Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewna historia o niechodzeniu na religię (#75606) przypomniała mi moje perypetie z…

Pewna historia o niechodzeniu na religię (#75606) przypomniała mi moje perypetie z liceum. Tu zaznaczę, że w moim przypadku nie chodzi o religię (tu też było wesoło, ale ze względu na szacunek do uczuć religijnych zachowam dla siebie).

Otóż trafiłem na końcowe lata systemu bez gimnazjum. Wtedy to wyniki matury były podstawą do przyjęcia na wymarzone studia. Dość długo nie wiedziałem na jaką uczelnię się zdecydować (kierunek znałem w podstawówce) i w związku z tym niekoniecznie wiedziałem, na jakich przedmiotach maturalnych się skupić. Traf chciał, że przed 4. klasą maturalną w wakacje odwiedziłem pewne miasto i wiedziałem, że to tam chcę iść na studia.

No ale był problem, bo próg punktowy był dość wysoko, a jednym z przedmiotów była fizyka, której to natenczas unikałem z powodu wspomnień z podstawówki i totalnego beztalencia większości nauczycieli tej dziedziny.

No ale wiedziałem, że w celu dostania się na wymarzony kierunek, musiałem mieć dobrze zdaną maturę pisemną z matematyki (to akurat nie był problem), pisemną lub ustną z polskiego (też łatwo), ustną z języka obcego no i... ustną z fizyki.

Tu wtrącenie: był wówczas taki zapis, że jak się miało min. 4 na koniec roku w trzeciej i czwartej klasie LO, a do tego napisało się pisemną wersję egzaminu na min. 5, to automatycznie było się zwolnionym z ustnego egzaminu z tego samego przedmiotu (przepisywano ocenę).

W ciągu roku kilkukrotnie (chyba 3 razy) podpisywałem deklarację o chęci zdawania matury ustnej z fizyki zamiast matematyki. Przez cały rok dość intensywnie nadrabiałem zaległości u naprawdę świetnego korepetytora, który nie tylko błyskawicznie mnie zainteresował dziedziną, ale wykroił oddzielny termin tylko dla mnie żeby mnie nie spowalniać (początkowo byłem w grupie czteroosobowej).

Zbliżały się matury i robiło się co raz ciekawiej, bo zasadniczo nikt w tej szkole nie pamiętał przypadku zdawania fizyki w ciągu co najmniej 20 wcześniejszych lat. W efekcie moje nazwisko zostało podklejone pod listę zdających z matematyki.

Na matury ustne przeznaczono 5 dni (dwie tury - poranna i popołudniowa), przy czym początkowo wywieszono listy zdających od poniedziałku do środy, a w środę tych w czwartki i piątki. W środę zorientowałem się, że mojego nazwiska nie było. No to w drogę do dyrekcji i pytam o co chodzi.

Na korytarz wyszedł ówczesny wicedyrektor, którego nazwisko może się kojarzyć z pewną Redutą i się zaczęło:
[J]a: Kiedy mam egzamin ustny z fizyki?
[V]ice: Ale ty jesteś zwolniony z matematyki!
[J] Tylko, że od września podpisywałem oświadczenie o chęci zdawania z fizyki...
[V] Rozumiesz co do ciebie mówię? Jesteś zwolniony z matematyki.
[J] Bardzo się cieszę, ale nigdy nie deklarowałem chęci zdawania egzaminu ustnego z matematyki, więc to trochę nie na temat.
[V] Ale jesteś zwolniony z MATEMATYKI!
[J] A proszę mi pokazać jeden podpis, że chcę zdawać ustną matmę.

Wymiana zdań w tym stylu trochę trwała (w klasie maturalnej byłem już dość "wyszczekany"), a że to było na korytarzu tuż przed wejściem do budynku to widownia rosła i miała co raz to lepsze humory...

W końcu się udało naprędce złożyć komisję do egzaminu zorganizowanego w przerwie między turą poranną, a popołudniową. I żeby nie było za łatwo, to babka od polskiego z tury popołudniowej wpadła do sali 10 minut za wcześnie i nie zwracając na mnie uwagi (szykowałem się jeszcze, bo przed samą odpowiedzią miało się jakiś czas na opracowanie pytań/zadań) zaczęła robić awanturę, że jej sala jest zajęta...

