Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wymarzone mieszkanie. Nowe, piękne mieszkanie, nasze wymarzone, ciężko zapracowane i z dużym…

Wymarzone mieszkanie.

Nowe, piękne mieszkanie, nasze wymarzone, ciężko zapracowane i z dużym kredytem. Szalejemy z radości.

Jak statystyczny Polak postanawiamy wziąć ekipę z polecenia, żeby nie było.

Na pierwszym spotkaniu wrażenie OK, obiecują cuda, opowiadają, że w Polsce to takie słabe normy, że najgorsza fuszerka przechodzi, ale oni robią lepiej.

Przy projekcie okazuje, że z tych cudów ze spotkania to tego się nie da, to za drogo, tego nie można, itd. ale projekt nam się podoba, więc się decydujemy.

Pierwszy efekt niezły. Położona podłoga, ściany białe, wygląda obiecująco. Przyjeżdża kuchnia, wybieramy sprzęty, montują - cudo, nasze marzenia się spełniają.

Wspomniałam, że jestem w 6 miesiącu ciąży?

Mieszkanie prawie gotowe, ale chcemy jednak kolor na ścianach. Na ścianie wymalowane propozycje: cementowy, jaśniejszy cementowy i brudny cementowy. Kolory wybieramy sami z próbnika.

W trakcie malowania zauważam, że panowie malują ściany z paskiem białej farby od taśmy przy suficie. Proszę, żeby było do krawędzi.

Nie trafiliśmy z jednym kolorem w salonie. Prosimy o przemalowanie i jednocześnie kolejny raz proszę zlikwidowanie pasków przy suficie, żeby było malowane do krawędzi sufitu.

Przemalowane. Oprócz salonu też kuchnia (?). Proszę o przemalowanie jak było i nadal zlikwidowanie paska.

Wracamy, brak paska w salonie, kuchnia z powrotem na biało, ale przemalowana też sypialnia (?). Z paskiem.

Poddaję się, niech ta sypialnia zostanie już przemalowana, ale bez paska. Po 5 prośbach udaje się.

Musimy podłączyć gaz, żeby farby szybciej schły bo jest marzec.

Zawieramy z gazownią umowę, 2 tyg. czekania na podłączenie. Dzwonię do gazowni codziennie, że zaraz rodzę i potrzebuję gaz, a pan do mnie, że nie widzi umowy w systemie. Po 3 tygodniach i 3 reklamacjach umowa się znajduje.

Umawiamy się na podłączenie, przyjeżdżają panowie i... nie mogą podłączyć gazu, bo ktoś nam zaje*ał kondensator ze skrzynki.

Dokupujemy kondensator za 250 zeta i mówimy, że sprawę zgłosimy na policję. Panowie przyjeżdżają na podłączenie gazu, my z kondensatorem w ręku i ...tadamm... kondensator cudownie odnajduje się w skrzynce. (Chce ktoś kupić kondensator? Nieużywany?).

Mieszkanie do odbioru, tylko drobnostki do wykończenia. Kupujemy pierwsze meble.

Nadchodzą Święta Wielkiej Nocy, po Świętach odbiór. Ja za miesiąc rodzę.

Dzień po Świętach tel. z komendy, że mieliśmy włamanie, ale żeby się nie martwić, bo złapali włamywacza. Ukradł tylko jakieś drobiazgi, garnki, pościel, czajnik, wszystko odzyskane.

Jedziemy obejrzeć mieszkanie.

Uginają się nam kolana. Wyrwana płyta grzewcza, wyrwana zmywarka wraz z rurą, zalana podłoga, połamany stelaż łóżka (po co?) i wyłamane łomem szafki kuchenne, bo włamywacz nie obczaił systemu "naciśnij żeby otworzyć". Do tego wymiana okna. Mega stres i duża kasa, musimy wszystkie sprzęty jeszcze raz kupić, bo są zniszczone, szafki kuchenne do naprawy, łóżko do wymiany ... Prosimy ekipę o poprawienie kuchni.

Po 3 miesiącach i 15 mailach. Szef ekipy deleguje wreszcie jakiegoś pracownika, żeby nam pomógł. Dowiadujemy się, że kuchni nie da się naprawić, jeden po drugim stolarze wycofują się, bo mają coś lepszego. Ostatnia próba... też się nie udaje.

W międzyczasie rodzę.

Montujemy alarm. 5 telefonów z ochrony, bo podłączyli się nie do tego kabla i w kółko bezpieczniki wywala. Poprawiamy.

Jest sierpień. Znudzeni i zniechęceni odbieramy mieszkanie z tą rozwaloną kuchnią, bo już chcemy się pozbyć ekipy i wreszcie się przeprowadzić.

