Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Święta, święta. Mąż i ja świąt nie obchodzimy - ani katolickich, ani…

Święta, święta.

Mąż i ja świąt nie obchodzimy - ani katolickich, ani żadnych. Nie robimy z tego tajemnicy, rodzina doskonale wie, jakie jest nasze podejście (ach, ta awantura o brak ślubu kościelnego...). Jednak w tym roku powtórzyła się tradycyjna śpiewka: macie przyjechać, do jednych albo drugich rodziców, a najlepiej do obu domów.

Tłumaczymy jak co roku: raz, że nie obchodzimy świąt, od lat, nie świętujemy Wigilii, nie chodzimy do kościoła, nie sterczymy na pasterce, no nie, po prostu; dwa, rodziców męża odwiedzamy dość często, bo jest blisko, moich odwiedzaliśmy nie dalej jak półtora miesiąca temu, więc argumenty "bo dawno was nie było" też są bez sensu. Dodatkowo nie mamy samochodu, bo w dużym mieście się nie opłaca po prostu, więc jazda do dwóch miast w dwa dni odpada w przedbiegach, a ja zaczęłam nową pracę - taka specyfika, że Wigilia wolna, ale już w dwa dni świąt mam zmiany.

Moim rodzicom przedstawiłam sprawę - jak co roku - kategorycznie: NIE. Pracuję, przyjadę jak będę miała wolny weekend, tak jak przyjeżdżam od bez mała sześciu lat, i tyle. Przełknęli. Z teściami gorzej: mają blisko (jakieś 15-20 km), więc a to teść nam choinkę wczoraj chciał podrzucić i wyszedł obrażony, że nie chcemy, a to teściowa dzwoni dopytywać, czy zrobię i przywiozę uszka (zaproponowałam, że w porządku, kupię, bo nie mam czasu robić - rzuciła słuchawką), a to babcia, co chcemy w prezencie, po odmowie - półgodzinna litania, że nie chodzimy do kościoła i nienawidzimy rodziny.

Nie zrozumcie mnie źle - po prostu mam już tego dość. Z mężem jestem od 9 lat. Sześć lat jesteśmy małżeństwem. Rodzinę odwiedzamy regularnie, u teściów jesteśmy dwa razy w miesiącu na obiedzie, u moich średnio co dwa miesiące na 2-4 dni itp. Co roku każde święta katolickie to dla nas gehenna. Odkąd tylko padła pierwszy raz kwestia "kościelna", jesteśmy namawiani na chodzenie na msze, uczestnictwo w świętach. Błędem było chyba to, że stawialiśmy się na uroczystościach typu chrzciny i śluby - zwykle stojąc z tyłu kościoła czy przed nim - i w pierwszym roku po ślubie czysto towarzysko na Wielkanoc i Boże Narodzenie przyjechaliśmy, żeby zrobić im uprzejmość.

Naprawdę tak trudno zrozumieć niektóre kwestie?

by ~zmeczona
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar SirCastic
33 39

Eee tam... Ja mówię że w te doniosłe dni przesilenia zimowego obchodzę Saturnalia - wtedy wszyscy myślą że świętuję narodziny Mitry, a tak naprawdę, tradycyjnie po prostu czczę Welesa.

Odpowiedz
avatar Kobra
27 37

Szacun! Za siłę i determinację w układaniu sobie życia po swojemu. Znam taką jedną parę, która do kościoła nie chodzi, z samą wiarą też nie bardzo, ale ślub kościelny, bo ładnie, chrzest, bo babcie się będą czepiać... szkoda gadać. A Wy? Macie odwagę żyć po swojemu, oby tak dalej.

Odpowiedz
avatar Skarpetka
18 22

@Kobra: Podziwiam też, że jeszcze nie huknęli na rodzinę, tak z przytupem, żeby się od nich raz na zawsze odtańcowali. Sama chyba nie miałabym cierpliwości :)

Odpowiedz
avatar maggie
16 20

Sama jestem po ślubie, tylko cywilnym na szczęście:) więc znam ból jak ktoś próbuje sterować nieswoim życiem. 'niech wam będzie że kościelnego nie macie, ale chrzest musi być!' No to się zdziwia:P

