Przeprowadzamy się i próbujemy przez ogłoszenia drobne sprzedać trochę sprzętów, których już nie potrzebujemy. Nie są to rzeczy typu "sprzedam za 5zł albo wyrzucę", tylko dość drogie i mało używane rzeczy, także ceny nie były raczej typu "X zł lub czekolada", ale mimo wszystko za tego typu rzeczy dość symboliczne. Przykładowo lodówka, którą kupiliśmy 3 miesiące temu za 300 Euro, chcieliśmy sprzedać za 60. Jak do tej pory nie sprzedaliśmy nic. Dlaczego?
1. Łóżko warte 400 Euro, na którym przespaliśmy pół roku. Nasza cena 100 Euro. Oferty?
Pierwsza:
- "Dam 30, bo w sumie łóżko mi się za bardzo nie podoba".
Druga:
- "Zapłacę 80, jak mi pani przywiezie do X" (miejscowość 300km od nas).
Poza tym jakieś 3 zapytania czy oddamy za darmo osobie potrzebującej. Dodam, że jedna z tych osób potrzebujących sama miała wystawione jakieś 50 ogłoszeń z różnego rodzaju sprzętami typu laptopy, telewizory, tablety, lodówki... łóżka...
2. Przyrząd do ćwiczeń w domu. Tu posypała się lawina ofert. Nasza cena - 50 Euro.
Najciekawsze oferty:
- "Ile jest pani w stanie zjechać z ceny?"
- "Możemy się umówić na 40 Euro, jeśli odbierze pan sprzęt w tym tygodniu."
- "Wow, 10 euro mniej. Spierd..laj."
- "Sprzeda pani za 45?"
- "Ok."
- "Ale to za dużo".
No i trafił się poważny kupiec. Konkretny, gotów zapłacić 50 Euro, przyjechał w umówionym terminie. Co ważne, w ogłoszeniu napisałam, że nie pomagamy w noszeniu ani transporcie sprzętu (narzeczony jest rzadko w domu, a ja raczej nie za wiele jestem w stanie pomóc). Facet pooglądał, zdecydowany zabrać (a dodam, że facet o posturze bramkarza z dyskoteki) i mówi:
- Spoko, to niech pani mi to zaniesie do auta, tam zaparkowałem...
Był bardzo zdziwiony, że nie zaniosłam.
3. Wspomniana lodówka. Pomijając standard, czyli oferty typu 5 Euro z dowozem, popisała się także moja znajoma. Przeprowadzała się w tym samym czasie, co my i szukała lodówki. Znam jej skąpstwo, więc nawet jej nie proponowałam, bo wiedziałam, że postęka tylko, że to drogo. Ale pocztą pantoflową dowiedziała się, że sprzedaję lodówkę i poprosiła o zdjęcia i cenę. Oczywiście, pomarudziła, że drogo i zapytała czemu sprzedajemy, zamiast wziąć do nowego mieszkania.
- Tam już jest wyposażona kuchnia.
- Tak, a za ile się odkupiliście od poprzedniego lokatora?
- Zostawił ją nam za darmo.
- Co? To ty dostałaś za darmo, a ode mnie chcesz kasę? Chyba też powinnaś za darmo oddać, nie?
Nie oddałam. Sprzęty leżą sobie w nowym mieszkaniu w piwnicy i dalej czekają na oferty...
ogloszenia
Wezmę od Ciebie te rzeczy. Tylko musisz mi je dostarczyć do Polski, wnieść na 10 piętro w wieżowcu z niedziałającą windą, dopłacić za mój zmarnowany czas i zaprosić na obiad. To jak, kiedy mogę się Ciebie spodziewać? ;)
Odpowiedz@kitusiek: Dawaj adres, już jadę :)
Odpowiedz@kitusiek: przebijam o ile wnieść trzeba tylko na 2-gie piętro to oczekuję pokrycia kosztów tygodniowego urlopu na Bali, no przecież muszę odreagować te stresujące zmiany.
OdpowiedzPrzyciągasz cwaniaków jak magnez ;) Ja też wystawiałam rzeczy na sprzedaż (przeprowadzka) głównie na kalaydo i nigdy nie trafiłam na takich pożal się boże "klientów" :)
OdpowiedzJeśli jesteś z okolic Wiednia (do 100km), to daj znać. Jestem zainteresowany.