W międzyczasie 4 reklamacje w banku, w którym mamy kredyt, szkoda pisać. Wszystkie uwzględnione, przeprosiny od banku, za miesiąc to samo od nowa.

Na odbiorze mieszkania prosimy o uruchomienie pieca gazowego, który panowie instalowali, żeby była ciepła woda. Pan odkręca zawór od wody, uruchamia piec. Wszystko działa, jest git.

Koniec września, jest zimno, a my z dzieckiem. Odpalamy kaloryfery i coś się nie chce ustawić, albo grzeje wodę albo kaloryfery. Przychodzi gazownik i... łapie się za głowę. Ten zawór od wody powinien być zamknięty, a tak cały czas do pieca trafiała woda miejska i była ogrzewana i trafiała dalej jako ściek do kanalizacji, zamiast zbierać się w zbiorniku. Piec do naprawy, kolejne wydatki. Boimy się rachunków za wodę i gaz.

Ustalamy zużycie wody i gazu... łącznie rachunek pięciocyfrowy. Nogi się pod nami załamują. Szef ekipy się nie odzywa.

Po drodze proces z włamywaczem, w perspektywie proces z ekipą.

Wspomniałam, że nie możemy zjechać do garażu, bo samochód haczy w dwóch miejscach o podjazd? Sprawdzaliśmy to przed zakupem, ale... na zimowych oponach i wtedy nie haczył.

Dzisiaj przebudowujemy podjazd (nowa ekipa) i modlę się, żeby:
- nic nie wybuchło
- nic się nie zawaliło
- niczego nie zalało
- nie przecięli żadnych kabli
- nie zniszczyli drogi obok
- i ogólnie nie...

Siadamy wieczorem z kubkiem herbaty (powinna być z wódką). Nadal w tej zdewastowanej kuchni. Poważnie zastanawiamy się nad egzorcystą.

uslugi

by ~PechPechPech
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ejbisidii
27 45

@Jorn: Oj daj se siana. Autorka chciała tylko zaznaczyć, że przechodzi przez stresy i problemy w zaawansowanej ciąży, co na pewno jej nie sprzyja. A Twój komentarz to taki przykład polskiego ziemniakarstwa: jak juz nie ma się do czego przyczepić, to trzeba się przyczepić do byle czego...

Odpowiedz
avatar YattaPelikan
44 52

@Jorn: Ciąża zazwyczaj oznacza, że lada moment na świecie będzie dziecko, któremu przydałoby się w domu kilka udogodnień, jak np. ciepła woda, ogrzewanie i ogólnie dobrze, żeby w mieszkaniu nie odbywał się wieczny remont. Dlatego właśnie jest to informacja istotna w historii, bo tłumaczy chęć jak najszybszego dopięcia tych spraw na ostatni guzik.

Odpowiedz
avatar Naevari
6 12

@Jorn: No pewnie, nie ma najmniejszej różnicy pomiędzy dorosłym a noworodkiem w samym środku remontowego zamieszania.

Odpowiedz
avatar karolciaaa
21 35

Przy takiej ilości przemalowywań to mam spore wątpliwości, czy wina leżała po stronie ekipy czy marnej komunikacji z Waszej strony i/lub systemu zlewczo-olewczego z cyklu "zróbcie, żeby było dobrze" a potem szoku, że jest nie tak jak się chciało. Jestem na świeżo po dwóch remontach ("naszej" części domu i części "wspólnej") i zarówno jedna jak i druga ekipa nie miała żadnych problemów ze zrozumieniem naszego "zamysłu" - a dodam, że mamy tapety łączone z farbą łączone z imitacją cegieł. W szczególnie "skomplikowanym" pomieszczeniu wzięłam ołówek i po ścianach napisałam co, gdzie. A też byłam w ciąży, w czasie drugiego remontu, pod koniec 7 miesiąca, jeśli to jest jakaś "przeszkoda".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 15

@karolciaaa: moj "specjalista" polaczyl pralke i zmywarke tak, ze po trzecim uzyciu woda sie polala po podlodze (czego nie widzialam bo wszystko w zabudowie) a sciane oblazla plesn. I tak dziekowalam w duszy, ze sasiada nie zalalo. Ciezko tu raczej mowis o winie slabej komunikacji...