Odpowiedz
avatar Kokapofy
4 4

@maggie: Jeżeli ktoś bierze ślub kościelny to musi m.in. wyspowiadać się i przyjąć komunie. Jeżeli ktoś jest niewierzący to nie może się szczerze wyspowiadać i żałować (np. seksu przed ślubem). Co czyni spowiedź nieważną, co za tym idzie przyjęcie komunii grzechem. To samo jak przysięga, podczas chrztu, że wychowasz dziecko zgodnie z nauką kościoła, której nie zamierza się dotrzymać. Także, z mojego punku osoby wierzącej, lepiej jest jeżeli osoba niewierząca postępuje zgodnie ze swoimi przekonaniami, niż robi szopkę w kościele :)

Odpowiedz
avatar Kiwi
1 1

@maggie: Ja rodzinę mam większości ateistyczną, więc ślub ich ani ziębi, ani grzeje, ale jakie są cyrki za każdym razem przy próbie wytłumaczenia, że nie planujemy i nie zamierzamy mieć dzieci :D

Odpowiedz
avatar Issander
10 28

Jeśli jesteście tak stanowczy, jak piszesz, a do nich jeszcze nie dotarło, to już nie dotrze. Pewnie nie mówiąc wam postawili sobie za cel "sprowadzić was na dobrą drogę". Niektórzy ludzie już tak mają, im bardziej nie dajesz sobie wejść na głowę, tym bardziej im zależy. Nie da się takim przemówić do rozsądku, bo im silniej stawiasz opór, tym bardziej utwierdzasz ich w przekonaniu, że mają podstawy do działania. Moja sugestia jest taka - nie przekonasz ich, że źle postępują, ale możesz spróbować ich przekonać do porzucenia tematu. Np. na takie teksty, jakie opisałaś, powinnaś odpowiedzieć czymś w stylu: "Hm, zamierzaliśmy przyjechać tak jak zwykle w najbliższy wolny weekend, ale słyszę, że rodzicom nie pasuje gościć NAS, chcieliby przyjąć jakąś inną - katolicką - rodzinę. W takim razie podziękujemy za zaproszenie i przyjedziemy na wiosnę, być może." Sama mówisz, że staracie się odwiedzać ich często, możesz ich "karać" rzadszymi kontaktami za ich chamskie zachowanie. Jeśli planujecie mieć dzieci, to będzie to podwójnie skuteczne. Tak jak mówię, nie przekonacie ich tym sposobem, co więcej, jeszcze bardziej będą myśleć, jacy to wy źli, niedobrzy, ale przynajmniej przestaną wam zawracać głowę.

Odpowiedz
avatar Issander
36 38

Jeszcze jedno spostrzeżenie z zupełnie innej strony: najśmieszniejsze w tym jest to, że im wcale nie zależy na waszym nawróceniu. Bo wierzący, który naprawdę chce nawrócić niewierzącego będzie próbował z nim rozmawiać, przekonać, skłonić do refleksji - słowem, sprawić, żeby to on sam z własnej woli zaczął praktykować. A na czym zależy waszym rodzicom? Żebyście robili obrzędy na pokaz. To, że nieszczerze i wbrew sobie - nieważne. Ważne że to co na widoku jest jak trzeba i nie trzeba się wstydzić, co ludzie powiedzą...

Odpowiedz
avatar Rak77
-3 73

A ja całą tę historyjkę traktuję jak wypowiedź małego dzieciaka w postawie wojownik-ateista. Grudniowe święta, pomijając wątpliwy rodowód biblijny, to w tradycji są świętami rodzinnymi i możliwością spotkania. Czy teście i rodzice są uciążliwie nachalni z katechizacją? Może warto raz do roku przypomnieć sobie prawdziwe znaczenie słowa tolerancja? Widać że tradycja tych świąt jest dla waszych rodziców ważna i chcą byście uczestniczyli w tym spotkaniu. To było by także okazanie szacunku dla nich. Odległość 20km wskazuje że nie jesteście skazani na koszmarnie długie rekolekcje i zawsze grzecznie acz z stanowczo wyjść. Ale nie! To inni są zobowiązani do szanowania waszego wyboru, to inni wywierają olbrzymią presję na was. Dla wyjaśnienia, moje drogi z KK rozeszły się zaraz po (wymuszonej) komunii a było to gdy bycie neutralnym światopoglądowo nie było jeszcze modne. Cała moja rodzina wie o moich poglądach i wzajemnie szanujemy swoje światy, co nie przeszkadza mi zajrzeć do kościoła i sprawić tym przyjemność moim bliskim.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 22

