Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wolnostrzelectwo postanowiło złośliwie się skończyć i trafiłam do etatowej pracy. Razem ze…

Wolnostrzelectwo postanowiło złośliwie się skończyć i trafiłam do etatowej pracy. Razem ze mną trafił tu student z III roku na jakieś zaległe praktyki, których nie zrobił w wakacje. Razem siedzimy w labie i usiłujemy nie osiwieć ze zgrozy.

1. Facet, którego zastępuję, miał pod opieką praktykantów. Pracuję tu dopiero tydzień. Nie przeszkodziło to Głównej Szefowej stwierdzić, że skoro przejęłam wszystkie obowiązki tamtego gościa, to praktykanta też. Mam go szkolić i nadzorować, a potem wypisać mu opinię z praktyk. Powinnam mu też ułożyć plan i program. Oczywiście. Praktykant siedzi i zgrzyta zębami.

2. Pracuję tutaj dopiero tydzień, czyli sama muszę chodzić na szkolenia do obecnych pracowników. Pracy, owszem, jest huk, procesy dość skomplikowane, w dodatku ogromna odpowiedzialność majątkowa i akurat gorący okres, toteż nikt nie jest zachwycony, że musi wszystko robić powoli, powtarzać, kiedy czegoś nie zrozumiem za pierwszym razem i odpowiadać na moje pytania. Też bym nie była. Praktykant nie może być ze mną przez cały czas, bo nie można go dopuścić do wszystkich etapów pracy, umowa praktyk nie ma wszystkich klauzul zachowania tajemnicy (czy coś takiego). Teoretycznie powinnam sama określić, co można mu powierzyć, a czego nie i po takim "profesjonalnym" przeszkoleniu sama zrobić mu przyspieszony kurs. Biorąc pod uwagę to, że - jak oceniłam - dojście do samodzielności w większości obowiązków zajmie mi 3 tygodnie i dopiero po tym czasie pozostawiłabym siebie samą z robotą, to jestem pełna chęci i zapału, żeby już teraz robić praktykantowi szkolenia. Jak nigdy. Praktykant upewnia się po raz setny, czy na pewno nie może zmienić już miejsca praktyk. Nie może.

3. Zazwyczaj studenci łapali się po odbytych praktykach na jakieś staże i podobne rzeczy, nawet trochę płatne. Z tego, co udało mi się wyciągnąć od innych pracowników wynika, że takie rzeczy zazwyczaj załatwiał mój poprzednik i jeśli co roku było 5 osób na darmowych praktykach, to 2 albo 3 najlepsze dostawały staż (40% pensji z najniższego szczebla pracowniczego, za to ten sam zakres obowiązków i odpowiedzialności, brać i tarzać się w forsie). Świetnie. Firma stosunkowo uznana w branży, zdecydowanie nie górna półka, ale byle kogo się tu nie przyjmuje (jednak bajzel organizacyjny taki, jakby było wręcz przeciwnie) i ludziom zależy, żeby ten kwartał na stażu przebiedować. Mój poprzednik, jak ustaliłam, wiedząc, że go nie będzie, nie zrobił w tej sprawie nic. To by wyjaśniało pytania w służbowym mailu, czy wiem już coś w sprawie miejsc w tym roku. Problem w tym, że jestem tu od niedawna i jestem tutaj tylko na zastępstwo, więc nawet nie wiem, jak pracują poszczególne działy, nie mówiąc już o tym, który potrzebuje stażysty i kim byli praktykanci. Ba, sama siebie bym na takim stażu zostawiła, kiedy mi się zastępstwo skończy! Praktykant płacze.

4. Papierologia. Student musi oddać na uczelnię plan, program, umowę i inne papiery. Na każdej kartce powinnam się podpisać (noooo, od biedy mogę) i podbić imienną pieczątką. I tutaj robi się problem, nie mam imiennej pieczątki, bo jestem na zastępstwie. Do posługiwania się pieczątką poprzednika nie mam uprawnień. Poprosiłam o świstek stwierdzający, że mogę sobie stawiać w/z przed nazwiskiem i używać tej pieczątki - dostanę "w swoim czasie". W firmowym żargonie oznacza to miesiąc. Albo i dłużej. Student wyje do Księżyca, więc sama zadzwoniłam na jego uczelnię, żeby to wyjaśnić. I się zaczęło...

Ustalenie nazwiska opiekuna praktyk zajęło mi cały dzień i dzwonienie pod 21(!!!) uczelnianych numerów telefonów.
Złapanie opiekuna praktyk w pracy zajęło mi 2 dni.
Po wyjaśnieniu sprawy opiekun praktyk uznał, że nie wie, o co mi chodzi i mam mu nie zawracać głowy, po czym rzucił słuchawką.

Praktykant przyjął moje zaproszenie na piwo, bo to było jedyne, co wymyśliłam i mogłam zrealizować z organizowania mu czasu.

by Ursueal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kaede
10 12

Jakaś sierota ci się trafiła. Ogólnie punkt 4 powinnien załatwiać sam student. Na wszystkich praktykach na których była to ja odpowiadałam za te dokumenty. Tak, nawet musiałam napisać sobie plan praktyk ktory oddawałam opiekunowi ktory tylko go edytował/zatwierdzał. Chcesz miec dobrze zrobione? musisz sie sam o to zatroszczyć. Tak samo kontakt z uczelnią - niech student podzwoni i sie dowie, czy w sytuacji zastepstwa opiekuna twoj podpis jest ważny. Ty ten czas ktory poswiecasz na sprawy uczelniane mozesz przeznaczyć na douczenie się/dowiedzenie się jak wygląda sprawa staży w firmie.

