Hej!
Mam nadzieję, że spędziliście udane święta. Moje takie były, jednak są pewne przykre rzeczy, o których warto wspomnieć.
Uwaga, będzie długo.
Mam rodzinę na drugim końcu Polski. Dosłownie. Ja mieszkam przy wschodniej granicy, tatko mój 30 km od granicy Polsko-Niemieckiej. Dostałam wraz ze ślubnym zaproszenie na tegoroczne Święta, wiec dawaj pakować się i w drogę.
Niestety, nasze auto padło i powstać nie chciało, a moje oddaliło się kilka dni wcześniej z szwagierką, gdyż potrzebowała na gwałt samochodu. Złośliwość rzeczy martwych. Więc...
Sprawdzamy pociągi z małżonkiem. I jest świetne połączenie, pociągami dalekobieżnymi! Było tez kilka innych opcji- regionalnych itp., ale jednak zawierzyliśmy, że lepiej będzie poruszać się linią Express Intercity itp. Owszem, opcja droższa, ale bardziej pewna się wydawała, no i bez przesiadek w tę nieludzką, zimną pogodę.
Dobre sobie.
Tu muszę wtrącić: Jestem w szóstym miesiącu ciąży. Brzuchola może bardzo nie widać, ale jednak pewna miejscówka się przyda, bo nogi puchną i bolą. Bo ciśnienie mi wariuje. Do tego naiwnie sądziłam, że toaleta nie będzie wyglądać tak jak wyglądała (nie dość, że brud, syf i malaria to jeszcze mróz, bo przecież gdzieś palić muszą), a ja mam dość duże mdłości, które towarzyszą mi od początku ciąży.
Zaznaczam, że nie jestem księżniczką i nie muszę mieć obok siebie siedmiu cudów świata, czerwonego dywanu. Pracuję do teraz, nie krzyczę, żeby mi ustępować miejsca. Nie warczę na ludzi, że jestem w ciąży i mi się należy. A więc... Zaczynamy:
Podróż do tatka mego:
Pierwszy zgrzyt- sprawdzanie biletów. My mieliśmy zakupione przez internet i wydrukowane. Konduktor robi problemy, bo mu czytnik coś nie działa. Tak jakby to była moja wina, że on ma wadliwy sprzęt. Może jego też nie, ale uważam, że mamrotanie pod nosem i wyrzuty do pasażerów, bo woleli w taki sposób zakupić bilet jest nie na miejscu.
Drugi zgrzyt: O godzinie 4 w nocy do przedziału wpada jak burza konduktorka i mówi, ze za 15 min wysiadamy. Ja trochę zbita z tropu, ponieważ przesiadek miało już żadnych nie być. Mąż pyta o co chodzi: Ano bo komunikacja zastępcza będzie i dalej trzeba jechać innym pociągiem - regionalnym. Niby miał być podstawiony i czekać na nas. Gówno prawda. Wysadzili nas w jakiejś dziurze, gdzie nie było ani poczekalni, ani automatu z herbatą i kazali czekać na regio. Tu już się zdenerwowałam, bo kobieta nie dość, że nas okłamała to jeszcze pominęła fakt, że to nie jest zastępczy pociąg- tylko pociąg z późniejszej godziny. I co było zrobić? Wygwizdów totalny, trzeba było czekać do 5:20 na tym zimnie ( a wiadomo, że niewyspanie potęguje uczucie chłodu), bez możliwości nawet posadzenia gdziekolwiek tyłka, bo ławek brak.
Gdy przyjechał pociąg nagle miejsc trochę mało. Nam przypadło siedzieć przy rozwalonych drzwiach, od których wiało niemiłosiernie.
Ale dojechaliśmy. Obolali (bo przecież siedzenie na plastikowych siedzeniach to luksus), wyziębieni i zmęczeni.
Z ciekawości sprawdziłam, ile bym mniej zapłaciła, gdybym od początku wybrała taką opcję. Gdy zapytałam konduktorki, jak to jest z różnicą, gdzie się po nią zgłosić podniosła na mnie głos, że przecież dojechaliśmy. Nieważne ze 2h później i że zupełnie w odwrotnych warunkach niż te za które zapłaciliśmy. Powinniśmy się cieszyć, że było tak super...
I wiecie co? Widok brata, ojca tak mnie uszczęśliwił, że bym o tej nieudanej podróży zapomniała. Gdyby nie podróż powrotna...
Początek ok, wsiadamy, kilku minutowe opóźnienie, ale to wiadomo, się zdarza, odjeżdżamy. Chcę uderzać w kimę, bo na następny dzień do pracy (to był powód, dla którego wracaliśmy w ten dzień- moje ważne zlecenie).
