Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnych znajomych. Zbliżał się sylwester jako, że mój brat się wyprowadził,…

O piekielnych znajomych.

Zbliżał się sylwester jako, że mój brat się wyprowadził, to miałam do dyspozycji całe piętro w domu. Rodzice natomiast swoją sypialnie mają na parterze.

Skoro całe piętro moje, to uznałam ze znajomymi, że sylwester możemy zrobić u mnie (rodzice zgodzili się i obiecali, że nie będą się wtrącać). Mam naprawdę wyrozumiałych rodziców.

Sylwester mieliśmy organizować razem, jak się potem okazało "razem" skończyło się na zebraniu pieniędzy na jedzenie, napoje, fajerwerki oraz jakieś pierdoły do wystroju, aby był jakiś sylwestrowy klimacik.

Cały wystrój oraz organizacja posiłków spadła na mnie (ok mój dom, ale rozmowa była inna, że pomogą mi wszystko ogarnąć - parę moich koleżanek się zdeklarowało), jak się okazało wolały cały dzień się się pindrzyć na imprezkę - ja na to czasu nie miałam...

Ok, jakoś to ogarnęłam i ze wszystkim się wyrobiłam. Trochę alkoholu ze zebranych pieniędzy zakupiłam, szampan itp. "Salę" na zabawę z dużą wieżą urządziłam w jednym pokoju, natomiast taką z jedzeniem oraz do pogadania w drugim.

Myślałam, że impreza będzie w miarę kulturalna... Już na wstępie jak zobaczyłam, że każdy ze znajomków wraz z drugą połowicą przynieśli przynajmniej po butelce ognistego napoju wiedziałam, że będzie masakra, ale jaka, tego to nawet nie przewidziałam.

Impreza się rozkręciła. Pomijam fakt, że niemal 1/3 odpadła przed 22 i wyszła (chwała im za to), bawimy więc dalej, wybiła północ wszyscy przed dom pić szampana oraz wystrzelić kilka petard (szok, że nikomu rąk nie urwało), wracamy, bawimy się dalej.

Wybiła godzina coś między 2 a 3 w nocy, dzwonek do drzwi. Otwieram, patrzę, a tu niezapowiedziani goście jakieś 10 osób (byli co prawda zaproszeni, ale stwierdzili, że robią własną imprezę).

Mówię - no dobra wchodźcie, i to był błąd (pijani - wrzaski, jakieś piski, skakanie niby do muzyki, generalnie zrobiło się mega nieprzyjemnie. Jedna parka zamknęła się na klucz w pokoju do tańczenia, znalazł się jakiś debil, który zaczął walić w te drzwi.. Moi rodzice mega cierpliwi w końcu nie wytrzymali i przyszli do mnie, co się tu k*rwa wyprawia? Ja tłumaczę i mówię, że uspokoję towarzystwo.

Na nic były moje prośby, w końcu ich wyprosiłam. Po prostu kazałam wyp*erdalać z mojego domu. Oni na to, że byli przecież zaproszeni. Ja im na to, że tak, ale nie na koniec imprezy. Do tego w ten sposób się zachowywać (lekceważyć moich rodziców i mnie..)

Wyszli. Impreza skończyła się jakoś po 5, już w miarę w normalnym towarzystwie.

Co zobaczyłam w nowym roku? otóż to: obrzygany kibel, obrzyganą umywalkę, obrzyganą wannę, obrzygany korytarz i obrzygane podwórko.. tyle rzygów to nigdy nie widziałam na raz.. Cały bajzel do posprzątania pozostał mnie...

Już nigdy, ale to nigdy nie urządziłam żadnej imprezy w domu, przynajmniej nie na taką ilość osób... Moi znajomi, którzy wydawali się normalni, pokazali jacy są naprawdę.

Wyobrażacie sobie, że grupa ludzi, których wyrzuciłam zza drzwi, była na mnie obrażona? Na mnie!? Zamiast jeszcze przeprosić za zachowanie, to się jeszcze obrazili i obgadali! To ja powinnam być obrażona!

Wiedziałam, że będzie alkohol i będzie głośno, moi rodzice również i naprawdę skończyłoby się tylko na tych rzygach, gdyby nie wspomniana grupa "znajomych".

Także tego... jeśli przyszłoby Wam organizowanie jakiejkolwiek imprezy w domu. lepiej się zastanówcie kogo zapraszacie...

by lubienalesnikizserem
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Vitas
29 29

Pierwsza zasada domówek - na domówki się chodzi.

