Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w instytucji która udziela kredytów. Również tych "na chwilę". Często słyszy…

Pracuję w instytucji która udziela kredytów. Również tych "na chwilę". Często słyszy się jak to ludzie zostali oszukani itp. To ja wam powiem jak to wygląda z drugiej strony biurka.

1. Klienci nie czytają umów. O to się wszystko opiera. Na dziesięciu, może jeden zerknie na warunki. Mimo że podkreślam kolorowym pisakiem koszty i terminy, mają to głęboko w... wiadomo gdzie.

2. Nie spłacę. Przedłużę. Raz, drugi, trzydziesty. A że łącznie te koszty wyniosą pięciokrotnie tyle co pożyczka? No zostali oszukani!

3. Windykacja przyszła do zakładu pracy. Wstyd, hańba i my będziemy płacić za naruszenie dobrego imienia! A że w umowie klient zgodę na to wyraził? Nawet nie wie. Czcionka 12, wytłuszczone. I nie, zanim przyjdzie z awanturą, w domu też nie przeczyta.

4. Bo miałam oddać 400 a muszę 600! Owszem, kiedy się płaci pół roku po terminie...

I to nie jest tak, że nie mam dla klienta czasu. ZAWSZE pytam, czy rozumie. Zakreślam kolorem ile bierze, ile odda i kiedy musi oddać. Nie interesuje ich to. Byle dostać, już, natychmiast. I żeby ta baba przestała gadać.

Pożyczki

by Poziomeczka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Shineoff
6 20

Większość ludzi, którzy biorą "chwilówki" są albo niewykształceni i nikt im nigdy nie powiedział jak wygląda umowa kredytowa, spłacanie kredytu itp., albo do tego stopnia potrzebują pieniędzy, że niezależnie od warunków umowy i tak wezmą kredyt, albo też mają gdzieś czy go spłacą czy nie, bo wiedzą, że bank im nic nie zrobi. Oczywiście nie jest to wina banku, że pożycza pieniądze na takich a nie innych zasadach, ale równocześnie jest to ogromna wina braku edukacji w tym zakresie (człowiek po szkole wie jaką budowę ma pantofelek, a nie wie na co zwrócić uwagę w umowie) oraz braku kampanii społecznych uświadamiających np. starszych ludzi. Naiwniacy, którzy nie czytają umów istnieją i zawsze będą istnieć.

Odpowiedz
avatar Isegrim6
13 13

@Shineoff: jedna uwaga, "chwilówki" to nie banki i tu autor historii bardzo mądrze napisał - instytucja finansowa :) Jak widać chwilówkowobiorcy to nie jedyni co nieuważnie czytają

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
15 17

Dobrze, że jesteś osobą, która ma czas dla klienta i nie pogania go, ale niestety nie wszyscy tacy są. Wprawdzie trzymam się z daleka od jakichkolwiek kredytów czy pożyczek, jednak umowy czasem podpisuję, czy to w salonie operatora komórkowego czy w podobnym miejscu. Zawsze czytam na miejscu umowę przed podpisaniem, jeśli mam wątpliwości to pytam. Przyjmijmy, że mam pecha do konsultantów wszelkiej maści, gdyż niemal za każdym razem gdy zaczynam czytać umowę rozpoczyna się sapanie, wzdychanie, wymowne patrzenie na zegarek i tupanie nogami. Nie raz usłyszałam tekst w stylu "mogłaby się pani pospieszyć? Inni klienci czekają" albo "proszę podpisać, w domu sobie pani poczyta" (autentyk!) i jakkolwiek ja sobie z tego nic nie robię, ewentualnie proszę o rozmowę z przełożonym to jest masa ludzi mało asertywnych i pewnych siebie, którzy chcą jak najszybciej podpisać i wyjść. Ci, co biorą chwilówki raczej nie przejmują się druczkami czy innymi regulaminami bo są w desperacji. Chcą dostać kasę i reszta ich nie obchodzi. Faktem jest, że raczej nie współczuję ludziom, którzy imają się od spłacania kredytów lub nie przeczytają umowy i są wielce zdziwieni bo to ich problem. Jednak mogą też się trafić takie niemoty, które nie chcą po raz kolejny wysłuchiwać stękania pani z okienka.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
13 13

@ZjemTwojeCiastko: kiedyś zaczęłam czytać umowę, kartka leżała przede mną na biurku, a Pani te kartkę chwycila, choć widziała, że czytam, odwróciła ją i postukała w prawy dolny róg długopisem ze słowami: tu podpisać.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@ZjemTwojeCiastko: Chyba masz pecha. Rzeczywiście niemal za każdym razem, kiedy ma podpisać jakąś umowę, konsultant podaje mi ją ze słowami "proszę podpisać tu i tu", ale nigdy mi się nie zdarzyło być poganianym, gdy przed podpisaniem zabierałem się za czytanie treści dokumentu.

