Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w szpitalu, piekielnych sytuacji było tyle, że hohoho. Są jednak sytuacje/osoby,…

Pracuję w szpitalu, piekielnych sytuacji było tyle, że hohoho. Są jednak sytuacje/osoby, które powtarzają się nagminnie.

1. Pokój socjalny - jak każdy wie lub powinien wiedzieć jest dla personelu. Nie zliczę osób które nagminnie wchodzą tam po wodę do czajnika (czajnik znajduje się przed drzwiami a toaleta 5 metrów dalej), hitem była kobieta, która weszła i nie patrząc na przebywające tam osoby zaczęła szperać w lodówce personelu (lodówka pacjentów obok czajnika przed drzwiami). Od tamtego czasu wisi tam kartka z napisem WSTĘP TYLKO DLA PERSONELU i drzwi są zakluczane, jednak chętnych do wejścia nie ubyło.

2. Dyżurka pielęgniarek, drzwi zamknięte, godzina zdania raportu, jednak nie przeszkadza to rodzinom wchodzić do nas (pominę, że mało kto puka) i zadać pytanie czy jest lekarz i czy można mu przeszkodzić... Jego gabinet obok, ale chyba niewidoczny...

3. Posiłek na dyżurze 12-godzinnym Ci się nie należy. Rodziny przychodzą za nami do pokoju socjalnego z pierdołą, która naprawdę mogłaby poczekać te 5-10 minut, albo ze standardowym pytaniem czy jest lekarz. Jeśli odpowiesz, że nie masz pojęcia, żeby zapukali do gabinetu, to pada magiczne zdanie: "Nie będę przeszkadzać doktUrowi" (nam w jedynym posiłku można) albo "A pani nie może sprawdzić"...
A my naprawdę nie siedzimy w ciągu dnia i nie pijemy kawki jak to się wszystkim wydaje. Kto miał do czynienia z urazówką ten wie, że ciągle coś tam się dzieję, ciągle zabiegi, przyjęcia, itp...

4. Dzwonki o nic, np żeby wrzucić pieniążki na telewizor, przesunąć stolik 2 mm w prawo bądź w lewo, hitem była rodzina pacjenta, która zadzwoniła żeby zahamować łóżko bo jeździ.

5. Standardowe pytanie: Co z moją mamą/siostrą/bratem/ojcem/ciotką itp. Zazwyczaj odpowiadam, że moi są w domu i mają się świetnie. Wtedy następuje konsternacja i pada w końcu nazwisko. Nie jesteśmy w stanie zapamiętać rodziny 30 pacjentów.

Lubię swoją pracę, pomagać ludziom. Uważam, że nie tyle pacjenci co ich rodziny są piekielne. Nie widzą co się dzieje przez cały dzień, wpadną na chwilę raz w tygodniu i wtedy zaczyna się koncert życzeń. Niestety jest nas na tyle mało, że ledwo wyrabiamy się z robotą i tylko ciągle słuchamy, że przecież nic takiego nie robimy (bo uzupełnianie dokumentacji przez 2-3 godz to przecież siedzenie)... Szkoda tylko, że nie powiedzą nic lekarzom...

słuzba_zdrowia

by margolcia_90
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
3 15

Normalne zachowania rodzinek pacjentów, wolanie mnie w trakcie rozdawania lekow tylko po to, żeby poprawic poduszke pacjentowi to moj osobisty hit.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2016 o 17:08

avatar margolcia_90
4 14

@nursetka: Trzymasz ledwo tacę pełną leków a tu nie tylko poduszkę chcą. Ile razy mnie już przetrącili...najlepsze fochy jak wypraszasz w trakcie toalet. Albo synuś ty mnie nie dwigaj one mnie poprawia...

Odpowiedz
avatar Evergrey
33 45

Miałam dać plusa ale punkt piąty mnie mocno zniesmaczył. Jak sama wspominasz pracujesz na urazówce. Myślisz że ludzie, którzy tam przychodzą pytać o matkę/żonę/babcię po ciężkim wypadku naprawdę potrzebują tak chamskiej odpowiedzi? Wystarczy poprosić jednym słowem o nazwisko. Nawet jeśli sytuacja powtarza się enty raz, to dla kogoś to jest pierwszyzna, że mu na przykład córkę samochód potrącił. A taka odpowiedź jest wybitnie nie na miejscu ze strony wykwalifikowanego personelu.

