Pracuję w markecie budowlanym.
W ramach awansu przybyło mi trochę obowiązków, między innymi otwieranie i zamykanie sklepu. W związku z moimi nowymi obowiązkami musiałem zaliczyć kurs SEP, czyli uprawnienia elektryczne. Przepisy wymagają więc zrobiłem. Firma zapłaciła niemałe pieniądze, ja musiałem poświecić czas. Kurs zaliczony.
Teraz już całkiem legalnie mogę włączać i wyłączać światło.
Bo to, drogi autorze, myślisz, że takie proste jest... Ileż to ja rzeczy robiłam w mojej poprzedniej pracy całkowicie bez uprawnień dlatego tylko, że osoba z uprawnieniami była leniwym orangutanem! Ale oficjalnie do każdej pierdoły trzeba było go wzywać. Bo on miał uprawnienia, reszta plebsu nie.
Odpowiedz@bypek: To po co robiłaś? W razie wypadku miałabyś problemy z odszkodowaniem. Trzeba było zatrzymywać robotę i czekać na typka.
OdpowiedzOd kiedy uprawnienia SEPowskie są od włączania świateł? Miałem je wieki temu i były na wykonywanie i podłączanie instalacji do 1kV.
Odpowiedz@unitral: Bo włączanie/wyłączanie świateł to obsługa instalacji do 1kV... takie mamy śmieszne prawo :)
Odpowiedz@Painkiler: Nie, bzdury piszesz. Gdybyś napisał, że chodzi o ewentualne wywalenie korków, to spoko. Ale pstrykanie włącznikiem żadnych uprawnień nie wymaga. Gdyby wymagało, nie byłoby włączników światła dostępnych dla zwykłych ludzi choćby w urzędach ;)
OdpowiedzPo to włączniki mają odpowiednią normę, żeby każdy mógł ich używać. Jeśli chcesz jednak otworzyć skrzynie z zasilaniem i bezpiecznikami, to tam wymagany jest zazwyczaj, w zakładach, papier.
Odpowiedz@bloodcarver: Nie wiem jak u autora, ale w dużych sklepach wyłączanie światła na hali to często nie pstryknięcie przełącznikiem tylko właśnie otworzenie skrzynki i przesunięcie wajhy, co skutkuje wyłączeniem bezpieczników. Taką sytuację miał w pracy mój tata któremu również firma fundowała takie uprawnienia jak autorowi (chociaż zakres obowiązków związanych z SEP miał akurat większy).
Odpowiedz@karol2149: Tu chodzi zapewne o odcięcie głównego zasilania oświetlenia i o tym ja pisałem, a takowe przełączniki "główne" znajdują się w konkretnym miejscu, do którego dostęp mają "uprawnieni".
Odpowiedz@Painkiller: Dlatego też o tym napisałem. Nie dziwi mnie w tym wypadku, że zakład zrobił pracownikowi uprawnienia SEPowskie, ponieważ rakie skrzynie są zazwyczaj zamykane na klucz, a dostęp do niego mają osoby wybrane. Przy głównym zasilaniu mogą wystąpić kompilkacje w postaci, np. łuku, a to dla osoby nieświadomej może już być zagrożenie życia. Wypadki mimo, że prawie niemożliwe to minimalne prawdopodobieństwo jest, a gdyby się coś stało osobie bez uprawnień, to rusza cała maszyna biurokratyczna. Najprawdopodobniej wtedy poleciałby kierownik. Ja na miejscu autora cieszyłbym się za darmowe szkolenie i odpowiedzialne kierownictwo zakładu, w którym pracuje. Nie widzę w historii nic piekielnego.
OdpowiedzZrujnowałeś mi życie :(. Całe życie włączam i wyłączam światło bez uprawnień SEP-owskich, recydywistka jedna.
OdpowiedzMój znajomy dostał w szkole naganę, bo chciał sprawdzić czy lampki choinkowe, na które się złożyliśmy klasowo, działają i akurat dyrektor przechodził obok. :c
Odpowiedz@Fahren: Sobie możesz robic, komuś nie możesz ;)
Odpowiedz@Marcelinka: Gdyby go poraziło, to dyrektor/nauczyciel idzie siedzieć, więc cóż się dziwić.
OdpowiedzMoże jeszcze nie wiesz, ale pewnie szykuje Ci się awans na dział oświetlenia :). A tak na serio to przepisy są "głupie" dopóki nie dochodzi do wypadku. W tej sytuacji pracodawca ma "papier" i jakby co to ubezpieczyciel, a nie on wypłaca ubezpieczenie albo co gorsze rentę do końca życia.
OdpowiedzOt debilizmy przepisow prawa pracy. Ale faktem jest to, ze w razie ewentualnego zwolnienia (czego nie zycze) masz kwit co tani nie jest
OdpowiedzMoja koleżanka bibliotekarka musiała zrobić uprawnienia do pracy na wysokościach, bo wchodzi na drabinę aby znaleźć książkę.
Odpowiedz@Alison: Nie uprawnienia, tyko pewno dodatkowe badania lekarskie czy nie ma przeciwskazań do pracy do i powyżej 3 metrów. Wyobraź sobie, że niektórzy mają zawroty głowy nawet jak wejdą na stołek. I co wtedy? Zakład pracy ma odpowiadać, bo panna spadła z drabiny?
Odpowiedz