Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tematyka weselna. Ślub kuzyna, z którym myślałem, że łączy nas prawdziwa męska…

Tematyka weselna.

Ślub kuzyna, z którym myślałem, że łączy nas prawdziwa męska przyjaźń.

Z kuzynem, który jest starszy ode mnie o miesiąc, kumplowałem się od kiedy pamiętam. Osiem klas podstawówki, cztery klasy liceum, wspólne mieszkanie na studiach przez kilka lat. Potem każdy poszedł na swoje. On do miasta stołecznego, a ja zostałem w stolicy Wielkopolski. Cały czas kontakt był niezły przez jeszcze kilka lat i mimo, że widać było jak zmienił się podczas pracy w "korpo", nadal był człowiekiem godnym zaufania i szczerym.

W listopadzie 2015 roku okazało się, że będzie ślub i wesele, ale skromne i w najbliższym gronie. Pierwszy sygnał, że coś się z nim stało i już nie jest taki jak kiedyś, polegał na tym, że oprócz tej najbliższej rodziny zaprosił kogoś, kto jest z dalszej rodziny, argumentując, że "reszta kuzynów to są dla niego obcy ludzie, a jedynie K. jest kimś, z kim ma kontakt". Nie skomentowałem - jego impreza jego wybory - tak wtedy myślałem.

Minęło kilka miesięcy i od moich rodziców słyszałem, że coś się tam ogólnie zmienia i możliwe, że będzie większa impreza.

W maju tego roku zaproszenia dostała kolejna część rodziny (potocznie mówiliśmy o nich "ludzie gorszego sortu", bo tylko żartować się wszystkim ironicznie chciało).

W lipcu (na 35 dni przed uroczystością), dzwoni do mnie rzeczony kuzyn. Wiadomo jak wygląda taka rozmowa, gdzie najpierw przez pięć minut badasz grunt i pytasz o same nieistotne rzeczy, aż w końcu słyszę w słuchawce:

- Słuchaj wiem, że trochę późno, ale czy byś razem z E. (partnerką) przyszedł na wesele?

Zgodziłem się. Zaproszenie przyszło powiedzmy 4 lipca, a tam niezmieniona data, że ostatecznie potwierdzenie przybycia trzeba im dać do 30 czerwca...
Z rodzicami śmiałem się, że jestem rodziną 3-go sortu, ale nadal wierzyłem, że wszystko wróci do normy na weselu.

Do ostatniego dnia przed weselem razem z E. latałem i szukałem prezentu, kreacji dla E. i cholera wie, co jeszcze, żeby tylko wszystko było jak najlepiej i żeby pogratulować i życzyć szczęścia młodej parze.

Impreza odbyła się w pięknym dworku nieopodal miasta stołecznego. Okolica piękna, pogoda dopisała.

Jak już wszystko było na swoim miejscu wtedy zaczęły się "Dziady" (jak na Halloween), które dotyczyły praktycznie każdego gościa na imprezie:

1. Usytuowanie gości - brat Pana młodego był świadkiem, więc on, oraz Ojciec i Matka siedzieli blisko głównego stołu. Siostra Pana młodego razem z dzieckiem siedziała w ostatnim (razem z kierowcą autobusu, który woził gości, kolegą z liceum, ze mną i moją partnerką).

2. Podczas całego wesela oraz pobytu tam na miejscu (prawie 3 dni), kuzyn podszedł do mnie i zadał łącznie 1 pytanie: Czy sok na stoliku mamy, bo jak coś to nam doniosą?

3. Stoisko z wyrobami tradycyjnymi + bimber :)
Stojąc tam i nakładając co nieco do kieliszka i na talerz zobaczyłem jak zbliża się kuzyn do mnie razem z innymi ludźmi i usłyszałem coś takiego (patrząc na mnie):
- Teraz chodźcie na zewnątrz, wrócimy jak nie będzie tu nikogo.

4. Krojenie tortu - wszyscy zaliczyli opad szczęki.
Para młoda ukroiła sobie po kawałku po czym oddali nóż jakiejś osobie z obsługi i poszli do drugiej sali jeść ten tort. Reszta ludzi stojąc w kółeczku wokół tortu została i patrzyła się jak obsługa kroi tort.

