Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Bardzo popularny w ostatnich tygodniach temat. Szlachetna Paczka. Zostałam w tym roku…

Bardzo popularny w ostatnich tygodniach temat.
Szlachetna Paczka.
Zostałam w tym roku wolontariuszką Szlachetnej Paczki i aż mnie nosi z bezsilności, zażenowania i tego, jak dałam się nabrać.

Swoje obowiązki od początku starałam się wypełniać jak najlepiej potrafię. Jednak to, że jestem "tylko" wolontariuszem, nie znaczy, że mam sprawę olewać. Chodziłam na spotkania między godzinami uczelni i pracy, które odbywały się albo w sobotę i niedzielę od godziny 8 rano, lub w tygodniu po godzinie 20. Także drałowałam prosto ze szkoły, lub z pracy kilka przecznic dalej, lub dojeżdżałam autobusem miejskim (każdy wie, jak to jest w godzinach szczytu). Oprócz spotkań zaliczyłam kilka rozmów twarzą w twarz z potrzebującymi rodzinami. Większość z nich została przyjęta do programu po weryfikacji. ogólnie poznałam super ludzi. Dobrych, miłych, mających cudowne dzieciaki- dla mnie świetna i przejmująca rzecz.
Ale... ale działanie SP mnie bardzo razi. Dobija do tego stopnia, że nie umiem przejść obojętnie obok niektórych spraw. Oto one:

1. Dokumenty.
Przy każdej rodzinie wolontariusz musi uzupełnić formularze. Wiadoma rzecz - taka żmudna, papierkowa robota to minimum 10 stron formatu a4. Na szkoleniu dostałam jeden egzemplarz dokumentów (dla jednej rodziny, podczas gdy do odwiedzenia było przynajmniej 3-później się okazało, że rodzin może być więcej). Gdy zapytałam, co z resztą i dlaczego tylko jeden, kazali mi sobie samej wykombinować resztę. Nie jestem życiową łamagą. Umiem pójść do ksero i poprosić o wydruk. Niby groszowe sprawy - do wydruku jedynie około 30 kartek - nie narzekałam.
Gdy jednak teraz o tym myślę, to jednak wydaje mi się trochę słabe to, że wolontariusze muszą sami, będąc często osobami ograniczonym budżetem, płacić za takie rzeczy.

2. Panel wolontariusza na stronie internetowej.
Po odwiedzeniu rodzin (na których jest do napisania dużo) trzeba przyjść do domu i wypełnić wszystko w internecie - przepisać to, co napisaliśmy o rodzinie. Z tym, że formularze mało się pokrywają w tym roku. I nie ma opcji, by wpisać jedno słowo jako odpowiedź, mimo że pytanie pojawia się po raz czwarty (w lekko zmienionej formule).

Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć potrzebę prześwietlenia historii rodziny, żeby nie wspomagać nieróbstwa, lenistwa i wiecznego życia z zasiłków. Jednak poświęcając dziennie kilka godzin na naukę, potem na pracę i zmagając się trzeci raz z zapaleniem ucha wewnętrznego (w ciągu dwóch miesięcy), nie mam czasu by rozwijać każde zdanie. Przedstawię przykład podobny do zobrazowania sytuacji.

Pytanie do rodziny:
Czy potrzebujący bierze zasiłek? Jeśli tak, napisz dlaczego, jak wpływa to na jego życie?
Odpowiedź:
Potrzebujący nie pobiera zasiłku.
Formularz do mnie wrócił, żeby go poprawić, gdyż nie ma uzasadnienia. Pal licho błędy - to nie było nawet sprawdzane. Co z tego, że ostatnie trzy pytania nawiązują do tego samego i jest dokładnie wyjaśnione, czemu się tej osobie zasiłek nie należy.
"Walnijmy jeszcze 4 kolejne, coby się upewnić."
Nie mogę pominąć faktu, że na początku wypełniałam to wszystko z zapałem, z przeświadczeniem, że niosę pomoc. Później, przy coraz to kolejnej poprawce już miałam dość. Minimum, które poświęciłam na wypełnianie 'wytycznych' jednej rodziny to 2 godziny 18 min. Bez poprawek. Bez opisu, który trzeba później stworzyć, by rodzina odnalazła pomoc. I owszem, liczyłam. Bo strona się resetuje po równo dwóch godzinach i wszystkie rzeczy, które wpisaliśmy ulatniały się i trzeba było zacząć od nowa. Ale cóż... sama wybrałam sobie ten wolontariat, sama chciałam, więc muszę to zrobić.