Odpowiedz
avatar margolcia_90
1 13

@Evergrey: Nie odpowiadamy tak zawsze.... Inaczej pytamy ktora mama/tata itp nazwisko...? Pytają nas bez nazwiska rodziny osob które juz leżą któryś dzien. O świeżo przyjetych wypadkowych akurat pytają z nazwiska.

Odpowiedz
avatar secret85
2 2

@margolcia_90: no dobrze... ale nie zaznaczyłaś tego w historii....

Odpowiedz
avatar moretta
-2 12

Wierze, ale są też "pielęgniarki" które pacjentów mają w szanownym poważaniu. Taki przykład- lekarz zlecił założenie wyciągu i ułożeniu połamanej nogi, wrócił na sale po dwóch godzinach i zrobił to sam, bo pielegniarka nie znalazła czasu. A co na to ona? Przyszła po kolejnej godzinie i widząc że wszystko jest zrobione, powiedziała "o, pan doktor już zrobił" i wyszła. Odniosłam wrażenie, że takie sytuacje na tamtym konkretnym oddziale zdarzają się dosyć często.

Odpowiedz
avatar BordoKropka
5 5

@moretta: hm, u nas w oddziale wyciąg zakłada lekarz. To jest jednak wiercenie w kości. Pielęgniarka widocznie miała pomagać, ale się zapodziała gdzieś.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
1 1

@moretta: Nie wiem czy pielegniarka ma kompetencje do wiercenia w kościach czy układanie kości. To jest robota lekarza.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
8 18

Zależy od oddziału... Dziś nasza rezydentka robiła 5 podejść do herbaty. Wyciągnęła kubek - wszedł pacjent, wrzuciła torebkę - kolejny, nastawiła czajnik - rodzina. Akurat wyszedłem porozmawiać z pacjentką, gdy wróciłem 40 minut później zalałem jej herbatę która stała dalej na sucho. Gdy lekarka wróciła i usiadła nad już niezbyt gorącym płynem, wtedy... tak, weszła rodzina pacjentki. Zlitowalem się i wygoniłem. I tak robiłem, aż dziewczyna złapała oddech i przestała toczyć wkoło zaszczutym wzrokiem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 16

Na codzień obcuję z efektami pracy personelu medycznego, a raczej z ty, co po nim zostaje, toteż napiszę tak: wiem, że Państwo zarabiają licho, wiem, że organizacja Waszej pracy jest do bani, Wiem, że macie jej dużo. Nie wiem jednak, dlaczego nie ma w Was krzty empatii dla ludzi, którzy wpatrują się w Was jak w ikony, pragnąc ratunku, pomocy, choćby dobrego słowa. Z drugiej strony spoglądając - trwajcie w tym etosie, dzięki niemu mam co do garnka włożyć.

Odpowiedz
avatar katzschen
6 8

@Bestatter: Piszesz że masz w tej sferze doświadczenie, nie mam powodu by w to nie wierzyć, ale... myślę że ten komentarz akurat pod tą historią jest na wyrost. Czy wylanie żali na pracę oznacza od razu, że komuś brakuje krzty empatii?? I po czym wnosisz, że autorka żałuje pacjentom dobrego słowa? Nadinterpretacja po całości. Poza tym że w każdej pracy z ludźmi (a takich zawodów jest większość) znajdą się piekielności. Jeśli ktoś ładuje ci się do pokoju bez pytania albo zajmuje twój czas jakimiś pierdołami, podczas gdy mógłbyś wykonywać bardziej przydatne czynności, to owszem, jest piekielny, a ty masz prawo się zirytować. A że pacjentów i ich rodziny usprawiedliwia trudna sytuacja, w jakiej się znaleźli... może i tak, ale skąd wiesz na 100% że pewne zachowania nie są spowodowane akurat zwykłym brakiem kultury? :P (odnoszę się tu do pkt. 1) Zresztą niech kamieniem rzuci ten, kto na co dzień empatycznie podchodzi do awanturujących się klientów (może im się spieszy) albo do chamskiej urzędniczki na poczcie (zły dzień ma).

