Historia dotyczy dwóch dziewczynek, Kasi i Basi (imiona zmyślone). Kasia to moja chrześnica, ma 8 lat i ma najlepszą przyjaciółkę Basię. Dziewczynki są w 2 klasie i są nierozłączne. Razem siedzą, uczą się, bawią się, non stop razem. Obie są grzeczne i naprawdę świetne.
Ale Basia nie może już się przyjaźnić z Kasią, rodzice jej zabronili. Moja kuzynka (mama Kasi) od 1,5 roku zna Basię i jej rodziców, dzięki dziewczynkom. Rodziny się dogadywały do ostatniego weekendu.
Otóż tydzień temu mama Basi przyjechała ją odebrać do mojej kuzynki i trafiła na obiad. Basia jadła ziemniaki polane potrawką z indyka i wywiązała się awantura, otóż Basia podobno jest wegetarianką. Podobno, bo moja kuzynka nic nie wiedziała, odkąd Basia do nich przychodziła zawsze jadła mięso. Moja kuzynka nigdy nad tym się nie zastanawiała, na stole były różne potrawy, ale Basia zawsze brała coś z mięsem. Kuzynka wiedziała, że rodzice Basi nie jedzą mięsa, ale nigdy nie myślała jak to jest z dziećmi. Basia chodziła od czasu do czasu do McDonaldsa, jadła mięso u innych dzieci, a Kasia mówiła, że Basia w szkole je kanapki z szynką, więc do głowy mojej kuzynce nie przyszło, że Basia również jest wegetarianką. Otóż okazuje się, że podobno Basia nigdy w życiu mięsa nie jadła wg jej mamy.
Wg Kasi w szkole dzieci oddawały jej szynkę i nauczyły jeść mięsa jak się dowiedziały, że w domu nie jada. Basia polubiła mięso i od 1,5 roku wegetarianką nie jest. Co więcej, babcia za plecami rodziców wspiera jej odejście od wegetarianizmu i karmi ją mięsem. No i teraz Basia ma zakaz rozmawiania nie tylko z Kasią, ale też ze wszystkimi, co jej mięso dawali w szkole, czyli z większością klasy.
Swoją drogą zastanawiam się, jak to jest w rodzinach wegetariańskich, pilnuje się dzieci czy pozwala im decydować?
Powoli wegetarianizm staje się religią. Choć z drugiej strony nic dziwnego w tym, że rodzice chcą pilnować diety dziecka. Wielu rodziców zabrania np. chipsów czy słodzonych napojów.
OdpowiedzPowiem szczrzerze: jestem w stanie zrozumieć obie strony. Choć większa wina jest po stronie rodziców dziewczynki. Skoro zdecydowali, że ich dziecko będzie jadało inaczej niż większość dzieci to powinni jej to wytłumaczyć. Dziecko nie rozumie znaczenia wielu słów i rzucenie hasła "jesteś wegetarianką" nie spowoduje zrozumienia. Niezależnie od tego czy rodzina jest wegetarianami z powodów zdrowotnych, czy dla ratowania zwierząt, to trzeba dziecku wytłumaczyć a nie mieć pretensje do całego świata, że nie czyta w myślach.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: Ja też uważam, że jeśli rodzice postanowili, że dziecko nie będzie jadło mięsa to powinni mu to wytłumaczyć. No i powinni też uprzedzić rodziców koleżanek, do których dziewczynka chodziła, że ona mięsa nie jada. Jak jest się rodzicem alergika to przecież też się uprzedza, że nie może jeść np. czekolady czy orzechów a nie siedzi się cicho i robi awanturę dopiero, gdy ktoś nieświadomy nakarmi dziecko zakazanym produktem. Jak dziecko pasjami czegoś nie cierpi to zazwyczaj też uprzedza się, żeby go czymś nie karmić bo i tak nie zje albo wręcz zwróci po nakarmieniu go tym (ja tak miałam z kisielem jak byłam mała, robiło mi się niedobrze na sam widok tej brei).
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: dokładnie. a gdyby dziecko było na coś uczulone? to do rodziców należy uczenie dziecka co, jak i dlaczego je. no i ile to kosztowało powiedzieć innym, że mała nie je mięsa?