3. "Skąd się biorą tacy ludzie?"
Jedna rzecz mnie bardzo zabolała. Jadąc autobusem słyszałam liderkę zespołu. Nie widziałam jej ani szkoleniach, więc nie mój rejon pewnie, aczkolwiek to samo miasto stołeczne :) Kobieta, młoda całą drogę rozmawiała przez telefon (stąd wywnioskowałam, że jest 'w randze wyżej") z inną osobą z paczki i opowiadała, jacy wolontariusze są niekompetentni. Użyła słów, które mnie brzydzą. Poważnie. Opowiadała głośno o tym, że takich to tylko do sprzątania ulic wziąć, bo nigdzie się nie odnajdą. Skrytykowała fakt, że niektórzy są nieśmiali, że nie umieją poprawnie napisać zdania i że ogólnie takich to powinno społeczeństwo eliminować, bo nie ma pojęcia jak oni wszyscy skończyli podstawówkę. Zrobiło mi się szalenie przykro i pluję sobie w brodę za to, że baby nie wytargałam za wszarz i nie przeciągnęłam koło jej wydziału polonistyki, do którego się skierowała po tym, jak wysiadła z autobusu.
Ja wiem, że nie wszyscy są orłami, ale żeby publicznie obrażać ludzi, którzy poświęcają masę czasu na to, by pomóc innym?

4. Wzbudzanie poczucia obowiązku i poganianie.
Gdy chora nie odbierałam telefonu, nie wchodziłam na maila minimum 6h, to zaczynały się do mnie telefony. Gdy odpowiadałam, że czegoś nie zrobię - odpowiadał mi w słuchawce zawiedziony głos sugerujący, że jestem wolontariuszem, że się zgłosiłam, że to bardzo ważna rzecz i powinnam pomóc. No super. Nawet serce mi drgnęło i raz ubierając się w kilkanaście warstw, pojechałam tam, gdzie "trzeba". Okazało się, że jednak niepotrzebnie, bo rodzina nawet nie chciała wziąć udziału w tej akcji. Ba, mówili o tym jednej liderce przez telefon kilka razy, nawet tego samego dnia. Ja ani wolontariusz towarzyszący, numeru telefonu do tej rodziny nie otrzymałam, co się zdarzało dość często - wiadoma rzecz, czasem się nie podaje takich danych. Pierwsza taka sytuacja, gdzie mimo wyraźnego sprzeciwu musieliśmy nachodzić ludzi i zajmować nie tylko swój ale także ich czas.

5. Dojazd i rejonizacja.
Co z tego, że jesteś w danym rejonie, skoro musisz pojechać trzy dzielnice dalej do rodziny lub zupełnie poza miasto, gdzie sam dojazd zajmuje 2,5h? Ano, rejony są dla ułatwienia. Ja dowiedziałam się podczas pierwszego telefonu do rodziny, że mieszka ona hen hen i jeszcze dalej. No trudno, nie zbiednieję jak wydam to 10 zł w jedną stronę na przejazd. Sama się teoretycznie pchałam do SP, ale wydawało mi się, że skoro zgłaszam się jako osoba w danym rejonie i dzielnica reklamuje się szumnie jako konkretny rejon, to jest to właśnie w tych okolicach. Nie mam biletu na wszystkie autobusy, nigdy nie miałam, gdyż nie był mi on potrzebny, ale obecnie żałuję, że sobie takowego nie zafundowałam - wyszłoby o wiele taniej.

6. Ubrania Szlachetnej Paczki.
Ostatnia rzecz to koszulki. Nie można posiadać zwykłej w kolorach fundacji, nie można wykorzystać nazwy akcji, żeby zrobić taniej w byle jakim zakładzie, który się tym zajmuje. Wszyscy muszą zamówić takie same ('z obecnej kolekcji', nawet te z poprzednich lat nie wchodzą w grę).
Muszą - to obowiązek wolontariusza. Ponoć. Przy poświęceniu około 20-40h tygodniowo na aktywne popieranie akcji, przy częstych telefonach do rodzin, do darczyńców, do liderów (na szczęście mam nielimitowane połączenia - chociaż tyle), przy zakupie biletów komunikacji miejskiej i podmiejskiej, przy wydatkach na ksero, wydaje mi się nie ma miejscu, bym musiała kupować sobie koszulkę 3x droższą niż sama bym zamówiła, ale takie wymogi. Taka polityka fundacji.