Zimno, bo zimno, ale myślę sobie, że stacja początkowa pociąg musi się rozgrzać, przykrywam się dwoma kurtkami i zasypiam jakoś po 20 min. Budzę się po, mam wrażenie, dwóch godzinach, a tu jesteśmy jakieś 20 km od miejsca w którym usnęłam. Pociąg stoi. Mąż mówi, że opóźnienie ma być 30 min, bo coś się stało, awaria jakaś. Ja jeszcze się nie denerwuję, bo wzięłam poprawkę na puktualność naszego PKP i mam 2h w zapasie, żeby dotrzeć do pracy.
Ale... z 30 min zrobiło się 60, z 60 zrobiło się 90 min, z 90 min wzrosło opóźnienie do dwóch godzin itd. A my cały czas w jednym miejscu. Pociąg miał wyjechać z tej miejscowości o 00:35, a na zegarku 3;50 - my nadal stoimy tam jak ciecie. Ja drżę z zimna, wszyscy współpasażerowie też-pytamy konduktorkę co jest, bo chłodno- ano odłączyli od lokomotywy to będzie chwile zimno. Chwila trwała do 4 nad ranem. I to nie moje zdanie, a wszystkich pasażerów. Swoje oddechy można było zobaczyć- para buchała jakby się paliło papierosa. Nigdy wcześniej nie płakałam w takich sytuacjach, ale tu zmęczenie i bezsilność, mróz, niewyspanie i stres, że zawale robotę sprawiły, że łzy pociekły.
Mąż starał się mnie uspokoić, ale jednak wizja siedzenia w tym wagonie i zamarzania robiła swoje. Do tego sprawdzałam inne możliwości przesiadki- bo jedna nas czekała w dużym mieście i też nie było mi do śmiechu, gdy dotarło do mnie, że możliwe że trzeba będzie czekać na dworcu jeszcze 2h.
No nic, pociąg ruszył, konduktorka nie chciała nawet wydać nam poświadczenia (co by okazać w drugim pociągu, żeby nasz bilet był dalej ważny) o opóźnieniu. Na szczęście tuż przed dużym miastem zmieniła się obsługa i facet wystawił nam owe zaświadczenie, sprawdził jak najlepiej dostać się do naszej miejscowości. Aczkolwiek mnie to nie urządzało. W domu miałam być o godzinie 8 rano. W pracy na godzinę 10:30., podczas gdy w domu znaleźliśmy się dopiero o 16.
Tak, ten drugi pociąg też miał opóźnienie. Mniejsze, bo mniejsze, ale jednak- ba, znów nie mieliśmy gdzie usiąść, ponieważ miejscówki wykupione były przecież na zupełnie inny pociąg o wcześniejszej godzinie. A konduktor co chwile powtarzał, że do nas przyjdzie, a przyszedł po półtora godzinie.
I tak stała sobie ciężarna z mężem, zapłakana, wymęczona po 14h podróży w temperaturze 2*C, ignorowana przez obsługę PKP z ciążącą wizją zwolnienia w pracy i tego, że można było jednak pobyczyć się jeszcze u tatka, bo do pracy i tak nie dotarłam (Gdybym nie musiała jechać na to spotkanie wracalibyśmy dopiero po Sylwestrze).
I wiecie co jest najśmieszniejsze?
Gdy poszłam już w swoim mieście do informacji, zapytać o zwrot kosztów częściowych chociaż, to grube babsko w okienku walnęło tekstem "Ale co Pani chce? Jaki zwrot? Dojechała przecież Pani, wiec co się czepia?".
Wszystko mi opadło. Ktoś wie, czy można się starać o zwrot- posiadam potwierdzenie opóźnień, bilety a nawet zdjęcie wagonów, gdzie przyszło nam spędzać podróż?
Zachciało mi się, ku*wa podróży IC, EXC w I klasie.
I dorobiłam się poważniejszego zapalenia pęcherza w gratisie i gorączki. W nagrodę za bycie naiwną.
I naprawdę ja jestem w stanie wiele zrozumieć święta są, mało ludzi pracuje, niektórzy rzucają się pod pociąg, gdzieś indziej szaleją wichury, ale chamstwa pry tym wszystkim i migania się od odpowiedzialności nie zniosę. Szczególnie, że zapłaciłam niemałe pieniądze za te bilety.
PKP Intercity dworzec podróż
I będą mi debile pierd..ć, żebym samochód zostawiła, bo jak panisko jeżdżę i smog robię. W dupie to mam.
