Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię karen30 przypomniała mi się jedna z moich związanych z pobieraniem…

Czytając historię karen30 przypomniała mi się jedna z moich związanych z pobieraniem krwi, a raczej usiłowaniem.

Jak wspominałem w poprzedniej historii, choruję na bardzo rzadki nowotwór. Podczas leczenia zdecydowano o zastosowaniu chemioterapii. Na "chemię" dojeżdżałem co weekend 200 km, gdyż akurat byłem w klasie maturalnej. Wiadomo, nie chciałem opuścić zajęć. Z tego powodu przed każdym podaniem "chemii", konieczny był zestaw badań tj. m.in. pobranie krwi. Następnie w laboratorium sprawdzano czy można podać chemię. Jeśli była zgoda to podawano. Pominę czasami 8-godzinne oczekiwanie na pobranie. To tyle wstępu.

Pewnej soboty wezwany do pokoju pobrań wchodzę. Siadam na krzesełku i zaczęła się gehenna.

Pielęgniarka (nazwijmy ją Pielęgniarka Mariola; PM) na luzie wybiera żyłę w prawej ręce i wbija wenflon.
Pudło. Wyciąga trochę wenflon, kręci w nadziei, że znajdzie żyłę. Nie znalazła.

PM: Jak się pan czuje?

Na to pytanie tylko się uśmiechnąłem. Kolejny wenflon. Tym razem druga ręka. Udało się. Drożna żyła. PM próbuje więc przepłukać bodajże solą fizjologiczną. Za szybko. Kolokwialnie mówiąc żyła poszła, na nadgarstku zrobiła się górka. Wtedy poczułem, że trochę tu jeszcze posiedzę. Nie myliłem się.

Trzecie podejście. Wracamy do prawej ręki. Przecieranie itp. w nadziei na znalezienia żyły. Jest! Podobna historia jak przy pierwszej próbie. PM patrzy nerwowo na mnie, sondując czy nie ucieknę się do aktu przemocy. Jeszcze siedzę spokojnie. Bierze kolejny wenflon. Jednak po chwili rezygnuje.

PM: Basiu, mam tu problem, pomożesz?

Pielęgniarka Basia (PB) podchodzi dziarskim krokiem. Bierze wenflon już chce wbijać, już jest przy skórze...

PB: Och! Zapomniałam okularów...

Ręce mi opadły. W skrócie. Basia próbowała cztery razy. Bez skutku. Szczerze to nawet nie wiem już ile razy w którą rękę. W końcu zrezygnowała.

PB: Agnieszka możesz na chwilę?

Pielęgniarka Agnieszka (PA) była zdeterminowana. Wbijała 5 razy. Z wiadomym skutkiem. Po ogólnie 8 próbie dawałem już wyraz swojemu niezadowoleniu, jednak to do cytowania się nie nadaje. Po wysiłkach trzech pielęgniarek licznik wskazywał 12 prób.

Cały czas w sali była jeszcze niepozorna starsza pielęgniarka (SP). Po porażkach młodszych koleżanek SP podeszła do mnie. Popatrzyła chwilę na prawą rękę i wbiła wenflon jak gdyby nigdy nic.

Po tym jakże intensywnym doświadczeniu wyglądałem jak ofiara wojny. Na koniec nasłuchałem się (od PM, PB i PA), że to ogólnie moja wina, bo mam słabe żyły. Nie odpowiedziałem. Byłem chyba za bardzo padnięty. Dwa tygodnie chodzenia tylko w długich rękawach, aby zakryć maksymalnie posiniaczone ręce. Zapalenie żył dostałem oczywiście w gratisie.

Można zastanowić się nad przygotowaniem niektórych pielęgniarek do zawodu. Przez 17 lat hospitalizacji w wielu szpitalach w naszym kraju wiem, że są pielęgniarki zasługujące na znaczną podwyżkę jak SP. Znające swój fach doskonale. Są jednak też piekielne jak PM, PB i PA nie potrafiące praktycznie nic. Najgorsze, że jest ich niestety więcej.

słuzba_zdrowia

by MikiMouse
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar glan
5 13

Skoro to Twoja wina bo masz słabe żyły to dlaczego nie zapytałeś się gdzie można iść na wzmacnianie żył i czy NFZ refunduje?