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
7 9

@Bestatter: To nie jest do końca ani takie jasne, ani proste... Nie przeczę, ze wśród personelu medycznego różnej maści, jest wiele osób równie empatycznych jak przeciętny kosz na śmieci i mnie to tez razi. Zawsze uważałem, że dobre słowo, uśmiech, czy otwartość są równie ważne jak samo postępowanie medyczne. Ale chwilami napór jest tak wielki, ze zaczynasz się chronić za barierą niedostępności, czy sarkazmu, bo inaczej zwariujesz. Moja koleżanka z interny, która jest bardzo dobrym, a do tego cierpliwym i otwartym lekarzem, zazwyczaj wychodzi z dyżuru jak zbity pies. Śniadanie je w samochodzie w drodze powrotnej do domu a i tak nieraz została zwyzywana przez rodziny czy pacjentów, że: za mało, za wolno i nie po ich myśli. Tak to wygląda z drugiej strony barykady...

Odpowiedz
avatar margotek
3 3

@Bestatter: A ja się z Bestatterem zgadzam, całkiem niedawno miałam "przyjemność" zajrzeć na SOR z podejrzeniem złamania nogi. Zero pacjentów, cisza, dwie osoby siedzą w recepcji i obie, dowiadując się, że uraz sprzed paru godzin, powstał w innym mieście, stwierdzają "było tam się zgłosić, a nie do nas teraz". No cóż, od tego czasu zdążyłam dojechać (jako pasażer) do miejsca zamieszkania, a uraz się rozwijał stopniowo (opuchlizna i siniaki). Po chwili dokładnie ten sam tekst od lekarza, mało tego - gdy pani z recepcji zadzwoniła, że pacjentka cierpi i prosi o przyjście lekarza, ten powiedział (niestety słyszałam) - "pani jej powie, że zejdę za 3 dni". Ależ piękny żart. Taka to właśnie jest "wrażliwość" personelu medycznego na cierpienie innych. Wracając do autorki - rodziny często są w szoku, zestresowane, a w takim momencie nikt racjonalnie nie myśli. Wystarczy zapytać o nazwisko i już zrobiłoby się normalniej, prawda? A skoro pracujesz na urazówce, to prośba, aby wrzucić pieniążek do telewizora jest uzasadniona, człowiek połamany nie wstanie i sam nie wrzuci. To samo z niezablokowanym łóżkiem, skąd rodzina ma wiedzieć, jak się obsługuje blokowanie tego modelu łóżka? A jakby rodzina sama to zrobiła i coś popsuła, dopiero byłaby afera. Mają czekać aż pacjent wjedzie w inne łóżko, albo wyjedzie na środek sali? Widzą problem - zgłaszają, chyba tak właśnie powinni postępować? A nie uprawiać samowolkę albo pisać petycje z możliwością rozpatrzenia w ciągu 14 dni. Odrobina empatii by się przydała, zwłaszcza w tym zawodzie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

To o czym piszesz to drobiazgi na którą sobie trzeba system wypracować - jedzenie na zmianę, nie wszystkie naraz, wprowadzenie zasady, że dzwonek to alarm/niecierpiąca zwłoki potrzeba - z pomniejszymi rzeczami będziemy sobie radzić jak przyjdę - a zaglądam w zależności od zarobienia co pół godziny-godzinę, pytanie o nazwiska nie powinno sprawiać problemu, w czasie zdawania dyżuru wyraźne powiedzenie, że w tym momencie tylko pomagamy w rzeczach pilnych, a lekarzowi TAK, MOŻNA 'przeszkodzić'. (ale drzwi przymknięte, nie zamknięte!) No i generalnie, to trochę jak w informacji na lotnisku - musisz nauczyć się (i polubić ;) że ogromna część tej pracy to gadanie, gadanie, gadanie, informowanie, pokierowanie, wytłumaczenie... :)

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
1 9

@Caron: Masz rację, ze system trzeba sobie wypracować i masz rację, że to ciagłe gadanie i kontakt trzeba lubić, albo mieć przynajmniej do tego wiekszy poziom cierpliwości niż przeciętny obywatel, ale... No własnie, ale... Sytuacje kiedy umawiasz się z kimś trzy razy na konkretna godzinę, a on przychodzi 2h wcześniej lub 2h później (no bo, w czym problem?), notoryczne przeszkadzanie w raporcie, omówieniu pacjentów, czy przedłużeniu leków, a nawet badaniu czy terapii, to zachowania nagminne. I można się jeszcze nie dziwić pacjentom, ale rodziny są stokroć gorsze! Każdemu się wydaje, ze jego prośba/pytanie/żądanie, to drobiazg, ale drobiazg pomnożony przez kilkadziesiąt, to już koszmar. A opisane prze autorkę zdanie: "Ja bym chciał sie dowiedziec co z mamą/ tatą/babcia/bratem...?" bez podania nazwiska, to już klasyk.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@WilliamFoster: Jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby na prośbę o poczekanie, bo zdajemy raport ktoś nie wyszedł i nie poczekał. A brak nazwisk to już taki klasyk, że trzeba się uodpornić raz a dobrze.

