Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję już kilka lat jako kelner w jednej z Łódzkich restauracji, sytuacji…

Pracuję już kilka lat jako kelner w jednej z Łódzkich restauracji, sytuacji mniej lub bardziej piekielnych bywa sporo natomiast ta jest chyba bardziej śmieszna niż piekielna :)

Historia z wczoraj :D
Pełna restauracja gości stolików wolnych niewiele i wchodzi do restauracji 10 osób i mówią, że szukają stolika dla dziesiątki. Z racji że masa ludzi w restauracji nie ma jak połączyć nawet stolików. Ale pokombinowane i miejsce się znalazło :) Idę proponuję przygotowane miejsce, mówią że jest idealnie. Zostawiłem karty i powiedziałem, że dam Państwu chwilę na zastanowienie i zaraz podejdę zebrać zamówienie. Zamówienie nieskomplikowane herbata, sok i 8 browarów. Napoje przyniesione i zaczyna wywiązywać się między mną a jedną z pań konwersacja.

Pani 1: Można tutaj palić ?
Ja: Niestety nie można, miejsce do palenia jest wyznaczone gdzie indziej.
Pani 1: Ale kiedyś można było tutaj palić.
Ja: Owszem dawno temu, natomiast Goście strasznie się skarżyli na dym papierosowy dlatego miejsce do palenia jest teraz gdzie indziej.
Pani 1: Rozumiem, ale jak zamkniemy drzwi ?
Ja: Niestety
Pani 1: To niech Pan mi otworzy tutaj te drzwi, będę sobie wychodzić na taras.
Ja: Taras jest otwarty tylko w okresie letnim, dzisiaj jest tam mokro, ślisko i nie zaryzykuję Pani zdrowia, że coś się Pani przytrafi,
Pani 1: Ale ja chcę będę miała bliżej.
Ja: Przykro mi bardzo, nie da rady.

Pani przyjęła to jakoś do wiadomości i myślałem, że na tym się zakończy dzisiejsza wymiana zdań :D
Po jakimś czasie widzę, że w szklankach po woli zaczyna się robić pusto pytam czy u Państwa nic nie brakuje czy podać coś jeszcze, na co odpowiedzieli, że na razie dziękują. I znów gwiazda wieczoru.

Pani 1: Za to, że nie możemy tutaj palić chyba będzie nam Pan musiał dać jakiś rabat.
Ja: Świetnie się składa bo w naszych kartach ceny są już po rabatach :D
Pani 1: Bo wie Pan ja mam syna z branży i mogę go dopytać.
Ja: Niech Pani dzwoni do syna, jestem w 100% pewien, że potwierdzi moje słowa.

Głupi ja, że myślałem. że to koniec :)
Mija znów trochę czasu domówili jakieś piwa. Tym razem inna pani.

Pani 2: Ona generalnie nie pali i jej dym też przeszkadza, ale w manufakturze w restauracjach można palić w środku. Bo ona jest tam częstym gościem.
Ja: Na prawdę można palić w środku?
Pani 2: Tak (odpowiada już pewna siebie)
Ja: (wyciągam notes) w których się pytam, niech mi Pani powie. Następnym razem zajrzę do nich i zobaczę jak rozwiązali problem dymu i wprowadzimy to samo u nas.
Pani 2: No we wszystkich prawie.
Ja: Ale konkretnie w których?

Nastało milczenie, z pomocą przychodzi koleżanka.
Pani 3: Strasznie tutaj ciemno chyba jednak będzie nam Pan musiał dać jakiś dodatkowy rabat.
Ja: Źle Pani dobiera słowa :D nie ciemno, a klimatycznie :) I chwilę wcześniej byli Państwo bardzo zadowoleni z zaproponowanego miejsca.
Tutaj już byłem pewny, że nastąpi koniec prób wyciągnięcia rabatu. Ala Pani nr. 2 wyciągnęła najcięższe działo.
Pani 2: Czyli nie da nam Pan żadnego rabatu?
Ja: No niestety, nie da rady.
Pani: Chyba będę musiała zadzwonić do szefa bo go znam.
Ja: Ja też :D
Na szczęście to była ostatnia próba.

gastronomia

by ~Tien
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar GuideOfLondon
29 43

@Papa_Smerf @Armagedon: Tak macie rację, właśnie to jest najważniejsze w tej historii...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 listopada 2016 o 0:26

avatar GuideOfLondon
31 35

@Armagedon: "Komentarz do historii znajduje się poniżej." Dodany godzinę po moim. Przepraszam, że nie nie znam przyszłości i nie potrafię czytać w myślach:( Mój komentarz do wpisu "Papy" ma jej uświadomić, że nie jest taka mądra jak jej się wydaje." Na pewno nie tak jak ty. "Odczep się, synek." uuu powiało grozą. Na wszelki wypadek dziś będę spał przy zapalonym świetle.

Odpowiedz
avatar Xirdus
15 17

@Papa_Smerf: a też się przyczepię, bo siejesz dezinformację :) "Pan/Pani" z wielkiej pisze się wyłącznie w listach - we wszystkich innych gatunkach literackich jest zawsze z małej.

Odpowiedz
avatar jass
13 15

@Papa_Smerf: "Małą literą", nie "z małej litery".

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
6 6

@jass: brawo ;) nic mnie tak nie cieszy, jak wytykanie błędów tym, którzy poprawiają innych, a sami piszą tak, że oczy krwawią. I na złość smerfowi masz ode mnie serię emotów :) :) :) ;) :)

Odpowiedz
avatar whateva
4 4

@Papa_Smerf: Nie "z małej", a małą literą. W cytowanych dialogach zwroty grzecznościowe pisze się małą literą. Jeśli zwraca się uwagę innym, wypadałoby samemu trzymać odpowiedni poziom.