To nie jest tak, że nic mnie nie cieszy i jestem gburowata. Długo próbowałam się przekonać, że tak już jest. Rodziny potrzebujące i darczyńcy są naprawdę wspaniali. Podziwiam ich i całym sercem życzę im jak najlepiej.
Nie zmienia to faktu, że się zawiodłam chyba permanentnie na tym, jak to funkcjonuje. Dodam, że byłam w innych fundacjach, "pracowałam" przy różnych akcjach i nigdy się z takim postępowaniem nie spotkałam. Zawsze jeżeli sama dawałam od siebie coś, dostawałam w zamian zrozumienie i pomoc. Tu nie otrzymałam nawet możliwości 'wygadania się' co do swoich obiekcji i kłopotów (systemowych). Byłam poganiana i wszystko było na mnie wymuszane, 'bo to rola wolontariusza i trzeba pomagać'. Gdyby nie ci cudowni ludzie, którym się źle wiedzie i ci, którzy są ofiarodawcami, w życiu bym nie została ani minuty dłużej przy tej akcji.
Mam nadzieję, że zajdą pewne zmiany i że w innych miastach jest inaczej. Długo próbowałam sobie wmówić, że nie powinnam w ten sposób myśleć, skoro sama się zgłosiłam, skoro to wolontariat.

Ale czy wolontariat polega na dawaniu wyciskać z siebie aż tyle czasu (serio, mogłabym spokojnie ten czas poświęcić na troszkę ponad półetatową pracę, pieniędzy i przekładania wszystkiego naokoło?

pomoc wolontariat w SP

by Kamisia1990
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
2 8

musialas trafic na piekielnego lidera, bralam udzial w szlachetnej paczce kilka lat temu, owszem byly do wypelnienia formularze, ale nie mialam z nimi zadnego problemu. Z tego co pamietam to bylo kilka stron. Rodziny mialam wszystkie w rejonie, ktory wybralam, nie bylo zadnych dodatkowych spotkan z liderem poza szkoleniem. moj opis rodziny zostal odrazu Zaakceptowany, po prostu trzymalam sie wytycznych. milo wspominam prace w szlachetnej paczce pod wzgledem doswiadczenia pracy nad projektem. Natomiast jak juz wspominalam we wczesniejszych swoich komentarzach, nie wierze w ta akcje bo tylko umacnia roszczeniowosc a prawdziwie biednych ludzi nie ma.

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
0 0

@nursetka: Obecnie są nowe formularze- jak co roku w sumie. Podobno rok temu też było ciężko. W tym roku podczas jednego spotkania z rodziną trzeba wypełnić dwa formularze(arkusz pierwszej i drugiej wizyty, mimo ze widzę się z rodziną tylko raz. Paczka pozno rozpoczęła nabor w tym roku), zakładkę z danymi osobistymi oraz opis. Mi tylko formularze wracały do poprawki. i to ze względu że za krótkie zdanie i mało napisane. Co z tego, że już o to pytano we wcześniejszych formularzach, a ja rozpisywałam się i starałam się wyjaśnic każdą jedną rzecz? Wraca do poprawki arkusz i tyle- a opisy, które widnieją na stronie, gdzie zgłaszają się darczyńcy były ok. Zostały w mig zaakceptowane, nie była wymuszana korekta jeśli chodzi o ten aspekt. Wytycznych się trzymałam. Dla mnie to dziwne, że mniej sprawdzany jets opis, niż zwykły formularz.może masz racje z liderką, ale na jakiejś podstawie musieli i ją i ta osobę z autobusu przyjąć jako kogoś 'zarządzającego'. I naprawdę nie wiem czemu tak zrobiono. U mnie szkolenia były dwa- w sobote- niedziele od 8 do 16, potem wieczorem w tygodniu ale te na zasadzie już pogadanki, dyskusji ( na której do głosu niezadowolona dojść się nie dało) aczkolwiek były one obowiązkowe i niby ważne. Gdy się powiedziało, że ma się inne plany i zobowiązania spotykało się to z niezadowoleniem, dziwną miną i byciem zawstydzonym no bo przecież 'to bardzo ważne'. i to nie , że jestem mało asertywna i nie umiałam wyrazić dezaprobaty . Tylko nie zwykłam odmawiać komuś, kto 'liczy na mnie' i sugeruje, że coś jest bardzo, ale to bardzo ważnego. A co do roszczeń- owszem, słyszałam o takich osobach, jednak mi się trafiły świetne rodziny, które same chcą pomoc innym mając naprawdę niewiele. Ale nie oszukujmy się- póki co nie zmieni się fakt, że ludzie będą woleli dostać zasiłek, paczkę niż uczciwie popracować i jeszcze bedą święcie przekonani, że im się należy.