@Rak77: z jednej strony masz racje, ale tu nie chodzi tylko o święta. Rodzina praktykuje jak widać ,,coludziepowiedzo'' i wizyta raz do roku w kościele im nie wystarczy. Ma być ślub kościelny, ewentualnie chrzciny i msza w niedzielę, choć z punktu widzenia prawa kościelnego grzechem jest zmuszanie kogoś do przyjmowania sakramentów i praktykowania, grzechem jest też ,,letniość''. Choć pewnie autorki i jej męża to ostatnie nie obchodzi. A tak w ogóle, jest napisane, że wcześniej przyjeżdżąli na różne celebracje i święta. Po prostu rodzinka szła za ciosem i chciała żeby było tak jak oni chcą. Może nie zyjemy w ciekawych czasach, ale na szczęscie nie jesteśmy już tak ubeswłasnowolnieni przez rodziny jak to było w wiekach powszednich. Nikt nie może nas zmusić do ślubu, wyznawania religii, możemy się kształcić czy walczyć z przemocą domową. Trzeba to docenić.

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
16 26

@Rak77: Dlaczego mieszasz do tego tolerancję? Czy autorka nie toleruje, że rodzice i teście obchodzą święta? Czy może tylko nie chce robić czegoś wbrew sobie, co wywołuje w niej sprzeciw? Dla ciebie nie jest problemem "sprawianie przyjemności bliskim poprzez zaglądanie czasem do kościoła" - a dla mnie to jest spory problem i udaje mi się w końcu, po latach ustępowania, robić tak, jak sama chcę. Jeśli niewierzący chcą spotykać się z rodziną w czasie świąt to to robią, jeśli nie chcą, nie można ich zmuszać, bo wymuszone towarzystwo tylko niszczy relację. No, ale wygląda, jakby budowało i podtrzymywało, więc jest ok, tak?

Odpowiedz
avatar Issander
12 30

@Rak77: @Day_Becomes_Night: @biala_czekolada: Rak77 nie jest typem "wojującego-dzieciaka-ateisty", Rak77 jest jeszcze gorszym typem "jestem-lepszym-ateistą-niż-ty".

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 43

@Rak77: Brawo, Raku! Jestem dokładnie tego samego zdania. Dla bardzo wielu ludzi święta nie oznaczają dwudniowych modłów w kościele, są tylko okazją do spędzenia czasu z rodziną, dla której w ciągu roku nie ma tego czasu zbyt wiele. Są okazją do delektowania się potrawami, których na co dzień nikomu nie chce się robić. Wspólne biesiadowanie w tych szczególnych dniach ma w sobie coś uroczystego. Zwłaszcza Wigilia jest wyjątkowa. A zwyczaj ubierania choinki i (całkiem niedawny) wręczania sobie upominków nie ma NIC wspólnego z wiarą chrześcijańską. Ale, fakt faktem, że świętowanie jest naprawdę radosne, gdy rodzina jest zżyta, lubi siebie i lubi się spotykać, a do tego stanowi dość liczne grono. W przeciwnym wypadku święta, istotnie, mogą okazać się pańszczyzną, czymś, co trzeba "odbębnić" i mieć z głowy. A na koniec mam pytanie do autorki. Czy oboje z mężem, rzeczywiście, jesteście tak całkowicie niereligijni/niewierzący, czy na Pamiątkach jednak bywacie?

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
8 36

@Armagedon: zgadzam się z Rakiem i Tobą. Mam wrażenie, że nie przyjedziecie do rodziców (czy to twoich cy męża) jakoś im na złość. Skoro nie obchodzicie to w nosie powinniście mieć fakt, ze to wigilia i normalnie jechać do nich jak w każdym inny zwykły dzień odwiedzin. Najwyżej odmowilibyscie dzielenia się opłatkiem. Ja też nie mam choinki, nic nie ugotowałam, nie słucham kolęd, nie pójdę do kościoła, nie kupiłam prezentow ale do matki pojadę.

Odpowiedz
avatar okooko
0 12

@Armagedon: Dokładnie takie samo pytanie jak Twoje z ostatniego akapitu, nasunęło mi się po informacji, że stali z tyłu kościoła lub na zewnątrz. Będąc zapraszanym na jakąś uroczystość o wymiarze religijnym kulturalnie iść do kościoła czy innego meczetu, nawet jeśli jest to nam dalekie.

