Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wróciłam i przyszłam z historią o wynajmujących, gdzie absurd goni absurd. Do…

Wróciłam i przyszłam z historią o wynajmujących, gdzie absurd goni absurd.

Do rzeczy: wynajęliśmy we dwójkę mieszkanie w ładnej okolicy, za kwotę standardową, w umowie wyraźnie zaznaczone, że rozliczenie kaucji nastąpi wtedy i wtedy, oddajemy w nienaruszonym stanie technicznym i sanitarnym, uwzględniając zużycie wynikające z normalnej eksploatacji.

No właśnie, zużycie.

Mieszkanko wyglądające na ładne i zadbane, zaczęło nam dawać w kość, no to my - wynajmujący - zgłaszamy usterki.
I żeby chociaż ktoś je naprawił, ba!, obejrzał.
Nie dało się dłużej w godnych warunkach żyć, więc wypowiadamy umowę z winy właściciela, chcemy kaucję i niech się cieszy, że nie odszkodowanie za narażenie zdrowia i życia.

Właściciel przyszedł, podumał, odrzekł, że kaucji nie zwróci, bo szkody straszne! Jakby bydło mieszkało.
Dostaliśmy też listę szkód, która jest warta wstawienia na tę stronę:

Punkt pierwszy:
Ogrzewanie gazowe.

To punkt, do którego jeszcze wrócę.
Ogrzewanie wody gazem nie jest złe - gorzej, gdy piec nie działa poprawnie.
Gdy pierwszy raz poczułam gaz (a wcale to nie był jakiś stary junkers), wywietrzyłam migiem i wezwałam właściciela.
Niezadowolony wczłapał się na 4 piętro, powąchał, nie poczuł (bo wywietrzyłam...), pomajstrował i... zapalił zapalniczkę, żeby sprawdzić, czy ten gaz jest. Mało głowy mu nie urwałam, a on, zadowolony z siebie, że pokazał panikującej babie, że nic gazu nie ma, pojechał.
Potem kupiliśmy czujkę, na własny koszt.

Punkt drugi:
Zniszczenie pralki, lodówki i kuchenki gazowej.

Pralka, jak to ma w zwyczaju, pierze. A gdy pierze, używa prądu i jednocześnie jest mokra.
To bardzo złe połączenie.
Wyobraźcie sobie, że włączacie pralkę i... bum, jebs, coś strzela, korki wywaliło, mąż biegnie, pralka nie działa, wzywamy właściciela.
On problemu nie widzi, nasza wina, pewnie 10 rzeczy w kontakcie podłączonych było, nic nie zrobi, nie prać.
Wezwaliśmy technika na nasz koszt, pralka nie była zabezpieczona, tylko podłączona na odwal, całe szczęście, że nie odkręciłam wody w czasie prania.

Lodówkę mieliśmy swoją, co zgłaszaliśmy, facet widział, jak wnosimy, daliśmy znać, że tę jego (starą, odrapaną) może zabrać.
Kazał wystawić na korytarz, on zabierze.
I tak stała, kilka miesięcy, we wnęce na korytarzu (jedyne mieszkanie na piętrze), zawsze zapomniał.
O dziwo lodówka po paru miesiącach nie działała - wniosek? Popsuliśmy lodówkę.

Piekarnik - stał jak stał, nie wiem, czy działał, bo ciast nie piekę i użyty nie był nigdy. Ergo: zniszczony.

Punkt trzeci:
Zniszczenie ścian.

Gdy na zewnątrz zaczęło się robi mokro, na ścianach przy oknach wylazł grzyb.
Umycie, postawienie grzejników, suszenie, wietrzenie nie pomogło, grzyb głęboko w ścianie, stary, więc zgłaszamy.
Machnął ręką, burknął, że przyjdzie i pomaluje.
Nie przyszedł.
Poprosiłam znajomego, który się zna, żeby zerknął.
Popatrzył, podumał i stwierdził, że tu trzeba byłoby ścianę do mostków (cokolwiek miał na myśli) robić, bo to kilka lat zagrzybiałe musiało być i zamalowywane.
My nie zamalowaliśmy, czyli: ściany zniszczone.

Punkt czwarty:
Popsucie światła.

W pewnym momencie światło w sypialni zaczęło przerywać, gasnąć, aż zaczęło dymić, no to heja sprawdzać.
Mąż elektronika robił, zna się, grzebie w przewodach i mówi, że to w środku nadpalone całe, na taśmę izolacyjną posklejane, osłonki przewodów poprzecierane, nie ruszać, na własną rękę nawet nie włączać.
Znów właściciel i... nawet nam nie odpowiedział.
Ale światło nie działa, więc... tak, zepsuliśmy.