Odpowiedz
avatar Sinistra
1 1

@Caron: Tego pytania o mamę/babcię/dziadka nie da się inaczej zadać. Jeżeli zapytam "Chciałabym się dowiedzieć o stan Anny Kowalskiej." to personel i tak zapyta "kim pani jest" żeby określić czy mam prawo do informacji czy nie.

Odpowiedz
avatar merci
9 9

Zrozumie Ciebie tylko ten, kto ma podobną sytuację. Pacjenci są różni, rodziny też. Jest personel cudowny i ten, za który często się sama wstydzę. Z doświadczenia wiem, że to ciężki kawałek chleba. Niestety pracując w ochronie zdrowia często zasady BHP można o kant d... rozbić. Nie ma czasu na zjedzenie, na skorzystanie z toalety, na przerwę, niekiedy trzeba zostać po godzinach i coraz rzadziej spotyka się życzliwych pacjentów. Niestety w ochronie zdrowia mamy ostatnio mechanizm błędnego koła. "Pacjent na mnie nakrzyczal, ja nakrzycze na innego/jego rodzinę." Ze względu na niedobory kadrowe, które są już w całej Polsce, rosnące wymagania, starzenie społeczeństwa, kupę dokumentów, jakie należy wypełnić będzie coraz gorzej. I personel i pacjenci/ich rodziny będą coraz bardziej sfrustrowani. Ja czasem powtarzam: wystarczy odrobina empatii i wyczucia się q sytuację danej osoby. Pielęgniarko/lekarzu wyobraź dobie, ze to Ty leżysz w zanieczyszczonym łóżku, ale i druga strona: pacjencje, wyobraź sobie, ze nic nie jadłeś od 7:00, a jest 15:00. Trochę empatii w jedna i druga stronę (której tak często nam brakuje) i gwarantuje, ze będzie lepiej. Niestety mam wrażenie, ze w ochronie zdrowia niestety będzie już tylko gorzej. Aż się boję swojej starości czy choroby. :( Pozdrawiam pacjentów i personel. :)

Odpowiedz
avatar BordoKropka
12 14

ech, rzadkie przypadki, ale czasem trafiają się pacjenci traktujący personel jak gówno. - podnieś to - powiedziane do mnie nieznoszącym sprzeciwu tonem (spadła kołdra) - już już! Podniosłam. Z furią w oczach i z pianą na pysku sprawiłam pacjentce solidny opr (bez podnoszenia głosu i bez słów powszechnie używanych za obraźliwe). Wyłuszczyłam, że w ten sposób to może mówić do psa, a nie do innego człowieka. Że jest to wybitnie niekulturalne, i że powinna się zastanowić zanim się jeszcze raz tak do kogokolwiek zwróci. - Ale zaraz przyjdzie lekarz! - odpowiedzał babsztyl (trwał obchód). - tak się składa, że też jestem lekarzem. - ... - szok, przerażenie, opad szczęki, w kącikach oczu zaszkliły się łzy. I nagle wybuchnęła - przepraszam pani doktor! bo nie wiedziałam! bo pani nie wygląda! - aha. Usprawiedliwienie jak ta lala. Czyli każdego innego można traktować jak gunwo? Tego dnia nie dałam jej leków przeciwbólowych, i zlecałam pobieranie krwi co godzinę. Żartuję. Wszystko miała tak samo. Tylko hydroksyzynę dla mnie i dla niej trzeba było podać.

Odpowiedz
avatar piekielne_stories
-3 13

Wy to tylko narzekacie, a pacjentów traktujecie jak śmieci najgorsze... nie chce generalizować ale leżałam pare razy w szpitalu i jeśli gdzieś nie miałam znajomosci to byłam traktowana jak śmieć... zero uprzejmości ani czegokolwiek... pielegniareczki to tylko dla panów doktorków są miłe

Odpowiedz
avatar Arcialeth
-5 11

@piekielne_stories: jak byśmy nie byłe miłe dla lekarzy (mało który ma doktorat) to wy pacjencji nie mielibyście, an leków przeciwbólowych, ani na przysłowiową sraczkę :)

