Czy ktoś może mi to wytłumaczyć?
Paradoks 1
Małe laboratorium, a właściwie punkt pobrań (mieszczący się w przychodni, więc wejście nie od ulicy, tylko z korytarza).
Siedzę w gabinecie, nikogo nie ma, chwila oddechu, pukanie do drzwi. Wołam "proszę" - nikt nie wchodzi. Powtórzę kilka razy, coraz głośniej - albo pomaga, albo nie. Najczęściej trzeba podejść i otworzyć samemu. Człowiek twierdzi, że nie słyszał wołania. Ok, może niedosłyszy, może co...
Podobnie rzecz się ma w sytuacji przeciwnej - pukanie, a ja mam akurat pacjenta. W takim wypadku drę się "zajęte". Tak samo nie słychać, ale zazwyczaj pukający wchodzi. Pół biedy, jeśli przekonawszy się naocznie, że musi poczekać sam się wycofa, ale zdarzają się (nierzadko!) tacy, co widząc, że właśnie trwa pobieranie domagają się natychmiastowego wydania wyniku. Już, w tej sekundzie, nie jak skończę i wyjmę komuś igłę z łapy.
Obie sytuacje sprowadzają sie w gruncie rzeczy do jednego. Ludzie nie słyszą. Trudno, bywa. Ale niech tylko siądę po pracy, w swoim prywatnym czasie w gabinecie (jest mój i tylko mój), bo muszę na coś poczekać godzinę i nie opłaca mi się jechać do domu. Siedzę jak myszka pod miotłą, książkę czytam, od razu zza drzwi głosy. Osoba czekająca do innego lekarza, do kogoś, kto przyszedł do labo i widzi na tabliczce, że już nieczynne.
- Niech pani puka, słyszałem, że ktoś tam jest.
Aaa, czyli nagle słychać. Nagminnie, kilka razy w tygodniu słychać dosłownie szmer. A w ciągu dnia muszę nierzadko aż wrzeszczeć, że wieczorem gardło boli.
Paradoks 2
Inne laboratorium, w kamienicy. Klatka schodowa, drzwi, a za nimi cała instytucja. Wiadomo, że kilka razy dziennie trzeba udać się w pewne miejsce, a że jestem sama, to drzwi na chwilę zamykam, nigdy nie wiadomo, kto wejdzie, czy czegoś nie ukradnie. Na zewnętrzną stronę drzwi wędruje więc karteczka "zaraz wracam". Nie nadużywam tego i "zaraz" nie trwa 15 min, ale wiadomo, że czasem człowiek musi. W ciągu półtora roku pracy w tym miejscu zdarzyło się dwa! razy, że ktoś doczytał i faktycznie zaczekał tę minutę. Cała reszta szarpie ile siły za klamkę, wali do drzwi (słychać). A kartka wisi jedna jedyna, nie ginie w tłumie innych.
Ale jeśli labo otwarte, kartka wisi w mało widocznym miejscu, z boczku na wewnętrznej stronie drzwi, żeby była pod ręką. Wchodzi człowiek, otwiera drzwi, przekracza próg, zamyka, zauważa kartkę! Ło matko, cud nad cudy! Zauważył i na dodatek przeczytał! Po czym zaczyna się rozmowa:
- Dzień dobry, można?
- Dzień dobry, tak, zapraszam.
- Ale można? (głośniej)
- Tak, proszę!
- Możnaaa? (jeszcze głośniej)
- P-r-o-s-z-ę!
- Bo tu pisze "zaraz wracam"...
I zawsze na opak... Postronnemu czytelnikowi może się to wydawać co najwyżej nieco intrygujące, ale uwierzcie, że dzień w dzień po kilka razy potrafi zirytować.
Historia piekielna, świetnie napisana, dobrze się czyta. Współczuję tych upierdliwości :)
OdpowiedzPierwszy paradoks nie jest paradoksem. Zadam Ci pytanie: czy zawsze oglądasz tv na tym samym poziomie głośności? Ja nie. Rano na 12stopniu, w ciagu dnia na 25, a wieczorem gdy caly dom uśnie - na 5 stopniu. Konkretne rozbieżności, które są całkiem naturalne. Gdy w poczekalni jest pełno ludzi, jest tam głośno, gwarno, to pojedynczy głos z pomieszczenia obok może się n8e przebić, gdy po zamknięciu większości gabinetów robi się cicho, słychać każdy szmer.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2016 o 22:22
@menevagoriel: Na różnym, ale wynika to raczej z upodobań, warunków i humoru: rano chcę się rozbudzić i dodać sobie energii, w tramwaju jest rajwach, więc trzeba rozkręcić (może nie tv, ale mp3), wieczorem skręcam, jestem zmęczona, potem cisza nocna... Chociaż spostrzeżenie ciekawe, faktycznie, możliwe, że percepcja zmienia się w ciągu dnia. Również całkiem zrozumiałe, że w gwarze na poczekalni można czegoś nie dosłyszeć, ale zdarzają się chwile, kiedy jest pusto, żywej duszy.
