O tym jak rozszabrować mieszkanie własnej matki w dniu jej śmieci.
Słowem wstępu.
Moja babcia lat 86, na podstawie umowy dożywocia, miała zagwarantowane mieszkanie na parterze w domu mojego ojca, ogrzewanie, plus opłacane media przez moich rodziców. Ja z żoną i córką mieszkaliśmy na piętrze.
Rodzeństwo ojca, wujek z ciotką robili babci zakupy, przywozili obiady, sprzątali mieszkanie itd. Jak się coś zepsuło, typu pralka, telewizor to kupowali nowe.
Wujek był pełnomocnikiem babci, miał dostęp do jej konta i mógł w jej imieniu załatwiać sprawy w urzędach, dlatego miał on najlepszy kontakt z babcią. Ponadto co nie bez znaczenia, był dobrze zarabiającym księgowym i radcą podatkowym.
Sądny dzień nadszedł akurat gdy ja z rodziną byliśmy na wakacjach, a babcia była sama w domu. Dostaliśmy smsa we wtorek wieczorem, że zmarła. Szybko oddzwoniliśmy i okazało się, że to wujek posłał smsa, a babcia zmarła już w poniedziałek popołudniu a pogrzeb w sobotę..
Teraz pytanie dla Was za 100 punktów, czemu dopiero powiadomił nas o śmierci babci we wtorek wieczorem? Ano temu, żeby mieć czas aby wszystko co cenniejsze powywozić z mieszkania!
Gdzie tam żałoba po matce, gdzie jakiś szok i wyciszenie. Gdy tylko zakład pogrzebowy odebrał zwłoki, to ruszył aby ratować co się da, bo potem może przyjść pełnoprawny właściciel mieszkania i zmienić zamki.
Zabrał między innymi: telewizor, dekoder, pralkę, kuchenkę gazową z piekarnikiem, robota kuchennego, żelazko, radio..
Ponadto UWAGA: termometr z okna, kwiatki w doniczkach, kopaczkę i grabki, zdjęcie ślubne dziadków znad łóżka, albumy rodzinne, odkręcił nawet talerz od satelity ze ściany.
Z późniejszej analizy przebiegu wydarzeń, doszliśmy z rodzicami do wniosku, że musiał większość rzeczy wywozić w nocy z poniedziałku na wtorek.. a potem jeszcze we wtorek popołudniu. Zrobił pewnie z 5-6 kursów samochodem, aby to wszystko przewieźć, a jego matka jeszcze nawet nie ostygnęła po śmierci.
śmierć babcia
To co za problem zgłosić gnoja na policję? Sprawca jest znany, także nie będą musieli długo szukać...
Odpowiedz@xyRon: Rodzice gdy jeszcze nie wiedzieli co zrobił, sami chcieli mu dać jeden dzień, żeby pozbierał to co kupowali babci, bo pewnie na to wszystko i tak miał faktury więc mógłby się o to upomnieć.. Oczywiście albumy i pamiątki rodzinne powinien zostawić, ale weź idź z tym na policję. kto o tym myśli w czasie żałoby ;/
OdpowiedzHiena
Odpowiedz@maat_: Powinniście zrozumieć jedną rzecz. Po śmierci członka rodziny, cały jego majątek staje się spadkiem. A za majątek, jak w przypadku komornika, uznaje się wszystko co ruchome w nieruchomości plus sama nieruchomość. O ile tu status nieruchomości był prawnie uregulowany, o tyle status ruchomości już nie. Faktury na sprzęt nic nie znaczą, póki w sądzie nie udowodni się, że nie są częścią majątku, a były tylko użyczone. Problem polega na tym, że kto inny jest właścicielem mieszkania. I to on, gdyby zdążył, zrobiłby to samo. Niestety takie mamy prawo w Polsce. Prosty przykład - ja. Mieszkanie rodziców, ale cale wyposażenie kupiłem ja. W momencie ich śmierci całość staje się spadkiem. Nawet ten komputer, z którego piszę, a jest wart więcej nić cały sprzęt AGD i RTV w domu, A do podziału są co najmniej 3 osoby. I Wszystkie mają problemy finansowe i nie odpuszczą. Zanim udowodnię w sądzie że sprzęt jest mój, Zapewne zostanie sprzedany za bezcen bo reszta nie ma zielonego pojęcia o wartości sprzętu w domu, a ja najwyżej odzyska równowartość jak mi przysługuje w spadku na dzień ogłoszenia wyroku..., gorzej jak zgłosi się kilka innych osób, które teoretycznie też mają prawo do spadku. Wtedy będę jeszcze walczył i udowadniał, ze nic im się nie należy, a jak to się nie uda to dostanę odpowiednio mniej... Co w takiej sytuacji zrobić? To samo co moje ciotka po śmierci moich dziadków. Co cenniejsze rzeczy przejęła zanim ktoś się zorientował. Reszta poszła do podziału. Z tą różnicą, że moi dziadkowie sami dorobili się wszystkiego i wszystko włącznie z domem było ich. Nam dostało się kilka sztuk złotej biżuterii w tym sygnet rodzinny i połowa wartości domu, a że były to czasy dawne, na przełomie inflacji, to po ogłoszeniu wyroku, za równowartość domu można było kupić... pół fiata 126p. To jest rzeczywistość, która ma się niestety nijak do praw zapisanych. A prawo spadkowe jest bardziej skomplikowane. To co opisałem to wersja uproszczona...
