Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Uczelnia, na której studiuję określa się jako "przyjazna studentom pracującym, niezamożnym, matkom…

Uczelnia, na której studiuję określa się jako "przyjazna studentom pracującym, niezamożnym, matkom i kobietom w ciąży". Jeśli ktoś naprawdę potrzebuje, może starać się o indywidualny tok studiów, czy też zamiast chodzić na zajęcia, przychodzi na konsultacje bądź chodzi z wcześniejszą/późniejszą grupą. Brzmi fajnie, prawda? Niestety, rzeczywistość jest troszkę inna.

Kiedy byłam na czwartym roku studiów, stwierdziłam, że pora odciążyć rodziców finansowo i rozejrzeć się za pracą. Znalazłam - prawie że w zawodzie (studia licencjackie już miałam), elastyczny grafik, przesympatyczna szefowa. Ułożyłyśmy sobie plan pracy tak, żeby nic nie kolidowało mi z zajęciami na wydziale i przez pierwsze dwa miesiące było w porządku... Dopóki jeden prowadzący nie przełożył zajęć z godziny ósmej rano na godzinę szesnastą.
W pracy - przykro mi, nie mam nikogo na twoje miejsce. Spróbuj to przełożyć. Wykładowca akurat należał do tych "ludzkich", więc któregoś dnia złapałam go na konsultacjach i pytam, czy mogłabym przenieść się do grupy na godzinę piętnastą.
- Jest pani w ciąży? Czy ma pani dziecko? - pada pytanie. Zbita z tropu, odpowiadam, że nie.
- Więc nie mamy o czym rozmawiać - rozkłada ręce. Zdziwiona, tłumaczę, że mam pracę i chciałabym tylko przychodzić trochę wcześniej, do innej grupy. Materiał przecież jest ten sam. Odpowiedź zwaliła mnie z nóg:
- Nikt pani studiować tu nie każe.

Interweniowałam u dziekana, który też niewiele mógł zrobić. Jako że pyskata bywam, pytam, dlaczego nasza uczelnia określa się jako przyjazna studentom pracującym, po czym odprawia z kwitkiem studentkę, która chce mieć możliwość uczęszczania na zajęcia z wcześniejszą grupą, bo nie może przełożyć pracy. Odpowiedź?
- Nikt pani studiować tu nie każe.
Kurtyna.

uniwersytet studia studenci

by reksai
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Carima
16 16

U mnie na uczelni potrzeba często bardzo dużo kasy włożyć w robienie modeli, makiet, mechanizmów, jak się da samemu zrobić to na materiały, jak się nie da to na kogoś, kto umie (spawacz, stolarz itp.). Ten sam wykładowca, kiedy mówisz, czy nie można bardziej tylko przedstawić jakiegoś mechanizmu, bo drogie wykonanie (wersja komputerowa - animacja albo zestaw obrazków pokazujący działanie), mówi, że jak kasy nie ma to do pracy! (studia dzienne). Innym razem jak chce się termin przesunąć o kilka dni oddania jakiegoś czasochłonnego modelu, bo praca, to mówi "Na takich studiach nie ma czasu pracować." Bardzo logiczne. Podejście uczelni w takich sprawach jest cudne.

Odpowiedz
avatar reksai
14 14

@katem: przenosząc się na inną uczelnię, czyli tym samym do innego miasta będę też musiała zmienić miejsce zamieszkania i pracę. To bez sensu,

Odpowiedz
avatar burninfire
5 5

Taka prawda. U mnie kiedyś wypadło kilka zajęć i profesor OZNAJMIŁ, że zrobimy je w weekend. To były studia dzienne. A ja miałam pracę w weekendy. Poszłam z tym do dziekana, a on stwierdził, że to moja rzecz co robię w czasie wolnym. Na pytanie czy da mi pieniądze na życie, bo nie zależy mi w sumie na tej pracy tylko rzucił mordercze spojrzenie. Studia :) Ale 354675432 termin egzaminu zawsze można wyprosić, bo przecież trzeba tolerować mniej inteligentnych oraz bardziej leniwych, prawda? Dlatego wyższe najczęściej mają najbardziej zawzięci, a nie ci, którzy by się nadawali :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Spróbuj postraszyć ich PAKą, niektóre uczelnie srają po gaciach na dźwięk tej jednostki.

Odpowiedz
avatar sayus
1 1

Ta, u mnie na uczelni jest to samo :D Starasz się o IOSa (indywidualna organizacja studiów), odrzucają Twój wniosek bo "praca nie jest podstawą do IOSa", yay!

Odpowiedz
Udostępnij