Odpowiedz
avatar Crook
7 13

@Rak77: Zgadzam się z twoją interpretacją i wydaje mi się, że tu bardziej chodzi o jakieś niefajne relacje rodzinne zmeczonej, a nie o święta. Oboje z mężem jesteśmy niewierzący, żadne tam śluby kościelne, w kościele bywamy na imprezach typu ślub-pogrzeb (bo czasem trzeba) i tyle. A święta grudniowe obchodzimy, głównie dlatego, ze to fajna tradycja, specyficzne jedzenie i przede wszystkim okazja do spotkania z rodziną bliższą i dalszą (którą akurat bardzo lubimy). Ani na Wigilię, ani w inne dni nie ma u nas żadnych atrybutów religijnych, ale jest jednak jakaś odświętna atmosfera, jest malutka choineczka (taki raczej stroik), psy gadają ludzkim głosem... (no dobra, przesadziłam :-) Zastanów się zmeczona, może warto potraktować te święta jako okazję do fajnego spotkania rodzinnego? Jak wy trochę ustąpicie, to i rodzice pewnie też ustąpią, i może uda się spokojnie i w miłej atmosferze zjeść kolację? A do Armagedon: co to są "Pamiątki" ("czy na Pamiątkach jednak bywacie?")?

Odpowiedz
avatar kocur666
2 6

@Rak77: Tez popieram. Nick wskazuje jak bardzo jestem religijny, mimo ze kiedys wybrany przesmiewczo i na przekór. Na imprezy chrześcijańskie chodzę (mimo ze sam miałem ślub cywilny), tak samo jak chodzę na imprezy jechowych w rodzinie i poszedłbym na jakikolwiek inny obrządek jaki by się trafił. Nie miałbym problemu pójść na impreze żydowską, buddyjską czy też krisznowców. Muzałmańską też. Znajomi ciężko pracujący turcy są spoko. Ktoś tu ostro minusuje i przyczepia sie do tolerancji - ale wojujący ateista jest tak samo zabawny jak wojujący katolik. Po wpisie nie bardzo widać zeby rodzina była mocno piekielna. Widzę raczej chęć udowodnienia - ja chce tak i nikt mi nie bedzie trul dupy jakimis tradycjami.

Odpowiedz
avatar Sintra
30 30

A ja autorkę, po przeczytaniu całości, rozumiem, chociaż po pierwszych linijkach też miałam wrażenie że to będzie wypowiedź na poziomie zbuntowanej nastolatki. Sama nie mam ślubu kościelnego, nie chrzciliśmy dziecka. Mimo to z przyjemnością spędzam całe święta, albo samą Wigilię,z jednymi lub drugimi rodzicami. Dlaczego? Bo jest miło,ciepło,rodzinnie, jedna z nielicznych okazji kiedy możemy być w komplecie. A przede wszystkim dlatego że rodzicom zależy na naszej obecności, i starają się żeby było miło. Starają się- to znaczy że święta nie są czasem na krytykę, wypominanie, kłótnie- nie piszę tu bynajmniej o sztucznych uśmiechach i obgadywaniu się za plecami. Po prostu jest miło, i z ogromu tematów można wybrać te które nikogo nie kłują. Gdyby ktoś mnie traktował nieodpowiednio, mnie albo mojego męża, albo rodzinę jako taką, to bym tam się nie pojawiała. Jednak NIGDY nie słyszeliśmy komentarzy na temat naszego życia religijnego, od momentu kiedy wyprowadziłam się w domu (co było za czasów mojego mieszkania z nimi, to inna historia). Ja nie komentuję ich praktyk religijnych, oni nie komentują moich. O polityce, religii i zarobkach nie rozmawiamy. Cieszą się że jesteśmy w tym dniu z nimi i dają nam to odczuć, więc przyjeżdżamy bo po prostu dobrze się tam czujemy. A święta jako takie ni mnie ziębią, ni grzeją, ba, sama dziecku świąteczne szopki w kościołach pokazuję w ramach oswajania z kulturą i folklorem. Gdybym była potraktowana jak autora, a z założenia ciepłe i rodzinne święta ktoś by wykorzytywał do krytyki mojego sposobu na życie- też bym się tam nie pokazywała.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
13 31

Poseł Henryk Goryszewski na początku lat 90. powiedział: "Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka". I ten plan jest konsekwentnie realizowany. Osoby które mają inne priorytety mają w tym kraju gorzej i niestety w najbliższych latach się to pewnie nie zmieni.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
-2 44

Wiesz, dla katolików (a pewnie nie tylko) ważne jest spędzanie świąt z rodziną. Ty odrzucając ich propozycję spotkania ranisz ich uczucia. Ja jestem ateistką, a mimo to w święta chodzę z mamą na pasterkę - bo to jej sprawia przyjemność, a mamę kocham bardziej niż swoje przekonania i nie jest to dla mnie ból spędzić godzinę w kościele. Mama wie, że nie wierzę i tym bardziej docenia to, że z nią idę. Nie oceniam Cię, tylko próbuję pokazać inny punkt widzenia.