OdpowiedzSkoro to wszystko kupił i nawet miał faktury, to chyba nie dziwne, że sobie zabrał. W przypadku pamiątek to trochę nieładnie, takie rzeczy należy traktować raczej jako "dobro intelektualne" i nie powinno być dzielone. Z wypowiedzi autora przebija żal, że był daleko i sam spóźnił się na żer.
Odpowiedz@Fomalhaut: Przejrzałeś mnie, najbardziej żałuję tego termometru rtęciowego za 3,50 z biedronki.
Odpowiedz@Farmer: Próbujesz być zabawny, ale za cenniejszymi fantami to ci się pewnie łezka w oku zakręciła.
Odpowiedz@Fomalhaut: Za to Ty pewnie byś jeszcze babcię przez rok udawał, żeby jej emeryturę podbierać.
Odpowiedz@Fomalhaut: Dokladnie to samo pomyslalam. Zamiast troche sie zreflektowac i pomyslec o glebszych sprawach, po smierci bliskiego, autor po powrocie zaczal remament dobr ruchomych babci. Swoja droga swietna trzezwosc umyslu, ze nawet brak kopaczki od razu zauwazyliscie.
Odpowiedz@Fomalhaut: Zachowujesz się teraz jak równie obrzydliwa hiena jak ten wujek.
Odpowiedz@Farmer: Może to i detal, ale... termometr okienny RTĘCIOWY?
Odpowiedz@Armagedon: A zaokienny to jaki ma być? Cyfrowy?
OdpowiedzCzyli zabrał to co sam kupił i na co miał rachunki? Bycie chu**m to nie zbrodnia, jaka znowu policja.
OdpowiedzPewnie łasił się na pralkę :)
OdpowiedzCzyli mieszkaliście z babcią, ale to wujek przyjeżdzał się nią zajmowac? No cóż...
OdpowiedzChwila - wujek kupował babci wszystko, co się zepsuło, robił zakupy, wraz z resztą rodzeństwa się zajmował - mało? Oczywiście, Twoja część rodziny też obowiązek wobec babci spełniła - mieszkała u Was, w wyremontowanym mieszkaniu. Ale niczym dziwnym nie jest, że zabrali rzeczy, które sami kupili, tym bardziej, że nie zostawili babci na lodzie, ale poświęcali jej czas. Jedyny zgrzyt, to pamiątki. Ale jeśli chodzi o zdjęcia, to zawsze można pokopiować.
Odpowiedz@Grav: może rozchodzi się o czas w jakim wujek zgarnął fanty? Wiecie, matka ledwo co umarła a ten pierwsze co robi to "sprzątanie" mieszkania. Raczej się tak nie robi,ludzie..
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Z drugiej strony to wujek miał pełnomocnictwo, to on wymieniał sprzęty na nowe, to on był z matką najbliżej mimo, że mieszkała z innymi dziećmi. To nie świadczy najlepiej o tych osobach i można podejrzewać, że wujek zwyczajnie ubiegł bandę hien, które tylko czekały na okazję...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Przepraszam, a po jakim czasie od śmierci bliskiego już można "sprzątać" mieszkanie? Jakie są oficjalne, moralnie poprawne wytyczne?