Odpowiedz
avatar Ursueal
5 5

@kaede: Podpis jest ważny, ale papier ważny już nie jest, jeżeli go nie opieczętuję imienną pieczątką z nazwą stanowiska. Której nie mam. Student się z tego nie wytłumaczy, to powinna zrobić firma. Czyli, niestety, ja.

Odpowiedz
avatar swiezewinogrono
3 3

@kaede: Student ma załatwić problem z pieczątką w firmie? No tego jeszcze nie grali. To jest zwykłe zrzucanie odpowiedzialności na kogo innego, czyli to samo, co tak piętnujemy w polskich urzędach.

Odpowiedz
avatar tomatek
5 5

Koleżance kaede chodziło o to, że student powinien przygotować wszystkie dokumenty i dzwonić do opiekuna praktykantów na uczelni, by ustalić wszystkie wymagania. W tym czasie Ursueal mogła popytac w pracy o swoją pieczątkę lub dalej uczyć się procesów

Odpowiedz
avatar kaede
1 1

@swiezewinogrono: sprawy uczelniane = student, sprawy w miejscu pracy = autorka. Dzwonienie po uczelni = student, firmowa pieczątka = Ursueal.

Odpowiedz
avatar burninfire
1 1

@kaede: Byłam na stażu (formalności jak przy praktykach, bo to z uczelni) na uczelni zagranicznej i mój opiekun stażu nie miał pieczątki. Wystarczyło, że postawił pieczątkę katedry. Jeżeli w firmie jest coś takiego jak "ogólna" pieczątka to można ją postawić, jeżeli nie ma no to ktoś inny może postawić pieczątkę. Tutaj już byle była, każdy ma to gdzieś. A co do planu praktyk to chyba jakiś żart, jasne, że student go sobie sam pisał nie będzie. Dziennik praktyk - TAK, plan - NIE, plan może być ogólny (i zazwyczaj jest). To jakby przyjść na rozmowę kwalifikacyjną do jakiejś firmy i usłyszeć, że teraz samemu trzeba sobie rozpisać obowiązki na stanowisku, na które się aplikuje, a następnie iść do księgowej i ustalić ile może wynosić wypłata, a nie rekruterowi głowę zawracać.

Odpowiedz
avatar ptah
6 6

U mnie w firmie bylo tez ciekawie. Wykaz obowiazkow i odpowiedzialnosci mialem sam sobie napisac, a ksiegowa nowo zatrudniona miala szkolic dyrektorkę ekonomiczną stanowisko nad nią i dluzej pracującą.

Odpowiedz
avatar karolciaaa
1 9

A przepraszam, student to nie wie kto jest opiekunem praktyk?! Czy wszystko pod nosek musi być, bo "szlachta nie pracuje"?!

Odpowiedz
avatar Ursueal
4 4

@karolciaaa: Student nie wie, a w papierach z uczelni nie ma ani nazwiska, ani kontaktu, jest tylko wpisane "Opiekun Praktyk". I wcale nie jestem zdziwiona tym, że student nie wie. Byłabym zaskoczona, gdyby wiedział, bo 1) opiekun praktyk też nie wiedział, że jest jego opiekunem 2) na wydziale, na którym student studiuje jest 4 opiekunów, każdy od innych praktyk - żaden nie chciał mi powiedzieć, czy ma w tym roku praktykantów albo czy miał ich u nas w zakładzie 3) wystawiający umowy dziekanat nie potrafi powiedzieć, z kim powinnam rozmawiać o honorowaniu podpisywanych przeze mnie dokumentów - "jest po wakacjach i to się mogło zmienić" 4) sekretariat ds. dydaktycznych nie udziela żadnych informacji, bo kobieta odbierająca telefon pracuje tam miesiąc i niczego jeszcze nie wie. To ostatnie akurat świetnie rozumiem i do niej pretensji nie mam. Jestem pewna tylko tego, że po stronie firmy opiekunem praktyk jestem ja. I muszę sobie z tym poradzić.

Odpowiedz
avatar karolciaaa
0 6

@Ursueal: Nadal uważam, że to wszystko powinien być problem studenta, nie Twój. Miło, że się przejmujesz i chcesz pomóc, ale studia mają m.in. nauczyć ludzi radzić sobie w dorosłym życiu. I właśnie nauczył się, że znajdzie się ktoś, kto załatwi wszystko za niego. A potem będzie olaboga, jaka ta młodzież nieprzystosowana do pracy, nic nie umie załatwić itp.

Odpowiedz
avatar tomatek
1 3

@karolciaaa otóż to, co pracodawcę obchodzi, kto jest opiekunem praktykantów na uczelni. firma powinna jedynie zwalidowac dokumenty dostarczone przez studenta i tyle. ja, jako student, nawet nie mógłbym wpasc na pomysł, by poprosić zwierzchnika z pracy, by dzwonił na uczelnie i się pytać kto jest moim opiekunem

Odpowiedz
avatar kaede
1 1

@Ursueal: "Student nie wie, a w papierach z uczelni nie ma ani nazwiska, ani kontaktu, jest tylko wpisane "Opiekun Praktyk"." Raczej mało mu zależało, żeby się dowiedzieć kim jest OP. Patrz: gości jest na III roku, czyli obstawiam że nie są jego pierwsze praktyki. Napisałaś że nawet jakieś zaległe - czyli jego koledzy juz te szkolenia odbyli - mógłby się ich podpytać kim są osoby nadzorujące na uczelni i jak sie z nimi skontaktować. To nie jest 6 letnie dziecko, tylko dorosły facet który by sobie poradził (lub nie, ale to juz jego wybór).

Odpowiedz
Udostępnij