Odpowiedz@Katka_43: Dokladnie :D To az smieszne. Bo ja to ja, rade sobie dam jakos. Jestem dorosla osoba, ale nie chce myslec co by bylo, gdybym miala ze soba dzieciaka malego. albo w ogole dzieci- a byli tacy pasazerowie z 3latkami, 4latkami. A najgorsze jest to, ze pkp tak naprawde ma to w dupie, bo maja monopol w Pl na uslugi przejazdow pociagami wiec czlowiek nawet jak sie zrazi, bedzie mial podobna sytuacje do mojej nie ma innego wyjscia (jesli nie ma auta do dyspozycji) i musi jechac tym zawszonym i zagrzybialym pociagiem, gdzie w toalecie jest ponizej 0 *C
Odpowiedz@OlwiaJ: PKP to nie jedyna opcja, jak studiowałem często brałem pasażerów z różnych serwisów jadąc do/z rodzinnego miasta do miasta w którym studiowałem zwykle wychodzi taniej niż pociągami. Co prawda słyszałem różne historie o "dziwnych" kierowcach, ale to raczej pojedyńcze przypadki.
Odpowiedz@SirChmiel: Można również samemu wypożyczyć samochód. Może troszkę drożej wyjdzie, ale jest się niezależnym.
Odpowiedz@Katka_43: Powyższa sytuacja jest bardzo bardzo piekielna i ja ym tego bez zrobienia gigaafery nie zostawiła, ale jednak wyjątkowa. Jeżdżę kilka razy do roku intercity z Wrocka na podkarpacie i z powrotem, w tym właśnie na święta, i NIGDY nie było wymuszanych przesiadek, może ze dwa razy było pół godziny opóźnienia, raz było chłodno (tzn. ok 18 stopni w wagonie, dla mnie to jest chłodno). Mówic "będę jeździc samochodem, bo ktoś miał bardzo piekielną sytuację", to tak jak "nie będę wychodził z domu, bo sąsiad wyszedł i wpadł pod samochód" :P (oczywiście rozumiem, że samochodem wygodniej i czasem znacznie szybciej, ale to są właśnie argumenty, a nie obraza na pkp).
Odpowiedz@Katka_43: Dokładnie. Parę lat temu podróżowałem regularnie na trasie Kraków-Łódź przez bez mała rok- nie zdarzyło się żeby nie było opóźnienia. Teraz jeżdżę tylko samochodem (również po mieście) irównież gwiżdżę na wywody pożytecznych idiotów. Nigdy więcej gnoju pt. zbiorkom.
OdpowiedzTu masz trochę informacji o odszkodowaniach. http://pasazer.utk.gov.pl/pas/informacje-1/zachowaj-bilet/opozniony-pociag-sprawd/5056,Opozniony-pociag-Sprawdz-kiedy-przysluguje-Ci-rekompensata.html
Odpowiedz@avtandil: Dzięki wielkie! Aczkolwiek słyszałam wczesniej o rekompensacie ale gdy wylozylam to w informacji na dworcu babka mnie zbyla (jw.). Szlag mnie trafia, ze zaplacilam za bilet i wybralam takie polaczenie , bo zalezalo mi na byciu w okreslonych godzinach u siebie- pociag mial opoznienie wiec ja stracilam tez mnostwo wolnego czasu, urlop i troche zdrowia.
Odpowiedz@OlwiaJ: takie procedury żeby zbywać albo lenistwo lub niewiedza Była nie dawno historia z lini lotniczych. Opisane wyraźnie, że według procedury mają wypłacać zwrot kosztów (czy coś takiego) dopiero po 3 zgłoszeniu przez pasażera (większość max po 2 rezygnuje), dlatego nie odpuszczaj. P.S. Tylko nie oddawaj nigdzie oryginałów papierów które masz albo przynajmniej ksero zrób wcześniej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 grudnia 2016 o 8:52
@OlwiaJ: Kiedyś miałam niewykorzystany bilet na pociąg (nie pamiętam czy innym pociągiem pojechałam, czy ktoś mnie przywiózł, ale to w sumie nieistotne). Poszłam do pani w biurze obsługi i tłumaczę, że z racji takiej sytuacji, chcę zwrot kosztów. Wywiązał się, mniej więcej, taki dialog: [P]: Ale ja nie mogę pani oddać pieniędzy! [J]: Ale przecież w regulaminie przewoźnika PKP jest napisane, że za niewykorzystany bilet należy mi się 80% jego wartości. (To było jakieś 10 złotych, ale dla zasady po nie poszłam). [P]: Ja nie wiem ile to jest 80% tej kwoty! [J]: To żaden problem, ja potrafię to policzyć. Wstała i poszła gdzieś oburzona, ale moje pieniądze odzyskałam, więc jak nie da się po dobroci, to trzeba się kłócić. :)
OdpowiedzNastępnym razem pisz na bieżąco na fanpejdżu PKP na Facebooku. Raz stałam ponad 1,5h między Warszawą Centralną a Zachodnią i nie było wiadomo co się stało i kiedy ruszymy. Dodam też, że był niemiłosierny upał i wszyscy się gotowali w przedziałach. Opisałam całą sytuację na fanpejdżu PKP właśnie i po kilkunastu minutach konduktorzy zaczęli informować co się dzieje oraz proponować podróżnym butelki z wodą - oczywiście za darmo.
