Krótki poradnik : Jak zjeść darmową kolację w restauracji.
1. Zarezerwuj stolik z konkretnej przyczyny np. urodziny mamy.
2. Złóż zamówienie.
3. Po zjedzonej przystawce do zera ponarzekaj, że w sumie nie było tu nic specjalnego.
4. Przy podaniu dania głównego i upewnienia się przez kelnera czy podać coś jeszcze, miło podziękuj i powiedz, że nic nie potrzebujesz.
5. Złap przypadkowego kelnera i poproś o dodatkowy sos czy nóż.
6. Zjedz wszystko co było na talerzu.
7. Po podaniu deserów oraz dodatkowego darmowego ciastka z dedykacją urodzinową spróbuj zamówiony deser i zacznij szukać menadżera.
8. Zacznij składać zażalenia na temat niedobrego jedzenia, nieuśmiechniętej załogi, totalny brak zainteresowania, desery które zamówiłeś to właściwie Ci nie smakowały bo akurat tego nie lubisz, opowiedz jak to działa w innych restauracjach, że w X czy Y było dużo lepiej.
9. Menadżer pokrywa całość rachunku, a Ty wychodzisz najedzony z pełnym portfelem.
Ja wszystko cholera rozumiem, coś może nie smakować, coś może być źle przyrządzone czy przesolone, ale wtedy woła się kelnera i oddaje danie, a nie po całej kolacji narzeka się na wszystko co było albo czego nie było. Przepraszam droga Pani, że jeszcze Ci w dupę nie weszliśmy i nie pokiziali, może wtedy obyło by się bez skarg.
Całość odgrywana w UK.
gastronomia
Z całym szacunkiem ale dzięki reakcji menadżerki pasożyt będzie kontynuował swoje cebulactwo. Życzę wam aby przyszedł do waszej restauracji tyle razy aż się nauczycie asertywności; )
Odpowiedz@GangstaGirl: A ja o tym doskonale wiem i powiedziałam menadżerowi że oni tutaj przyszli najeść się za friko no ale nie przekonało go, cóż... ja nie płacę z własnej kieszeni
Odpowiedz@kozdanda: To napisz jeszcze nazwę restauracji. Wpadnę na darmowy obiadek będąc w Londku zdroju. Jak menadzerka głupia, to niech płaci.
Odpowiedz@kozdanda: Rozpowiedz wszystkim, że tam dają jeść za darmo, a im bardziej chamskim się jest, tym szybciej menedżer się podda. Może zmienią zdanie?
OdpowiedzPipka nie menadżer, albo piekielna polityka właścicieli. Znajoma prowadzi knajpkę w UK i u niej polityka jest taka, że jak coś nie smakuje, ale jest zjedzone więcej niż połowa porcji, to płacić trzeba. Jak się ktoś burzy, to komentarz jest prosty - "Skoro nie smakowało, to czemu zjadł Pan/Pani całe?"
OdpowiedzW UK to naprawde duzo mozna zalatwic jesli zacznie sie skladac skargi
Odpowiedz@nursetka: A jeżeli dodatkowo należy się do jakiejś "dyskryminowanej" mniejszości, to wszyscy wokół takiej osoby skaczą i robią wszystko żeby nie być posądzonym o rasizm.
OdpowiedzNiby pasożyt, ale jeśli komuś nie smakuje i zje tylko kęs z porcji to i tak restauracja musi wyrzucić resztę. Działająca w tych czasach polityka szanowania jedzenia jest troszkę straszna. Tyle jedzenia ile jest wyrzucane codziennie w miastach przeraża mnie czasami. Wydaje mi się, że jak zapłacicie za klienta, który zjadł posiłek za darmo to i tak wychodzicie na zero. Zjadł za darmo i nie wziął innych dań, a oddał co mu nie smakuje, dostał inne i zapłacił normalnie (o ile nie będzie dodatkowych upustów za "kiepską i długą obsługę"). Bilans jest dla was z tego jak patrzę taki sam (a nawet nie musicie się z nim tyle czasu bawić, więc skłaniał bym się tu do "zysku").
Odpowiedzdupa nie manager i tyle, szef kuchni też powinien zareagować.
OdpowiedzDokładnie o tym rozmawialiśmy że współlokatorem Włochem. Załatwiłem to prosto. Centralnie przy kliencie powiedział że z miłą chęcią wymieni mu w 90% zjedzone danie, że nie musi wymyślać pretekstów do tego typu akcji, wystarczy powiedzieć że chce kolejną porcję na "zbity ryj" a nie robi jakieś fochy jako popis przed koleżankami/kolegami.
OdpowiedzJak byłam w połowie historii, to już wiedzialam, że chodzi o UK. Tutaj tak po prostu jest, każda skarga w knajpie jest rozstrzygana na korzyść klienta, bez znaczenia czy jest zasadna czy widać, że klient chce nażrec się za darmo. Sama jestem tu menadżerka w restauracji, i w większości lokali, szczególnie sieciowek, taka jest polityka firmy. Szefostwo wychodzi z założenia, że lepiej takiej osobie dać coś za darmo, żeby tylko przestała narzekać i nie napisała złej opinii na TripAdvisorze. Tez na początku nóż mi się w kieszeni otwierał, klocilam sie i myślałam, że szlag mnie trafi, ale po czasie się przyzwyczaiłam. To jest po prostu dla mnie mniej problemów, jeśli dam im jakaś zniżkę, darmowy deser, niż potem mam się tłumaczyć z idiotycznych skarg wysyłanych do head office'u. Przy czym podejrzewam, ze takie postępowanie ma sens głównie w sieciowkach (a tutaj sieciowych restauracji, nie fast foodów, jest ogromna ilość, czego w Polsce się praktycznie nie spotyka). W prywatnych restauracjach prawdopodobnie nie byłoby to opłacalne.
Odpowiedz