Odpowiedz
avatar peroxydum
11 37

@GythaOgg: a potem dla przyjemności rodziców i babć chrzczą dzieci, biorą śluby kościelne i rosną kolejne zastępy hipokrytów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 22

@peroxydum: Ale wiesz, że życie jest sztuką kompromisów? Ogg nie chodzi o to, żeby dać sobie wchodzić na głowę, ale o to, żeby kiedy się da, sprawiać przyjemność swoim bliskim. Zawsze myślałem że to właśnie o to chodzi w rodzinie. A jeśli chcesz koniecznie akcentować skrajne zachowania, to pamiętaj, że można też odbić piłeczkę i napisać o ludziach którzy tak bardzo cenią sobie swoją "niezależność", że zupełnie przestają odwiedzać swoich rodziców i pozwalają na to, by ci umierali w samotności.

Odpowiedz
avatar tick
9 29

@Tiro: przepraszam bardzo, dla czyjejś przyjemności mam rezygnować z siebie, swoich poglądów, wyznawanych wartości? Nie, rodzina to nie KOMPROMISY, ale WSPÓŁPRACA. Nie da się żyć z drugą osobą na kompromisach - to sprawdza się jedynie w kontaktach biznesowych czy handlowych. W kompromisie, żeby osiągnąć cel, MUSISZ z czegoś zrezygnować. W WSPÓŁPRACY - wspólnie dążycie do określonego celu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 22

@tick: Jaką wartością, czy tam poglądem dla Ciebie jest "niezjedzenie kolacji z rodziną"? Bo o tym tu cały czas mówimy. I ciekawe jak ta twoja "WSPÓŁPRACA" będzie wyglądać kiedy twoje dziecko poprosi Cię o kupienie zestawu klocków lego. Każesz mu je potem odpracować, czy co? W jaki sposób "WSPÓŁPRACĄ" rozwiążesz sytuację kiedy np. kilku członków rodziny będzie musiało skorzystać w tym samym czasie z łazienki? Pięknie hasełka tu głosisz. Podręcznikowe. Szkoda tylko że z realizmem nie mają za wiele wspólnego.

Odpowiedz
avatar tick
10 20

@Tiro: Kilka osób chce skorzystać z łazienki? Kompromis: jedna okupuje łazienkę, druga sika do zlewu w kuchni, trzecia idzie na dwór - dla nikogo nie jest to komfortowe. Współpraca: nikt nie okupuje łazienki i każdy stara się jak najszybciej skończyć. Co wspólnego z kompromisem czy współpracą ma kupowanie zabawki dziecku? "Zjedzenie kolacji z rodziną" - samo w sobie jest wartością pozytywną, o ile nikt nie wchodzi na przekonania religijne czy światopoglądowe. I nie przekonuje do swoich racji... Prawie dwadzieścia lat temu godziłem się na kompromisy, i do dzisiaj pluję sobie za to w brodę Te, jak rzeczesz, hasełka, nie są podręcznikowe, ale wynikają z własnego doświadczenia.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
1 7

@peroxydum: Zupełnie nieuprawniona ekstrapolacja. To, że idę z mamą do kościoła, nie znaczy, że zrobię teraz wszystko, co podoba się mojej mamie. Nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego między pójściem do kościoła raz w roku a ochrzczeniem dziecka. @tick to nie jest dla mnie rezygnacja z siebie - na "mnie" składa się także miłość do mojej rodziny. Nie udaję przed mamą katoliczki - po prostu idę z nią w miejsce, które jest dla niej ważne. To także przyjemność dla mnie. Może ktoś kto nie potrafi się zdobyć na kolację z bliskimi nie rozumie jeszcze miłości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

W tym roku za późno, ale od przyszłego zacznijcie informować, że wyjeżdżacie na święta. Góry, morze, jakiś fajny bunkier przy wschodniej granicy - nieważne gdzie. Może wtedy jakoś przełkną i się trochę uspokoją.