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
2 6

Lepiej nie, bo by padło klasyczne "No co pan!!! Jak pan śmie!!!"

Odpowiedz
avatar MikiMouse
9 11

@glan: Według piekielnych pielęgniarek "była to moja wina". Prawda jest taka, że "starsza pielęgniarka" trafiła za pierwszym razem i nie miała żadnego problemu. Kwestia umiejętności. To, że "mam słabe żyły" to tylko wymówka.

Odpowiedz
avatar glan
7 7

@MikiMouse: No właśnie, to bzdura że Twoja wina bo przecież nie Ty sobie wybierasz żyły tylko Twoje geny. Dlatego proponuję złośliwie zapytać takiej pielęgniarki gdzie możesz to naprawić. :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@MikiMouse: słabe żyły to w ogóle ciekawa wymówka. Jak byłem mały, to tak mi się już zrobiło, że przez 2 lata miałem cholernie słabą krew, przez co regularnie musiałem mieć robione badania i dostosowywanie leczenie. Co dwa tygodnie to był mus, czasem i co tydzień. I tu się zaczyna cyrk na kółkach, bo zwykle trafiałem na te bardziej doświadczone pielęgniarki i problemu nigdy nie było- pierwsze wkłucie, trafienie, pobranie krwi, całość zrobiona tak sprawnie, że nie trwała nawet minuty i nawet potem żaden wacik nie był potrzebny. Natomiast pamiętam, że była tam jeszcze jedna, która zawsze, ale to zawsze miała problem z pobieraniem krwi. Gdyby robić z tego zakłady bukmacherskie to za obstawienie wkłucia się do 5 razy można by było zgarnąć sześciocyfrową sumę, i to nie z tych najniższych. Zawsze był problem ze słabymi żyłami, zawsze był problem z uciekającymi żyłami, z brakiem krwi, brakiem żył (tak, kosmitą jestem...), niesprzyjającą koniunkcją Saturna, złym horoskopem i ciekami wodnymi. Zawsze jak na nią trafiłem (a zdarzało się to w zasadzie w 2 na 5 przypadków), to sądząc ze stanu obu moich rąk wyglądałem jak rasowy narkoman z jakimś paskudnym zakażeniem. Po którymś razie reszta pielęgniarek przestała mi się już nawet pytać, czy nie mam myśli samobójczych...

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
11 17

Nic prostszego tylko wprowadzić w służbie zdrowia system pasów znany choćby z dżudo. Każdy nowy lekarz czy pielęgniara miałby swojego sensei który wprowadzałby go w arkana sztuki i przygotowywał do egzaminów na kolejne stopnie. Wiadomo, po studiach miałoby się biały pas a więc pacjent widzi że babeczka świeża w zawodzie i wkłuwanie może pójść licho. Takie zielone czy niebieskie pasy już robiłyby to wprawnie a ze stopniami mistrzowskimi nawet z zamkniętymi oczami wykonując pompki na drugiej ręce. Byłby to niesłychany system profitów dla pielęgniarek (zewnętrzna oznaka godności wyrabia ambicje pięcia się coraz wyżej a na przykład jakby do dwóch lat nie zdała na kolejny pas to won z zawodu) a przede wszystkim oznaka informacji do pacjenta co kto rzeczywiście umie bo kryteria byłyby ujednolicone a nie że po jednej szkole potrafią a po innej nie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 listopada 2016 o 16:58

avatar Gbursson
2 2

@Drill_Sergeant: przy całej tej otoczce "onetowej" to ten akurat pomysł jest świetny!