Odpowiedz
avatar imhotep
4 4

@Grejfrutowa: Trzeba było pokazać czoło ze słowami: tu się puknąć ;)

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

@ZjemTwojeCiastko: Zgadzam się całkowicie. Czcionka powinna co prawda mieć 14 punktów, ale zdaję sobie sprawę, że wielu podpisałoby nawet, gdyby miała stopień "kwadrat" (4 cycero, 48 punktów) albo przeczytałaby im to sama redaktor Stanisława, Krystyna czy Tomasz. Słyszałem z kolei o niedobrych praktykach pracownika pewnego banku powiązanego ze sklepem meblowym. Klient przyszedł po mebel i chciał tylko wyrobić kartę klubową, a pracownik zaproponował mu... kredytową połączoną z klubową i twierdził, że automat do wyrabiania tych ostatnich jest popsuty. W czasie czytania umowy - trajkotał jak nakręcony. Niedoszły klient na szczęście nie wytrzymał, druk pokreślił i... złożył skargę do centrali kompleksu, po angielsku. Otrzymał przeprosiny, a pracownik banku awansował. Obecnie wykłada... Towar na półki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2016 o 19:12

avatar mitzeh
8 10

Czy zapis w umowie "upoważniający" firmę do tych wspomnianych wizyt w miejscach pracy (czy w ogóle do działań ujawniających sytuację finansową pożyczkobiorcy wobec innych) nie jest klauzulą niedozwoloną? Tzn. nie pytam po to, żeby się czepiać, zaintrygowało mnie to.

Odpowiedz
avatar iskierka88
8 8

A to nie chodzi o pismo z zajęciem wynagrodzenia? Jeszcze się nie spotkałam by ktoś osobiście windykował. Komornik jak zajmuje komuś wypłatę to jakimś cudem cała firma wie ;)

Odpowiedz
avatar mitzeh
0 0

@iskierka88: wiesz, mówimy o chwilówkach, z tego co kojarzę, to tam metoda ściągania należności polega na tym, że pracownik firmy (nie komornik) przychodzi do domu po kolejną ratę - nie tylko wtedy, jak się spóźniasz ze spłatą (Provident się chyba nawet reklamował, że wszystko załatwisz bez wychodzenia z domu, bo to pracownik do Ciebie przyjdzie). Oczywiście jak ktoś nie płaci, to przychodzą częściej. No i w opisanym przypadku wyobrażam sobie taką sytuację, że dłużnik uchyla się od spłaty długu, nachodzenie go w domu nie skutkuje (bo pewnie nawet nie otwiera drzwi), no to pracownicy idą do miejsca pracy i przy współpracownikach i/lub klientach mówią "panie X, wisisz nam pan kasę". A nawet jak nie mówią, no to i tak trzeba jakoś wytłumaczyć, czemu jacyś ludzie Cię nachodzą w robocie, w mniejszych miejscowościach zresztą wieść się pewnie "sama" rozejdzie.

Odpowiedz
avatar didja
0 2

@mitzeh: Nie tylko klauzulą niedozwoloną, ale naruszeniem dóbr osobistych, a jeśli wejdzie do domu - naruszeniem miru domowego czy wręcz wtargnięciem. Do domu wejść może tylko komornik, pracodawcę o zajęciu wynagrodzenia może poinformować tylko komornik, ale też musi wypełnić szereg formalności, by było to realne. I też nie może o tym dowiedzieć się nikt poza osobą upoważnioną do zawiadywania wynagrodzeniem - szef, księgowa, inaczej jest to naruszenie dóbr osobistych. A "windykator" to może pożyczkobiorcę najwyżej uprzejmie poprosić o możliwość wizyty.

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@didja: Nic podobnego. Jeżeli klient wyraził zgodę na taki sposób windykacji, to jest on jak najbardziej zgodny z prawem. Windykator "nie zajmuje wynagrodzenia", tylko przychodzi do klienta do pracy i żąda od niego zapłaty.

Odpowiedz
avatar Iras
10 10

Z tego co miałam okazję zauważyć to czytanie ze zrozumieniem jest aktualnie sztuką na wymarciu, a czytanie umów, regulaminów (szczególnie takich przy zakładaniu kont na stronach)czy nawet czytanie treści ogłoszeń przy zakupach internetowych to cos czym BARDZO wielu ludzi nie zawraca sobie głowy. Potem są pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie. Ilość tekstów typu "kupiłam przedmiot X, który okazał się zepsuty! Sprzedawca to złodziej! Wystawia przedmiot, pisze, że nie mógł sprawdzić i dlatego wystawia jako zepsuty, a ten przedmiot nie działa!" z którymi mam styczność wręcz poraża....

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
5 7

@Iras: kiedyś odwolywalam się od mandatu. Nagłówek mojego pisma musiał brzmieć tak: wezwanie do zwrotu zapłaty opłaty dodatkowej. I tak są pisane też inne pisma. Nie jest wina ludzi, że nie umieją się posługiwać bełkotem. W ubiegłym roku skarbówka z pewnego miasta wezwała dłużników do zapłaty. Połowie napisali w wezwaniu bardzo łopatologicznie, drugiej połowie napisano z użyciem bardzo urzędowego języka. 75% ludzi z pierwszej grupy w ciągu kilku dni od wezwania splaciło swoje zaległości.

