskus: Pozwól, że przetłumaczę z naszego na Twój: Załóżmy, że do sklepu wchodzi jakiś gbur, zachowujący się niekulturalnie w stosunku do obsługi sklepu. Jako osoba stojąca obok (np. w tej samej kolejce) nie będę zwracać mu uwagi, ale na pewno coś sobie o nim pomyślę - a co, mam prawo oceniać co chcę i kogo chcę. Natomiast, jeśli ktoś zachowuje się po chamsku, niegrzecznie czy niekulturalnie bezpośrednio w stosunku do mnie - zwrócę mu uwagę. I nie będzie mnie interesowało, czy rozmawiam przez telefon, siedzę w konfesjonale czy obsługuję klienta w sklepie. Być może według Ciebie nie mam prawa nikogo pouczać, ale mam prawo zwracać im uwagę, bo szanuję siebie i na pewne rzeczy po prostu nie pozwolę. Klient płaci za towar, mnie nikt nie płaci za znoszenie jego fochów.
Odpowiedz@hibiskus: "nie jesteście w stanie przyjąć do wiadomości pewnych rzeczy" - nie cierpię takiego podejścia. Jeśli nie umiesz przyjąć czyichś argumentów i z góry uważasz, że Twoja racja jest "najtwojsza", to może lepiej w ogóle zaprzestań uczestnictwa w jakiejkolwiek dyskusji? Obiło Ci się może o uszy takie stwierdzenie, że jeśli więcej, niż jedna osoba mówi Ci to samo, to należy się nad tym choćby zastanowić? Czyli według Ciebie, gdy ktokolwiek jest w pracy, to nie ma prawa zwrócić nikomu uwagi, choćby go opluto? Do tego "wiedzieli po co tam są"... Ty się w jakiejś sekcie chowałaś? Ktoś Ci się ukłonił w Japonii i poczułaś się jak pani? Ależ Ty musisz mieć kompleksy. No już pominę fakt, że u Japończyków nawet przy jedzeniu obowiązują inne zasady. Miejsce było podobne do nas? I albo miałaś w miarę uprzejmych klientów, albo lubisz udawać, że deszcz pada. Ps. Jaki ma sens pisanie obszernego postu z jednoczesnym oznajmieniem, że "to jest ostatni mój komentarz w tej dyskusji"? Jakbyś jako jedyna oświecona, uświadamiała jedyne prawdziwe racje nam, biednym żuczkom. Nie jestem kasjerką, a do tego jestem po pracy, więc chyba mogę oznajmić, że brak Ci manier i chocby podstawowego szacunku do rozmówcy?
Odpowiedz@hibiskus: Jesteś tępa dzida. Tyle Ci powiem, zarzuciłaś mi, że nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości pewnych rzeczy, co poniekąd sugeruje, iż wg. Ciebie jestem głupi. Tyle ludzi Ci powtarza to samo, a Ty dalej w zaparte, że to Ty masz rację a my się wszyscy mylimy. Spotkaj się z z pewnymi politykami, na pewno się dogadacie bo oni też tak mają. Co do Japonii to byłaś 4 miesiące w 1 mieście, chyba chodziłaś do jednego sklepu. Oni Cię nie pouczą bo nie muszą. Za to zostaniesz pouczona przez innych ludzi w kolejce. Ale nie znam się to się wypowiem i do tego będę iść w zaparte, że wiem najlepiej. Brakuje Ci pokory. Ale pewnie i tak stwierdzisz, że my się wszyscy mylimy. A na koniec dodam: NAUCZ SIĘ CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM. Autorka napisała na piekielnych co jej nie pasuje, a Ty dodałaś całą otoczkę, że poucza klientów, o czym nie ma słowa w tekście. Ty to przyjęłaś za pewnik i tyle. Co do sprzedawcy/kasjera to ma prawo (moim zdaniem wręcz obowiązek) powiedzieć, że nie podoba się mu/jej takie zachowanie. Co nie jest pouczaniem samym w sobie, a stwierdzeniem co danej konkretnej osobie nie odpowiada. Może tym razem zrozumiesz, mam taką nadzieję, ale pewności niestety nie.