OdpowiedzWegetarianizm jest jak religia nikt nie pyta dziecka czy che chodzić do koscioła tutaj to samo, ale jakby co to mówią,z ę to kwestia wyboru. PS nie mówię, ze tak jest w 100%, ale presja jest
Odpowiedz@maat_: oczywiście, że jest presja, w końcu hasło "od dziś jesteś wegetarianką" rzucają rodzice, czyli jakby nie patrzeć- największy autorytet małego dziecka. Wychodzi tutaj kwestia nadużycia tego autorytetu, żeby zmusić dziecko do swoich posranych pomysłów. A skoro mamusia potrafiła zrobić taką awanturę, to nie wydaje mi się, żeby któryś rodzic z Basią rozmawiał na ten temat i próbował ją przekonać, prędzej właśnie "od dziś jesteś wegetarianką tak jak my, a jak nie to masz szlaban na życie". Swoją drogą już to widzę jak Basia sama z siebie przestaje rozmawiać ze swoją klasą "bo jej mam zakazała". No, z jedyną normalną osobą w rodzinie, czyli babcią podobnie. Mhm, z pewnością. A skoro już przy babci- mówię to na swoim własnym przykładzie, gdzie babcia, dziadek... ba- nawet ciotka i wujek, czy to ze strony taty, czy mamy... nie mieli takich pier&olniętych pomysłów, żeby zakazywać dzieciakom jeść mięso? Zawsze jak przyjeżdżałem i dalej przyjeżdżam w odwiedziny to zawsze jest normalny posiłek, często z wkomponowanym mięsem i wszyscy jedzą ze smakiem. Jeden wujek przy takich tematach zawsze odpowiada prosto- "chcesz być królikiem? Nie zabronię ci, ale ani się waż mi zabraniać coś jeść bo ci się odmieniło". To nie wiem- czy to tylko ja mam takie szczęście, czy jeszcze te 2-3 generacje wstecz ludzie byli... "normalni"? Nie wiem. Ale co się odwlecze to nie uciecze- matka jest zdrowo je&nięta i jeśli to nie jest jakaś fala hipsterstwa wywołana pomysłowymi koleżankami, to już jej nic nie uratuje i nie będzie przyjmować do wiadomości sprzeciwu córki. Przynajmniej do czasu, aż ta dorośnie i każe się matce wypchać tymi serwowanymi na okrągło warzywami. I wtedy będzie lament. Świętokrzyski.
OdpowiedzReasumując.. matka Basi jest pier_olnięta
OdpowiedzJeżeli dbałość o dietę dziecka dyktowana jest prawidłowym zbilansowaniem posiłków, to ja takie zachowanie popierał. Jeżeli zaś motorem jest ideologia, to byłbym skłonny interweniować, nawet z odebraniem dziecka takim rodzicom. Wegetarianizm, a w szczególności weganizm to ciężkie, ale na szczęście uleczalne choroby umysłowe. Jak w przypadku każdego niemal schorzenia, najważniejsza jest profilaktyka.
Odpowiedz@Fomalhaut: Fomal, jak mogłoby to być dbałością o zbilansowanie posiłków? Niiima takiej możliwości. Jeśli puszcza się dzieciaka z domu i nie kontroluje gdzie, u kogo, kiedy i jakie spożywa on posiłki, a mówi się mu tylko "pamiętaj, że nie jesz mięsa" - no to raczej o jego zbilansowaną dietę się nie dba? Bo jeżeli zabierasz dziecku (które rośnie, rozwija się, buduje tkankę mięśniową i kostną) najlepsze i najlepiej przyswajalne przez organizm BIAŁKO mięsne - to MUSISZ, dla jego zdrowia, wyrównać mu ilość i jakość tego białka innymi produktami (pieczone ziemniaki, fasola, soja, brokuły, brukselka, kukurydza, nabiał). A jak nie dbasz o to i dietę dziecka puszczasz "na żywioł" ufając, że odpowiednio "dokarmią" je sąsiedzi, znajomi i szkoła - to jesteś głupi jak but i należy ci się strzał patelnią w łeb. A jak jeszcze, dodatkowo, masz pretensję do "całego świata", że nie czyta ci w myślach i twoje dziecko częstuje tym, co ma, a dziecko lubi - to wizyta u specjalisty od "psyche" wydaje się być koniecznością.