Odpowiedz
avatar Shineoff
20 20

Też jestem wolontariuszem, ale w fundacji pomagającej zwierzętom. Oczywiście poświęcam na to czas i paliwo, ale nikt nie zmusza mnie do ponoszenia żadnych kosztów. Gdybym poprosiła o zwrot za paliwo, dostałabym go. Nikt też nie robi pretensji, że są dni kiedy nie mogę pomóc, bo mam pracę/szkołę/jestem chora itp. Słyszałam różne historie o Szlachetnej Paczce, najczęściej piętnujące ludzi, którzy korzystają z pomocy - rozumiem, nie każdy na tę pomoc zasługuje. U mnie jest dużo prościej, bo zwierząt nie trzeba weryfikować - porzucone, głodne, zziębnięte i chore potrzebują pomocy natychmiast, mimo, że o nic nie proszą. To co opisujesz to dla mnie szok, mam wrażenie, że instytucja Szlachetnej Paczki zaczyna stawać się jakimś dochodowym biznesem, a nie działaniem charytatywnym. Dlatego też wolę pomagać zwierzakom :)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
4 38

Mam wrażenie, że zgłaszając się do tej organizacji miałaś obrazek z reklam - uśmiechnięta, schludnie ubrana rodzina siedzi obok przystrojonej choinki. Wchodzi Mikołaj z worem prezentów, dzieciaki szaleją z radości, mama płacze odpakowując nową patelnię, a i ojcu wilgotnieją oczy. Potem Mikołaj już na zewnątrz ściąga kostium i ukazuje się wolontariusz, który puchnie z dumy, bo właśnie uratował świat. Niestety rzeczywistość to przede wszystkim tony dokumentów do wypełnienia, ciągłe bycie pod telefonem i, o zgrozo, poświęcanie własnego czasu. "Użyła słów, które mnie brzydzą. Poważnie. Opowiadała głośno o tym, że takich to tylko do sprzątania ulic wziąć, bo nigdzie się nie odnajdą. Skrytykowała fakt, że niektórzy są nieśmiali, że nie umieją poprawnie napisać zdania i że ogólnie takich to powinno społeczeństwo eliminować, bo nie ma pojęcia jak oni wszyscy skończyli podstawówkę." Oburza cię to, że kobieta miała pretensje o to, że dorosła osoba nie potrafi poprawnie napisać zdania? Uważasz, że dwudziestoletni funkcjonalny analfabeta jest zjawiskiem normalnym? Czy twoim zdaniem ludzie nieśmiali nadają się do łażenia i przeprowadzania szczegółowych ankiet, często z zadawaniem dosyć niezręcznych i kłopotliwych pytań? A ogólnie to jestem zdania, że osobom, które robią dzieci i nie potrafią ich potem utrzymać powinno się fundować sterylizację, a nie paczki świąteczne.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
12 18

@Fomalhaut: może i się nie nadają, może analfabeci też nie powinni brać w tym udziału... Ale obrażanie ludzi isugerowanie, że nie powinni żyć (tylko dlatego, że mają problemy z ortografią), którzy sami z własnej woli zgłosili się by pomóc (ok robią to źle) jest wredne i bardzo źle świadczy o tej liderce. Różni są ludzie, ale pewne słowa z ust normalnych osob nie wyjdą.