Odpowiedz@Zmora: nie wiem jak u innych, ale u mnie brano się za sprzątanie mieszkania po babce po pogrzebie. No ku*wa, gdyby umarła ci matka czy ktoś bliski od razu po zabraniu ciała, przyszłoby ci do głowy sprzątanie mieszkania i zgarnianie fantów po zmarłym?
Odpowiedz@Moby04: jeżeli tak sytuacja wygląda...ale w normalnych warunkach to bardzo nieeleganckie
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ale w tym przypadku tak wynika z historii.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Widocznie ten wujek miał obawy, że jeśli poczeka do pogrzebu, to rzeczy, które kupił zobaczy, jak świnia niebo. Z historii wynika, że jego obawy były jak najbardziej słuszne.
OdpowiedzRzeczy były kupione przez niego, więc mógł je zabrać. A to, że zabrał to jak tylko babcia zmarła? Może bał się, że jego brat sobie przywłaszczy te rzeczy? W końcu mieszkanie by było jego. Co do pamiątek to cóż, tu powinni się dogadać, rozumiem, że wujek chciał po babci albumy i zdjęcia, w końcu to ma wartość sentymentalną, ale powinien się podzielić z resztą rodzeństwa. Kwiatki? Może babcia jakoś była do nich przywiązana i wujek odczuwał obowiązek by się nimi zajmować?
OdpowiedzPewnie gdyby tak nie zrobił, to przyszedłby pełnoprawny właściciel mieszkania i zmienił zamki zanim pełnoprawny właściciel rzeczy w mieszkaniu babci by się do nich dostał. To, że wujek i ciocia przyjeżdżali sprzątać i gotować babci o czymś świadczy...
OdpowiedzKurcze, sytuacja nie łatwa do rozstrzygnięcia, bo jeśli rzeczy zakupił wujek, to miał do nich prawo- jasne. Z drugiej strony nie wiemy czy do wszystkich jakie zabrał, a zabieranie pamiątek rodzinnych bez konsultacji z innymi jej członkami jest conajmniej nie na miejscu. No i gdyby tak faktycznie miał do nich prawo i czuł się z tym dobrze, to wywoził by po cichu, w środku nocy jak złodziej? To są kwestie sporne. Dla mnie najbardziej piekielne są 2 sprawy: Po pierwsze nie powiadomienie rodziny o śmierci matki od razu po jej odejściu, jest podłe i obrzydliwe. Zwłaszcza że powodem były dobra materialne. Po drugie: Jak wyrachowanym człowiekiem trzeba być? Gdyby chodziło o któregoś z moich rodziców to nie była bym w stanie nawet dotknąć tych rzeczy z szoku, nawet wejść do tego mieszkania. A przynajmniej nie od razu. To uderza mnie w historii najbardziej.
Odpowiedz@PaniWrzos: Fakt ja mi zmarła Mama to Tato nawet ubrań z szafek przez pół roku nie ruszał, chciał mieć poczucie że ona jest blisko, teraz minęło 12 lal i przy mnie jak coś wyciął mamy ulubiona bluzka wypadła.