OdpowiedzTo wygląda jak "Pchli Targ Dublin", jakaś masakra. Zgaduję, że wystawiłaś ogłoszenie po polsku na polskiej stronie. Przypuszczam, że szybciej byś się tego pozbyła i bez żadnych narzekań poprzez wystawienie ogłoszenia na stronie niepolskiej.
Odpowiedz@GlaNiK: Strona niemiecka, nie wiem skąd pomysł, że wystawiłam ogłoszenie na polskiej stronie, skoro mieszkam w Niemczech...
Odpowiedz@digi51: Nie wiem za co dostałem tyle minusów ale nieważne. Mówiąc "polska strona" miałem na myśli stronę (grupę) na FB jak pchli targ etc., które niejednokrotnie są prowadzone przez Polaków, po polsku, nawet jeżeli chodzi o miejsce za granicą. Dlatego wspomniałem o Pchlim Targu Dublin, gdzie Dublin może sugerować miasto znajdujące się poza granicami Polski. Stąd moja sugestia, żeby może wystawić na lokalnej stronie, np. gumtree albo jakiejś innej. Trochę pewnie sobie nad interpretowałem Twoją historię bo nie ma tam słowa jakiej nacji są kupujący. Zgodzę się, że w każdej nacji są marudy, niemniej jednak porównując zachowania na polskiej grupie FB (prowadzonej przez Polaków po polsku) i irlandzkiej muszę stwierdzić, że więcej marudzenia znalazłem na polskiej grupie. Ale jest to tylko i wyłącznie moja obserwacja, ktoś inny mógłby to zaobserwować inaczej.
OdpowiedzGdy kupowałem kilka szaf to gościu dorzucił nam gratis stolik i wieszaki. I jeszcze się cieszył że to zabieramy :) Już rozumiem skąd ta radość.
Odpowiedz@GlaNiK: Pchli to już dawno zrobił się ściekiem do upuszczania frustracji i demonstrowania pewnych cech tej części naszego kochanego społeczeństwa, którą omijam jak zarazę, nieważne czy w ojczyźnie czy na emigracji (na emigracji niestety ich znacznie częściej spotykam). Których to cech zbytnio nie mogą jawnie demonstrować wśród tubylców, za to nie krępują się na forum polskojęzycznym. Cóż, sama niedługo będę miała kilka rzeczy do sprzedania i z pewnością ich tam nie wystawię, prędzej na adverts.
Odpowiedz@dor: O to mi właśnie chodziło. Pchli jest świetnym przykładem, jak z ukierunkowanej grupy można zrobić ściek zbierający wszelkie szambo. Znaleźć tam cokolwiek sensownego mija się z celem. Adverts, donedeal albo jakieś gumtree sobie lepiej radzą.
OdpowiedzTak z ciekawości - jaka lodówka i z jakiego kraju?
OdpowiedzOlabogaaa. Która cześć Niemiec i mniej więcej jaki sprzęt? Interesuje mnie lodówka i przyrząd do ćwiczeń. Mieszkam nad jeziorem bodenskim. Mam duże auto i dwóch mężczyzn w razie potrzeby :)
Odpowiedz@este1: Hah, nawet niedaleko - Monachium :)
OdpowiedzBędę w weekend. I nie żartuję. Szukamy lodówki:)
Odpowiedz@digi51: Z lodówka w nowym mieszkaniu popełniłaś błąd: nie dostałaś jej za darmo tylko była w cenie mieszkania. :-)
OdpowiedzJa zauważyłam, że ludzie kupujący różne sprzęty albo meble mają poważny problem ze zrozumieniem, że sprzedający nie będzie im pomagał w noszeniu. Nieważne jakiej ktoś jest postury, albo płci - nie mam ochoty, nie noszę, piszę to w ogloszeniu, niech sobie radzą. Trudno, najwyżej nie sprzedam jeśli ktoś ma z tym problem. Ja z mężem też swego czasu sprzedawaliśmy parę takich rzeczy o sporych gabarytach i każdy kto przychodził zaganiał męża, mnie, teścia, czy kto akurat był w tym remontowanym mieszkaniu do znoszenia. A uprzedzaliśmy, że nie będzie miał kto pomóc... ech...
Odpowiedz