Jakiś czas temu mąż pojechał z synem (2 miesiące) na szczepienie. Wrócił strasznie zdenerwowany. Dlaczego?
1. "Ale jak to? PAN z takim małym dzieckiem na szczepienie? A gdzie matka dziecka?" Wg pielęgniarki i lekarki zaniedbuję niemowlaka, bo wysłałam chłopa do przychodni...
2. "Pan go zostawi. Ja go rozbiorę/ ubiorę". Nie chciały dać mu zdjąć i założyć ubranka, żeby dziecku krzywdy nie zrobił. Bo przecież wiadomo, że chłopy mają twarde ręce i zero wyczucia. Oczywiście warknął na nie w ramach samoobrony.
3. Maluch miał 3 kłucia i pomiędzy nimi mąż go uspokajał - całował, uśmiechał się, przytulał. "Smoczka włoży, a nie się wygłupia", "Ale smoczkiem się dusi", "Nie zna się Pan. Każdy dzieciak smoczka ssie".
4. Jak już wychodził, pielęgniarka niby szeptem: Nieodpowiedzialna ta baba. Przecież facet nie daje rady. Patologia się szerzy. WTF?!
Nawet nie wiem jaką dać puentę...
I to nie były stare baby tylko kobiety miedzy 40 a 50 r.ż.
słuzba_zdrowia
Ojcowie w Polsce nadal są traktowani jak rodzice drugiej kategorii. Jednak nie zdziwiłabym się gdyby dla wielu panów to odpowiadało. często kobiety boją się zostawiać dzieci z ojcami, a później taki tatuś nie umie przewinąć/nakarmić/ubrać dziecka i jest wdzięczny dla takich pań za pomoc. Nie zdziwiłabym się gdyby te kobiety często spotykały się z nieporadnością i narzekaniami panów.
Odpowiedz@ZlaFranca: W "codziennej obsłudze" dzieci zdarzają się przypadki traktowania ojców jako rodzica 2-giej kategorii, ale są coraz rzadsze, na szczęście. Jednak w przypadku rozstania rodziców i ustalania przez sądy dalszych zasad funkcjonowania ojca w życiu dziecka to już jest dramat. Tu Ojcowie nie są traktowanie jako rodzice 2-giej kategorii, ale znacznie gorzej.
OdpowiedzHistoria w porządku, rzeczywiście piekielna mentalność. Ale nurtuje mnie tylko jedno... Zrozumiałbym jeszcze brak czasu na zawiezienie dziecka samodzielnie. Ale co zrobiłaś z tym czasem, który zaoszczędziłaś pisząc r.ż.? ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2016 o 16:28
@Maszin84: Powinno być napisane rż. Swoją drogą ciekawe co robią ludzie z czasem który zaoszczędzili pisząc: np., pt., br., cdn.? Chyba tylko Bóg raczy wiedzieć. A poniżej cytat za prof. Bańko (czas zaoszczędzony na literkach >esorem< wykorzystałam na zrobienie sobie herbaty): "(...) jest poprawny i daje się obronić nie tylko zwyczajem językowym, ale i na gruncie istniejących przepisów, mianowicie można go traktować jako symbol (podobny do symboli matematycznych typu log lub sin), a nie skrót."
Odpowiedz@Grejfrutowa: A ty co zrobiłaś z czasem, który zaoszczędziłaś na napisaniu slowa "profesor"?
Odpowiedz@anonimowa94: a czytać komentarze w całości umiesz? Napisałam, co zrobiłam zrobiłam z czasem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 listopada 2016 o 10:03
Facet z dzieckiem do szczepienia? To pewnie pedofil.
Odpowiedz@krzychum4: Dokładnie. Planował zaaplikować szczepionkę gwałtu.
Odpowiedzmam olbrzymią alergię na ten stereotyp. Może dlatego, że tata zawsze pracował w domu, więc mnie wychowywał, bawił się ze mną i dużo rozmawiał, a matka pracowała w korporacji, więc czasu zbyt wiele nie miała. Znam wielu ojców, którzy są tak samo dobrymi rodzicami jak matki, nawet czasem lepszymi i osobiście boli mnie traktowanie ojców jak jakiś podrodziców.
OdpowiedzZazdrosne, bo ich mężowie to: praca, kanapa i podaj mi piwo kobieto
Odpowiedz3. Awww... to musiało być przeurocze.
OdpowiedzGdybyś poszła sama byłoby "chłopy tylko plodzą, a jak trzeba dzieckiem się zająć to ich nie ma".
OdpowiedzOhydny stereotyp. Są takie matki (sama znam kilka), które ojcu nie dadzą zająć się dzieckiem, bo "ty nie umiesz, zostaw, ja zrobię to lepiej/szybciej", a później narzekają, że "nie mam z kim dziecka zostawić! Przecież ojciec to w ogóle nic nie potrafi, dziecko nie będzie z nim bezpieczne!". Dla mnie to jest patologia. Jak można mieć dziecko (i być) z facetem, któremu nie ufa się na tyle, żeby zostawić mu pod opieką dziecko na godzinę? Jakim debilem musi być facet, który nie potrafi ubrać/przewinąć/nakarmić własnego dziecka?! No i oczywiście do pieca dają też mamuśki tych już dorosłych facetów (nie wszystkie, ale wiele) - wszystko za niego zrobi, i upierze i pozmywa i obiadek przygotuje, żeby tylko synuś nie musiał palcem kiwnąć. A w przyszłości to żona go obsłuży i po kłopocie, nie przemęczy się księciunio.