Odpowiedz@Armagedon: Demonizuje się kwestie bilansowania diety u wegetarian i bagatelizuje u mięsożerców. Przede wszystkim mało które dziecko ma obecnie prawidłowo zbilansowaną dietę - raz, że wielu rodziców po prostu nie zawraca sobie tym głowy, dwa - dzieci są wybredne z natury, trzy - chcą się przypodobać rówieśnikom, a ci zwykle preferują hamburgery, a nie zdrową żywność. I imho nie ma co robić z tego tragedii - jak raz na jakiś czas dzieciak zje u kolegów frytki zamiast zdrowego obiadu to wielka krzywda mu się nie stanie. Byle z umiarem.
Odpowiedz@Fomalhaut: "Jeżeli zaś motorem jest ideologia, to byłbym skłonny interweniować, nawet z odebraniem dziecka takim rodzicom." Co ty człowieku bredzisz? Każdy rodzic w wychowaniu dziecka kieruje się jakąś ideologią - religijną, polityczną, żywieniową ... można wymieniać do oporu. Kto ma decydować która ideologia jest lepsza, a która gorsza? W ten sposób wszystkim katolikom, którzy chcą ochrzcić dziecko (wszak motywem jest ideologia religijna i jest to forma przymusu, dziecko nie ma nic do gadania) też kazałbyś odebrać dzieci? I jeszcze jedno - głupie komentarze to też "ciężkie, ale na szczęście uleczalne choroby umysłowe".
Odpowiedz@Crook: Nie popieram takiego gadania, że "wegetarianizm to choroba umysłowa" i zgadzam się z Tobą, że każdy wychowuje swoje dziecko zgodnie z jakąś ideologią/ideami. Nie ma w tym nic złego, nawet jeżeli ideologia jest wyjątkowo głupia- pod warunkiem, że nie zaszkodzi dziecku. Nie interesowałem się nigdy jak wygląda bilansowanie diety wegetariańskiej pod kątem zaopatrzenia organizmu chociażby w białko- ale mam kumpla, zawodowego żołnierza. Jest wegetarianinem. I sam mówi, że o białko ciężko jeżeli wyeliminuje się z diety wszystkie produkty odzwierzęce, tak jak weganie robią. Będąc wegetarianinem można nie jeść np tylko mięsa, ale uzupełniać dietę produktami odzwierzęcymi- jajka, mleko, sery itd. Czy nawet ryby. Jeżeli zaś ktoś chce być "w pełni weganinem" i zmusza do tego dziecko, może to być niebezpieczne dla tegoż dziecka zdrowia. Więc tak- wegetarianizm (ten w "lajtowej" wersji) nie zaszkodzi dziecku, ale narzucony weganizm już może. Porównanie wegetarianizmu/ weganizmu mogącego rzutować na zdrowie dziecka do wychowywania wedle ideologii religijnej/ pacyfistycznej/ jakiejkolwiek innej jest NIECO nietrafione, bo nie rzutują one bezpośrednio na zdrowie fizyczne (o psychicznym akurat nie rozmawiamy).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 października 2016 o 10:53
@Ochraniacz: "Rozumni wegetarianie", że ich tak nazwę, czyli osoby które faktycznie przykładają wagę do tego, co i jak jedzą będą umieli zadbać o dietę dziecka, alby nie cierpiało na niedobory białka czy innych składników odżywczych. Mam znajomą wegetariankę, uczy dzieci by nie jeść mięsa ale jej córka ma anemię i musi mieć dietę bogatą w żelazo. Stąd raz w tygodniu na talerzu małej ląduje wątróbka i koleżanka z tego tytułu sobie włosów z głowy nie rwie, bo to dla zdrowia dziecka. Przymyka też oko, jak dzieciaki raz na jakiś czas zjedzą u babci krupnik czy rosół. Jest to pewnego rodzaju kompromis: dzieciakom smakuje, dla zdrowia też dobre s babcia się cieszy, że wnuki jedzą i że może coś im ugotować (na kuchni wegetariańskiej się nie zna, to raczej taka typowa babcia serwująca schabowego z ziemniaczkami).
OdpowiedzFanatyzm w każdej postaci jest abominacją, to tylko kolejny przykład
OdpowiedzMam znajomą wegankę, jej rodzice są wegetarianami. Znajoma ma młodszą siostrę, która normalnie je mięso - rodzice nie zmuszali jej do bycia 'wege', po prostu powiedziała, że mięso za bardzo jej smakuje, żeby przestać je jeść. No i w rodzinie wege jest jedna jedyna jedząca mięso i podobno jest z tego dumna :D
OdpowiedzHistoria jak najbardziej na plus, rodzice są tutaj piekielni. Ale tak się zastanawiam... gdyby nie chodziło o rodziców- wegetarian, tylko Katolików, i nie o jedzenie mięsa, a o to, że dziecko nie chce chodzić do kościoła- ilu oburzonych na ideologiczne indoktrynowanie dzieci zmieniłoby zdanie.