5. Podziękowania dla Rodziców - kolejny opad szczęki wszystkich.
Podziękowania "ogłosił" jeden z DJ-i, którzy na nieszczęście obsługiwali to wesele. Wszystko powiedziane, gdy na sali nie było pary młodej (wyszli gdzieś), a rodzice siedzieli przy stołach, i dodatkowo powiedział to w momencie, gdy wszyscy byli w połowie konsumpcji obiadu, więc każdy mlaskając i przeżuwając słuchał, jak to para młoda jest wdzięczna swoim rodzicom.

6. Muzyka.
Nie jestem fanem prawie żadnej muzyki weselnej, więc przeważnie mi się muzyka na weselach nie podoba, chyba, że jest zespół z muzyką na żywo, który potrafi ludzi pobudzić.
Tutaj było dosłownie 2 "dresów", którzy grali różne kawałki, ale robili taki set z muzyką długości (sprawdzałem stoperem z ciekawości po którymś razie) 1,5 godziny i nie odzywali się wcale, czasem słychać było "Gorzko, gorzko,...", a następnie była godzina lub 40 minut przerwy, gdzie każdy już miał dość.

7. Finał jak dla mnie.
Całość około godziny 2.00 podsumował brat i świadek Pana młodego.
Wstając od stołu przeciągnął się i powiedział:

- Już 2-ga w nocy. Czas kończyć imprezę, bo jestem zmęczony.

Po tym tekście wstałem wraz z E., podziękowałem i poszedłem spać.

Może finalnie dla niektórych z Was ta historia nie jest piekielna. Dla mnie ten brak szacunku i zlekceważenie całej rodziny (jeden wujek wyszedł z wesela o 21:45, twierdząc, że jest zmęczony, a miesiąc wcześniej bawił się na innym weselu do 5.00 rano...) jest bardzo przykrym i smutnym doświadczeniem.

Ślub

by ChR
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
31 35

Co do krojenia tortów- u mnie wygląda to tak, że Młodzi kroją tort dla rodziców i siebie, a resztę gości obsługują kelnerzy, więc ja tu piekielności nie widzę. Co kraj to obyczaj w końcu ;)

Odpowiedz
avatar no_serious
20 26

@Habiel: Dokładnie, też o tym pomyślałam. Przecież jak wesele jest duże to młodzi nie będą każdemu tortu kroić.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
23 23

@Habiel: Może chodzi o to, że para młoda nie została przy gościach, tylko poszli do innej sali jak tylko dostali swoje kawałki. Byłam w swoim życiu tylko na dwóch weselach i prawdę mówiąc nie zarejestrowałam co robili młodzi kiedy reszta czekała w kolejce na tort, więc nie wiem jak to powinno wyglądać.

Odpowiedz
avatar ampH
5 5

@lady0morphine: Też na wielu nie byłem, chociaż większość z nich odbyła się w ciągu ostatnich pięciu lat i na wszystkich obsługa kroiła tort. Tylko w tym samym czasie młodzi albo siedzieli przy swoim stole i się ludzie wokół nich kręcili (korzystali z możliwości pogadania po prostu) albo sami śmigali między stołami i rozmawiali z rodziną i znajomymi. Nie izolowali się. Więc chyba masz rację, bo mnie w historii właśnie to się rzuciło w oczy - że poszli sobie mając gdzieś weselników a nie że obsługa kroiła. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2016 o 17:56

avatar bazienka
0 0

@Habiel: ale ze poszli sobie jesc do innej sali zostawiwszy gosci?

Odpowiedz
avatar annabel
23 35

Ja bym tez nie chciala w bialej sukni kroic tort dla 100 osob. Siostra mlodego moze siedziala z dzieckiem przy ostatnim stoliku, bo 1. Slabiej tam slychac muzyke, nie przeszkadza dziecku, 2. Jest tam wiecej miejsca na wozek, jesli jest to dziecko male, 3. Chciala wychodzic z dzieckiem na zewnatrz i nie pchac sie przez wszystkie stoliki. Jest duzo mozliwosci, dlaczego wesele bylo jakie bylo i moze nie jest to wszystko tylko zlosliwosc mlodego. Moze sie mlodzi umowili ze chca tylko 20 osob z kazdej strony, jeden mial duzo wiecej bliskiej rodziny, wiec druga strona zdecydowala "dorownac". Wesela sa strasznie drogie imprezy i kazdy jest w nich ekspertem do czasu, kiedy sam musi go zorganizowac.