Odpowiedz
avatar lemongirl
9 37

A nie przyszło Wam do głowy, że Wasza obecność może być ważna dla rodziców i teściów ze względu na to, że święta to czas rodzinny, a rodziną się jest bez względu na wyznanie?

Odpowiedz
avatar peroxydum
10 24

@lemongirl: gdyby tu tylko o obecność chodziło to nie byłoby tej nachalności z wizytą w kościele.

Odpowiedz
avatar peroxydum
11 15

Do świąt wszelakich mam ja i moja żona takie same podejście. Na szczęście rodziny bardziej wyrozumiałe. Zasadniczo można zrobić tak jak mój znajomy, który zapytał dzieciaka swojej siostry po pierwszej komunii, czy przyjęła ciało Chrystusa i która część mu się trafiła, bo on najbardziej lubi udka. Po tym mu w końcu odpuścili. Ja uważam, że to zbyt hardcorowe i się nie bawię w takie rzeczy. Po co sobie przykrości wzajemnie robić.

Odpowiedz
avatar minutka
2 4

@peroxydum: bo to jest zbyt hardcorowe, tym bardziej, że do dziecka...

Odpowiedz
avatar Rekin_pustynny
1 5

Hardcorowe ale jakie skuteczne.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
-2 4

@Rekin_pustynny: W czym skuteczne? W takim samym oszukiwaniu i straszeniu dzieci jak to robi kościół katolicki? Myślałam, że chodzi o to, żeby człowiek sam, świadomie wybrał czy chce wierzyć i w co.

Odpowiedz
avatar anonimowa94
9 11

My z mężem w tym roku nigdzie się nie ruszamy. Niecały miesiąc temu wprowadziliśmy sie do swojego domu, mamy niemowlaka, który nie lubi takich wycieczek, a ja mam zamiar skończyc sprzątanie korzystając z faktu, że mąż ma wolne. Mam nadzieje że nikt mi się nie wbije bez zapowiedzi...

Odpowiedz
avatar Rekin_pustynny
-2 6

A może poczytajcie trochę (nie trzeba wiele) i zróbcie im "100 pytań do" np. z wszelkich nieścisłości religii katolickiej. Miłego patrzrnia jak plączą się w zeznaniach. Później wniosek "żadni z was katolicy".

Odpowiedz
avatar Feniks06
1 1

@Rekin_pustynny: Co za dziecinada i kompletny brak szacunku wobec rodziców.

Odpowiedz
avatar pierdut
-1 11

Bo jestescie z/ebani. Liczycie sie WY, WASZA SPRAWA, WASZE PLANY. Zasrani egoisci, nie poswiecicie sie czasem dla kogos, by zrobic mu przyjemność. Bo wy jestescie tacy, ze swiat nie obchodzicie. Reszta ma sie podporządkować. I jeszcze, ze rodzicow widzieliście 1,5 miesiaca temu zaledwie - jak umra, to zmadrzejecie. Chyba, ze sa idiotami, co tłumaczyłoby wedrowke genow

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 3

Się porobiło :( Kiedyś jak się dzieciaki po świecie rozjeżdżały to na święta do MATKI i OJCA obowiązkowo na święta przyjeżdzały. Teraz młodzi NIE CHCĄ uczestniczyć na zasadach babć, dziadków i innych przodków - czyli rodzinnie, a samemu, w swoim towarzystwie. Starsi ludzie tego nie mogą zrozumieć, nie chcą i stąd te niesnaski. Można zrozumieć i jedną i drugą stronę, sam przeżyłem różne sytuacje z moimi rodzicami (dali mi mocno popalić:(), na święta nie jeżdzę do Nich, w wigilię jadę tylko by przełamać się opłatkiem. Moi rodzice z kolei do swoich jeździli przez całą Polskę, tragedia była gdy nie mogli przyjechać. Stąd takie naciski zapewne, że rodzina w święta ma być razem. Z drugiej strony - to faktycznie taki problem z Waszej strony gdybyście w jeden dzień pojechali do rodziców na święta? Jak piszesz nie jesteście ani skłóceni, w żaden sposób nie robisz problemów by przyjechać na "proszony obiadek" do "mamusi", więc jaki jest problem z jednym dniem na święta?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@LoonaThic: Problem jest taki że świąt NIE OBCHODZĄ.Zakładam że mają ku temu powody inspirowane wieloletnim doświadczeniem a sam pomysł w pełni popieram. Tradycje świąteczne i rodziny są różne a Wigilia to nie "Proszony Obiadek". MATKA i OJCIEC to ludzie którzy nas spłodzili i utrzymali przy życiu z większym lub mniejszym entuzjazmem. Można ich kochać i szanować POMIMO zwyczajów i tradycji z którymi się nie zgadzamy. Według tej logiki jaki jest problem dla wegetarianina zjeść kotlecika ze świnki u mamusi, przecież się ucieszy...