Odpowiedz@ejcia: choć to nie zmienia faktu, że ludzie nie słuchają, bo nie słuchają :)
Odpowiedz@ejcia: nie "percepcja się zmienia w ciągu dnia",tylko każdy sygnał, żeby został odebrany, musi się przebić przez szum w tle. Kiedy szum jest niski (bo jest cicho), słychać każdy szmer. Gdy pełno ludzi się kotłuje, gada, kaszle, szura i tak dalej, spokojnie może nie być słychać wołania zza drzwi.
OdpowiedzMam na to jedo określenie - całe życie z debilami. Pracuję w handlu i mam takie niedorzeczne sytuacje na codzień. Już nic mnie nie zdziwi, zwłaszcza przed świętami :-).
OdpowiedzLatwym, tanim i skutecznym unicestwieniem "wielkiego" problemu jest instalacja mikrofonu i glosnika, wtedy sprawa z glowy, albo zamykanie drzwi na klucz, gdy obsluguje sie aktualnego pacjenta, badz wydawanie i wyswietlanie na zewnatrz numerow kolejnosci. Prostych pomyslow, natychmiast nasuwajacych sie na mysl, na rozwiazanie tego klopotu jest kupa, ale zawsze lepiej i latwiej pokwekac na PIEKIELNYCH, niz sensownie zorganizowac i ulatwic sobie prace.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: tak, bo akurat laborantka jest osobą decyzyjną w kwestii instalowania interkomów w przychodni. Może jeszcze sama powinna go sobie zamontować?
OdpowiedzJa bym Ci spróbował wytłumaczyć, ale... nie ma sensu. To właśnie plusy pracy " w usługach dla ludności ". Między innymi dlatego.... " wyjechałem w Bieszczady " ( mam nadzieję wkrótce wrócić, to już ponad 11 lat )
OdpowiedzUsłyszeć, że z pokoju dochodzą jakieś dźwięki jest znacznie prościej niż zrozumieć dochodzącą stamtąd mowę. Jeśli nawet słyszę, że ktoś odpowiedział na moje pukanie, ale nie słyszę jak, to co mam uczynić?
OdpowiedzMoże zrób eksperyment i spróbuj odwrotnie, jak masz pacjenta krzycz "proszę" jak nie masz to "zajęte", a karteczkę "zaraz wracam" wieszaj obok drzwi najlepiej na wysokości kolan. Co się będziesz kłócić z rzeczywistością ;)
OdpowiedzBO ludzie nie czytaja nie sluchaja, bo wszystkim sie wydaje ze wiedza najlepiej. SZtuka czytania ze zrozumieniem umiera w narodzie ktory tylko go wno w telewizji oglada. Nie dziwcie sie
OdpowiedzA u mojego lekarza nie można otworzyć drzwi od zewnątrz klamką. Od zewnątrz otwiera się kluczem, a od środka klamką. Proste, logiczne i nikt nie włazi. A jak nikogo nie ma (pacjenta) a lekarz czeka na kogoś zostawia drzwi uchylone.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 grudnia 2016 o 15:02
Ja właśnie mam ciągle ten problem. Jestem głucha, jak w nicku, i gdy jestem w przychodni, zawsze mam problem z pukaniem. Zawsze oczywiście czytam. Jak przychodzę i nikogo nie ma, odczekuję 10 min, zanim zapukam. A po pukaniu czekam z 10 sekund i lekko uchylam drzwi i od razu mówię "przepraszam, jestem głucha". Jeśli jest ktoś w korytarzu, zawsze pytam, czy ktoś może zapukać, bo nie słyszę. Zwykle pomagają :)
OdpowiedzLudzie nie potrafią czytać. Pamiętam podobna sytuację z wiszącą karteczką. Dwóch młodych gości w WORDzie próbowało kupić jakiś napój w automacie, mimo że wisiała na nim (na wysokości wzroku!) kartka na której dużą czcionką było napisane "AUTOMAT NIECZYNNY". Po około 3 minutach zorientowali się, że coś jest nie tak, uprzednio szturchając i kopiąc automat.
Odpowiedz