Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałbym napisać tu o piekielnym instruktorze, na którego natknąłem się, zdając na…

Chciałbym napisać tu o piekielnym instruktorze, na którego natknąłem się, zdając na prawo jazdy.
Instruktorem tym był starszy mężczyzna, który, pomimo przyjemnego uosobienia, był źródłem tylu piekielności, że po każdej jeździe z nim, można by pisać na tym portalu nową historię.

Pierwszym, co rzucało się w oczy, było palenie. Palił on non-stop. I nie robił tego bynajmniej siedząc na placu manewrowym, gdy kursant walczył z pachołkami, lecz podczas jazdy(przynajmniej było wtedy lato, więc palił przy otwartym oknie).
Osobiście, choć nie palę, jestem przyzwyczajony do dymu, lecz nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mający problemy z siedzeniem w tym obłoku przez dłuższy czas, mógł prowadzić w takich warunkach. Dodatkowo, dzięki żywej gestykulacji, pan instruktor fundował sobie trzepanie spodni i fotela pasażera z popiołu, na każdym postoju.
Pomaganie kursantowi jest obowiązkiem instruktora. W końcu to on dba, aby początkujący kierowca nie wjechał w 3 samochody i kilka płotów podczas swoich pierwszych jazd. Tyle, że nadmiar pomocy, jak się okazuje, również bywa szkodliwy.

Instruktor ma przed sobą pe*ały hamulca i sprzęgła. Bez problemu może też sięgnąć do kierownicy lub dźwigni zmiany biegów, jeśli zajdzie taka konieczność.
O tym człowieku kursanci żartowali, że gdyby dać mu pedał gazu, jeździłby sam z miejsca pasażera.
Hamulca używał on zawsze razem z kursantem. Nie czekał on do ostatniej chwili, interweniując, jeśli kursant się zagapi, tylko zwyczajnie hamował. A, że hamować zaczynał dość wcześnie, to moja rola zwykle ograniczała się do mocniejszego dociśnięcia pe*ała, który sam opadał mi pod nogą, gdy zbliżałem się do przeszkody.

Biegi- Jak wiadomo ogarnięcie biegów jest jednym z większych wyzwań dla tych, którzy nie znają ich rozkładu. Czasami więc kursanci muszą rzucić okiem na rysunki, żeby nauczyć się, gdzie jest co.
Ewentualnie podczas kursu można zmieniać biegi za nich! Mając dostęp do sprzęgła i dźwigni, piekielny pan instruktor sam naciskał sprzęgło, zmuszając kursanta do zmiany biegu, bo inaczej ten mógł sobie gazować i zwalniać, aż instruktor sam nie zmieni biegu, jeśli kursant nie zareaguje od razu. Gdy zaś kursant nauczył się już zmieniać biegi w tym tempie, w którym robiłby to ten konkretny instruktor, to i tak ręka instruktora zawsze plątała się gdzieś na dźwigni i przełączali te biegi we dwóch.

Jednak zdecydowanym mistrzostwem, przez które sam omal nie wjechałem pod ciężarówkę, był "System Wspomagania Ruszania".
Polegał on na tym, że ilekroć kursant się zatrzymywał, piekielny pan instruktor wciskał sprzęgło. Czyli wystarczyłoby, żeby kursant używał jedynie gazu, bo sprzęgło i hamulec zarezerwował instruktor? Nie ma tak dobrze!

Gdy raz dorwał się do sprzęgła, ten pan trzymał je wciśnięte do dechy przez chwilę, po czym, czując, że kursant popuszcza pe*ał, sam zdejmował z niego nogę. W efekcie albo ktoś znał wybryki pana instruktora i popuszczał sprzęgło, aby zaraz znów je przydusić i puszczać od nowa, już samemu, albo w połowie puszczania, nagle znikał nacisk z pe*ała. Pe*ał wciskany przez instruktora do dechy był zwalniany, nasza noga już do połowy go puściła, czyli sprzęgło dawno minęło punkt, w którym samochód powoli by ruszył. Jeśli więc ktoś po prostu puszczał sprzęgło, to samochód mógł jedynie albo zgasnąć, bo sprzęgło gwałtownie zwalniano, albo, jeśli kursant nie puścił za bardzo, gdy puszczał instruktor, ruszyć ostro naprzód.

Gdy razem ze mną i instruktorem (jeździło się po 2 osoby, bo dojazd do miasta z Wordem zajmował 30 min w 1 stronę) jeździła pewna dziewczyna, która miała niedługo zdawać egzamin, samochód przy ruszaniu pod zwykłymi światłami zgasł jej około 10 razy pod rząd! Tylko dlatego, że próbowała ruszyć normalnie i nie jeździła jeszcze z panem piekielnym.