Dzisiaj to wspominam ze śmiechem, ale wtedy to było naprawdę coś :)

liceum

by Moby04
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
13 19

No, musiało być! Nie dość, że naprędce musieli zorganizować komisję, która musiała mieć o fizyce chociaż ogólne pojęcie, to jeszcze naprędce musieli wymyślić specjalnie dla ciebie ileś tam zestawów pytań, żebyś miał z czego wybierać. Chyba, że ten cały egzamin był aż tak dalece "naprędce", że przewodniczący komisji (zapewne fizyk) zadał ci "z głowy" jakieś trzy przypadkowe pytania, a protokół egzaminacyjny komisja naprędce skleciła później. Swoją drogą, ciekawe, jak w kuratorium wytłumaczyli to kuriozum?

Odpowiedz
avatar misiafaraona
12 14

@Armagedon: W tamtych czasach to nauczyciele wymyślali pytania na maturę ustną.

Odpowiedz
avatar didja
0 8

Ten kierunek znany od podstawówki to medycyna :)?

Odpowiedz
avatar Moby04
11 13

@didja: W drugiej klasie podstawówki dostałem komputer i tak jakoś wyszło, że od wtedy wiedziałem, że będę programistą...

Odpowiedz
avatar Trepcio
2 14

Może mało piekielne, ale tak dobrze opisane, że mi się usta same uśmiechały. Wielki plus!

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
8 22

@Trepcio: dobrze opisane? To bardzo chaotycznie podana historia.

Odpowiedz
avatar Garrett
5 7

@Grejfrutowa: Spoko, jak na fizyka :)

Odpowiedz
avatar KrowaNiebianska
-4 12

Garrett.: zauważ, że autor uważał iż pisemna i ustna matura z polskiego nie jest dla niego problemem. A tu taka stylistyka i błędy

Odpowiedz
avatar Moby04
0 10

@KrowaNiebianska: Cóż, z matury z polskiego miałem maksymalne noty a historię pisałem na szybko i poniekąd świadomie lekko chaotycznie w celu oddania tego jak się wtedy czułem... Jeśli coś się jednak nie podoba to chętnie wezmę krytykę na klatę, żeby nie popełniać błędów w przyszłości.

Odpowiedz
avatar sufrazystka
1 1

"Wtedy to wyniki matury były podstawą do przyjęcia na wymarzone studia.” A teraz z ciekawości na jakiej podstawie przyjmują na studia? :)

Odpowiedz
avatar Quaraliel
2 2

@sufrazystka: na podstawie matury... autor cos chyba pokręcił, bo od czasu wprowadzenia "ogólnopolskiej" matury jej wyniki decydują o przyjęciu na studia. Wcześniej matura to był tylko kwitek, na uczelniach zdawało się osobne egzaminy na dany kierunek. No chyba że przed 2005 był okres przejściowy między jednym trybem a drugim, ale patrząc po tym jak działa system maturalny w Polsce to wątpię aby chciało im się w to bawić... niemniej, takiej pewności nie mam

Odpowiedz
avatar Moby04
0 0

@Quaraliel: Nie tyle pokręciłem, co napisałem jak wtedy było. Nigdzie nie zasugerowałem, że to się zmieniło, bo zwyczajnie się tym nie interesuję.

Odpowiedz
avatar KachaKacha
2 2

No i jak ta fizyka Ci poszła nie napisałeś. Rozumiemy, że zostałeś programistą, więc ok, ale napisz coś więcej, bo zrobiłeś zakończenie jak w dobrym filmie - człowiek czeka na tę ostatnią scenę, a tu zostawiają go z niedomówieniem.

Odpowiedz
avatar whatevaa
5 5

W czasach przed gimnazjum podstawą przyjęcia na studia wcale nie były wyniki matury. Żeby dostać się na studia dzienne pisało się osobny egzamin na uczelni, a wyniki matur mogły zadecydować, w przypadku, gdyby więcej osób osiągnęło ten sam wynik na egzaminie. Na studia zaoczne były zapisy, jak były miejsca, to się studiowało i tyle. Jakąś ściemę tu wyczuwam..

Odpowiedz
avatar Moby04
0 2

@whatevaa: W czasach przed gimnazjum wprowadzona została matura ogólnopolska i była ona traktowana jako egzamin na studia. W niektórych przypadkach wymagano dodatkowych egzaminów na uczelni (np. egzamin z rysunku na architekturze PWr) ale generalnie decydująca była matura. Nie ma tu żadnej ściemy choć faktycznie tak działało to tylko przez kilka lat bo mój starszy brat na tą samą uczelnię z tego co pamiętam egzaminy miał oddzielne...

Odpowiedz
Udostępnij