OdpowiedzJakiś oburzony wegetarianin też pewnie przyjdzie, cierpliwości... ;)
OdpowiedzUh... Współczuje dziecku. Nie dość, że walnięci rodzice katują ją dietą, której dziecko nie lubi to jeszcze odniosą efekt zupełnie odwrotny.
OdpowiedzTo rodzice decydują jak wychowywać swoje dziecko i otoczenie powinno to uszanować.
Odpowiedz@Morog: Jak najbardziej to popieram, tyle tylko że wypadałoby by rodzice raczyli powiadomić otoczenie o swoich przekonaniach, w tym przypadku żywieniowych, a nie oczekiwać że wszyscy się domyślą.
Odpowiedz@Morog: Z kolei rodzice powinni uszanować wolę dziecka. Jeśli dziecko chce jeść mięso, bo mu smakuje, to niech mu tego nie zabraniają w imię swojej chorej ideologii. A, no i żeby się nikt nie burzył - nie twierdzę, że weganizm/wegetarianizm jest chory. Chore jest podejście ludzi ("ja nie jem mięsa, ojciec nie je mięsa, więc ty też nie będziesz jeść! Zamknij się i żryj te marchewki!!!"). Po prostu trochę rozsądku i szacunku do małego człowieka by się przydało.
Odpowiedz@pphntf: Jeśli dziecko zadecyduje że będzie pić wódkę albo palić papierosy też rodzice powinni uszanować jego wolę? Obrażając czyjeś przekonania wystawiasz opinie sobie....
Odpowiedz@Morog: Byłem pewien, że ktoś rzuci alkoholem albo narkotykami. Zawsze mnie śmieszyły takie idiotyczne porównania. Istnieje zasadnicza różnica między chlaniem wódy w wieku 15 lat, a jedzeniem mięsa. Pierwsze to patologia, drugie, że tak to ujmę - samo zdrowie. Szczególnie dla dziecka.
Odpowiedz@Morog: Aha, a jak rodzice zadecydują że dziecko nie będzie jadło, tylko będzie piło tylko wodę? Albo będzie jadło tylko i wyłącznie słodycze? Uszanujmy, aż dziecko zemrze z głodu? Byli tacy co dzieciaki pogłdozili, bo jakis znachor tak kazał!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2016 o 14:30
@ZjemTwojeCiastko: @Morog: "Kot jest mój i będę go ruchał kiedy chcę."
OdpowiedzTeż jestem wegetarianką, ale nie wegeterrorystką. Osobiście nie zabraniałabym dziecku jedzenia mięsa jeśli ma na nie ochotę. Zresztą i tak przygotowuję mięsne posiłki w domu dla narzeczonego i wcale nie narzeka;) Wiecie, ja z kolei jak odchodziłam od jedzenia mięsa to było pitu pitu w drugą stronę. Olaboga bo to niezdrowe, bo bedziesz słaba, chorowita itd. Guzik prawda;) Od prawie 15 lat nie jem mięsa, badam się regularnie i nie zdarzyło mi się, żeby wyniki były złe;) Zawsze wszystko mam w normie;) Problem polega na tym, że jest masa wegetarian, którzy kompletnie nie szanują tego, że nie każdy chce rezygnować z mięsa. Jak dla mnie to jest słabe i nie popieram takiego zachowania. Ale też nie cierpię, kiedy ktoś usilnie próbuje mi wpierać, że mam jeść mięso, albo, że ze mną jest coś nie tak bo nie wcinam schabowego;) Tak więc żyj i daj żyć innym;) Pozdrawiam!