Odpowiedz
avatar Rak77
5 13

Tak jest jak zaprasza się nieznajomych ludzi. Nigdy nie miałem takich historii ale byle kogo nie zapraszam. Wolę iprezkę mniejszą ale na poziomie

Odpowiedz
avatar lubienalesnikizserem
3 5

@Rak77: Tylko, że to byli właśnie znajomi. Jedynie nie znałam może z trzech osób "ich połówki" nie dawno również poznane, ale to właśnie one zachowywały się normalnie. Natomiast cały bajzel zrobili znajomi których znałam lata. Razem chodziliśmy do szkoły i wydawało się, że dobrze ich znam. Teraz nie powiem robię przyjęcia czy to urodzinowe czy nawet bez okazji, ale tak jak piszesz w małym gronie i tacy na prawdę najbliżsi mi ludzie, którzy syfu nie robią, a nawet jeśli zrobią coś głupiego to potrafią przeprosić:) Choć muszę stwierdzić, że takiej żałosnej sytuacji już nie miałam.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
7 7

@lubienalesnikizserem: Wielkim plusem dla Ciebie jest to, że przynajmniej wyciągnęłaś odpowiednie wnioski z tej lekcji i piekielnych znajomych już nie zapraszasz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2016 o 20:42

avatar Papa_Smerf
5 9

@lubienalesnikizserem: Zamiast znajomych trzeba było zaprosić kolegów i przyjaciół. Widocznie słabo ich znałaś (mimo że długo).

Odpowiedz
avatar luki9797
1 1

@Papa_Smerf: Popieram, na miejscu autorki zaprosiłbym wyłącznie przyjaciół i co bliższych kolegów bo to jednak osoby, z którymi najwięcej się przebywa i można się spodziewać mniej więcej co się może stać.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 8

Dawno dawno temu moja koleżanka(razem z siostrą) zrobiła imprezę w domu podczas nieobecności rodziców. Zaprosiła też mnie i mojego chłopaka. Przyszliśmy trochę póżniej. Po wejściu zobaczyliśmy armagedon. Tłumy ludzi przewalające się z pokoju do pokoju, wrzaski,piski,tańce no i chlanie. Przerażony wzrok koleżanki mówił sam za siebie. Szybko się pożegnaliśmy bo tak naprawdę znaliśmy tylko parę osób Się okazało że 3/4 kompletnie nie znała,przyszły na tak zwanego sępa razem z zaproszonymi. Dom zarzygany( okna sąsiadów na dole też)pety w doniczkach,obite meble i potłuczone wazony. Dla gości impreza była super dla niej trochę mniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Z historii wynika, że to byli Twoi znajomi, więc rano trzeba było zadzwonić do tych najbardziej uciążliwych i serdecznie zaprosić do sprzątania po sobie. Zobaczyłabyś, czy na trzeźwo też są takimi chojrakami. Odmówili? No to po znajomości. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Odpowiedz
avatar Cox
4 4

"Na prawdę" powinnaś sobie przyswoić jak się pisze "naprawdę".

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@Cox: Żeby tylko to! Czytając tę historyjkę doszedłem do wniosku, że rodzice autorki byli naprawdę bardzo wyrozumiali i nawet do szkoły nie kazali jej chodzić.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

bo na domowki to sie chodzi a nie je urzadza u siebie...

Odpowiedz
avatar lashandviagra
3 3

To musiałaś naprawdę "dobrze" znać tych znajomych. Na przestrzeni lat miałam naprawdę przeróżne grupy znajomych, z którymi chodziłam na domówki, sama je organizowałam, bywały urodziny, sylwestry, imprezy bez okazji - i NIGDY nie zdarzyła się taka dzicz. Nawet w akademiku. Zawsze wszyscy solidarnie szykowaliśmy imprezę i sprzątaliśmy po niej, jakkolwiek grubo by nie było - na oczy nie widziałam zarzyganej łazienki czy innego miejsca, jak już się komuś zdarzyło przeholować i wymiotować, to zawsze miał miskę/toaletę do dyspozycji i sprzątał po sobie. Więc średnio mi się chce wierzyć, że to tacy dobrzy znajomi - zawsze spotykaliście się, imprezowaliście i było spoko a teraz nagle postanowili sobie zrobić Projekt X w Twojej chacie? Generalnie na przyszłość polecam lepiej dobierać osoby, które się zaprasza.

Odpowiedz
Udostępnij