Ja sam niemal wjechałem pod ciężarówkę, gdy instruktor powiedział, żebym ruszył, skręcając w lewo, a potem zgasił mi samochód swoją sztuczką ze sprzęgłem. Gdybym szybko nie odpalił, to jadący z przeciwka tir prawdopodobnie nie wyhamowałby do końca.

szkoła_jazdy

by Ichigo1221
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jeremiah
12 12

no lae w taakich wypadkach albo się zgłasza sprawę do szkoły jazdy albo się wysiada trzaskając drzwiami i po sprawie. W końcu kurs był płatny...

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
0 2

@Jeremiah: Ten pan był moim pierwszym instruktorem, więc nie do końca znałem procedury, a poza tym jeździłem z nim tylko kilka godzin- 10 miałem w swoim mieście, z czego z nim 8, a 20 z kimś innym w mieście z Wordem, gdzie on był tylko 2 razy na zastępstwie.

Odpowiedz
avatar izamarkow
-3 5

@Jeremiah: Rację niby masz. Zgłoszenie jednak przeważnie działa dopiero przy potężnej awanturze. Ponad dwadzieścia lat temu mój instruktor łapł mi za kierownicę z byle powodu często sam sobie skręcając (w "maluchu" to trudne nie było). Zrezygnował po gwałtownej reakcji popartej groźbami karalnymi i dalej było miło. Ale 15 lat później jak moja Żona zaczęła wracać z jazd do prawka z płaczem (chociaż jak jeździła ze mną szło Jej świetnie jak na ucznia) Pomogło dopiero jak pod ośrodkiem WORD, na oczach innych instruktorów i personelu wyciągnąłem gnoja z samochodu i w BARDZO dosadnych słowach wykrzyczałem dlaczego żądam zmiany instruktora dla mojej Mordki, dalsze lekcje odbywały się bez zarzutu. Tamten gdzieś zniknął nam z oczu.

Odpowiedz
avatar Kumbak
-5 7

Cała historia jest bezwartościowa, jeśli nie wiadomo o jaką szkołę chodzi i o jakiego instruktora.

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
0 0

U mnie było podobnie na 3 lekcji, choć nie odwalał takich akcji, ale wnerwiał mnie, sam się wnerwiał moimi błędami i było to widać po nim. Skończyło się na zmianie instruktora na takiego, co mnie nauczył jeździć, a nie jak reszta, zdać egzamin.

Odpowiedz
avatar drzacek
4 4

To jest nasz problem w polsce, za mało walczymy o swoje. Trzeba było iść prosić o zmianę instruktora

Odpowiedz
avatar MyCha
1 1

@drzacek: Dokładnie. Ja na następnej lekcji z tym panem już bym się nie pojawiła tylko poszła do recepcji szkoły żądając zmiany instruktora.

Odpowiedz
avatar timka
1 1

@MyCha: ja też bym sie nie pojawiła, ale może autorowi historii na życiu nie zależało?

Odpowiedz
avatar Wafeko
0 0

Z tym sprzeglem to chyba tak zwany dual-clutch :) :)

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

Czy tylko ja siedzę i kwiczę, że słówko "pe*ał" jest niedozwolone... XDDD

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
3 3

@szafa: Ja siedziałem i kwiczałem jak tą historię zamiast do poczekalni, wrzuciło mi do sprawdzenia przez moderatora. Najlepsze, że dopiero przechodząc na główną dorobiła się ona cenzury.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

A już myślałem, że taki był zamysł autora xD

Odpowiedz
avatar aenigma89
1 1

@Ichigo1221: a i tak słaba cenzura, bo jeden został niewygwiazdkowany. Swoją drogą dobrze, że nie popodmieniali na "gej" :P

Odpowiedz
avatar kittycat987
0 0

Niestety ja również miałam przez 4 godziny instruktora, który uwielbiał trzymać sprzęgło. Najgorzej było jak miałam parkować. Samochodem, którym jeździłam (Hyundai i20) świetnie parkuje się na sprzęgle i tak też byłam uczona tylko co z tego jak wydaje mi się, że idzie mi całkiem nieźle a tu nagle instruktor puszcza sprzęgło i się okazuje, że przez ten cały czas to nie ja panowałam nad pedałami i samochód gasł. I to jeszcze jego oburzenie: "No trzymaj to sprzęgło!" Na szczęście większość jazd miałam ze świetnym instruktorem i zdałam bez problemu za pierwszym razem. :)

Odpowiedz
avatar Kieru
0 0

Czy to nie mowa o instruktorze ze Szczecina? Jeśli nie, to poznałam niemal identycznego Pana 6 lat temu, który palił niemiłosiernie, non stop trzymał nogi na pedałach, w dodatku notorycznie rozmawiał przez telefon podczas jazd, gdy zwróciłam mu w końcu uwagę, że jego rozmowy mnie rozpraszają w nerwach wyłączył radio i powiedział, że w takim razie nic nie będę słuchać skoro dźwięk mnie rozprasza...

Odpowiedz
Udostępnij