Odpowiedz
avatar wonka0
9 9

Leżałam dwa tygodnie w szpitalu, pobrań krwi miałam cztery. Ilość wkłuć? Jedynie 18. Jedna pielęgniarka próbowała 10 razy pobrać krew. Nawet palce mi nakłuwała, bo przerobiła nadgarstki,wierzch dłoni i zagięcia łokci. Rąk już nie czułam. Tak, mam problem z żyłami chowają się i są cienkie. Ale bez jaj :) Zawołali w końcu anestezjolog, wbiła wenflon i skończyło się nakłuwanie mnie z każdej strony. Po tych nakłuwaniach,skończyłam z siniakiem po pół ręki, siniak trzymał się prawie dwa tygodnie. W przychodni jakoś nie ma problemów żeby mi krew pobrać, a w szpitalu myślałam że pozagryzam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Jak ognia unikam wszelkich okazji do pobierania krwi właśnie z tego powodu. Żadna się za 1 razem nie wbije, grzebie mi igłą w łapie, wyciąga, wbija gdzie indziej, grzebie, pobiera, żyła pęka i od nowa... ale moja wina, że mam kruche żyły...

Odpowiedz
avatar MsMichalina
-5 13

Rozumiem Twoje niezadowolenie i sama wiem jak to boli i jakie to jest koszmarnie nieprzyjemne. Ale wbijanie igły w żyłę to nie jest coś czego można się nauczyć robić za każdym razem idealnie i za pierwszym razem. Każdy człowiek jest inny, jedni mają te żyły pochowane, słabo widoczne i wierzcie mi, to jest bardzo ciężkie czasami się wbić. Myślisz że niby jak pielęgniarki maja się przygotować do zawodu? Żeby się nauczyć nie mogą kłuć tylko osób z żyłami jak kulturysta, muszą ćwiczyć na tych z gorszymi. Ty jesteś właśnie taką osobą, na której muszą poćwiczyć, żeby się nauczyć. Z jednej strony wymagasz perfekcji a z drugiej strony jesteś oburzony, że ktoś ćwiczy na Tobie. No sorry, ale to tak nie działa. Jak sam napisałeś starsza pielęgniarka wbiła się za pierwszym razem - ona ma za sobą LATA nieudanych prób, które tamte mają jeszcze przed sobą.

Odpowiedz
avatar MikiMouse
1 7

@MsMichalina: "muszą ćwiczyć na tych z gorszymi"? To może na koleżankach ze studiów niech ćwiczą? przecież to takie przyjemne... Od kiedy pacjenci to króliki doświadczalne? W trakcie leczenia miałem już w granicach 200-300 wenflonów. Jestem w pełni wyrozumiały jak pielęgniarka nie wbije za pierwszym razem. Nawet za drugim. Zdarza się i to rozumiem, ale dwanaście razy (trzy pielęgniarki)? I odmawiasz mi prawa do oburzenia?

Odpowiedz
avatar MsMichalina
-2 8

Człowieku, studia trwają kilka lat, oczywiście że ćwiczą jedna na drugiej, ale to są młode, zdrowie osoby z pięknymi żyłami, w takie żyły to zadnen problem się wbić. Jza pierwszym razem koleżance się zawsze wbijam, a jestem na lekarskim a nie na pielęgniarstwie, więc mam dużo mniej doświadczenia, bo takie rzeczy glownie pielęgniarki robią. Pacjenci są OD ZAWSZE królikami doświadczalnymi, od samych początków medycyny tysiace lat temu.

Odpowiedz
avatar kazmirz
1 3

@MsMichalina: cos czuje ze z takim podejsciem niedlugo zagoscisz na piekielnych; co w sumie jest dosc przygnebiajace

Odpowiedz
avatar MsMichalina
-1 3

@kazmirz: czemu tak uważasz? Czy nie zgadzasz się z twierdzeniem, że pacjent od zawsze był królikiem doświadczalnym dla lekarzy? Tylko i wyłącznie dzięki metodzie prób i błędów na pacjentach medycyna szła przez setki lat i wciąż idzie do przodu, mylę się? Nie ma innej opcji, nie ma fantomów do sprawdzania nowych metod operacji, nie ma sztucznych organizmów do przewidywania efektów ubocznych terapii. To wszystko było i jest testowane NA PACJENTACH. Ja bym nigdy nie zrobiła nic, żeby umyślnie skrzywdzić swojego pacjenta, czuję do każdego ogromny szacunek i empatię, zawsze daję z siebie wszystko, żeby jak najmniej go zranić. To nie zmienia faktu, że mam swoje ograniczenia, które mogę przeskoczyć tylko i wyłącznie trenując na pacjentach. Uważasz, że jestem piekielna, bo mówię jak jest?

