Znowu czyjaś historia mi coś przypomniała: #76218
Parę miesięcy temu jechałam do pracy autobusem. Ilość ludzi przeciętna, miejsca siedzące pozajmowane, kilka osób stało. Siedział sobie też pewien Pan z dużą torbą podróżną - ubrany bardzo przeciętnie, człowiek w średnim wieku. Zasnął sobie na siedzeniu od przejścia i przy każdej nierówności drogi, kiwał się we wszystkie strony, aż na większym zakręcie spadł z krzesełka. Nie tyle spadł - jeb*ął srogo. Przy tym walnął głową w taki jakby schodek, który prowadzi na wyższe siedzenia - i to w samiutki kant okuty jakimś metalem.
Ludzie siedzący: wzrok w okno. Chodźcie wszyscy, jakie cudowne widoki! Te ulice, te budynki!
Ludzie stojący: odsunąć się jak najdalej, ja nic nie widziałem!
Podeszłam do Pana i próbowałam uzyskać kontakt - jakiś był, ale głównie bełkot. Chciałam pomóc mu wstać, ale nie mógł się ruszyć. W głowie panika - próbować dalej? Dzwonić po pogotowie? Biec do kierowcy?
Jakieś 20 sekund później, autobus zatrzymał się na przystanku. Wsiada stara raszpla (sorry, inaczej nie umiem) i drze się na mnie z miejsca, że dlaczego jeszcze po pogotowie nie zadzwoniłam? Dlaczego ja nic nie robię? Człowiek leży! (i tak jeszcze chwilę w tym tonie, młodzież niewychowana), mówię więc - niech Pani powie kierowcy, że ma czekać na pogotowie, ja zostanę z tym panem i dzwonię.
112 - dzwonię, opisuję, mają przyjechać. Szpital właściwie 5 minut drogi od miejsca zdarzenia, więc naiwnie myślałam, że będą szybko, bo facet dalej nie może wstać. Umówiliśmy się z kierowcą, że zaczeka na karetkę na przystanku X. Dojeżdżamy więc do tego przystanku, a kierowca... Odjeżdża :)
- Co pan robi, miał pan czekać na karetkę?!
- Dobra tam, będę miał opóźnienie. (!)
Nie zdążyłam się jeszcze rozłączyć z dyspozytorem, więc podaję kierowcy telefon. Coś tam pogadali, kierowca ma czekać na przystanku Y.
W międzyczasie wśród pasażerów.
Wszyscy przejęci. Nikt nic jednak nie robi, oprócz jednej dziewczyny, która w czasie mojego dzwonienia na 112 i ochrzaniania kierowcy, utrzymywała kontakt z facetem.
Ktoś jednak zauważył, że pan... Może być pijany.
Reakcja? "Łee... To on pijany przecież, pff."
Odzywa się stara raszpla, jedyna wychowana wśród niewychowanych: "AAAA, TO ON PIJANY! A TO NIECH PAN JEDZIE!". Zatkało mnie. A raszpla zwraca się do pasażerki obok i tłumaczy: "Bo wie pani. Ja chciałam dzwonić po pogotowie, bo myślałam, że on trzeźwy".
Ogólnie ludzie w autobusie zaczęli się buntować, że przeze mnie pospóźniają się do pracy. Kierowca autobusu również. Musiałam dorosłym ludziom tłumaczyć, że strzał kantem twardego metalu z impetem w głowę może nie być zwykłym "kuku" i "żula" też zaboli. Na nic to, wszyscy wku*wieni na mnie.
Po jakichś 3 minutach postoju, z tyłu podjechał drugi autobus tej samej linii. Wszyscy się przesiedli (no, to się pospóźniacie dopiero). Zostałam ja i ta jedna dziewczyna. Pana udało się posadzić i nawiązać z nim sensowny kontakt. Okazało się, że owszem - Pan wypił, ale niewiele. Nie był żadnym degeneratem, menelem. A mimo to został osądzony.
Piekielność #2: karetka przyjechała po prawie 20 minutach.
autobus komunikacja_miejska
Przecież skoro dwie osoby się już nim zajęły, to po co inni mieli jeszcze podchodzić? Tylko by wam przeszkadzali.
Odpowiedz@Jorn: Spodziewałam się takiego komentarza... Bo zanim pojawiła się ta dziewczyna, to ja byłam sama. I tylko na mojej głowie było: zająć się facetem (sprawdzać przytomność), dzwonić po karetkę i jeszcze lecieć do kierowcy.
OdpowiedzJakby raszpla była młoda, to też byś ja raszplą tytułowała? Trochę razi. Ty też kiedyś będziesz stara.
Odpowiedz@Venecjan: Gdyby była młoda, to dostałaby tytuł "głupiej pi*y" ;) może będę stara, a może nie dożyję. Tytułuję tak, jak ktoś sobie zasłużył.
OdpowiedzWypił bardzo niewiele, dwa litry denaturatu na trzech to przecież nic.
OdpowiedzNie był żadnym degeneratem, ale upił się już w godzinach porannych? To się nie spina. Pić należy odpowiedzialnie. M. in. tak, by nie wracać po pijaku gdy ludzie potrzebują dojechać do lub z pracy. Bo jeden ma frajdę, a kilkudziesięciu potem opiernicz.