Odpowiedz
avatar InuKimi
3 3

@whateva: A mnie cieszą wszystkie te błędy znalezione! Zarówno u autora historii, jak i u poprawiających go... :D W końcu zwracamy uwagę na język! @GuideofLondon - Nie, to nie jest w historii najważniejsze. Ale jest ważne. Język ojczysty jest ważny. :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
15 25

Prawdę mówiąc, podziwiam twoją cierpliwość. Nie wiem, czy takie molestowanie o rabat jest formą żartów, testowaniem asertywności kelnera (a nuż się uda?), czy wystawianiem na próbę jego dobrego wychowania? Wiem, natomiast, że mnie to strasznie wkurza. Bo jest w tym coś obrzydliwego. Tak samo jak w targowaniu się, do upadłego, z "ruskim" na bazarze, choć towar u "ruska" trzy razy tańszy niż w sklepach. Zawsze jest to traktowanie usługodawcy niepoważnie, protekcjonalnie, bez cienia szacunku. I lekceważenie jego pracy, jego wysiłku i dobrej woli. Bo przecież taki kelner, czy sprzedawca uliczny, może pracować za pół darmo, co to kogo obchodzi?

Odpowiedz
avatar jass
20 20

@Armagedon: Jestem rękodzielnikiem, zawsze zaskakuje mnie ilu ludzi pyta o rabaty. Jakoś nie zauważyłam żeby w spożywczaku ktoś dopytywał o rabacik. A najbardziej pamiętam jedną sytuację - bransoletka wystawiona w galerii internetowej za 300zł, pisze do mnie kobieta: "biorę za 80zł z wysyłką". Nie skusiłam się ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@jass: w małym spożywczym może nie, ale już w marketach bez problemu. A można się go domagać naprawdę za wszystko. Pracuję u jednego z operatorów i miałam raz klientów(potencjalnych, nic nie mieli, nic nie podpisali, przyszli się tylko zapytać o ofertę), którzy zażądali jakichś fajnych gadżetów, bo musieli czekać w kolejce(jakieś 3 minuty). Bywa ;-)

Odpowiedz
avatar jass
9 9

@tysenna: O masz... Jednak nie doceniłam ludzkiej bezczelności

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

Ja uwielbiam się targować. I uwielbiam, jak na fajerwerkach ludzie negocjują ze mną cenę. Umiejętne targowanie się jest miłe, zabawne - to jest taki fajny rodzaj droczenia się, czasem nawet lekkiego flirtu. Niemniej, nie może być chamskie i nachalne. Kiedy lecą argumenty typu "znam szefa", albo "ty nie wiesz, kim JA jestem", jestem wręcz zażenowana, że ludzie "na tak wysokiej pozycji" kutwią na kilku złotych. A jak ktoś mnie poważnie zniesmaczy, to o rabacie może sobie pomarzyć.

Odpowiedz
avatar inga
10 10

@Armagedon: Są kultury, w których płacenie od razu zaproponowanej przez sprzedawcę kwoty jest uważane za obrazę i ignorowanie ceremoniału, który jest integralną częścią transakcji. We kilku krajach arabskich targowałam się długo i z sukcesami (do -75%), oboje ze sprzedawcą wiedzieliśmy, że nie zaakceptuje on ceny, która będzie dla niego uwłaczająca, a ja, z szacunku dla jego pracy, nigdy nie powoływałam się na argumenty, które mógłby uznać za obraźliwe (typu "tyyyyle za takie badziewie! sama bym lepiej zrobiła!"). W Polsce to samo można zaobserwować np. na targach staroci - mój teść, mistrz takich zakupów, nierzadko negocjuje tygodniami, przy każdej wizycie podpytując, czy nie potaniało ;) Świetnie zna ceny, nie zamierza przepłacać, negocjuje uprzejmie, jest lubianym klientem, bo zadowolony z jednej transakcji, na pewno wróci - więc spuszczenie mu tych 10% to inwestycja na przyszłość. Trzeba tylko wiedzieć, co, gdzie, z kim i jak negocjować.

Odpowiedz
avatar vezdohan
0 0

@inga: Czasem złe coś ze mnie wychodzi. Jeżeli mnie stać, znaczy drobiazg, to płacę pierwszą cenę i obserwuję. Na twarzy widać nękającą myśl: Dlaczego, nie powiedziałem 2,3,4 razy więcej.

Odpowiedz
avatar Eruaniel
12 12

Rozumiem, że napiwku nie było? ;-)

Odpowiedz
avatar Tien
9 9

@Eruaniel: rachunek 166zł, 4 zł napiwku :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

Mój nowy mistrz postępowania z upierdliwymi klientami <3

Odpowiedz
avatar marekp
8 8

Dziadowanie... W knajpie to się raczej zostawia napiwki a nie pyta o rabat. Wstyd nawet siedzieć z takimi towarzystwie. I nie jestem jakimś snobem, po prostu pewnych rzeczy nie wypada robić.

Odpowiedz
avatar Sierpek12
1 3

A w jakim lokalu, według przepisów, można w środku palić papierosy?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
5 5

@Sierpek12: Takim, który ma osobno wydzielone do tego pomieszczenie z fikuśną wentylacją. A co do historii: Rabat to stolica Maroka ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

zal takich zebrakow, naprawde widzisz ceny w karcie? widzisz nie chcesz tyle wydac to wez tanszy produkt albo sie w knajpach nie stoluj proste, w domu wydasz mniej ciekawe czy w biedronce sie o rabat na chleb i jajka tez wyklocaja?

Odpowiedz
avatar InuKimi
1 1

Podoba mi się twoje zachowanie - profesjonalne, kulturalne, ale bez opcji wejścia na głowę. Super. ;)

Odpowiedz
Udostępnij