Wezwanie. Dojeżdżamy do bloku. Bierzemy to, co najważniejsze i udajemy się w jego kierunku. Tam do klatki wpuszcza nas przemiły staruszek, który akurat wyprowadzał swoją bestię wysokości 30 cm w kłębie na spacer.
Wchodzimy na wskazane piętro i dzwonimy do drzwi.
- Tak? - Pyta kobieta niepewnie wychylając się na korytarz.
- Dzień dobry. Pogotowie.
- Widzę... Słucham?
- To my słuchamy. - Odpowiada kompan.
- Ale ja nie wzywałam pogotowia.
- Och... To mamy problem.
Kontaktujemy się z dyspozytorem. No numer mieszkania jak nic ten! Pytamy, czy może ktoś w bloku choruje na serce, może się pomylił, dyspozytor próbuje dodzwonić się do osoby, która zgłaszała problem. Nie, pani nie wie, pod numerem, z którego było wezwanie nikt nie odbiera. Popytaliśmy sąsiadów, nic. Na klatce wywiązała się dyskusja.
Po 15 minutach prosimy dyspozytora o pozwolenia na odwrót, ten trochę niechętnie, ale zezwala nam w końcu na powrót do bazy.
Schodzimy na dół, a przy karetce stoi jakiś facet. Podchodzimy i słyszymy:
- No ile można czekać?
Aaa! A zastanawiał się, gdzieśmy poszli. Aaa! No tak! Nie wziął telefonu. A bo widział, że jesteśmy i sądził, że za chwilę przyjdziemy i bał się wrócić do domu po telefon. Aaa! No tak! Bo to nie ten numer bloku podał...
Aaa! No tak... Wszystko jasne...
Facebook - Zaszczurzony
Miło znowu przeczytać twoją historię na piekielnych :)
Odpowiedz@Agness92: A dzięki!
Odpowiedz@zaszczurzony: Wiele się tu pozmieniało w czasie twojej absencji, ale tyle to już pewnie sam zdążyłeś zauważyć. W każdym razie - nie ma Fenira. Podejrzewam najgorsze, bo już milczy półtora roku (albo i dłużej). Wielka szkoda.
Odpowiedz@Armagedon: Jeszcze nie zauważyłem i nie wiem czy będę się rozglądał. :)
OdpowiedzWiesz, że teraz nikt nie będzie komentował samej historii (która jest zresztą jak najbardziej piekielna), tylko wszyscy będą się cieszyć, że wróciłeś? ;)
Odpowiedz@milantos: Niekoniecznie. :)
Odpowiedz@milantos: Przestań się podlizywać.Kto to jest?Zwykły pracownik pogotowia.Za to bierze pensję i jak mniemam to jest jego powołanie.Oczywiście mam szacunek dla ludzi którzy ratują zdrowie i życie innych osób, ale ten pan zaczął ostatnio karierę na Joemonster.org.Podejrzewam że to jest powód dlaczego go tu nie było przez jakiś czas.Podkreślam, szanuję ludzi ratujących życie ludzkie.Rea(ni)sumując, historie autora na wspomnianym portalu są świetne.
Odpowiedz@cracoff: Słabo podejrzewasz, bo to nie jest powód mojej nieobecności tutaj. Zwyczajnie założyłem swojego bloga, na którym prawa autorskie do moich historii, z mojego życia, z mojej pracy - są moje. Tutaj dobrowolnie oddaję je administratorom piekielni.pl. :) Zwykła kalkulacja. Pozdrawiam
OdpowiedzNo ja się zastanawiam, czy ten facio wzywał karetkę do kogoś, czy do siebie? Bo, jak na osobę z atakiem serca, świetnie się trzymał.
Odpowiedz@Armagedon: Do siebie. Ale powodem nie był "atak serca". ;)
OdpowiedzSzczur wrócił. No wreszcie. Jak zwykle w swoim doskonałym stylu
Odpowiedz@Mateusz2609: A dziękuję!