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
3 5

@Fomalhaut: Miałam taki obraz. Myślałam, że będzie podobnie. Moze nie aż tak kolorowo. Liczyłam się z alkoholikami, matkami, które drą sie na swoje dzieci URWując na prawo i lewo (To jest uwzględnione na szkoleniach), ale myślałam, że będzie milej. Ja nie mam zastrzeżeń do swoich 'wybranych ' rodzin, tylko do systemu, według którego działa SP. Nie zawsze rodzina to rodzice +dzieciaki. Ba, do paczki zgłaszanych jest prawie tyle samo emerytów, rencistów, którzy mają na przeżycie 500 zł renty. Byłam jako wolontariusz towarzyszący u trójki takich rodzin. Sterylizacja nie pomoże kobietom, które nie mają dzieci, a mają po 70-85 lat. Jednak tak jak pisałam wyżej roszczenia ludi rosną w miarę tego, jak dużo dostają. A dostają w niektórych przypadkach mnóstwo, samemu z siebie nic nie dając. Wiesz, poznałam ludzi którzy mają na bakier z pisaniem. I nie są to ludzie głupi. Znają się na wielu rzeczach, których inni nie potrafią. Np znam faceta, który doszuka się najmniejszej ryski na sprzęcie, której nie widać lub który pisze aplikacje, tysiące linijek kodu przy komputerze nie robiąc żadnego błędu, a nie zauważy faktu, że źle postawi przecinek. Nie usprawiedliwiam faktu nie znania ortografii, ale jednak takie rzeczy się zdarzają. I nic mi do tego, że ktoś popełnił błąd językowy, gdyż to nie dyktando. Ale oburzył mnie fakt, że są obrażane osoby przez kobietę, która nie umie przeczytać tego, że nie powinno się drzeć japy do tel na cały autobus. I nie na miejscu wydaje mi się obrażanie ludzi, którzy poświęcają czasem pół dnia, żeby tylko zrobić coś w kierunku pomocy dla innych. Wyobraź sobie, że udzielasz komuś pożyczki, idziesz na rękę, poświęcasz godziny na uzgodnienie szczegółów a nawet dojeżdżasz do tej osoby, a potem ktoś Ci obrabia dupe gdyż źle obliczyłeś coś w danej kwocie lub źle napisałeś imię lub nazwisko. Nie byłoby Ci przykro? czy fakt, że ktoś użyje przecinka źle sprawia, że możesz gardzić otwarcie ludźmi? Kobieta mówiła o nieśmiałych ludziach. Nie trzeba być duszą towarzystwa, rozgadanym ekstrawertykiem, by próbować pomóc. Sama miałam problem z nieśmiałością i dlatego zgłaszałam się do różnych projektów- próbowałam się przełamać.

Odpowiedz
avatar Malibu
-4 4

@Fomalhaut: co im po sterylizacji skoro te dzieci już są?

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
8 8

@Zmora: : W każdym autobusie , w regulaminie. To, że ludzie totalnie olewaja wszystkie jegu punkty nie znaczy, że wypada przeszadzać i drzeć buźkę swą tak bardzo, by innych przekrzyczeć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@Fomalhaut: Sterylizacja? A co ze staruszkami, osobami niepełnosprawnymi, ludźmi z jednym niepełnosprawnym dzieckiem po wypadku? Przymusowa Eutanazja? Co z rodzinami, którym dobrze się powodziło i nagle śmierć zarabiającego członka rodziny wpędziła ich w biedę. Nie znasz chyba życia. takie jasne sądy, tych sterylizujemy, tamtych usypiamy, a tamtym zabieramy prawa wyborcze. To już chyba było

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@Kamisia1990: Kurde. Aż przeczytałam regulamin przewozu i przepisy porządkowe warszawskiego ZTM-u i jakoś nie mogę znaleźć o tym wzmianki. Ja się nie kłócę, że głośna rozmowa przez telefon jest nieuprzejma, bo jest. Ale nigdy nie widziałam tego napisanego w żadnym regulaminie. Może jestem ślepa.

Odpowiedz
avatar Iras
5 9

Z tego co piszesz to owy "panel wolontariusza" jest przede wszystkim czymś w rodzaju ankiety z otwartymi pytaniami. Spisz sobie pytania, w jakimś wordzie, czy notatniku stwórz sobie szablonowe odpowiedzi do każdego z pytań. Potem to już kopiuj wklej, dopisanie z palca dwa, trzy zdania jeśli to konieczne i zamiast ponad dwie godziny na formularz, będzie pół. + szczegół, że reset będziesz mogła mieć w nosie.

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
-2 2

@Iras: Mam to na szczęście za sobą. Tak zrobiłam, gdyż bałam się, że będę musiała zaczynać od nowa. Wiadomo, że strony niektóre są stworzone tak, że się resetują, ale nie ukrywam, że zajęło mi to kolejny czas. Kilkadziesiąt pytań kopiuj-wklej to też ni jest najprzyjemniejsza sprawa.

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
5 9

@kaede: To nie jest tak. Miałam czas, ale mimo wszystko poświęcanie w tygodniu tych 20-40 godzin jest irytujące. Nie oczekiwałam złotych gór, gdzie nic nie będę musiała robic, ale poświęcanie dziennie tylu godzin, które trzeba z siebie wyłuskać i zostać zjechanym jako grupa debili i ludzi, którzy nadają się tylko do sprzątania nie należy do moich ulubionych odczuć. Co do przelania szali goryczy- na jedną małą rzecz przymkniesz oko, a więcej może Cię zirytować i wnerwić. Myślę, że większość ma podobnie.

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
-1 1

@kaede: W każdym autobusie , w regulaminie. To, że ludzie totalnie olewaja wszystkie jegu punkty nie znaczy, że wypada przeszadzać i drzeć buźkę swą tak bardzo, by innych przekrzyczeć.