Odpowiedz@Katka_43: klient jak klient. Gorzej jak załoga musi wychowywać wspólpracownika bo nie zrobiła tego matka i zachowuje się taki jak burak
OdpowiedzU mnie sprawdza się: K: Lotto za 3 J: Trzeba podać hasło. K: Jakie hasło? J: Hasło brzmi dzień dobry. K: Ach... Dzień dobry...
Odpowiedz@bialamurzynka: Genialne! Na pewno wykorzystam w pracy.
Odpowiedz@Clara: Oczywiście, że wykorzystasz. Pseudozabawny tekst, no i na dodatek cudzy. Nie zapomnij powiedzieć, że ukłon też jest wymagany. I kawa w prezencie.
Odpowiedz@hibiskus: przepraszam, masz jakieś kompleksy czy wstałeś dziś lewą nogą? :)
Odpowiedz@Clara: Wybacz, ale zarzucanie mi kompleksów przez Ciebie jest nieco śmieszne...
Odpowiedz@hibiskus: Kochany/kochana. Masz kompleksy. I leczysz je zachowując się debilnie w stosunku do pracowników sklepów. Zapytaj jakiegokolwiek sprzedawcę z dłuższym stażem. Klasę człowieka, zamożność i spokój ducha widać w eleganckim zachowaniu. Podskakują tylko zakompleksione płotki :)
Odpowiedz@Clara: to po prostu zwykły debil :)
Odpowiedz@hibiskus: Powiedzenie "dzień dobry" to nie jest pokłon tylko zwykła oznaka kultury,kasjerce nie okażesz szacunku a idąc do np, do lekarza/Prawnika też nie powiesz "dzień dobry"?
OdpowiedzTe minusy to zapewne przez te ostatnie zdanie.
OdpowiedzNigdy nie pracowałam jako sprzedawca, więc nie doświadczyłam "kultury" kupujących, ale ci wierzę, bo nasze społeczeństwo generalnie mało uwagi przywiązuje do kultury. Mam za to doświadczenia ze sprzedawcami i nie są to tylko doświadczenia pozytywne. Uwierz mi, jest tyle samo chamów po jednej, co po drugiej stronie lady czy kasy. Ja zawsze jestem grzeczna, mówię "dzień dobry", "proszę", "dziękuję", "do widzenia" etc - taka kindersztuba wyniesiona jeszcze z domu. Co najmniej w połowie przypadków nie słyszę odpowiedzi, a szanowni sprzedawcy czy kasjerzy dobitnie pokazują, że pracują z łaski, że są zmęczeni i mają klientów gdzieś, a może że kultura jest im po prostu obca? Nie generalizuję, ale zwracam uwagę, że problem dotyczy nas wszystkich.
Odpowiedz@Crook: No, ale jeśli sprzedawca jest niemiły to wystarczy obrócić się na pięcie i sobie iść. To on chce abym kupił u niego towary. Ja mogę iść kupić gdziekolwiek.
Odpowiedz@Crook: Dokładnie! Ja na przykład często kupuję coś w kiosku w metrze, jestem tam średnio co drugi dzień. Jeszcze NIGDY nie zdarzyło się, żeby pani tam pracująca nie gadała przez telefon w trakcie obsługiwania mnie. Ja mówię, o coś proszę, a ona do mnie na migi :) Tak więc, Autorko, to wszystko działa w dwie strony!
Odpowiedz@Crook: często działa zasada wzajemności. Kupowałam ostatnio coś. Zmęczona, długi dzień na uczelni. Kasjerka - prawdopodobnie długi dzień w pracy. Z mina równie radosną jak ja. Ale rzuciłam to "dzień dobry", "do widzenia", "miłego wieczoru" (zawsze to robię). Babka uśmiechnięta odpowiada tym samym, ja uśmiechnięta i zadowolona. Można? Można. Traktujmy się tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani.