OdpowiedzSzczurku nie masz wyjścia musisz wrócić :P
Odpowiedz@Famme69: To Wy chodźcie za mną! ;)
Odpowiedz@zaszczurzony: oh przecież jestem! nawet nie wiesz ile razy wszystkie historie przeczytałam i tu i na blogu! :P
Odpowiedz@Famme69: I bardzo dobrze, wszyscy powinni brać z Ciebie przykład ;)
Odpowiedz@zaszczurzony: może lepiej nie, bo jeszcze skończą tak jak ja :P
OdpowiedzPrzypomina mi się opowieść jednego lekarza, pracował w przychodni gdzieś na wiosce, pewnego dnia kupował coś w miejscowym sklepie. Nagle z daleka słychać syreny ambulansu, a jedna z babć które akurat pod sklepem plotkowały odzywa się tymi słowami: "o, to po mnie, to idę" :D
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 listopada 2016 o 21:31
@Caron: Caron zawsze wiesz, co napisać żeby poprawić mi humor :D
OdpowiedzCześć Piotr :-) jak miło Cię tu znów widzieć :-)
Odpowiedz@Zyrafka: Cześć, jak sądzę, Aniu :)
Odpowiedz@zaszczurzony: no nie Aniu :-) ale też na A bo Aga
OdpowiedzSS ostatnio coś wrzucił, teraz Szczurek... Niby nic, a jakoś tak miło :) Piotrze, jak się zakończyła ta nieszczęsna sprawa z anonimowymi wyznaniami?
Odpowiedz@Candela: Olali. Niestety. Jestem tam zablokowany, więc nie mogę nic zrobić. Kochani Szczurofani prowadzili wojnę, ale uznaliśmy wszyscy, że nie ma sensu tłuc się z debilem, a główne prawa przepisałem na piekielni.pl, więc nie mogę nawet porozmawiać z prawnikiem. ;) Co innego, gdyby to tyczyło się historii z mojego bloga... :) A tak niestety, jak to się mówi, "mam związane ręce".
Odpowiedz@zaszczurzony: Fajnie, gdyby Admin piekielnych sobie porozmawiał z tamtym jegomościem. Skoro prawa należą do serwisu, to w gestii Admina leży, by zrobić porządek z kradzieżami. Można by też zrobić aferę na demotach czy innym wykopie - piekielnym by to podniosło popularność.
Odpowiedz@Candela: To już nie moja wojna. :)
Odpowiedz@Candela: A myślicie, że nie próbujemy działać? Od miesiąca piszemy do facebooka, ale mają to w dupie.
Odpowiedz@wlsz: My próbowaliśmy zawalczyć, ale stronę prowadzi jakiś niedojrzały orangutan, który odpowiada w takim tonie jakby nie wyrósł jeszcze z podstawówki. :)
OdpowiedzAle fajnie, że się pojawiłeś :) Dla Twoich historii (które uwielbiam) założyłam sobie nawet konto na fb, ale to nie to samo. Zostaniesz na dłużej?
Odpowiedz@Golondrina: Wątpię :)
OdpowiedzSzczur! Mamy szczura! :D A do historii: 2 dni temu do naszego biura (firma w zwykłym domu jednorodzinnym) puka pogotowie. Ja już na schodach, żeby sprawdzić czy to nie nasza "windykatorka" (starsza kobitka, na emeryturze sobie dorabia, a siedzi sama piętro wyżej). Znajoma ratownikom mówi, że my nic nie wiemy o wezwaniu, adres niby nasz... Ratownik łączy się z dyspozytorem i jest! Mamy nazwisko wzywającego. Pokierowaliśmy Panów na tą drugą w mieście ulicę Cedrową - na szczęście niezbyt daleko ;) Odsyłaliśmy już listy polecone, antenę satelitarną cyfry plus, kilku kurierów, straż pożarną (bez pożaru - do usunięcia gniazda os - jeśli dobrze pamiętam) ale pogotowie po raz pierwszy (oby ostatni).
Odpowiedz@Axisss: Zawirowania z adresami się niestety zdarzają. :) Ludzie czasem takie bzdury podają, że bardzo bardzo ciężko trafić. No w tym przypadku pomyliliśmy się (a właściwie to pacjent, podając zły numer bloku), ale to nie pierwszy raz. I sądzę, że nie ostatni. ;)
Odpowiedz