Odpowiedz
avatar Feniks06
1 1

@Arkham: wybacz ale bzdury mówisz. Bycie u rodziców w czasie świąt nie jest równoznaczne z odprawianiem obrządku. Można odwiedzić rodziców i wziąć udział w kolacji wigilijnej że względu na miłość do rodziców. Przez wzgląd na szacunek wobec nich. Bo jest to dla nich ważne. Bo jest to jedna z nielicznych okazji by rodzina mogła razem zasiąść przy stole. Nie musisz łamać się opłatkiem, możesz złożyć po prostu życzenia. Nie musisz iść na pasterke. A nawet jeśli pójdziesz to nie musisz brać udziału w modlitwach. Jakby ktoś bliski dla mnie miał uroczystość religijna na którą mnie zaprasza to nie widzę nic złego w tym by pójść do cerkwi, kościoła, meczetu czy gdzie tam trzeba. To nie czyni że mnie wyznawcy tej wiary. Idąc natomiast Twoim i autorki logika to jak rodzice umra to nie zorganizują im pogrzebu kościelnego jeśli taka będzie ich wola bo jesteście ateistkami? Czy może nie przyjedziecie na pogrzeb bo to wbrew waszym przekonaniom? Dorosnijcie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Feniks06: I swoją miłość udowodnisz odmawiając dzielenia się opłatkiem, gapieniem się w sufit w czasie modlitwy, wykręcaniem się po raz kolejnym z pasterki i robieniem afery przy dawaniu prezentów bo przecież nie przyjmiesz skoro nie kupiłeś bo tak było wcześniej umówione. W takiej sytuacji albo masz na tyle szacunku dla rodziców i ich tradycji by powiedzieć że się z nimi nie zgadzasz i nie bierzesz w nich udziału albo udajesz i jesteś hipokrytą. Dorastanie wiąże się z podejmowaniem własnych decyzji i akceptowaniem tego że inni dorośli mogą robić to samo, szczególnie jeśli chodzi tylko o sposób spędzenia jednego dnia w roku. Jeśli kłamstwo to dla ciebie dowód miłości nie wyrażę opinii, pozostaje jedynie życzyć Wesołych Świąt z opóźnieniem.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
0 0

@Arkham: Ale to nie jest kłamstwo. Rodzice wiedzą, jakie są poglądy tej osoby. Poza tym to nie jest sytuacja wszystko albo nic. Skąd pomysł, że taka osoba będzie "gapić się w sufit", "robić aferę"? Jeśli nie potrafisz rozwiązywać takich prostych rzeczy w uprzejmy sposób to popracuj nad sobą. Wyobraź sobie sytuację - biorę ślub cywilny. Moi rodzice są katolikami. Odmawiają przyjścia na mój ślub, bo powinien być kościelny. W porządku? Nie bardzo. To dlaczego w odwrotną stronę już jest w porządku?

Odpowiedz
avatar LJ73
-1 1

Nie robibym z tego zagadnienia. Zaprosiłbym rodzinkę na tradycyjne przyjęcie wigilijne. Koniecznie przed świętami, najlepiej 24 grudnia. Na przyjęciu zaserwowałbym golonkę w piwie (zamiast karpia), a połamałbym się tradycyjnym jajeczkiem ;) A serio to współczuję bo mam bardzo podobnie, z tym że nie jestem wystarczająco zdeterminowany, a małżonka dla tzw. świętego spokoju też odpuszcza.

Odpowiedz
avatar margotek
2 6

A czy tak trudno zrozumieć rodzinę, że w święta (dla nich istotne) chcą się spotkać z najbliższymi? Jeśli nie chcecie szanować ich wiary i przekonań, to może chociaż uszanujecie tradycję? Okazję do spędzenia tego czasu rodzinnie? Skoro dla tej rodziny jest to ważne, to dlaczego odmawiać dla zasady i sprawiać im przykrość? Przecież wiadomo, że Was na siłę nie nawrócą :) nic Wam nie grozi... poza zjedzeniem śledzika. I tak macie szczęście, że rodzice nie są wojującymi muzułmanami. Trochę luzu i empatii wystarczy, a poza tym wiadomo, że rodzice zawsze tęsknią za dziećmi - tak po prostu - i nie ma tu przydziału, że można tęsknić raz na miesiąc. A w święta tęskni się nawet bardziej :). Czasem warto iść na ustępstwo względem najbliższych, nie mówię tu o zmianie wiary, tylko zachowania, podejścia. Ani oni Was nie zmienią, ani Wy nie zmienicie ich, więc po co wojować.