Odpowiedz
avatar kitusiek
9 13

@annabel: Generalnie jestem zdania, że jak kogoś na coś nie stać, to niech nie udaje, że jednak go stać, bo wyjdzie na idiotę. Jeżeli nie stać mnie na duże wesele, to robię mniejsze albo staram się na czymś zaoszczędzić. A co do młodego - jeżeli to nie jest złośliwość, to albo koleś jest przypadkiem człowieka wybitnie nieogarniętego, albo po prostu nie wie jak się zachowywać w naprawdę wielu sytuacjach, tak jakby mu brakowało kilku podstawowych zasad kultury osobistej - jeżeli się za coś dziękuje, to wypadałoby osobiście, szczególnie jak chodzi o dziękowanie własnym rodzicom na weselu. Jedno zdanie przez 3 dni, dotyczące na dodatek soku - byłem na dwóch weselach i z tego co zauważyłem, para młoda stara się choćby kilka zdań zamienić z każdym z gości - bo i goście chcieliby z nimi porozmawiać, pogratulować, cokolwiek takiego. A tekst, że "wrócą jak nikogo nie będzie" przy stoliku z "wyrobami tradycyjnymi" to po prostu chamówa. No w pewnym wieku wypadałoby się umieć zachować, bo to brak podstawowych zasad..

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
23 23

@majkaf: Oj, myślę, że autor ma żal o to, że fajna relacja mu się rozwaliła a nie czysta złośliwość

Odpowiedz
avatar gmorekk
12 18

Ja o ślubie mojej kuzynki wiedziałem od ponad roku, moja mamuśka mówiła, że oni nie mają kasy wiec sama robi zaproszenia ale na pewno dostanę. Moja siostra bogate z USA dostała zaproszenie na rok przed ślubem. Ja dostałem na tydzień przed. By nie robić rodzinnej afery poszedłem tylko do kościoła wręczyłem specjalnie pomiętą kopertę i poszedłem na imprezę do znajomych :) Potem dowiedziałem się, że moja mamuśka blokowała zaproszenie dla mnie bo akceptuje do końca mojej narzeczonej.

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
24 26

Z tym późnym zaproszeniem to rzeczywiście nieładne, ale całość... jak dla mnie, to jest opis imprezy na którą młodzi wcale nie mieli ochoty. Chcieli małe wesele w gronie najbliższych, ale pewnie rodzice albo ktoś z rodziny wmówili im że nie wypada, ze jak to tak, że tych-i-tych trzeba zaprosić. Mogę się mylić, ale dla mnie tak to wygląda.

Odpowiedz
avatar izamarkow
10 16

Nie wiem czemu wszyscy uczepili się akurat tortu. Autorowi chyba bardziej zależało na kontakcie z przyjacielem (?) niż na głupim kawałku ciasta. Ja kiedyś miałem podobnie. Przyjaciel od serca, zaproszenie na ślub, ogólnie sielanka. Przed samym ślubem dowiedziałem się, że jestem zaproszony bez partnerki, bo z racji, że ma duży i dość reprezentacyjny samochód... miałem po prostu gości wozić. Troszkę by Was zabolało, nie? Szczególnie po 15 latach bliskiej znajomości. Przejeździłem niemal całe wesele. ...z kilometrówką i rachunkiem za paliwo ręce po poprawinach udałem się do "przyjaciela". On się zapytał czy dobrze się bawiłem. Owszem, świetnie. Lubię jeździć autem. Tylko bym garnituru nie zakładał.

Odpowiedz
avatar Alis
1 5

@izamarkow: Dokładnie! Wreszcie komentarz, który trafia w samo sedno! Przyjaciel od czasów dzieciństwa bierze ślub a ja dostaję "przeterminowane" zaproszenie? Raczej spodziewałabym się propozycji bycia świadkiem. Fakt kontakt pewnie od lat głównie telefoniczny więc śmiała myśl, ale zapraszanie w ostatniej chwili to ostatnia rzecz która przyszłaby mi do głowy. Autorze, rozumiem Twój ból i jednocześnie współczuję. Straciłeś przyjaciela z niewiadomych dla siebie przyczyn i to jest bardzo przykre.

