Przedwczoraj wiozłam kolegę do szpitala z poparzonym okiem, częścią twarzy i przedramieniem. Opatrzony na miejscu zdarzenia, miał założony opatrunek chłodzący i nawilżający. W miejscowym szpitalu odgięli opatrunek, pokręcili głowami i wysłali na oddział okulistyczny do dużego miasta. Na oddział zostaliśmy przyjęci błyskawicznie i bezproblemowo (byłam pod wrażeniem - pozytywnym). W sali zabiegowej przepłukali oko i zrobili całą potrzebną resztę - na szczęście nic się nie stało i można było zdjąć opatrunek. Natomiast mocno szczypało go przedramię i poprosił o pomoc. Więc co zrobiły piguły?
Popatrzyły na zdjęty opatrunek z oka i przełożyły go na rękę, mówiąc - my takiego fajnego nie mamy.
Pomijając ulgę, że nic się strasznego nie stało i skończyło się na ciekawym afro na głowie z przypalonych i poskręcanych włosów, to śmialiśmy się przez łzy. Wyjść od okulisty ze zdjętym opatrunkiem z oka i założonym na rękę - tym samym, z którym przyjechałeś. Ot polskie szpitale...
słuzba_zdrowia
Ciekawe co by było, gdyby przez taką oszczędność zrobiło się coś gorszego niż oparzenia.
Odpowiedz@InessaMaximova: to raczej nie oszczędność, tylko może faktycznie nie miały opatrunku na oparzenia (okulistyka), tylko zwykła gazę? Efekt mógłby być gorszy
Odpowiedztylko debil uwierzy w taką historię :) A njwiekszym debilem i gimbozjebem jest wymyślający
Odpowiedz