Punkt piąty:
Stłuczenie lustra.

Facet przykleił wielkie lustro na taśmę. Do kafelek. W pierwszych dniach jak huknęło o podłogę, to aż dziw, że umywalki nie zarwało. Wiadomo - zniszczyliśmy.

Punkt szósty:
Ogrzewanie.

Przyszło zimno, więc włączamy ogrzewanie, piec lekko pyrka, kaloryfery zimne.
Odpowietrzam (kaloryfery z tych nowszych, nie żeberkowe), działa lepiej, ale... kurki były pomalowane emalią, na której śrubokręt zostawił ślad.
Kaloryfery zniszczone.

Punkt siódmy:
kradzież żarówek i dywanika.

Normalną rzeczą jest, że żarówka się kiedyś przepali.
Przepaliła się w kuchni, wymieniliśmy na ledową.
Przepaliła się w lampce w pokoju, z trzema "gałęziami", wymieniliśmy 2 z 3, bo żarówki lepszej jakości, ledowe i znacznie jaśniejsze niż były, więc jednej nie wkręcaliśmy, bo byłoby za jasno (a i tak jest jaśniej niż było).

Dywanik, przyznaję, podarłam - gałgankową szmatkę do wycierania butów zahaczyłam drzwiami i trzask! poszła. Odkupiłam inną, większą, wygodniejszą i zostawiłam.

Nie ma żarówki i starego dywanika = kradzież.

Punkt ósmy:
Podłoga zniszczona.

Podłoga trzeszczy. W jednym miejscu, od wprowadzenia. Nawet tego nie skomentuję.

Batalia trwa, usiłujemy odzyskać całkiem sporą kaucję, ale na takie dictum, to mi ręce opadają, bo żeby tak zdewastować mieszkanie, to faktycznie trzeba być bydlakiem.

wynajem

by zegarka2
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar tick
2 2

@pasjonatpl: Skarbonka :D

Odpowiedz
avatar BlueBellee
1 1

@pasjonatpl: Ooo, lubię to ;)

Odpowiedz
avatar escalon
5 7

Poprosić prawnika o wypisanie podania z prośbą okazanie dokumentacji stanu danego lokalu przed i po waszym meldunku. Tyle powinno starczyć

Odpowiedz
avatar dzasdusia
1 1

Stara dobra zasada - rób zdjęcia ;) ja na szczęście nigdy nie trafił na takiego właściciela, ale znam wiele podobnych historii, dlatego jak tylko na nowym coś zostało zauważone, zaraz zdjęcie, sms/mail do właściciela (żeby mieć podkładkę), telefon, a najsampierw z właścicielem spis wszystkich sprzętów (wraz z ich włączaniem) i stanu pomieszczeń dołączony do umowy. A przy naprawach na nasz koszt, papierek od fachowca co było zepsute.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Razem z narzeczonym czekamy na zwrot kaucji z poprzedniego mieszkania. Ale przeboje mieliśmy podobne, ciężko się dogadać z właścicielem. Jak pisaliśmy o usterkach to 1-2 miesiące się potrafił nie odzywać. Musieliśmy dopłacić 1000 zł do ogrzewania, bo okna nieszczelne. Teraz czekamy na zwrot kaucji, ale nie wiem jak to będzie czy w ogóle cokolwiek zwróci.

Odpowiedz
avatar timka
0 2

piekarnik trzeba było sprawdzić czy działa, jego lodówka chyba też była wczesniej podłączona.. wszystko najpierw sie sprawdza co można przed wprowadzeniem sie i podpisaniem umowy..

Odpowiedz
avatar magic1948
1 1

@timka: Po co mieli sprawdzać lodówkę, skoro mieli swoją a starą wystawili zgodnie z poleceniem na zewnątrz lokalu?

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

tak sie dzieje, kiedy ktos ma olewawczy stosunek ja na nowym mieszkaniu wywalilam 10-15 kilo lodu z LODOWKI, polowa polek zawalona lodem w zamrazarce rzeczy typa, kt wyprowadzil sie przed rokiem wymieniajac zarowke w kuchni przykleilam sie do szafki wlasciciel przyszedl stw ze on chcialby to mieszkanie odpicowac do wakacji. i zebysmy sprzatali, zrobili sobie jakis grafik po jego wyjsciu uslyszalam argumenty lvl przedszkole 1. " bo to juz tak bylo, stan zastany" 2. " tu wczesniej bylo gorzej" no japiertole ciekawa jestem czy jakby im ktos nasral na srodku pokoi to nic by z tym nie zrobili, bo " to juz tak bylo"

Odpowiedz
Udostępnij