Odpowiedz@linerka: w intercity mają chyba obowiązek (albo zapis w regulaminie) darmowego poczęstunku (napój + ciastko) jeżeli opóźnienie przekracza 30 min, może dlatego te napoje po kilkunastu minutach
OdpowiedzFaktura imienna za leki - wysłanie do IC z domaganiem się zwrotu kosztów + kserokopia zaświadczenia o spóźnieniu pociągu.
OdpowiedzSpróbuj reklamować przez internet, nie dość, że sama możesz wszystko wypełnić, to jeszcze nie będziesz miała kontaktu z pracownikiem, który być może będzie chciał Cię wprowadzić w błąd albo odwieść od pomysłu pisania skargi/domagania się rekompensaty.
OdpowiedzPrzy tych odległościach, to najlepiej byście wyszli biorąc lot krajowy.
Odpowiedz@Caron: Tak, też o tym myśleliśmy, ale: musielibyśmy i tak tłuc się pociągiem na lotnisko i z lotniska, które jest oddalone od mojego tatka o około 150km, już nie wspominając o tułaniu się autobusami miejskimi lub taksówkami w mieście lotniskowym. No i jednak... ciąża. Mój lekarz odradza wszelkie podróze samolotem ze względu na problemy ciśnieniowe. Wiec opcja ta odpadła. Ale wiem, że jeśli przyjdzie mi kiedyś wybierać, nie będąc w takim stanie jak teraz, z pewnością wybiore wypożyczenie auta lub samolot.
OdpowiedzRzuć okiem na moje konto, bliźniacza historia. To podejście w stylu "no przecież pani dojechała, o co chodzi?" brzmi bardzo znajomo ;) Babę na dworcu trzeba prosić o formularz reklamacji i złożyć go tamże, tego nie mogą zbyć. Niestety nie zyskasz wiele, w regulaminie stoi, że za opóźnienie powyżej 60 min. należy się 50% zwrotu. Nie ważne, czy wynosiło ono godzinę, czy 10 godzin. Kuci są na 4 łapy.
Odpowiedz@magnetia: Rzuciłam okiem i podziwiam za wytrwałość i Twój spokój. Ja bym pewnie oszalała z wściekłości i bezsilności tak jak w przypadku mojej sytuacji. Swoja drogą, gdy pisałam o tym, że pociąg zgasł -to wydarzyło się niedługo po wyjezdzie z początkowej stacji, a pociąg wcześniej ponoć skądś wracał także uważam, że również puszczono ten 'mój ' pociąg mimo usterek, bez sprawdzania przed kolejnym wyjazdem. Swoja droga jako ze to kolej i wypadki zdarzają się baaaardzo rzadko to też ludzie mają w dupie bezpieczenstwo, sprawdzenia lokomotywy i skladu przed wyjazdem w trasę. Gdyby takie historie działy się lotnictwie większość ludzi z tego fachu gniłaby w pierdlu, a pasazerowie dawno wyzioneliby ducha. A u nas w kolei? Wysylaja niepracujace pociagi, wadliwe, wylaczaja prad i nikogo to nie dziwi i kwituje sie to slowami: 'standard'. Ciekawa jestem, co sie musi stac, zeby ludzie sie ogarneli. Ja nie zrezygnuje z roszczen, nawet jakbym miala pisac 100 odwolywan, bo raz ze podroz stala sie bezcelowa przez to opoznienie, dwa ze stracilam zlecenie, trzy zdrowie, nerwy, i mozna tak wyliczac itd.
OdpowiedzNie wiem, czy w akurat tej sytuacji to by coś dało, ale znajoma mojej mamy wykupiła bilet PKP Intercity z miejscowości X do Y bez przesiadek. W połowie drogi wszyscy pasażerowie zostali poinformowani o przesiadce w miejscowości Z do autobusu... Znajoma mamy zrobiła awanturę, że zapłaciła za bilet bez przesiadek i nigdzie się nie przesiądzie i - uwaga - przesiadki nagle nie było! Następnym razem może warto spróbować trochę się pokłócić, jeżeli pojawiają się jakieś niezgodności...