Odpowiedz@wiedzmak: Dokładnie. zasadniczo - nie moja rzecz, co kto ma na talerzu, i niczyja, co ja mam na swoim. Oczywiscie - jeśli podejmuję posiłkiem wegetarianina - moja rzecz (jako gospodarza) by dostał to, co mu wybrana dieta pozwoli zjeść. Tak samo gdybym na obiad zaprosił żyda (w znaczeniu - przestrzegającego religijnych wymogów dietetycznych wyznawcę judaizmu), muzułmanina, hinduistę. Toż samo, gdybym miał do czynienia z alergikiem, osobą z celiakią, czy nietolerancją laktozy, etc, etc. I nawet w ramach uprzejmości (i lenistwa - nie bedę gotować dwóch obiadów) pewnie zjem to samo. Tylko bardzo proszę, żeby gość był uprzejmy uprzedzić mnie o swoich problemach zdrowotnych / wybranym systemie filozoficzno-religijnym i wynikających z niego ograniczeniach dietetycznych. Nie jestem jasnowidzem - ani omnibusem. ...jeśli ktoś uprze się odżywiać wyłącznie wodą i swiatłem słonecznym, odsłonię mu okno i naleję szklankę mineralnej. Czy coś. Ale jeśli spróbuje czepiać się zawartości mojej michy, choćby był to i świeżutki tatar, będę gryzł ;) Metoda przetestowana na znajomych wegetarianach. Działa bez problemu, ale może być, że moi znajomi wegetarianie (i flexitarianie ;) tzn. w praktyce sięgający po mięso bardzo rzadko, ale bez oporów) są z tych rozsądnych...
OdpowiedzTakie zmuszanie powinno być traktowane jak przestępstwo. A nie chrzest niemowląt, jak chce Związek Socjalistycznych Republik Europejskich.
Odpowiedz@obserwator: z tym chrztem to maja racje, tez podejmowanie decyzji za ciebie
Odpowiedz@obserwator: Chrzest to akurat jedna z najważniejszych rzeczy po narodzeniu
Odpowiedz@bazienka: Mamy jeszcze coś takiego, jak apostazję.
Odpowiedz@obserwator: czyli wypisywanie sie z instytucji propogujacej cos, w co nie wierzysz, wg zasad tej instytucji no super fuck logic
Odpowiedznajwieksze dysmozgowie to jest jak sie wegetarianinem albo weganinem czyni rowniez psa czy kota...
OdpowiedzZnam wegetarianie- mężowi i dzieciom robi mięso (choć płacze je przyrządzając i wolałaby aby nie jadly), znam tez 2 weganki i ich dzieci... Te jedza mięso, wiec mysle, ze to zalezy od rodzica i jego podejścia do żywienia i mięsożerców
Odpowiedz@Wciazsiedziwie: tez tak robilam, prawie 6 lat, chlopakowi mieso, sobie wege. i zylam a jak raz zrobilam spaghetti na zacierce sojowej, uslyszalam pytaie- skad ty takie dobre mieso wytrzasnelas? ;)
OdpowiedzNie mowi sie do Mcdonaldsa...Do Mcdonalda!
OdpowiedzNie rozumiem wegetarianizmu, przecież w mięsie są środki budulcowe potrzebne każdemu organizmowi.
OdpowiedzBiedna dziewczynka. Ja też mam trochę problem z jedzeniem mięsa, bo wiem, jak się te zwierzaki zabija i pewnie gdybym musiała to zrobić sama to bym pozostała przy roślinkach ALE niestety ludzki układ pokarmowy trawi mięso i przetwarza w potrzebne do życia składniki, bo człowiek jest z natury drapieżnikiem, taka prawda. I o ile z wegetarianami nie mam problemu, to weganie zdecydowanie zaczynają tworzyć coś w rodzaju religii i wprowadzają kolejny w naszym kraju podział na "my" i "oni", czyli muszą być ci dobrzy i ci źli. Nie bardzo mi się to podoba. Najbardziej nietolerancyjni są zazwyczaj ludzie, którzy najgłośniej o tej tolerancji krzyczą i to jest tego przykład.
OdpowiedzMoże niech jej jeszcze założą smycz i kaganiec? Pieprzeni wegenaziści.
OdpowiedzW dzisiejszych czasach musimy pozwolić dzieciom samym zdecydować czy chcą być ochrzczone i jakiej chcą być płci, ale co do diety wegetariańskiej to nie mają wyboru...
OdpowiedzMy też z mężem mieliśmy już dyskusje kiedy pozwolić dzieciom na decydowanie o swojej diecie, ale w całkiem drugą stronę - obydwoje jesteśmy zdania, że dzieci muszą jeść mięso (a przede wszystkim ryby) i baliśmy się, że za szybko będą chciały pójść w ślady tatusia (przejść na wegetarianizm). Chyba czytając Wasze komentarze, właśnie przestałam się o to martwić.
Odpowiedz