Odpowiedzskoro zakładasz, że czytający historię robią takie rzeczy, to ja też mam kilka uwag. pilnuj swojego bachora, bo nie lubię takich z bezstresowego wychowania. nie jeździj jak debil. przestań przekonywać wszystkich, że bycie wege jest jedyną słuszną opcją. ja tego nie robię, więc ty też nie rób. i pozbieraj kupy po swoich trzech psach, bo pół osiedla osrane. fajnie?
OdpowiedzNie musisz pracować z klientem, można np. sprzątać ulice.
Odpowiedz@Morog: Powiesz jeszcze coś oczywistego? Dzięki ekspedientom i sprzątaczom możesz zrobić zakupy i się nie potykać o śmieci. Chamstwa w domu nauczono, czy po prostu lubisz? Jeśli to drugie, to musisz mieć naprawdę małego penisa.
OdpowiedzNie rozumiem tego całego ciśnienia na "dzień dobry" itp. Przychodzi, mówi co chce, dostaje, wychodzi. BIZNES. Ja zazwyczaj się przywitam czy coś, ale jeśli ktoś się nie przywita, to nie robię z tego dramy. Co to zmienia?!
OdpowiedzPracuje na stacji benzynowej. Kropka w kropkę te same sytuacje. Jeszcze też bardzo lubię, kiedy klient zamawia hot doga, bierze papierosy, a on jeszcze leci szukać szczęścia na sklepie, tylko jeszcze nie do końca wie jaki napój/piwo/chipsy chce. A Ty stoisz jak ten ciula i czekasz aż łaskawie zdecyduje i wróci zapłacić.
OdpowiedzPracuję w sklepie, z drobną przerwą, przez całą moją karierę zawodową, niektórzy ludzie są naprawdę przecudowni, aż chce się pracować, ale wybaczcie... Jak bym pracowała w szpitalu to może była bym w stanie zrozumieć, że ludzie są wiecznie niemili, w końcu pobyt w szpitalu nie nastraja pozytywnie. Różnica dla mnie jest taka, że praca w sklepie to nie praca w imię wyższego dobra. Jestem tam żeby pomóc dokonać zakupu, ale w dalszym ciągu jestem człowiekiem, którego matka wychowała tak, że niezależnie od nastroju, na dzień dobry odpowiada się dzień dobry, że używa się "proszę", "przepraszam", dziękuję, że nie pstryka i gwiżdże się na sprzedawcę, nie pokazuje się palcem, a co dopiero nogą. Nie zauważyłam, żeby ktoś tak traktował urzędnika skarbowego, a w czym on jest lepszy? Przecież też jest człowiekiem.... Tu nie chodzi o to, żeby wychowywać kogokolwiek, jak go rodzice nie wychowali, to już nic nie pomoże. Czasem po prostu mam wrażenie, że ktoś zaraz wyskoczy z za regału krzycząc "jesteś w ukrytej kamerze".
OdpowiedzKilka najgorszych sytuacji. Skakanie z mordą albo rzucanie pieniędzmi. A już wisienką na torcie jest robienie wielkich zakupów 2 minuty przed zamknięciem sklepu i rzucanie sie do kasjera że ten woła do kasy. Gdzie ci ludzie są przez 14h? Klient powinien mieć szacunek do obsługi bo on przychodzi do sklepu, a nie sklep do nich.
OdpowiedzTrzeba było zapytać "płaci kartą czy gotówką?"
OdpowiedzProponuje zainwestowac 2zł na allegro w naklejkę http://allegro.pl/zakaz-uzywania-telefonow-naklejka-okazja-24h-i6176360178.html oraz ręcznie dopisać "osób rozmawiąjcych przetelefon NIE OBSŁUGUJEMY" lub... po prostu zmienic pracę!
Odpowiedz