Odpowiedz@Camille: Nie sądzę żeby to była prawda. Chociażby dlatego, że przesiadki na autobus są wtedy, kiedy występują remonty torów (a więc pociąg nie ma fizycznej możliwości pojechać) albo jest jakaś poważna awaria innego pociągu na tym odcinku. Taka sytuacja jeszcze niedawno miała miejsce na odcinku Warszawa-Białystok przez (chyba) ponad 2 lata.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2017 o 10:49
@iva91: to teraz wiem dlaczego tak ciezko bylo sie dostac do Warszawy jeszcze kilka miesiecy temu z Bialegostoku:)
Odpowiedz@iva91: Tyle, że o konieczności skorzystania z autobusu zastępczego, w przypadku remontu, powinna zostać poinformowana przed zakupem biletu. U mnie w zeszłym roku PKP zrobiło specjalne kursy dla rowerzystów w weekendy. Specjalne wagony z miejscem dla rowerów. Wyjazd 5 rano aby o 8 być w atrakcyjnej miejscowości turystycznej i o 18 pociąg powrotny. Ludzie się napalili, zorganizowali się w grupę rowerową. I co? zamiast pociągu przyjechał autobus zastępczy! Dla 50 rowerzystów! Jak sądzisz, skorzystali? Dobrze, że to była stacja początkowa, bo gdyby był powrót to PKP sporo zapłaciło za noclegi i taksówki transportowe na powrót.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2017 o 14:41
@krogulec: Z Twojej historii można wnioskować, że jeżeli PKP założyło specjalne wagony z miejscem dla rowerów na określonej trasie, a przyjechał autobus ZASTĘPCZY to nastąpiła AWARIA na odcinku dojazdu. Rozumiem zatem, że jeżeli bilet na pociąg kupię dzisiaj, kiedy wszystko funkcjonuje poprawnie, a jutro na tej trasie pociąg jadący kilka godzin przed moim przejedzie np. krowę i zablokuje odcinek na 3-5 h, to kasjerka ma być medium i poinformować mnie o tym dzień wcześniej?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2017 o 21:03
krogulec: i na prawdę myślisz, że PKP zapłaciłoby za taksówki i hotele? Proszę Cię. Nie znam się na na systemie reklamacji w tym przedsiębiorstwie, ale z własnego doświadczenia mogę sądzić, że CO NAJWYŻEJ zwrócono by im kwotę za którą kupili bilety.
Odpowiedz@iva91: Awaria przez 2 tygodnie? Poza tym ten pociąg o był ostatni. Następny rankiem. Ludzie nie zostawią przecież rowerów aby tylko pojechać autobusem. Wezmą zaświadczenia o pojeździe zastępczy, nagrają całość komórką i znajdą nocleg. I bez najmniejszych problemów wygrają te pieniądze od PKP. Łącznie z utratą zarobków, jeżeli ktoś nie mógł zdążyć do pracy.
Odpowiedz@krogulec: Widzę, że masz dokładną informację o okresie w którym jeździł autobus zastępczy oraz o rozkładach pociągów w zeszłe wakacje. Co jeszcze wyssiesz z palca, żeby wyszło na Twoje? Jeśli mówisz prawdę, proszę o dokładne dane w relacjach, chętnie posprawdzam z czystej ludzkiej ciekawości.
OdpowiedzNie obraź się, ale uważam, że postąpiłaś bardzo nieodpowiedzialnie wybierając się w tak daleką podróż będąc w ciąży, tym bardziej, że masz problemy z ciśnieniem. Oczywiście nie mogłaś przewidzieć, że przyjdzie ci podróżować w w/w warunkach. Jednak czy nie przyszło ci do głowy, że te kilkaset kilometrów to za duże obciążenie i ryzyko i dla ciebie i dla dziecka. A co by było, gdybyś podczas podróży dostała skurczy i zaczęła rodzić? A gdybyś podczas tego postoju dostała skurczy? Zadzwoniłabyś po karetkę i wiedziałabyś chociaż gdzie jesteś? Jeśli za wszelką cenę chciałaś się widzieć z rodziną to nie mogłaś ich do siebie zaprosić? Niestety, ale ciąża jest stanem wyjątkowym i należy minimalizować wszelkie ryzyka. Historia owszem bardzo piekielna, ale twoje zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne.