Odpowiedz
avatar tick
13 13

@karolciaaa: Kilka lat temu robiliśmy remont nowo kupionego mieszkania (wielka płyta). Wymiana kabli - moja jest po politechnice, pracuje w instalacjach teletechnicznych (projektuje). Za cholerę nie mogła się dogadać z ekipą, musiałem robić za tłumacza :D

Odpowiedz
avatar karolciaaa
12 20

@tick: no wiesz, myślę, że kluczowa tu była płeć. Niestety ale na budowie nadal jest seksistowski zaścianek i "baby się nie słucha bo baba to głupoty pi*doli". Pamiętam jak ojciec dostał na budowę panią majster po studiach... jak ją zostawił na 3 dni, żeby ogarnęła budowę podczas jego krótkiego urlopu to nim do Gdańska dojechaliśmy (200km, ojciec miał tel podpięty do bluetootha w samochodzie) to cała rodzina miała gacie pełne ze śmiechu taki wiatrak z bidulki zrobili. Inna sprawa, że nikt jej nie żałował, bo się nosiła jak wielka pani (m.in. jej "obuwiem roboczym" były kalosze za bagatela 500 zł... do pierwszej cegły na paluchu...)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

@karolciaaa: Pierwszym razem Ok, była nasza wina, bo nie dobraliśmy koloru, ale później to już naprawdę oklejaliśmy każdą ścianę kartką z nazwą koloru a i tak nie pomogło.

Odpowiedz
avatar lukashhekk88
2 2

@karolciaaa: Dokładnie, przez Ekipę nr 1 zostali odebrani jako "upierdliwi" płaci raz za jedno malowanie , a nie za 5 czy ile tam , ok raz można przemalować ... ale nie pierd*lić nad uchem wykonawcy , bo to zawsze źle się kończy...

Odpowiedz
avatar Arielka
18 20

No jak to wszystko przetrwacie , to Wasze małżeństwo będzie niezniszczalne - już nic Was nie ruszy :) Czego Wam serdecznie życzę :) I nareszcie świętego spokoju :)

Odpowiedz
avatar Deedra
6 8

Masakra, masakra, masakra. Nie zazdroszczę wszystko to brzmi jak seria niefortunnych zdarzeń, aż jestem w szoku, że tego wszystkiego doświadczyliście w około 4 miesiące (tak obstawiam skoro pisałaś 6 miesiąc i później, że urodziłaś). Życzę wam przede wszystkim więcej szczęścia i spokojnych dni z bobaskiem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Współczuję, moze jakiś egzorcyzm nad tym mieszkaniem odprawić :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
4 16

"Po 3 miesiącach i 15 mailach Szef ekipy deleguje wreszcie jakiegoś pracownika, żeby nam pomógł." - Czyli wymusiliście to na facecie, choć zapewne napraw po złodziejach itp w umowie nie miał. "Dowiadujemy się, że kuchni nie da się naprawić, jeden po drugim stolarze wycofują się, bo mają coś lepszego. Ostatnia próba... też się nie udaje." - Widać płaciliście za mało. Pewnie się wam wydawało, że to powinno kosztować mniej, niż zrobienie od zera. Niestety nie, bo często taka robota to najpierw usunięcie prawie wszystkiego, a potem robienie de facto od zera. Czyli kosztować musi znacznie więcej, niż przy wchodzeniu "na pusto".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@bloodcarver: Nie, zapytaliśmy, czy nam to poprawią i się zgodzili, po czym zamówili nam te meble do kuchni i stolarz się im wycofał (nie wiem, czy za mało zaproponowali, nie wiem, ile to powinno kosztować, ale jak się stolarz na początku zgodził to chyba było ok). Problem polegał na tym, że nie dali znać, że są problemy ze stolarzem, tylko przestali odbierać od nas telefony i odpisywać na maile.Potem załatwili już stolarzy, którzy sami się z nami umawiali, mieli wymienić większe fragmenty kuchni, proponowali sami cenę a potem i tak się wycofywali i to bez informacji zwrotnej "spadajcie, mam coś lepszego", tylko dopiero jak przychodził termin realizacji, a pan się nie pojawiał i się do niego dzwoniło to dopiero łaskawie mówił, że nie da rady.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

@PechPechPech: no chyba że tak. Było tak od razu pisać :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@bloodcarver: Jak bym miała od razu wszystko tak szczegółowo to nikt by tego nie przeczytał ;)

Odpowiedz
avatar Garrett
2 4

A cóż to za kondensator? Możesz wrzucić jakiegoś linka do zdjęcia?

Odpowiedz
avatar whateva
-1 1

@Garrett: Nie może; co najwyżej może wrzucić jakiś link.