Odpowiedz
avatar Ozymandis
-3 3

Teraz do Kościoła Katolickiego nie musicie chodzić, Ciekawe co zrobicie jak za jakiś czas zmuszą wasz do chodzenia do meczetów.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
0 0

@Ozymandis: kebaba już zdemolowałeś, pobiłeś Hindusa? To idź być rasistą i idiotą gdzie indziej.

Odpowiedz
avatar natalia
2 4

Nie rozumiem tupania nóżką na święta bożego narodzenia przez ateistów. Akurat to święto poza nazwą ma niewiele wspólnego z religią. Ani termin, ani choinka, ani barszczyk, ani karp, ani prezenty nie są wyjęte z biblii. Tupcie nóżką na chrzty, śluby, chodzenie do kościoła, nawet na wielkanoc, ale specjalnie zapierać się, żeby nie odwiedzić bliskich akurat w ten dzień, nie jest w porządku. Rozumiem, że podstawowymi argumentami w przypadku autorki i jej męża było to, że nie mają jak dojechać albo bo praca, ale to, co robią niektórzy ateiści, czyli nieobchodzenie świąt polegające na niejedzeniu tradycyjnych potraw i niespotykaniu się wtedy z rodziną, niesamowicie mnie dziwi. O wiele bardziej święta obchodzi ten, kto poszedł na pasterkę, a nie zjadł karpia i pierogów i nie wydał ani złotówki na prezenty niż ten, co zjadł wszystko co było na wigilijnym stole, wszystkich obdarował, a nie był w kościele.

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
-2 4

Gdzie jest napisane, że autorka jest ateistką???? Nie wiesz to sobie nie odpisuj!!!! Bo tak się rodzą plotki. Nie mierz wszystkich swoją miarą! Uzupełnij swoją wiedzę, porozmawiaj z ludźmi i dopiero się wypowiadaj.

Odpowiedz
avatar natalia
1 1

@KurkaRurka: A gdzie ja napisałam, że autorka jest ateistką? Skąd wniosek, że mój komentarz był skierowany do autorki?

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
-2 2

Ale ludzie mają wąskie myślenie! Autorka nie napisała nic o swoich preferencjach religijnych. Ale komentujący wiedzą, że to zbuntowani ateiści itd. Opanujcie się! Skąd to wytrzasnęliście?? Ja też nie obchodzę świąt. Nie ważne dlaczego. Ateistką nie jestem. W pracy ostatnio w czasie dysusji zostałam zapytana o święta i zgodnie z prawdą powiedziałam, że nie obchodzę. Reakcja? "Jak można świąt nie obchodzić?" Bohaterzy to 40-latek, i dwie kobiety 51 lat i około 65-lat. Gdzie Wy żyjecie, że w tym wieku nie wiecie takich rzeczy. Ja nikomu wiary nie narzucam, jak ktoś życzy wesołych świąt to odpowiadam "wzajemnie". Ale nikt mnie nie zmusi do robienia wszystkiego, bo inni tak robią. Nie potrzebuje tych sztucznych uśmiechów świątecznych, gdzie na co dzień skacze się sobie do gardeł.

Odpowiedz
avatar Feniks06
1 1

@KurkaRurka: spoko. Jak masz bajzel w relacjach z rodziną to Twój problem. U autorki to nie wynika. Jedyny problem jaki nakreslila to spędzanie czasu z rodziną w czasie ich świat.

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
-2 2

@Feniks06: No cóż, przyznaję się. Byłam małą dziewczynką, kiedy nagle zmarła babcia. Nie rozumiałam, czemu mam coraz mnie wujków i cioć. Nie rozumiałam, czemu w święto zmarłych spotykając rodzinę na cmentarzu, mijamy się bez słowa jak obcy ludzie. A przecież jeszcze niedawno, wszyscy razem spotykaliśmy się na imieninach, urodzinach, kawkach, grillach i było tak radośnie... Tak wygląda mój bajzel w relacjach z rodziną.

Odpowiedz
Udostępnij