OdpowiedzUważam inaczej. Nie lubię siedzieć na tyłku i pachnieć i uważam, że ciąża to nie powód by rezygnować ze wszystkiego. Wybrałam taka najmniej uciążliwa opcje podróży - miejsca przy oknie, wygodne fotele lepsze niż w klasie drugiej, noc - gdy obłożenie pociągu jest małe. Poza tym byłam przed wizytą w tatkowym miescie u lekarza - nic nie zwiastowało tego że poród by mógł się rozpocząć tak wcześnie. Samolot odpadal ale czemu by nie skorzystać z kolei? Owszem natura i jej siły są zawsze nieobliczalne ale porodówek w kraju pod dostatkiem, a idąc takim rokiem myślenia- tylko nad tym że coś może się złego stać musiałabym ciągle tkwić w domu- nigdzie nie wychodzić na zakupy bo przecież mogę poronic lub urodzic- a nie jestem taka. Poza tym, moze źle napisałam - utknelismy w dziurze zabitej decyzji ale z nazwą stacji ( co więcej to ta sama stacja - stacja przesiadki z pierwszej podróży i ta z podróży powrotnej z przymusowym pistojem to ta sama stacja ), więc z karetka nie byłoby większych problemów ( taka przynajmniej mam nadzieję). Może to nieodpowiedzialne, choć ja uważam że normalne. Jedyne co widzę złego w tym wszystkim to fakt, że byłam na tyle naiwna że nie przewidzialam tego że nawali kolej, ogrzewanie, miejscówki i system jednocześnie. A co do ciśnienia- problemy są, owszem jednak pisalam to w związku z tym, że samolotem to nie bardzo lecieć, podobnie jak bez miejscówki zarezerwowanej ani rusz.
OdpowiedzMasz rację mówiąc, że ciąża to nie powód, by rezygnować ze wszystkiego. Ale to nie znaczy, że możesz robić wszystko to co inni! Nosisz w sobie dziecko, a nie worek ziemniaków i nie zgrywaj laski, która chce całemu światu udowodnić, że z ciążą funkcjonuje się normalnie, bo tak nie jest, zwłaszcza po drugim trymestrze. Ciekawe kogo byś obwiniała, gdyby w pociągu ktoś cię przez przypadek uderzył mocniej w brzuch i coś by się stało dziecku (wszędzie jest takie ryzyko, ale w tłumie to nawet nie uniknione). Piszę to nie po to, żeby ci dopiec, tylko żeby ci uzmysłowić, że teraz powinnaś mieć inne priorytety.
Odpowiedz@bizzek: Jazda pociągiem dalekobieżnym w żadnym wypadku nie jest aktywnością, której nie poleca się kobietom w szóstym miesiącu ciąży - wprost przeciwnie, akurat pociąg typi IC jest najbezpieczniejszą opcją przemieszczania się po kraju dla "ciężarówek" - o wiele mniejsze prawdopodobieństwo wypadku komunikacyjnego niż w samochodzie, mozliwość rozprostowania nóg i spędzenia chociaż części podróży chodząc - z uwagi na zwiększone prawdopodobieństwo zakrzepicy odradza się kobietom w ciąży przedłużone przebywanie w pozycji siedzącej. Nie występują zmiany ciśnienia powietrza jak w samolocie. Nie wiem, gdzie w przedziałowym pociągu z rezerwacją miejsc mozna miec do czynienia z tłumem, przy wsiadaniu/wysiadaniu wystarczy nie pchać się wraz ze stadem baranów, tylko poczekać, aż wszyscy wsiądą. Poza tym OlwiaJ podróżowała pod opieką męża, który z pewnością zadbał, aby nie musiała się nigdzie przepychać. Poronienia/przedwczesne porody w 6 miesiącu ciąży oczywiście się zdarzają, jednak są skutkiem czynników zupełnie niezależnych od odległości kobiety od własnego mieszkania i zdecydowanie częściej zdarzają się paniom, które od dłuższego czasu przebywają w pozycji leżacej "na obserwacji" w szpitalu z powodu zgłaszanych dolegliwości niż normalnie się czującej, zdrowej kobiecie, ktorej ciąża toczy się bez powikłań. W przypadku nagłego zagrożenia poronieniem szybkość znalezienia się matki w szpitalu w niewielkim stopniu wpływa na rokowania 5-6 miesięcznego płodu. Swoja drogą, zdecydowanie mniej obciążające dla organizmu cięzarnej byłoby pojechać do rodzinnej miejscowości na drugi kraniec Polski niż w szóstym miesiącu ciąży przygotowywać Wigilię i organizować w swoim mieszkaniu pobyt dla całej rodziny, którą chce w święta zobaczyć
Odpowiedz@bizzek: ech, chciałam zminusować twój denny komentarz, a zaplusowałam.