Odpowiedz
avatar SirChmiel
3 3

@Grejfrutowa: uwielbiam manipulacje statystykami (może nie zamierzone w tym przypadku), więc co z drugą połową? Nikt nie zapłacił?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 6

"A że w umowie klient zgodę na to wyraził?" - jeśli jest jakikolwiek przepis prawa mówiący, że nie można, to zapis w umowie traktować należy jak niebyły, bo umowa nie może być mniej korzystna, niż prawo przewiduje.

Odpowiedz
avatar Bastet
3 3

@bloodcarver: Jest jakiś przepis zabraniający wysyłania pism o windykacji do pracy? Właśnie są przepisy nakazujące zakładowi pracy potrącania należności z wypłat.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
-1 3

@Bastet: A nie są to te same przepisy, które np. wykładowcom zabraniają wywieszania list ocen, na których napisane, ze Kowalski dostał 5 a Nowak 2? Tylko nr indeksu być powinien. I co znaczy "do pracy"? Do pani z księgowości/szefa czy do pracy, tak, aby "przypadkiem" całe 50 osób z działu wiedziało?

Odpowiedz
avatar Arizona
0 0

@bloodcarver: a wiesz czym jest przymus bezpośredni w egzekucji?

Odpowiedz
avatar tick
4 6

Nooo... te same osoby mają prawo wybierać posłów i senatorów (czyli ekipę rządzącą)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

To, że ludzie umów nie czytają(nawet pobieżnie), a czasem nawet nie słuchają, gdy się im tłumaczy, to jedno. To, że istnieją oszuści, którzy pewne rzeczy ukrywają, to drugie. Istnienie jednych nie wyklucza istnienia drugich. Mnie się marzą akcje społeczne dotyczące czytania umów...

Odpowiedz
avatar Morog
7 7

W takich "bankach" specjalnie na początek kładą na stole pieniądze do pożyczenia, prostemu człowiekowi widzącemu kasę wyłącza się szczątkowe myślenie.

Odpowiedz
avatar glan
-1 7

To podatek od głupoty. Jeśli ktoś faktycznie chce zrobić sobie finansowe kuku to nie można mu przeszkadzać. Gdybyśmy zaczęli chronić idiotów przed nimi samymi to dojdziemy do sytuacji jak w USA - pozwy o idiotyczne odszkodowania, że kawa była za gorąca, że paczka orzeszków zawiera orzeszki, że w instrukcji do mikrofali nie napisano, żeby nie suszyć w niej zwierząt...

Odpowiedz
avatar denaturat
3 5

Korzystałam kilka razy z chwilówek (wonga, vivus, provident). Absolutnie bezproblemowo, do spłaty zawsze było tyle, ile w umowie, przy wcześniejszej spłacie - mniejsze odsetki i zwrot nadpłaty. Jak słyszę psioczenie na te firmy to tylko stukam się w głowę, no ale cóż - jak ktoś jest głupi i czytać ze zrozumieniem nie potrafi, to zawsze wszyscy wokół będą winni, tylko nie on!

Odpowiedz
avatar mitzeh
5 5

@denaturat: myślę, że chodzi nie tyle o czytanie ze zrozumieniem, co w ogóle podejście do chwilówek. Takie pożyczki być może sprawdzają się w przypadku osób mających raczej stabilną sytuację finansową, które jednorazowo potrzebują dodatkowej gotówki - tymczasem gros osób korzystających z chwilówek to ludzie, którzy np. nie mają w danym miesiącu 200 zł na rachunki i za miesiąc też nie będą mieli, więc albo nie spłacą, albo spłacą, ale nie będą mieli na życie i koło się zamyka.

Odpowiedz
avatar Arizona
2 2

Ja Ci wierzę, pracuję w windykacji (aczkolwiek mam do czynienia wyłącznie z "przedsiębiorcami") i wiem, jak to wygląda. Inwektywy, wmawianie, że jesteśmy oszustami, strasznie prokuraturą, prawnikami (wówczas proszę o pełnomocnictwo i mówię wprost, że wolę rozmawiać z kimś kompetentnym). No, ale jeśli nie wie się, jakie umowy się zawiera... No cóż

Odpowiedz
avatar podworkowy_chuligan
-1 1

Od kiedy to lichwiarz jest instytucją? Rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Lichwa będzie zawsze lichwą. Nie ważne jak ładnie to nazwierz autorko. Pożyczanie pieniędzy osobom o których wiemy, że nie rozumieją umowy która się im podsówa jest delikatnie mówiąc moralnie wątpliwe. Jeśli klient nie czyta umowy lub jej nie rozumie nie powinno dojść do jej podpisania. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to naiwne myslenie i nie ma przepisów prawa które by to regulowały w ten sposób. Autorka z pełną świadomością wpędza ludzi w kłopoty. Do tego robi to za miskę ryżu i jeszcze jest z tego dumna. A ostatni akapit to już wogóle smiech na sali. Bo jest dokładnie odwrotnie. Tu przemilcze, tu niedopowiem, to pominę. byle wcisnąć pożyczkę, Jak najwięcej i jak najszybciej bo mam od tego prowizję.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2016 o 15:37

Udostępnij