Odpowiedz
avatar kaede
0 0

@Kamisia1990: bardziej myślałam o papierkologii i dojazdach. A chamów to sie spotka niestety wszędzie, wiele osób nie nadaje się do pracy z ludzmi jako kierownik. Przykra sprawa, ale jest też taka powinność u ludzi - to co przychodzi nam łatwo nie jest docenianie. Czy to pieniądze od rodziców, czy to wolontariusz/stażysta który odwala kawał dobrej roboty ("no przeciez mu nie zapłacimy? jak się zdemotywuje i odejdzie to wezmieny kolejnego :)" - taki typ myślenia).

Odpowiedz
avatar iks
5 11

Ty naprawdę wierzyłaś w Szlachetną Paczkę? Jeśli tak - sprawdź sobie rozliczenia finansowe. Zobacz ile zarabia fundacji na SP, a ile na nią wydaje.

Odpowiedz
avatar iks
3 7

@Morog: A gdzie ja pisałem prosiaczku że Owsiak to mój guru?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 9

Ale skoro nie masz czasu i możliwości być wolontariuszem to po co się zgłaszałaś?

Odpowiedz
avatar Kamisia1990
3 5

@maat_: Miałam czas, tak jak napisałam wyżej. Ale wymuszenie na kimś, zeby pracowal w wolontariacie i jeszcze kazanie mu wszystkiego oplacac jest moim zdaniem smieszne. I mowie, gdybym wiedziala ze bede musiala poswiecac prawie etat na to nie zglosilabym sie, tym bardziej ze w umowie sa zapiski, ze wszystko jest dobrowolne, nie na szybkiego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@Kamisia1990: Sama prowadziłam charytatywnie hipoterapię dla dzieci specjalnej troski z biednych rodzin. Robiłam to na własnym koniu i sprzęcie. Może problem leży w tym, ze nie umiesz być asertywna i jasno określać, gdzie przebiega granica. Zwyczajnie pozwalasz ludziom wchodzić sobie na głowę.

Odpowiedz
avatar Habiel
4 10

Patrząc się na to komu pomaga Szlachetna Paczka, a teraz jeszcze na stronę organizacyjną, upewniam się, żeby nie brać przenigdy w niej udziału, ani nie wspierać w żaden sposób.

Odpowiedz
avatar ziobeermann
4 6

Dlatego trzymam się z dala od wszelkiej dobroczynności zorganizowanej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Morog: Szczerze to uwazam, że Owsiak dużo wiecej pomogl, nawet jeśli przy tym sporo zarobił, to sprzet zakupiony z jego zbiorek jest w wielu szpitalach i naprawde widać efekty np. badania przesiewowe noworodkow. Szlachetna paczka natomiast umacnia roszczeniowosc w wiekszosci leniwych rodzin i tak naprawde to marnowanie pieniedzy i dobrego serca darczyncow. Bylam wolontariuszka obu organizacji.

Odpowiedz
avatar edziaa123
3 3

Twoja historia pokazuje tylko tyle, że nie zawsze odpowiednia osoba znajduje się na odpowiednim miejscu- czytaj Twój lider. Jestem związana z Paczką od kilku lat. Jasne, w tym roku trochę się zmieniło, ale wyraźnie tutaj odpowiedzialność ponosi lider. Po pierwsze- wolontariusz nie jest tylko wolontariuszem- jest najważniejszą osobą w projekcie, jakkolwiek na to patrzeć. Jeśli ktoś uważa inaczej, polecam samodzielnie odwiedzić 30 rodzin, prowadzić dokumentację itp. Po drugie- wszelkie braki w dokumentacji powinny zostać zgłoszone przez lidera i stowarzyszenie zajęłoby się tym- wniosek jest jeden: zawiódł lider. Po trzecie- rejony nie są tylko ułatwieniem. Liderzy powinni to ustalić między sobą, żeby nie dochodziło do sytuacji, w której wolontariusz dojeżdża na koniec miasta do rodziny. Dlatego to też niedopatrzenie lidera. Co do dokumentacji- tego się nie przeskoczy obecnie. Nie ma innej możliwości. Ja polecam swoim wolontariuszom opcję "kopiuj-wklej". Jeśli pytania są podobne, wystarczy to skopiować. Tylko tyle, albo aż tyle. Żaden sprawdzający nie będzie z tego powodu odsyłał dokumentów. Co do dwóch arkuszy na jednym spotkaniu- jeśli to wynikało z tego, że zaczęłaś późno być wolontariuszem i mało było czasu do publikacji opisu- to jest to jakieś wytłumaczenie, w przeciwnym razie znów odwołuję się do lidera, który chyba coś zaniedbał w takim razie.