Odpowiedz@bizzek: Też nie piszę tego, by Ci dopiec, ale jednak stwierdzenie, ze traktuje wlasne dziecko jak worek ziemniakow i ze nie jest ono moim prorytetem jest nadzwyczaj obrazliwe, szczegolnie dla przyszlej matki. Dzis tez nie mialam mozliwosci wziecia auta i pojechalam do lekarza (o zgrozo!) autobusem komunikacji miesjkiej. To idąc Twoim tokiem rozumowania również jest bardzo nieodpowiedzialne. I widzisz, ja w przeciwienstwie do niektorych, nie musze nic udowadniac światu- bo zdaje sobie sprawe z tego, ze moge sie gorzej poczuc niedlugo, ze jednak idą mrozy, a ciazacy brzuch sprzyja upadkom na śliskiej powierzchni itp - moglabym wymieniac bez konca. Ale nie widze, bym ruszala z kopyta na koncerty Metalici czy innych wykonawcow, nie widze u siebie takich symtomów jak wbijanie się w gesty tłum, naduzywanie jakichkolwiek uzywek, zatem mniemam, że nie robię tego, co inni moga robic i tego co ja lubilam robic w przeszlosci (achh te poranne filizanki mocnej kawy:D =tesknie za tym). Moja wina wg Ciebie jest wyjazd do rodziny, która mieszka kilkaset kilometrow ode mnie środkiem transportu, który jednak uchodzi za najbardziej bezpieczny. Niestety, ja swojej winy nie widze, gdyz uczynilam wszystko to, co moglam, zeby zadbac o siebie i dziecko. Wyznaje rowniez zasade ze zdrowie fizyczne idzie w parze ze zdrowiem psychicznymi, a wizyta w rodzinnej miejscowosci po takim czasie, zobaczenie bliskich to byl balsam dla mojej duszy. Zastanawia mnie jedno, czy prace tez powinnam rzucic? No bo jednak wchodzenie na 1-2 pietro to zagrozenie i czy powinnam nie wziac kredytu na oplacenie sobie do momentu rozwiazania tragarzy, taksowkarzy, sprzataczek itp ?:D Wiesz, swiat jest taki a nie inny. Na dom moze mi sie zawalic drzewo, na zakupach moge zaciac sie w windzie, a w drodze do pracy moze mi na czolowke wyjechac pijany kierowca- sa miliony roznych scenariuszy, co sie moze stac,a ja poki sie czuje w miare ok, rzeklabym, ze nawet dobrze (gdyby nie wstret do miesa jakiegokolwiek i dlugotrwale delikatne mdlosci) to zamierzam z tego korzystac.
OdpowiedzZgłoś do UOKiK na ich stronie gdy wpiszesz swoje miasto to wyskoczy ci odpowiedzialna jednostka, co ważne sprawy można zgłaszać mailowo i wystarczą im zdjęcia dokumentów. Mnie tak pomogli w kilku sporach z dużymi usługodawcami :)
OdpowiedzPolskie koleje to jedna z największych patologii tego udręczonego kraju - praktycznie bez konkurencji, z wyśmienitym PR-em, państwową gwarancją finansowania i społecznym poparciem gangu "fanbojów kolejek". Podczas, gdy inni przewoźnicy są passe - bo nieekologiczni - w kolejnictwo ładowane są wciąż gigantyczne inwestycje okraszone sloganami "teraz będzie lepiej". Nie jest lepiej, bo to koncentracja frustratów, związkowców i innych dupkow, którzy nie potrafią nawet zauktalizowac systemu sterowania ruchem. Co więcej, jest to instytucja praktycznie wyłączona od roszczeń finansowej odpowiedzialności za dziadowską jakość usług, gdyż można, co najwyżej, zgodnie z europejskim prawem, domagać się zwrotu 50% ceny biletu (po 10h czekania w polu w przemarzniętym przedziale). A jeżeli ktoś wspomni o wpuszczeniu na tory DeutscheBahn, wyzwany zostanie przez PKP od morderców polskich dóbr narodowych.