Odpowiedz@Shineoff: i później płacz, że nie ma prawdziwych mężczyzn.
Odpowiedz@Shineoff: A potem płacz, ze nie czuje się chłop związany z rodziną. Pamiętam jak na wizycie kontrolnej jak moje miało 6 miesięcy spotkałam kobietę poznaną na porodówce była z mężem. Siadłam koło niej i gadałam a w tym czasie mój mąż chodził z cielakiem i pokazywał jej świat. Mąż tej kobiety zaproponował, że też z ich dzieckiem pochodzi. A ta na niego naskoczyła jak jamnik na listonosza! Że nie, że nie umiesz, ze to że tamto i do mnie z dumą, że mężowi ani razu jeszcze nie dała nakarmić, ubrać, przewinąć! A ja zapytałam się, czy się nie boi, ze skoro chłop czuje się we własnym domu niepotrzebny to znajdzie sobie taką, której będzie potrzebny. Kobietę zatkało, spojrzała na mnie jakby pierwszy raz na oczy kolory zobaczyła. I te głupie baby same odsuwają mężczyzn od dzieci a potem oczekują między dzieckiem a ojcem rozbudowanej więzi emocjonalnej. jak niby do cholery ta więź ma się wytworzyć?
Odpowiedz@maat_: Piękna riposta, może chociaż minimalnie skłoniła tę babkę do myślenia. Pozdrawiam normalnych!
OdpowiedzWidzę,że autorka jest mamą chłopca i nasuneło mi to na myśl pytanie, nie związane bezpośrednio z tematem, wybacz jeżeli w jakikolwiek sposób urażę Twoją delikatność, ale czy to prawda,że kobiety które urodziły chłopca mają większe problemy ze zrzuceniem ciążowych kilogramów, o ile to w ogóle możliwe niż te które urodziły dziewczynkę?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: ja słyszałam odwrotnie, że przy chłopcu tyje się tylko na brzuchu i szybko zrzuca, a z dziewczynką tyje się na całym ciele i potem trudniej zejść z wagi
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Autorka musiałaby mieć chłopca i dziewczynkę, by mieć porównanie. U mojej matki było tak, że przy bracie nie miała żadnych problemów (i za wiele też nie przytyła), a po mnie jej trochę zostało.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie słyszałam nigdy o tym. Ale to pewnie taka sama plotka jak to, że po ksztalcie brzucha można określić płeć. Ja akurat mam dwóch synów. Po pierwszym zostało mi prawie tyle samo co po drugim. Tylko, że różnica jest taka ze jak ma się jedno dziecko to ma się troche więcej czasu niż przy dwójce. Po pierwszym dziecku w pol roku wrociłam do swojej wagi. Teraz jestem 3 miesiące po drugim porodzie a waga stoi w miejscu.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: @menevagoriel: Sranie w banie! Dwudziesty pierwszy wiek i takie przesądy! Kiedyś po tym jak kobieta "nosi się" w ciąży prorokowano czy urodzi chłopca, czy dziewczynkę - co było jak wróżba z fusów. Dziś mamy USG, a zabobony nadal pokutują. Ciekawe jak by to było z ciążą bliźniaczą dwujajową z chłopcem i dziewczynką jednocześnie?
Odpowiedz@Armagedon: ja też w takie rzeczy nie wierzę, ale... Moi rodzice mieli takiego sąsiada, który mojej mamie powiedział, że jest w ciąży, kiedy ona sama dopiero zaczynała podejrzewać i jeszcze nikomu o tym nie mówiła. Przewidział też trafnie, że będę dziewczynką ;) I podobno nie tylko moja mama takie wiadomości od tego faceta dostała, a także sporo innych sąsiadek/znajomych. Wiadomo, przekazy ustne na ten temat nie są zbyt wiarygodne, może coś wyolbrzymione, ale się człowiek zaczyna zastanawiać :) Sąsiad twierdził, że "przecież to wyraźnie po twarzy widać" haha:)
Odpowiedz@Poecilotheria: W "widzenie" wierzę, sam potrafię przewidzieć w jakim momencie cyklu jest kobieta :P gdzieś tak z 75% skutecznością. Tu nic magicznego ot natura i zmiany hormonalne. Natomiast przepowiadanie płci dziecka to chyba bardziej loteria?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Tak, to święta prawda. A jeśli ojcem jest biały heteroseksualny mężczyzna to tyjesz dodatkowe dwie tony
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie, to przesąd.
OdpowiedzAle trafiłaś ! Dawno, dawno temu (bo moje dzieci to już bardzo wyrosły) do dentysty z córka (2 lata miała) chodził mąż i nikt mu żadnych uwag nie czynił. Może dlatego, że to klinika uniwersytecka była ? Zresztą, gdy do lekarza szedł też o dziwnych zachowaniach pielęgniarek nie meldował.