Odpowiedz
avatar theaneczka120
5 5

Przyznam się że ze Szlachetną Paczką nie miałam jeszcze żadnej "zawodowej" styczności, ale czytając twoją historię odniosłam wrażenie że zostałaś solidnie wydymana. Osobiście byłam wolontariuszem w Muzeum Powstania Warszawskiego i ani razu nie musiałam wydawać swoich pieniędzy. Mało tego: dostawaliśmy od nich darmowe poczęstunki i napoje, paczki wolontariusza (przed jakimiś większymi wydarzeniami, np. koncertami dla Powstańców) zawierały oprócz koszulek (bardzo dobrych jakościowo) jakieś upominki typu długopisy, zakładki do książek, smycze na szyje, kubki, latarki (!) itp. Za każdym razem (jeśli wymagały od tego nasze obowiązki) dostawaliśmy upoważnienia do darmowych przejazdów, na święta dostaliśmy imienne życzenia i prezent w postaci albumu Powstańczego. Nigdy nie miałam zastrzeżeń co do organizacji i komunikacji z nami, nawet w okresie przez obchodami 70. Rocznicy (tzw Gorący Okres), wszystko było jasne i klarowne. Szczerze mówiąc, gdybym zgłosiła się do SP i spotkałabym się tam z takim traktowaniem jak Ty, zrezygnowałabym po dwóch dniach. Wolontariusz to nie niewolnik, on nie ma pracować za darmo, ma pomagać i to w taki sposób żeby to pomaganie sprawiało mu radość.

Odpowiedz
avatar anuska747
3 3

Powiem Ci tak - w tym roku zgłosiłam się do SZP i mam podobne odczucia. Na początku cała idea mi się podobała, chciałam działać i miałam mnóstwo energii. Co prawda moja koordynatorka była trochę nieogarnięta, ale dało się z nią dogadać. Tylko... uważała, że tylko ona jest strasznie zabiegana, a my będziemy na jej posyłki. Bo przecież tylko ona ma studia i pracę, a inni siedzą w domach i nic nie robią i tylko czekają na jej polecenia... Najlepsze było, że nasz zespół został podzielony na podzespoły i ja zostałam liderem jednego z nich. Oczywiście, liderka najpierw zapytała czy chcę, ale odmówiłam. Ona jednak nie przyjęła tego do wiadomości, tłumacząc, że ,,nie ma rzeczy niemożliwych'' i ,,jakoś to ogarniesz". Ok, pomyślałam, w sumie co mi szkodzi, może nie będzie tak źle. Najlepsze było, że 9 listopada wieczorem (to była środa) dowiedzieliśmy się, że mamy do niedzieli odwiedzić co najmniej 2 rodziny i jeszcze zaznaczyła, że ,,ją nie obchodzi jak to zrobimy, to jest zarządzenie odgórne". Co kogo obchodzi, że to byl dlugi weekend i każdy mógł mieć swoje plany? W zespole mało kto miał taką możliwość i wiem, że został delikatnie mówiąc ,,opieprzony". Pech chciał, że złamałam nogę i wylądowałam w gipsie w szpitalu. Powiedziałam koordynatorce, że muszę zawiesić swoją działalność, bo nie mam chwilowo możliwości odwiedzania rodzin. Zrozumiała to, ale za 2 dni zadzwoniła z pytaniem czy może jednak chcę odwiedzić rodziny. Poinformowała mnie ( nie, nie zapytała czy chcę, tylko poinformowała), że mam odwiedzić rodzinę oddaloną od mojego miasta o 25 km i że właśnie za bilet nie zostanie mi zwrócone. Ciekawe jak miałam to zrobić, z nogą w gipsie, nie mając samochodu? Mogłam pojechać autobusem, ale akurat nie jestem milionerką, muszę sama zarobić na swoje utrzymanie i dla mnie każdy grosz się liczy. Powiedziałam jej, że tego nie zrobię, bo nie mam możliwości, ale ona nie chciała słuchać. I jeszcze usłyszałam ,, to po co się zgłaszałaś do SZP?"... Wtedy postanowiłam, że rezygnuję z projektu. Zadzwoniłam do liderki, oczywiście namawiała, bym to przemyślała, ale już wiedziałam, że rezygnuję. Najlepsze, że za kilka dni zadzwoniła ponownie z pytaniem, czy może zmieniłam zdanie. To nie jest tak, że nie wiem, na czym polega praca wolontariusza.. Działam m.in. w Projektorze i tam dosłownie za wszystkie wydatki, związane z projektem są zwracane pieniądze, chociażby to było głupie 1,50zł za bilet mpk, a takie rzeczy jak koszulki otrzymujemy bezpłatnie.