Odpowiedz
avatar KachaKacha
-1 1

@Garrett: To jest kawałek rury z dwoma zaworami. Niestety zdjęcia się nie da wrzucić. (nowe konto PechPechPech)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

O czym zapomniałam wspomnieć: Po wymianie okna właściciel firmy od okien miał przyjechać poprawić zawiasy, bo to się robi po jakimś miesiącu dopiero. Dzwonię, raz, drugi, trzeci. Lipiec, pewnie na urlopie. Pod koniec sierpnia już wygrzebałam numer stacjonarny do firmy, bo coś długo ten urlop już trwał i co się okazało? Pan zaginął. Tzn nie to, że przestał się odzywać. Zaginął, szuka go policja. Firma w rozsypce, bo on głównie odbierał zamówienia na maila i teraz oni nie mają dostępu, więc dowiadują się o zamówieniu jak już klient dzwoni z buzią. Powiedzieli, że dadzą znać, jak będą w okolicy. Jest październik. Jak podjazd nie wybuchnie przez weekend to będę dzwonić w poniedziałek. Dzięki za słowa wsparcia, wiem, że część z Was myśli, że jesteśmy jakimiś totalnymi niemotami, że tego nie daliśmy rady ogarnąć, ale dla mnie ten wpis jest rodzajem terapii, bo na inną nie będzie mnie już stać przez najbliższe 10 lat, jak przyjdą rachunki za wodę i gaz.

Odpowiedz
avatar greggor
0 6

Wow, żeby nie wiedzieć jakiej wysokości ma się samochód...To cud, że wam nic nie wybuchło.

Odpowiedz
avatar Golondrina
1 1

Wierzę w każde słowo i serdecznie współczuję. Bardzo podobną listę piekielności miała moja córka w swoim mieszkaniu. Mieszkanie w sumie kończyła jej JEDENASTA ekipa (kiedyś policzyłyśmy z czystej ciekawości). Taki szczegół - meble do kuchni miała robione na zamówienie, bo kuchnia mocno nietypowa. ANI JEDEN nie przyjechał w takich wymiarach, w jakich był zamówiony, m. in. szafki, które miały stać obok siebie, różniły się wysokością o 8 cm. Na szczęście miała wszystkie rysunki z odpowiednimi wymiarami, udało się jakoś sprawę załatwić, ale wykończenie niezbyt dużego mieszkania potrwało ponad półtora roku. Z całego serca Ci nie życzę, trzymam kciuki za całokształt :)

Odpowiedz
avatar anka6464
2 2

Szczerze bardzo, naprawdę bardzo wam współczuję. Na waszym miejscu chyba pozabijałabym tam wszystkich po kolei, bo trudno o cierpliwość. Życzę powodzenia w walce o swoje. Nie odpuszczajcie!

Odpowiedz
avatar klarens
4 4

Współczuję, bo zupełnie jakbym czytala moją historię. Urzędniczka nie wydała zgody na budowę, bo nie było zgody sąsiada na skrócenie wymaganej przepisami odległości od krawędzi działki. Zgoda była w papierach, ale urzędniczka nie odkleiła kartki z teczki. Przyłącze kopane do kanalizacji nie było oszalowane przez kopiącego imbecyla, więc po przejeżdzie pociągu się zawaliło. Imbecyl podłączyl kanalizacje do niczego. Ukradziono piec i grzejniki. Pan od gazu twierdzil, że nie ma przewodu do wentylacji, choć sam go oznaczył na planie budynku i się podpisał. Elektryk namotał. Wiercenie pod rolety trafiło w kable i doprowadzilo do totalnego zwarcia. I jeszcze sto tego typu rzeczy. Dom sprzedaliśmy w stanie ćwierćsurowym

Odpowiedz
avatar joozka
0 0

Jak się wali to wszystko naraz. Tak już jest.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

Dziwicie się? Prawdziwi fachowcy są za granicą. Nieliczni, pozostali tutaj, np. współpracujący z pośrednikami nieruchomości - zarobieni po uszy, z terminami odległymi jak stąd do heliopauzy (albo w odpowiedniej cenie). Reszta, która została w kraju lub doń wróciła, to przeważnie niedorajdy, niekiedy też piekielnie drodzy... Teraz część z nich woli wysiadywać pod sklepami z pieniąchów 500+...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2016 o 19:06

avatar Iceman1973
0 0

Z takim pechem to nie próbujcie grać w lotto. Bo nie wygracie a jeszcze będziecie musieli zamiast totalizatora zafundować nagrodę zwycięzcy ;)

Odpowiedz
avatar carewna
0 0

@tehawanka: nie mogłam patrzeć co ci dwaj wyprawiali zawsze ;) i ta melodia brrrr jak wpadnie do głowy, to nie chce odpuścić ;) a tak w ogóle, to zarąbisty nick, uwielbiam Szklarskich :))

Odpowiedz
avatar imhotep
0 0

Przydałyby się w Polsce sprawy o straty moralne, które biłby po kieszeni firmy, które mają w dupie klientów. A klient ma 5 razy zgłaszać reklamacje, tracić czas, pieniądze i nerwy, a wszystko co uzyska to to, co miał dostać na początku. Jakby tak jeden z drugim operatorem komórkowym, bankiem czy (tutaj puszczę wodze wyobraźni) urzędem, zapłacił po 10000 kary za swoje błędy to od razu zaczęliby się pilnować.

Odpowiedz
Udostępnij