Odpowiedz
avatar MikiMouse
1 3

@MsMichalina: Rozumiem, że jesteś po drugiej stronie jako pielęgniarka. Nasza dyskusja będzie więc jałowa, gdyż każdy ma swoje rację. Będziesz bronić koleżanek po fachu. Dla mnie błąd to błąd. Jest takie powiedzenie: "jak coś robisz, to rób to dobrze albo w ogóle nie rób". Mam tylko nadzieję, że nigdy się nie spotkamy w szpitalu czy sali pobrań, bo coś czuję, że powtórzyła by się opisana przeze mnie historia z powyższego tekstu. "Młode, zdrowe" nawet żal tego komentować. Pacjenci przecież są tylko starzy...

Odpowiedz
avatar yersinia
2 2

@MikiMouse: "Pacjenci przecież są tylko starzy..." - pacjenci są różni, młodzi i starzy, z genialnymi żyłami i z bardzo słabymi. Powtórzę pytanie MsMichaliny: w jaki sposób studenci lekarskiego/pielęgniarstwa/położnictwa/analityki medycznej mają się nauczyć pobierania krwi? W grupie osób jest kilka/kilkanaście, większość ma dobre żyły i pobiera im się krew bez problemu. Zatem po odjęciu kolegów z roku i fantomów zostają pacjenci. Nie da się inaczej.

Odpowiedz
avatar ejcia
2 4

@MikiMouse: A jak myślisz, na kim się ćwiczy na studiach? Ano właśnie na sobie nawzajem. Ale kłując zawsze "zdrowe" żyły nie nauczysz się postępować z tymi trudnymi.

Odpowiedz
avatar ejcia
0 2

@MikiMouse: A więc powinno się nawet próbować nauczyć. W takim razie bardzo mi przykro, ale po odejściu tej starszej pani czeka Cię wkłucie centralne, bo nikt nie będzie gotowy założyć Ci wenflonu

Odpowiedz
avatar ejcia
0 0

@ejcia: "nie powinno" miało być

Odpowiedz
avatar MikiMouse
0 0

@ejcia: Dla osób powiązanych z gronem "pielęgniarskim' to takie oczywiste, że "ćwiczy" się na pacjentach. To może nakreślę sytuację. Oddział chemioterapii. Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Pacjenci w przedziale wiekowym 7-16 lat. Nie tylko ja miałem takie przygody. Moi znajomi też. Nie byłem wyjątkiem. To nie ja jestem zły. Jak ktoś pracuje z dziećmi, które są wrażliwe na igły i ból to powinien mieć kwalifikacje. Multum zapłakanych dzieci wychodziło z tej sali. Były te trzy piekielne pielęgniarki. Reszta dawała radę, a była nawet od nich młodsza. Wiek nie robił tu różnicy, a umiejętności. To nie był ośrodek gminny. Podejście, że ćwiczy się na pacjentach (dzieciach też)... szok. Ja wiem, zdrowy chorego nie zrozumie. Jak ktoś nie przeżył chemii, to nie wie jaki to jest stan fizyczny i psychiczny. Literatura tego nigdy nie zobrazuje. Jednak jak się pracuje na takim oddziale przydałoby się trochę fachowości. Niektórzy widzę wyznają zasadę "zdarza się". Racja, tylko kto ponosi konsekwencje?

Odpowiedz
avatar MikiMouse
0 0

@ejcia: Ze strony piekielnych pielęgniarek była oczywiście propozycja wejścia centralnego. Tylko po co, skoro na około 10 pielęgniarek z oddziału tylko te 3 miały problem z założeniem wenflonu?