OdpowiedzPo pierwsze. Z historii wywnioskowałam (i zapewne mam rację), że rodzice autora mieszkali gdzie indziej. Z babcią mieszkała rodzina autora, której w dniu śmierci babci nie było na miejscu. Gdzie przebywali rodzice autora - nie wiadomo. Po drugie. Rodzice autora opłacali babci media i odstąpili mieszkanie (mogli, na przykład, parter domu wynajmować czerpiąc z tego zyski), więc również ponosili koszty i to comiesięczne. Sprzęt AGD nie psuje się codziennie, ani nawet raz na rok. Podzieliwszy cenę, powiedzmy, pralki na 12 miesięcy wychodzi jakaś stówka na miesiąc. Wujo na tym "interesie" na pewno stratny nie był. Po trzecie. Zastanawiam się, czy wujcio zdążył wyczyścić konto babci, jeśli miał do niego dostęp, upoważnienie i pełnomocnictwa dotyczące zarządzania gotówką? Po czwarte. Sprzęt AGD zakupiony przez wuja stanowi DAROWIZNĘ, która od momentu darowania stanowi WŁASNOŚĆ OBDAROWANEGO, czyli jego prywatny majątek i wchodzi normalnie w skład masy spadkowej. Chyba, że babcia podpisywała umowę użyczenia, w co wątpię. Po piąte. Ciotka (o której wszyscy zapomnieli), jako córka babci też powinna chyba o "swoje" sprzęty się upomnieć? Bo wygląda na to, że braciszek "zaopiekował się" również darowiznami od niej. Po szóste. Autor był na wakacjach, więc babci w tym czasie doglądać nie mógł. Może i nie doglądał na co dzień, ale nic nie wiemy na temat stosunków autora z babcią. Może się po prostu nie trawili? Po siódme. W historii nie chodzi raczej korzyści materialne (używany sprzęt, wielki majunt!), ale o sam fakt zachowania wujka, oraz o pazerność jaką się wykazał. NA PEWNO sam nie miał pralki, lodówki, odkurzacza czy kuchenki, względnie, koniecznie potrzebował mieć po dwie sztuki. ALE... po ósme. Wujcio wykazał się również skrajnym brakiem zaufania do reszty rodzinki, co też o czymś świadczy. Może miał powody?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 października 2016 o 10:37
@Armagedon: "umowa dożywocia – rodzaj umowy cywilnoprawnej, mocą której jedna ze stron w zamian za przeniesienie na jej rzecz własności nieruchomości zobowiązuje się zapewnić zbywającemu dożywotnie utrzymanie", czyli rodzice autora mieli OBOWIĄZEK opłacania rachunków itp, ponieważ dom był babci, ale ona przepisała go na swojego syna, w zamian za dożywotnią opiekę. Czyli ojciec autora nie robił łaski, że opłacał rachunki. Natomiast wujek opiekował się babcią bez zagwarantowanego "wynagrodzenia" po śmierci babci. Widocznie stosunki babci z jej synem (ojcem autora) się pogorszyły, ponieważ wzięła sobie drugiego syna na pełnomocnika, jemu ufała najbardziej, to on się nią opiekował, sprzątał w jej mieszkaniu itd. Moim zdaniem wujek miał powód by szybko zabrać rzeczy które kupił, bo jak później by je odzyskał jakby właściciele domu zmienili zamki?
Odpowiedz@sayone: Umowa dożywocia polega na tym, że - w zamian za przeniesienie własności - nabywca ma obowiązek "przyjąć zbywcę jako domownika, dostarczać mu wyżywienia, ubrania, mieszkania, światła i opału, zapewnić mu odpowiednią pomoc i pielęgnowanie w chorobie oraz sprawić mu własnym kosztem pogrzeb odpowiadający zwyczajom miejscowym”. Wynikałoby z tego, że wujek nie miałby żadnego obowiązku zapewniać babci jakiegokolwiek utrzymania, robić jej zakupów, wymieniać sprzętów, itp. - tym bardziej, że umowa dożywocia pozbywa go (oraz siostrę) jakichkolwiek praw do zachowku. Jakoś słabo widzę taki altruizm rodzeństwa, że - mimo, iż matka zabrała im całkowicie prawa do dziedziczenia po niej - nie dość, że jej doglądają skrupulatnie i z oddaniem, to jeszcze wykładają kasę na to, na co - według umowy - kasę powinien wykładać ojciec autora. Więc, albo ta umowa miała jakieś dodatkowe klauzule, albo była zawarta "na buzię", bez prawnych umocowań. Prędzej to drugie.
Odpowiedz*doradcą podatkowym. A co do historii to rzeczywiście przykra sprawa, mało stosowne zachowanie, zwłaszcza u kogoś, kto powinien reprezentować sobą coś więcej z racji wykształcenia, a zachował się jak hiena cmentarna.
OdpowiedzMoja była żona, gdy wyprowadzała się do swego wtedy kochanka, a obecnie męża,zaje..a mi wszystko- łącznie z moimi zdjęciami. Nawet kontakty wykręciła. Do dziś nie wiem, po ch..j jej były te kontakty :-)
Odpowiedz@baja1001: Żebyś, zapomniawszy, że ich nie ma, po ciemku włączając światło, władował paluchy w gołe przewody i zakończył tym samym żywot.
Odpowiedz@baja1001: Może chciała ci zakomunikować, że masz nie mieć z nią żadnego kontaktu? :D
Odpowiedz"(...) w dniu jej śmieci" - hmm...
OdpowiedzHmmm... czy wujek nie ma przypadkiem na imię 'Janusz'?
Odpowiedz