Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przygody kelnerki mikado188 część trzecia. Przez dłuższy okres pracowałam dla agencji kelnerskiej…

Przygody kelnerki mikado188 część trzecia.

Przez dłuższy okres pracowałam dla agencji kelnerskiej „wynajmujących” kelnerów hotelom i na cateringi. Piekielności gości jakie mnie spotkały bądź których byłam świadkiem:

Najbardziej „piekielnogenne” były imprezy urządzane dla pracowników banków – wóda lała się strumieniami, a większość gości traciła kontakt z rzeczywistością po około 3 godzinie imprezy.

Idę korytarzykiem łączącym dwie sale przeznaczone na imprezę, taca ciężka, pełna wysokich kieliszków z czerwonym/białym winem i szampanem. Wtem ktoś ni z gruszki ni pietruszki łapie mnie z tyłu za szyję i zaczyna mną trząść. Odruchowo spinam kark, ramiona idą do góry, pochylam się, kompletnie zaskoczona nie wiem co robić – taca pełna, a ja mam niestety duży biust, który przy moim skuleniu się od dłoni na karku naparł na ciężką tacę – cudem nic nie spadło. Do tej pory jak o tym pomyślę robi mi się gorąco – za stłuczone szkło musiałabym zapłacić, a z zalaną koszulą i spodniami nie mogłabym pracować i zostałabym odesłana do domu (zapłacono by mi 20 zł za przepracowane 2 godziny, nie 90 za 9 godzinną zmianę).

Śmieszkiem okazał się jeden z gości, jakiś gnojek wyglądający na świeżo po studiach – „Co się spinasz mała? Bawimy się! Hłe hłe hłe!” Po czym oddalił się kołysząc się na boki jak typowy Sebix na dzielni. Nie, nie był pijany, kołysał się „dla szpanu” przed towarzyszącą mu tlenioną dziunią, która usłużnie zarechotała na ten wyborny dżołk.

Impreza w hali również dla banku. Stałam na szatni wraz z koleżankami – główny organizator zakazał nam wydawać kurtek w przypadku zgubienia numerka. Wg instrukcji taka osoba zostaje do końca imprezy i dopiero wtedy komisyjnie następuje oddanie płaszczyka czy innego futerka. Dlaczego? Bo na imprezie było ponad 100 gości i nie jesteśmy w stanie stwierdzić, kto jest gościem, a kto złodziejem udającym gościa, który zgubił numerek. Wejście jest przedzielone jedynie kotarą i każdy sobie mógł wejść i wyjść. Za uchybienie obowiązkowi i wydanie kurtki bez numerka grozi nam kara umowna w wysokości 50 zł i koszta ukradzionych rzeczy. No i przechodzimy do szczegółów:

Pierwszy gość podpity, ale zachowujący trzeźwość umysłu jak sądziłyśmy. Mówi, że zgubił numerek, ale on sobie kurtkę zaraz znajdzie. I bezpardonowo zaczyna pchać się za stół. Zostaje przez koleżankę zatrzymany, pouczony, że nie może wchodzić na teren szatni. Dogadaliśmy się z zastępcami organizatora, że oni mogą wydać kurtkę przed końcem imprezy, mówimy więc gościowi, żeby szukał mężczyzn w garniturze z logiem cateringu i złotym krawacie, bo my szatni opuścić nie możemy, by poszukać za niego, nie możemy mu też wydać kurtki bez numerka. Pan naburmuszony wraca na salę, przychodzi po trzech minutach z kieliszkiem wina w ręku, którego to zawartością chlusnął koleżance w twarz. Bo co ona sobie kuffa wyobraża? Nie wie kim on jest? Tutaj panowie ochroniarze wkroczyli do akcji, złapali szanownego pana za fraki i przeszukali kieszenie. Numerek się znalazł – pan został wyrzucony niczym szmaciana lalka za kotarę, kurtka poleciała za nim.

Impreza się rozkręca – przychodzi para gości, jak to się mówi „tańcząc tango” – czyli są tak naje... ekm... napici, że stawiają dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, dwa do przodu, jeden do tyłu. Itd. Facet wygarnia wszystko z kieszeni i rzuca mi to na stół. Wyławiam z kupki numerek i już chcę podać kurtki, gdy wtem rzyyyyyyg równym strumieniem. Gdybym nie odskoczyła na bok, wymiociny wylądowałyby na moim dekolcie. Facet jak gdyby nigdy nic, ociera usta wierzchem dłoni i odbiera ode mnie kurtki.