Odpowiedz
avatar Habiel
-1 7

@Alis: Mam wielu przyjaciół od dzieciństwa, zjadłam z nimi beczkę soli, ale i tak raczej na weselę ich nie zaproszę, ani nie wezmę na świadka, bo nie stać mnie na duże wesele. Będę wtedy piekielna?

Odpowiedz
avatar Edwin
3 3

@Habiel: Nie, będziesz racjonalistą. Tu wyraźnie jest zaznaczone, że wesele było z trochę większym rozmachem. Chociaż zaproszenia szły na raty. To jednak według mnie Autor co najmniej powinien być w tej drugiej "racie".

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@izamarkow: ale wiesz, po co w ogole sie na to zgodziles? trzeba bylo powiedziec- nie moge, wczoraj mialem np. kawalerski innego kumpla i moge byc pod wplywem i spoko a pote hyc, wypic kieliszek " dla pewnosci" i patrzec jak im mina rzednie inna rzecz- poszedles sam, bez partnerki? serio? ja na takie slowo obrocilabym sie na piecie i wyszla albo zastosowala manewr powyzej. i niech kombinuja.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
-4 8

Ale przecież krojenie toru zawsze tak wygląda.

Odpowiedz
avatar ChR
3 3

@KoparkaApokalipsy: Tu nie chodzi o to, że para młoda ma kroić tort nawet dla 400 gości i sami to podawać, choć znam taka parę, którą w 1996 roku nie dała sobie z rąk wyrwać talerzy i noża pod groźbą użycia tego noża w sposób bardziej bezpośredni. ;) Chodzi o to, że para młoda ukroiła sobie tort poszła na salę obok zostawiając gości na innej sali czekających na tort. I tu nie chodzi o mnie, że im wyliczam, tylko o to jak ogólnie to wyglądało. Wyobraźcie sobie: 4 piętrowy tort, 100 gości, pary młodej nie ma, wszyscy patrzą na siebie i konsumują w milczeniu, bo nawet muzyki nie puścili i tak z 10-15 minut.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 grudnia 2016 o 10:08

avatar Malutka_87
4 4

@KoparkaApokalipsy: U nas akurat krojenie wygląda tak, że Młodzi symbolicznie kroją pierwszy kawałek, a reszta jest krojona przez kelnerów, bo idzie sprawniej. Natomiast młodzi stoją przy torcie i podają swoim gościom a dopiero na koniec siadają razem ze swoim kawałkiem do stołu. I na moim weselu tak było i na każdym innym na którym byłam, a trochę ich było...

Odpowiedz
avatar timka
0 4

Ok napisałeś historię bo uważałeś, że jest piekielna no i racja, ale serio przez ten czas co inni dostawali zaproszenia nie wyczułeś, że cos jest nie tak? Poza tym tak naprawdę zaproszenia nie dostałeś tylko to byl jakis telefon.. A gdybyś nie odebrał to co zostawił by info komuś innemu? Ludzie szanujcie sie!

Odpowiedz
avatar bike_me
0 0

Szczerze, te wszystkie zmiany na ostatnią chwilę i zachowanie młodych na weselu wskazują trochę na to, że być może rodzice naciskali na duże i tradycyjne wesele i doszło do jakiejś nieprzyjemnej sytuacji tuż przed... może dlatego poszli jeść tort gdzie indziej (bo nie lubią tej tradycji, a zostali do niej zmuszeni) i nie dziękowali rodzicom osobiście. No i to by też uzasadniało, czemu goście byli dziwnie rozsadzeni, skoro zmieniali to na ostatnią chwilę, to nie przemyśleli sprawy może.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 2

Żadnej piekielności nie widzę.

Odpowiedz
avatar egow
0 0

@VAGINEER: przez 3 dni nawet się nie przywitał?

Odpowiedz
avatar egow
0 0

ale 3 dni?!

Odpowiedz
Udostępnij