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
5 5

Z kolei ja w ciągu ostatnich czterech lat byłam trzy razy w szpitalach, do tego z dzieckiem na różnych badaniach (bardzo późno zaczął mówić, plus jeden pobyt z zabiegiem operacyjnym niezwiązany z powyższym) i zauważyłam coś wręcz przeciwnego, bardzo miłe położone i pielęgniarki, lekarze w większości też, czasem jednak nie mówili wiele sami z siebie, tylko trzeba było dopytać. Trafiłam na jedną niekompetentną lekarkę i niemałą położną. Czyli albo polecam Poznań (do rodzenia - Raszei, do leżenia po wypadku oddział chirurgii na Lutyckiej, dziecięca chirurgia - na Szpitalnej, badania logopedyczno - psychologiczne i słuchu na Przybyszewskiego, wszędzie wspaniali ludzie), albo po prostu normalne, miłe podejście od strony pacjenta.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 10

1. Z tym punktem się zgadzam. 2. Przecież to normalne. W innych firmach też, jak się chce pójść do szefa, najpierw trzeba przejść przez sekretariat. W Wy w pewnym sensie pełnicie też (poza mnóstwem innych obowiązków) funkcję podobna do sekretarek. W dodatku z tekstu wynika, że to nie jedna upierdliwa osoba, tylko każdy przyszedł prawdopodobnie raz. A skąd kolejna osoba ma wiedzieć, że Ty już miałaś tego dnia 35 takich pytań? 3. To samo: potrzebują czegoś, to przychodzą. Chyba nie celują celowo w czas Twojego posiłku? Jeśli sprawa nie jest pilna, wystarczy poprosić o poczekanie tych pięciu czy dziesięciu minut. A jeśli pilna jest, to chyba ważniejsze od kanapki, nieprawdaż? 4. Człowiek, który na co dzień nie ma kontaktu ze szpitalnymi łózkami, ma pełne prawo nie wiedzieć, jak się w nich blokuje kola. Do kogo ma się więc z tą sprawą zwrócić? 5. Jak już ktoś wyżej napisał, jeśli człowieka nie poznajesz, wystarczy dopytać.

Odpowiedz
avatar margolcia_90
-1 1

@Jorn: 2. Nie jesteśmy żadnym sekretariatem, sekretariat jest obok. 3. Łatwo się mówi, pytasz kogoś czy coś ważnego bo kończysz posiłek i chciałabyś zjeść to słychać tylko wielkie westchnięcie a za drzwiami w tle komentarze, że tylko kawki i ciasto... 4. Wiedzą jak się blokuje, to samo jest z szafkami że nie wiedzą czy można przesunąć w prawo lub w lewo lub jak poprawić poduszkę 5. Nawet jak zapytasz o nazwisko to dopiero za 3 - 4 razą odpowiedzą

Odpowiedz
avatar Mumei
0 0

Też mam w rodzinie pielęgniarkę. Oddział bardziej piekielny, niby gastrologia, ale większość pacjentów stanowią typowe żule i pijacy. Teraz sobie wyobraźcie, że na 2 pielęgniarki przypada ci ponad 30 pacjentów. Więc kto nigdy nie zirytował się w pracy niech pierwszy rzuci kamień. Jeśli autorka po milion razy usłysz ten sam tekst, może raz odpowiedź innemu. Ciekawe czy sami macie takie mocne nerwy? Morał idzie taki, że ktoś może się jednak nauczy, że jego chory nie jest sam na oddziale i jednak trzeba najpierw powiedzieć nazwisko, aby było jasne o kogo chodzi. Przecież nikt z was nie idzie do banku i nie mówi, że chce wypłacić pieniądze i pani od razu wie kim jesteście i w ogóle. Tak samo tu chodzi o durność rodzin. Jeśli ktoś nie przeczytał z zrozumieniem to hejt leci na rodziny pacjentów, w wielu przypadkach jest słuszny. Często taka rodzina przychodzi do chorego siedzą pół dnia, a nawet go nie przekręcą na bok albo go nie poprawią. Tłumaczenie, że nie potrafią, gdy pacjent już w staniem długoleżącym jest przywożony z domu jest czystym lenistwem, ignorancją i brakiem poszanowania cudzej pracy. Autorko świetnie rozumiem twoją pracę, trzymam kciuki i życzę więcej cierpliwości do piekielnych członków rodziny pacjentów. Wiem, że empatii do pacjentów masz sporo i tak trzymaj, nie wypal się. ;)

Odpowiedz
Udostępnij