Odpowiedz@katem: Na moje wywiadówki głównie ojciec chadzał, bo matkę to śmiertelnie nudziło, i też jakoś nikt nie wydziwiał. Nikogo też nie dziwiło, że kąpie i przewija niemowlaka. No, karmić cyckiem, niestety, nie potrafił. Do dentysty chadzali ze mną na zmianę, do lekarzy też różnie, bywało, że szli oboje. Jakoś ojciec nie czuł się nigdy "rodzicem drugiej kategorii", czy niedorozwiniętym przymułem, który do dziecka dotykać się nie powinien. A nawet gdyby ktoś coś takiego sugerował, to zostałby zjechany z góry na dół. Fakt, że przy szczepieniach lepiej nie ryzykować, bo się taka prukwa może na dzieciaku odegrać. Ale masz rację. Autorka trafiła na jakiś wyjątkowy "zestaw". Bo nawet trzydzieści lat temu nikt się już nie dziwował, że ojcowie potrafią zajmować się dziećmi wcale nie gorzej od matek. Raczej większe zdziwienie budziłoby to, że któryś nie potrafi. Ale może powracamy mentalnie do "tradycyjnego modelu rodziny" z uporem lansowanego przez rozmodlony prawicowy beton - i stąd to wszystko?
OdpowiedzPierwsze dwa lata tylko mój mąż chodził na szczepienia i pobrania krwi. Ja wychodziłam z gabinetu i czekałam na korytarzu. I tak jak żadna krew rany itd mnie nie rusza, tak płacz mojego dziecka mnie rozmontowywał. Teraz już ja chodzę, przełamałam się.
Odpowiedz@maat_: Każda matka cierpi razem ze swoim dzieckiem. Mi przy każdym szczepieniu łzy w oczach stawały.
Odpowiedz@anonimowa94: To też plus troche krępująca reakcja fizjologiczna: miałam koszmarną nadprodukcję mleka, na każdy jej płacz miałam Niagarę, wiem, ze to brzmi absurdalnie, ale żadne wkładki laktacyjne nie miały z tym szans. Dlatego wychodziłam z gabinetu, karmiłam rok a potem mała jakoś wolała z mężem wejśc do gabinetu. Dopiero jak skończyła dwa latka zaczęłam ja z nią chodzić. a niestety ma problemy z krwinkami i płytkami i chodzimy dość często na pobranie krwi
Odpowiedz@maat_: Niagara laktacyjna przy placzu? Ło matko! Mi ciekło tylko jak zaczęłam maluchowi podawać warzywka bo pomijalam karmienie piersią.
Odpowiedz@anonimowa94: Niestety, jakie to było żenujące w miejscu publicznym, ale teraz mam się z czego pośmiać, choć wtedy niew było mi do śmiechu
OdpowiedzSzczerze współczuję mężowi... U nas nie ma dyskusji, dziecko jest wspólne, i w nosie to miałam, czy mężowi ciężko napy zapinać na bodziakach czy pampersa zmienić. Dzisiaj aż serce rośnie, jak widzę, jak młoda cieszy się na jego powrót z pracy, jak się bawią czy jak się tuli do niego (choć nie powiem, na początku trochę zazdrosna byłam :) ). Teraz to procentuje, bo jestem na finiszu drugiej ciąży, i co prawda latamy do lekarzy wspólnie, ale to on ją "ogarnia" na miejscu. I też na początku robili wielkie oczy - szczególnie nasz jeden "ulubieniec", doktor zza wschodniej granicy (typ z cyklu "oooo, rączka odpadła? A to odrooośnie"), jak mi po badaniu posadził ją prawie na brzuchu. No to młodą przekazałam mężowi, a ten wielkie oczy. Dopiero jak zaczęła się szarpać przy ubieraniu (strasznie ostatnio tego nie lubi) to na jego "a dlaczego pani nie ubiera" powiedziałam, że się z bratem mogą kopać, ale jak brat po drugiej stronie będzie, a nie przeze mnie.
Odpowiedzmoja matka pracowała w służbie zdrowia- cykl miała: dzień, noc, wolne, wolne. mój ojciec prowadził firmę- i biuro miał w wydzielonej części budynku i to on się więcej nami zajmował. moja matka na wywiadówce w szkole była słownie RAZ. wychowawca nie wiedział kim ona jest i ją wylegitymował, żeby się dowiedzieć w sprawie jakiego dziecka przyszła ta kobieta ;)
OdpowiedzSwoją drogą ładnych kilka miesięcy temu znałam młodego chłopaka, który sam (bez matki dziecka, wraz ze swoją rodziną) wychowywał córeczkę bo matka zrzekła się praw na rzecz imprez... To ciekawe, co mają powiedzieć samotni ojcowie.
OdpowiedzJa bym na miejscu pani męża odpowiedział pielęgniarce: "- Pani pomyliła zawód, wszak to pani jest tu patologią". No cóż, tyle.
Odpowiedz