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

Cóż, całe szczęście, że ja mam dobre żyły, a do tego doskonale widoczne, bo jestem blada jak ściana, więc każdej pielęgniarce zawsze udawało się wkłuć za pierwszym razem. Bo kurde, czytam te wasze historie i mnie ciary przechodzą, bo ja się igieł boję panicznie. Nie wyobrażam sobie, jakbym miała być choćby i dwa razy kłuta, a co dopiero kilkanaście.

Odpowiedz
avatar Axisss
6 6

Znajoma ma bardzo cienkie, "nie wkłuwalne" i łatwo pękające żyły, po przygodach z pobieraniem krwi, na wszelkie badania umawia się z zaprzyjaźnionym weterynarzem. On nigdy nie ma problemu, raz że po kłuciu chomików i szczurów cienka żyła u ludzi dla niego nie istnieje, a dwa że musiał się nauczyć szybko i bezboleśnie, bo jego pacjenci gryzą w razie pomyłki ;)

Odpowiedz
avatar sutsirhc
2 2

Dobry pomysł przy pobieraniu krwi będę gryzł, tylko jak to będzie widoczne od prawnej strony? Już widzę te nagłówki w prasie "PACJENT POGRYZŁ PIELEGNIARKĘ, CZY BYŁ SZCZEPIONY?"

Odpowiedz
avatar izamarkow
2 2

Trzymam Twoją stronę. Kto nie przeżył, ten nie wie. Od zawsze byłem ulubieńcem pielęgniarek: żyły jak baty, wszystkie na wierzchu, przepustowość kanalizacji miejskiej. Rekordowy wenflon wytrzymał dwa tygodnie (oczywiście wnikliwie monitorowany), a zdjąłem go, bo tak. Ale przyszedł ten podstępny skorupiak. Szybko się okazało że z marzenia piguł została tylko przepustowość. I tutaj bardzo dużo zależy od piguły. Jedna potrafiła rozwalić mi CZTERY żyły robiąc dopiero piąte wkłucie. Wenflon wytrzymał 2 dni. Przy zmianie inna Siostra przyjrzała się, westchnęła: Szkoda takich żył. Mało zostało. Pan poczeka usiądę sobie wygodniej. Wenflon siedzi grzecznie, przepustowość trzyma, nie ma zapalenia. Ot fachowiec przy swojej pracy zawsze miło widziany,

Odpowiedz
avatar Nessaner
1 1

Jako osoba, która spędziła kilka miesięcy w szpitalu i pobrań krwi miała mnóstwo, kroplówek jeszcze więcej, wiem co czujesz XD. Moimi ulubionymi pielęgniarkami były te, które umiały wbić się za pierwszym razem. Ale trzeba być świadomym, że to często nie ich wina, nie robią tego specjalnie i też chcą to szybko załatwić.

Odpowiedz
avatar MikiMouse
0 0

@Nessaner: Jak już wcześniej odpowiedziałem - rozumiem gdy wkłucie nie wejdzie za pierwszym czy drugim razem. Za długo po szpitalach chodzę, żeby mieć o to pretensje. Jednak jak widzę, że pielęgniarka ma wątpliwe predyspozycje i wyłącznie zadaje ból to rodzą się pytania. Robiąc sobie kolokwialnie "jaja" i śmiejąc się "bo zapomniałabym okularów". To już jednak jest wina takich jednostek. Jednostek, bo przez 17 lat leczenia spotkałem na swojej drodze naprawdę sporo świetnych pielęgniarek. Po raz kolejny, ja nie generalizuję tylko opisałem w swojej historii przypadek piekielnych pielęgniarek.