Odpowiedz@bloodcarver: Tak, jak tam wyżej wspomniałam: Facet miał dużą torbę podróżną. Wyglądał tak, jakby wracał po długim locie i wypił 2 drinki na odwagę za dużo. Autobus jechał z okolic lotniska, więc mogło tak być. Zresztą, kurczę! Nie mi to oceniać. W sumie to miał prawo się napić nawet i dla rozrywki z rana i mieć w dupie, że dla kogoś będzie wyglądał jak degenerat. Potrzebował pomocy tak czy inaczej. Jeśli nie zaboli dzisiaj, to na pewno zaboli jutro.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2016 o 14:56
@bloodcarver dla Ciebie godziny poranne, dla innego późny wieczór. Nie wszyscy pracują od 7 do 15. Sam mam czasem smak na kilka piw z rana po nocnej zmianie, i mam w poszanowaniu to co o mnie inni myślą.
Odpowiedz"20 minut to nie jest długo na przyjazd karetki. Aha. Ze szpitala, który się znajduje 5 minut drogi od miejsca zdarzenia maksymalnie?" - to jest długo tylko przy założeniu, że karetka jest na miejscu, a zespół jest gotowy do wyjazdu. jeśli nawet fizycznie stoi już pod szpitalem,to a)trzeba posprzątać między pacjentami b)dołożyć leki i sprzęt - a po trudnych wyjazdach bajzel w torbach potrafi być obłędny, przed kolejnym wezwaniem trzeba to wszystko podkładać do kupy c) płyny dezynfekcyjne muszą odparować po użyciu, nie można wypsikać i sobie po prostu wsiąść i jechać d) - często tak miałam, że wjeżdżasz z pacjentem do szpitala i przychodzi wezwanie - a pacjenta trzeba zdać, przekazać wszystko co się robiło w pisemnej formie - bo muszą wiedzieć co było podawane i robione, co zgłaszał po przyjeździe, co w trakcie, jak zadziałało...no a potem sprzątanie i dopiero w drogę. Czasem człowiek tak usyfiony przyjedzie, że przebrać się trzeba, co, zarzygana dalej pojedziesz? Ale wygodniej myśleć, że zespół dopijał kawę, nie?
Odpowiedz@Caron: Nie powiedziałam nigdzie, że zespół dopijał kawę. Po prostu ogólnie przydałaby się lepsza organizacja, bo przecież sytuacja mogła być dużo bardziej pilna.
Odpowiedz@Natas: kobito, ale to nie kwestia ich organizacji to kwestia ustaw, narzuceń ze strony rządu i nfz, polskiego prawa! Mój rejon ma taki obszar, że od jednego do drugiego końca jest 60km, na ten obszar są trzy karetki - S i dwie P, razem siedem osób. Jeśli jednoczasowo się dużo dzieje, to nie ma szans dotrzeć gdziekolwiek szybciej. A niedaleko autostrada, wystarczy duży wypadek i już masz wszystkie zablokowane.
Odpowiedz@Natas: i tak jest postęp, bo jak ja pracowałam, to były dwie nie trzy.
Odpowiedz@Caron: Kobito, ale ja w żadnym miejscu nie powiedziałam, że to wewnętrznie wina szpitala. Owszem, to jest wina ustaw, narzuceń, etc.
Odpowiedz@Natas: ale indorzysz się o 20 minut do przytomnego. Jakby powiedzieli, że przez godzinę nie dadzą rady...
Odpowiedz@Caron: Oczywiście, że się indorzę o 20 minut. Tak nie powinno być i w całej historii najmniej istotne jest, czyja to była wina. Szczęście w nieszczęściu, że facetowi nic się nie stało podczas oczekiwania na karetkę, bo być mogło różnie.
Odpowiedz@Caron: Rok temu mojej koleżance podczas lekcji przestało bić serce. Szpital jest 4 minuty drogi pieszo. Karetka jechała 30 minut. Czy zatrzymanie akcji serca to też jest rzecz ktora nie zagraża zyciu?
Odpowiedz@KIuska: Nie. Jest to sytuacja zagrażająca życiu - racja. A pomyślałaś o tym, że karetki, wtedy, na bazie mogło nie być? Jak, Caron, napisała karetek jest mało! A do zatrzymania akcji serca jest potrzebna karetka specjalistyczna z lekarzem i odpowiednim sprzętem. Poza tym, ratownikom też należy się choć 5 minut przerwy. W końcu zapierniczają po 12h.
Odpowiedz@Siderius: Zresztą - mało jest historii o wzywających karetki babciach, które mają kaszelek, ale opisują jak zawał serca? Przyczyny oczekiwania są złożone, a teleportacja póki co to niezbyt realna (można przenieść właściwości atomów, nie atomy).
OdpowiedzBardzo proszę mi wyjaśnić następującą kwestię: 0) Definicje - LUDNOŚĆ: Większość ludzi zamieszkujących nasz kraj. 1) Czy ludność jest wyjątkowo odporna na wiedzę? Mianowicie to mógł być cukrzyk w śpiączce, zaś od takiego może być czuć nieco acetonem, nieco octem - pozornie pijany. Prawda czy fałsz? 2) Czy ludność w większości naprawdę się składa z bezużytecznego matołectwa? O tym napiszę chyba historię. 3) Kto jest winien: Rządzący czy ludność, że prawo zmienia się jak w kalejdoskopie? Wskutek tego nie wiadomo co i jak. Rzadko kto wie, mimo ogłoszenia nowej ustawy w telewizji, że lepsza jakakolwiek pomoc niż żadna. Czyli że telefon na 112 załatwia sprawę. 4) Czy ludzie widzą nie dalej, niż czubek własnego nosa? Czy nie zdają sobie sprawy, że taki egoizm doprowadził niejednokrotnie do tragedii?
Odpowiedz