Odpowiedz
avatar raj
1 1

Zawsze, kiedy działalność z założenia społeczna i mająca służyć szlachetnym celom przekształca się w sformalizowaną organizację, na dodatek działającą na tak dużą skalę, jak Szlachetna Paczka, wynaturza się i staje się po prostu - niezależnie od tego czym się zajmuje - zwyczajną korporacją i jak każda korporacja ma swoje korporacyjne patologie - i to jest właśnie to, o czym piszesz. Albo raczej powinienem powiedzieć, że jest to korporacja o tyle niezwyczajna, że wykorzystująca darmową siłę roboczą zwaną dla niepoznaki "wolontariuszami". Większość fundacji, stowarzyszeń itp., zwłaszcza tych charytatywnych, jest patologią. Tylko te, które są stosunkowo niewielkie, uchroniły się przed zbytnią formalizacją, a ich celem działalności jest raczej walka o konkretne cele niż "pomaganie", są w miarę "czyste". Piszę to jako osoba wiele lat związana z pewną działalnością społeczną. Na początku byliśmy szerokim, niesformalizowanym ruchem, skupiającym ludzi działających na wiele różnych sposobów, w różnych formach, łączył nas tylko wspólny cel. W tym działaniu było w tym czasie wiele entuzjazmu i mnóstwo rzeczy udało się zrobić. Z czasem niezbędne okazało się powstanie formalnej struktury w postaci stowarzyszenia, ale wciąż wszyscy - i ci, którzy należeli do stowarzyszenia, i ci, którzy pozostawali formalnie poza nim - działali wspólnie i byli napędzani tym samym "duchem". Problem zaczął się wtedy, kiedy zmienił się zarząd stowarzyszenia i miejsce dotychczasowych entuzjastów zajęli ludzie, którzy wymyślili sobie, że teraz chcą być "poważną organizacją pozarządową". Pojawiły się animozje miedzy zarządem, który o wszystkim chciał decydować, a ludźmi, którzy działali "po swojemu", w efekcie znaczna część tych ostatnich zrezygnowała w ogóle z działalności, część założyła "konkurencyjne" stowarzyszenia. W efekcie działalność pierwszego stowarzyszenia, jak i tych "konkurencyjnych", jest obecnie w formie szczątkowej i praktycznie nie widać żadnych organizowanych przez nie działań (a kiedyś były one naprawdę widoczne i angażowały wiele osób). Przy próbie organizacji jakiegokolwiek działania ciężko obecnie znaleźć do niego chętnych. Wzięło i zdechło. I niestety nie jest to odosobniony przykład :(. Dlatego jeszcze raz podtrzymuję tezę, że w momencie, gdy działalność społeczna przekształca się w formę zinstytucjonalizowaną, jest to początek jej końca. Podobnie było z WOŚP, która na początku była spontaniczna i przepełniona entuzjazmem, a teraz jest wielką korporacyjną machiną, której lider sztucznie udaje entuzjazm podczas corocznych finałów. I podobnie jak nie lubię WOŚP za jej nachalne wciskanie się wszędzie i swego rodzaju moralny terror wywierający presję na ludzi, aby brali w tym udział, podobnie nie lubię Szlachetnej Paczki, która tak samo nachalnie wciska się wszędzie i tak samo próbuje "wymuszać" na ludziach branie udziału w tej akcji...

Odpowiedz
avatar Azazel_w_rozu
-1 1

Aż mnie skręca jak czytam co piszesz. Po pierwsze - trafiłaś na złego lidera. Po drugie - co robisz nie tak, że arkusze do Ciebie wracają? Owszem, są zrobione słabo, ale wystarczy, że wpiszesz "brak" czy inne "nie dotyczy" w jakimś polu i wszystko gra. Uzupełnienie dwóch arkuszy i napisanie opisu to około 2 godzin, nie więcej. Po trzecie - nie trzeba kupować koszulki. Owszem, nie można mieć starej, ale chodzić można w prywatnych ciuchach. Odnoszę wrażenie, że liczyłaś na łatwą akcję, a tu trzeba jednak włożyć trochę więcej wysiłku niż w zbiórkę żywności. Pozdrawiam, trzykrotna Weteranka SzP.

Odpowiedz
Udostępnij