OdpowiedzKomuna w PKP ma się świetnie. Mają monopol na pociągi w kraju więc wygląda to jak wygląda. Jakby była to prywatna firma nastawiona na zysk to raczej nie uświadczyła byś tam opryskliwych grubych bab siedzących tam za karę. Dno i metr mułu. A pomyśleć, że w cywilizowanych krajach pociągi dalekobieżne to sensowna alternatywa dla samochodu. I szybsza nawet bo zasuwają po 250-400 km/h. Ale nie tu, nie w Wielkiej Katolickiej Polszy. Tutaj jedziesz czternaście godzin dystans 600 km, w lodówkowej temperaturze w wagonie i jeszcze na Ciebie krzyczą że masz czelnośc żądać zwrotu ceny biletu :D
OdpowiedzInformacja o komunikacji zastępczej powinna widnieć na stronie internetowej w momencie nabywania biletu. Jeśli to nie była żadna awaria składu to już jest powód aby reklamować usługi PKP. Polecam stronę marki na Facebooku - szybko odpowiadają i szybko reagują. Sam w zeszłym roku wybrałem się pociągiem za granicę i podczas podróży powrotnej złapał takie opóźnienie,że za żadne skarby nie zdążyłbym na przesiadkę. Takich pasażerów jak ja było kilku,ale tutaj kierownik pociągu po kontakcie z dyżurnym ruchu przekazał nam,że drugi pociąg będzie czekał dopóki nie dojedziemy. Być może znaczenie miało to,że jechaliśmy IC a przesiadka miała być do Regio,a może to było bez znaczenia...
OdpowiedzWitam Czyli nic się nie zmieniło od 8 lat, kiedy to mając do wybór intercity i regio wybrałem do drugie (trasa Poznań-Olsztyn) IC spóźnił się 6 godzin, regio "tylko półtorej".
OdpowiedzZazwyczaj chamstwo obsługi pociągu polega na tym że nie mogą udzielić informacji o wielkości opóźnienia. Najgorsze jest to że jeżeli dostają taką informację to brzmi ona zazwyczaj "pociąg odjedzie z nieograniczonym opóźnieniem". Gdy już n-ta osoba robi awanturę o to samo to nerwy same puszczają. Choćby nie wiadomo jak człowiek był cierpliwy.
Odpowiedz@OkrutnyKanar: Wiesz, tu chamstwo objawilo sie jedynie tym, ze babka nr 1 nie chciala wydac zaswiadczenia o opoznieniu- jesli mialabym takowe rozegralabym sprawe nieco inaczej, a mozliwe ze nawet wrocilabym taksowka do ojcowskiego domu/ poprosilabym o podwozke ojca itp. Ale jesli czlowiek nie zna swojego polozenia, to ma utrudnione podjecie jakichkolwiek decyzji, a moze coś ruszy, a może jednak nie. (Pomijam oczywiscie fakt tu tego, ze puscili gowniany pociag i gowniana lokomotywe w droge).
OdpowiedzIdz zdychaj, księżniczko jęczybuło. Opowiadasz historię czy szukasz pomocy? Co za bezradność i debilizm
Odpowiedz@pierdut: Nie widzialam księzniczek, które podrozują pociagami. Znam takie tylko, co to ino do karocy wsiąda. A ogólnie rzecz ujmując: sprawa w toku i z tego, co widzę historia zostala 'opowiedziana' - opisana. Ale masz rację- coż za bezradnosć i debilizm wśród ludzi jak Ty, którzy nie umieją dostrzec tego, co mają przed sobą czarno na białym. Udanych świąt :)
Odpowiedz@OlwiaJ: Nie mam możliwości edytowania komentarza ale chcę dodać, że dla mnie debilizm em byłoby brak próby odzyskania pieniędzy za bilet. Zapłaciłam za komfortowe, szybkie połączenie z ogrzewaniem itd, a dostałam figę z makiem. Czy Ty @pierdut np idziesz do sklepu, prosisz o ziemniaki ale ziemniaków nie ma to i tak za nie płacisz? Szczerze wątpię, ale może to ja jestem dziwna i nie umiem kupować :(
OdpowiedzMożna normalnie reklamację przez internet napisać. W regulaminie intercity jest napisane, że jak pociąg ma ponad 60 min opóźnienia to oddają połowę kwoty za bilet. Nie wiem jak jest z tak dużymi opóźnieniami - może oddadzą całość? Trzeba im tam załączyć numery biletów.
Odpowiedz@burninfire: Teoretycznie można przez internet- we praktyce potrzebują oryginałow wszystkich biletów i poświadczeń wydanych przez konduktora o danym opóźnieniu- zatem trzeba wysylac. Obecnie oddałam sprawe w rece meza i do rzecznika praw konsumenta. Ale oczywiscie- pierwsze co to probowalam reklamowac na infolinii, przez internet i w kasie biletowo-informacyjnej.
OdpowiedzTo pokazali chamstwo, ja bym w takiej sytuacji się kłóciła bo wszystko wszystkim ale podróż w takich warunkach to masakra. I ci współczuję takiej podróży.
Odpowiedz