Koniec imprezy – jest już luźniej. Podchodzi do mnie kobieta ubrana jak z żurnala, z biżuterią pewnej znanej firmy jubilerskiej za sumę, na którą bym pewnie ze trzy lata musiała pracować. Twierdzi, że zgubiła numerek, ale mamy jej wydać futerko „tout de suite”. (Autentycznie użyła tego wyrażenia) Odpowiadam, że nie mogę jej wydać okrycia bez numerka. Panienka zaczyna się drzeć, że to jej własność i co ja sobie wyobrażam. Obrazowo zaczyna tupać nogą i wołać jakiegoś mężczyznę. Przychodzi facet co najmniej 20 lat od niej starszy, na szczęście bardziej ogarnięty, przeprasza nas „za kruszynkę” i wyciąga numerek. Okrycia wydajemy. Happy end? Bynajmniej. Mężczyzna kieruje się do wyjścia, „kruszynka” zaś syczy w moim kierunku „kur*****!” (rymuje się z korniszon) po czym kopytkuje za swoim wybrankiem czy może ojcem.

Wychodzą ostatnie osoby - podchodzi pani w średnim wieku, wzrok szklisty, nieobecny. Podaje mi numerek, po czym zaczyna kłaść mi się na stole (rzygowiny wcześniejszego gościa zdążyłyśmy posprzątać.) Podaję czarny płaszcz. Pani budzi się, podrywa ze stołu i wrzask: To nie jest moja kurtka! Ja oczy w słup, bo jeszcze coś takiego mi się nie zdarzyło. Podchodzi mężczyzna, jak mniemam jej mąż, wzdycha, bierze kobietę na bok. Wraca, po czym stwierdza rycersko -"Moja Pani zgodziła się ze mną, że to jednak jej kurtka". Po czym wyszli, pan nawet uchylił nam kapelusza na pożegnanie.

Nie wiem jak można się doprowadzić do takiego stanu. Rozumiem, że darmowy alkohol bez limitu kusi, ale że aż tak?

gastronomia

by mikado188
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
23 23

Trochę dupny pracodawca, skoro musiałaś płacić ze swojej kieszeni za wybryki gości.

Odpowiedz
avatar mikado188
-1 7

@bloodcarver: To w zasadzie nie pracodawca tylko hotel, a raczej menagerowie. Za pojedyncze stłuczki się nie płaciło, ale jak ktoś wywalił się z całą tacą szkła, albo talerzy na śniadaniu to już płacił, bo za duża strata. Niestety kierownicy w hotelach dzielą się na fajnych, normalnych i wujowych. Agencji bardziej opłaca się obciążyć/zwolnić pracownika i skołować na jego miejsce kogoś innego niż stracić klienta.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 8

@mikado188: Chyba Bloodcarver nie o to chodzi. Chodzi raczej o sytuacje, w której jeden z gości brutalnie Cię zaczepił. Tak na marginesie, to podpada pod co najmniej molestowanie seksualne.

Odpowiedz
avatar Armagedon
21 25

Prawdę mówiąc, jak za takie warunki pracy, plus potrącenia za stłuczki (nie z własnej winy), plus odpowiedzialność materialna za okrycia gości - to dycha za godzinę tej harówy wydaje się być jałmużną. Założę się, że agencja brała ze cztery razy tyle. A tak na marginesie. Chyba nie ma gorszej roboty, niż użeranie się z pijusami.

Odpowiedz
avatar timka
4 4

@Armagedon: dziwne dla mnie, że tak mało płacili- to u nas płaca min 150zł od nocki a czesto są to krótsze imprezy..

Odpowiedz
avatar mikado188
1 1

@timka: Pierwszy przypadek był w hotelu, stąd 10 zł/h, na cateringach (pozostałe historie) dostawaliśmy 12 zł/h jeżeli było się początkującym. Z szatni dodatkowo dostawało się około 80-120 zł napiwków.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
4 12

Ochydnymi pijakami, zalanymi w pestke i nie panujacymi nad soba, oraz zachowujacymi sie chamsko, powinien sie KAZDY porzadny i rozsadny obywatel brzydzic i nie dawac sobie bezkarnie pomiatac! Inaczej jest to prostytucja dla pieniedzy i utrata godnosci ludzkiej. Takiemu rzygajacemu, klnacemu, bezczelnemu dranowi trzeba koniecznie pokazac, gdzie raki zimuja i pociagnac do odpowiedzialnosci karnej za obrazy i cywilnej za szkody i to niezaleznie od jego plci. Schlane kobiety, sa tak samo godne pogardy. Za forse nie wolno dac soba pomiatac! Albo potem wstyd popatrzec sie w lustro.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-4 20

"...a ja mam niestety duży biust" Ale dlaczego "niestety"? Kelnerka z fajnymi cyckami to bardzo pozytywny widok. "Rozumiem, że darmowy alkohol bez limitu kusi..." parweniuszy, albo dorobkiewiczów. Nie sądzisz chyba, że ludzie na poziomie chodzą na tego typu imprezy po to, żeby się nawalić darmowym wińskiem.

Odpowiedz
avatar ja_2
6 8

@Fomalhaut: zależy co definiujesz jako "na poziomie". A wyżsi menadżerowie korpo nierzadko są już ćpunami lub alkoholikami (pokrywanie stresów kariery). Więc tak ... nawalają się na umór..