Odpowiedz
avatar ejcia
2 2

Weź pod uwagę, że chemia bardzo niszczy żyły. Tak jest i to nie Twoja wina, ale też i nie tych pielęgniarek. Mogła się trafić jedna bez podstawowej wprawy, ale trzy? Wenflon na dodatek ma to do siebie, że ciężej go założyć, a żyła przy tym częściej pęka. To nie jest to samo, co pobranie krwi igłą w laboratorium, nie ma żadnego porównania. Co do starszej pielęgniarki: wprawa, wprawa i jeszcze raz wprawa. Ale nie urodziła się taka, ani nie nabrała jej kłując całe życie tylko dobre żyły. I też sto razy jej nie wyszło, zanim pomogła Tobie. Ok, być może mogłaby zajmować się wszystkimi "trudniejszymi żyłami". A młode gdzie i kiedy się nauczą, jak ona pójdzie na emeryturę? Ani na sobie, ani na tych "łatwiejszych" nauczyć się nie ma szans. Wyobraź sobie, że trafiłeś na ten oddział kilka lat później, starszej już nie ma, a młode zostały gołe i wesołe, bez żadnej wprawy. Jako pielęgniarka mogę powiedzieć Ci jeszcze tylko, że niewielu rzeczy nienawidzę bardziej, niż nie trafić w żyłę, na pewno nie robiły tego na ula zip, mając świadomość, że ten wenflon w końcu TRZEBA BĘDZIE założyć, a każda nieudana próba ogranicza (przynajmniej na tę chwilę) ilość dostępnych miejsc.

Odpowiedz
avatar secret85
-3 3

Ale drzeć ryja o podwyżki (przepraszam za kolokwialne wyrażenie) to potrafią! Zwłaszcza te, które z zawodem pięlęgniarki mają najmniej wspólnego. Generalnie cała ta szpitalba śmietanka towarzyska jest di wymiany

Odpowiedz
avatar veravang
0 0

Ja też często odwiedzam różne szpitale w Polsce, ale mam odmienną opinię niż Ty; większość pielęgniarek, które się mną opiekowaly były profesjonalne, mniejszość była taka jak opisujesz. Mam nadzieję, że następnym razem trafisz lepiej :)

Odpowiedz
avatar MikiMouse
0 0

@veravang: Witam. Opisana historia to nie moja opinia o wszystkich pielęgniarkach tylko krótki opis pewniej piekielnej sytuacji. Podczas swojej choroby trafiłem na liczne grono pielęgniarek które rzeczywiście wykonywały swój zawód z powołania. Niestety trafiały się także te piekielne, choć w zdecydowanej mniejszości. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar muminkowscy
0 0

Sama jeżdżę często na oddział i praktycznie co miesiąc mam pobieranie krwi i zakładanie wenflonu. Parę lat temu to było raz na tydzień/dwa tygodnie. Ale akurat w tamtym miesiącu pewna pielęgniarka, którą znam dłuższy czas - po raz pierwszy miała mi założyć motylka i pobrać krew. Juz na początku bardzo długo klepała mi w zgięcie łokcia coby żyły się pojawiły. Chociaż ja je widziałam, to nie odzywałam się, bo jednak nie przeszkadzam nikomu w pracy. Rękę miałam ściśniętą pasem i od tego naprężenia cała ręka zaczęła boleć. Przeczuwałam komplikacje... Wbiła raz - krew nie leci, dłubie w żyle. . Wbiła w drugą rękę - krew nie leci, . . . Wbiła w wierzch dłoni - żyła się przesunęła. Weszła inna pielęgniarka, więc posłałam spojrzenie błagające o pomoc. Zrozumiała. Zagadała do mojej pielęgniarki, że "słuchaj może ..." wtem ta moja mówi, że o dobrze, że jesteś Madzia, może Ty spróbuj pani wenflon założyć, bo ma kruche żyły od częstego pobierania. Na szczęście ta wyszła a tamta od razu pyta czy jakoś żyję. . Po czym raz, dwa i wszystko bezboleśnie mi zrobiła. Mogłam wreszcie pójść na kroplówkę. Dlatego tak niektóre Panie pielęgniarki sobie tłumaczą, że żyła jest taka niedobra, zła, podła a w rzeczywistości nie umieją pobierać.

Odpowiedz
avatar lotos5
0 0

Mi raz doktor kłuł

Odpowiedz
Udostępnij