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 7

@Fomalhaut: Niestety przez takie podejście, jak twoje, przez alkohol dodatkowo odarte z powłoczki kultury. Dla kelnerki / barmanki bezpieczniej i milej jest, gdy gość widzi w niej przyjazne ręce podające kolejny kieliszek, niż fajny biust za który można by złapać.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
-2 10

@bloodcarver: fajne cycki są fajne i tyle. Ludzie na poziomie nie będą myśleli o łapaniu za biust, prostaki za mniejszy biust też będą łapać. Formalhaut dobrze mówi, że to pozytywny widok (myślę, że dla dużej części ludzi), mimo iż ja na biust uwagi raczej nie zwracam.

Odpowiedz
avatar Bedrana
21 23

Szefowie różnych firm, a szczególnie banków, nie bez kozery organizują takie darmowe, suto zakrapiane spędy. Po wódzie ludziom puszczają hamulce i wyłazi z nich "prawdziwe ja". A dwóch, czy trzech, zawsze trzeźwych menadżerów, wtapia się w tłum i pilnie obserwują. A także słuchają. Po trzech "integracjach" wiedzą już prawie wszystko o prywatnym życiu swoich pracowników, kto na co choruje, kogo zdradza żona, kto jest alkoholikiem, kto hazardzistą, a kto lubi przygrzać koki. A także kogo zwolnić, lub awansować w najbliższym czasie. Strzeżcie się integracyjnych ochlajów...

Odpowiedz
avatar Katapulta
3 7

Partnerem pani "żurnalistki" był jej ojciec? Toż to kazirodztwo.

Odpowiedz
avatar Agatorek
0 2

@Katapulta: To sarkazm, prawda? ;) Autorka po prostu kpi sobie z różnicy wieku, co nie powinno jej interesować. Miało być śmiesznie ("wybranek tudzież ojciec"), ale nie wyszło. A tak przy okazji - opisane sytuacje są rzeczywiście piekielne, życzę ich jak najmniej w przyszłości. Tylko w przypadku tej pierwszej historii zachowałabym się bardziej asertywnie. Nawet poświęcając dniówkę.

Odpowiedz
avatar Katapulta
7 7

@Agatorek: Chodzi o "tudzież", które oznacza zupełnie co innego niż powszechnie się uznaje.

Odpowiedz
avatar mikado188
0 2

@Agatorek: Nie kpię z różnicy wieku. Po prostu nie pamiętam jak wołała tego mężczyznę i nie wiem czy to był partner czy ojciec. Ja bywałam np z moim ojcem w jego miejscu pracy czy spotykałam jego kolegów i zdarzyło się, że jeden znajomy ojca też sądził, że jestem "koleżanką", a nie córką.

Odpowiedz
avatar mikado188
1 1

@Katapulta: "Tudzież" już poprawiłam.

Odpowiedz
avatar AsianGirl
2 2

Obsługiwałam szatnię na balu charytatywnym już ładnych parę lat temu. Pod koniec imprezy na skutek mieszanki alkoholi różnie się działo, ale raczej w większości kulturalnie. Przebiła wszystkich pewna elegancko ubrana pani w średnim wieku, która przez kilkanaście minut pytlowała nam, używając niewybrednego słownictwa, o tym, jakie w młodości przeżyła świetne imprezy, oraz że my jesteśmy nudni, jej syn jest nudny, a mężowi nie staje. Mąż stał obok przez cały czas. Dość żałosne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2017 o 10:03

avatar obserwator
-3 5

Ta ostatnia para przypomniała mi kawał. Czym się różni pijana kobieta od zdezelowanego, pordzewiałego malucha?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2017 o 18:59

avatar obserwator
0 0

W obu przypadkach wstyd prowadzić.

Odpowiedz
avatar parapapam
0 4

@mikado Sprawdz znaczenie slowa tudziez

Odpowiedz
avatar prywatny100
1 1

w związku z moją karierą zawodową mogę potwierdzić. Nie ma nic gorszego niż imprezy nauczycieli, urzędników i innych "wysoko"postawionych osób. To właśnie w trakcie ich imprez było najwięcej burd, osób zalanych do stanu trupa, pretensji, przystawiania się do kelnerek (chamskiego) i wszechobecnego syfu. Kilkaset imprez obsłużonych czy to z perspektywy kuchni, czy sali, ale.... najłatwiejsze były 18-ki, teoretycznie imprezy podwyższonego ryzyka, a tu czysto, nieraz się nawet trafiło, że podczas pakowania pozostałego jedzenia (do końca imprezy zostawała 1 osoba) mimo protestów, młodzież posprzątała całe stoły! Impreza zamówiona do 2 trwała do 2, a w przypadku osób "wysokiego stanowiska" trzeba było się użerać, żeby wyszli, bo nie zdążyło się przygotować sali na kolejną imprezę (taaa bywała praca po 26h). I jeszcze jedno co mnie na początku szokowało. W toaletach męskich najczęściej czysto, w damskich.... lekko mówiąc "nieład artystyczny"

Odpowiedz
Udostępnij