Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Początek października - pora na historię studencką. Mam młodszego brata. Chłopak 21…

Początek października - pora na historię studencką.

Mam młodszego brata. Chłopak 21 lat, skończył technikum, zrobił przerwę i właśnie zaczął studia. Z nami mieszkać nie ma jak, więc znalazł sobie pokój. Mieszkanie spoko, nawet odmalowane, umeblowane, ba, mikrofalówka jest na stanie, a to w realiach rynku najemców jest już luksus. Trzy pokoje, G. złapał maleńką jedynkę, taką z łóżkiem, stolikiem, szafką i komodą - i jeszcze miejscem, żeby usiąść po turecku na podłodze. Pasuje? No to super.

Przeprowadził się koło 20 września, pomagaliśmy mu się przeprowadzać. Na oko wszystko gra, jeden współlokator (1) już był - też student - właściciel wręczył mu klucze, chwilę porozmawialiśmy, także o opłatach. Nic nie budziło niepokoju.

Po przeprowadzce G. parę razy wpadł na obiad czy po jakieś drobiazgi. Narzekał, że drugi współlokator (2) jest głośny, że nie zmywa - no norma, można rzec.

W sobotę, dzwoni zdenerwowany młody. Czy któreś z nas może przyjechać, bo może on się rzeczywiście nie zna, ale na oko coś się w tym mieszkaniu mocno nie zgadza, a on chce się wyprowadzić. Nie powiedział, co - no to wsiadamy z mężem w autobus i jedziemy. Na miejscu - lekki opad szczeny.

Godzina 19, środek tygodnia. Z pokoju jednego ze współlokatorów dobiega jazgot nie z tej ziemi - chłopak słucha "muzyki". Mówiąc wprost, napie*dala tak, że szyby chodzą. Drzwi zamknięte. Pod drzwiami drugi współlokator, G. i właściciel. Przekrzykujemy się, żeby móc się zrozumieć, w końcu zamykamy się w najdalszym pokoju.

Okazuje się, że takie koncerty w mieszkaniu są codziennie. Brat i pierwszy lokator nie mogą dojść do porozumienia z (2). Chłopak zamyka się w pokoju i nie reaguje na prośby. Sąsiedzi mają w nosie, zwrócili parę razy uwagę i przestali ingerować. Właściciel przez telefon uznał, że mają sami rozwiązać problem. Po kilkunastu dniach brat i (1) mieli dość. Zadzwonili do właściciela, że chcą, żeby ten natychmiast przyjechał, bo tak się nie da mieszkać. Facet owszem, przyjechał, złapał (2), porozmawiał z nim i pogroził palcem, po czym kazał być grzecznymi i pojechał. Oczywiście nie pomogło, koncerty zaczęły się od nowa.

G. i (1) uznali, że tak się nie bawią - chcą się wyprowadzać. Dzwonią do właściciela, mówią, że taka sprawa, nie da się mieszkać, w umowie są dwa tygodnie wypowiedzenia, więc niech szuka już nowych i przyjedzie się z nimi rozliczyć za niewykorzystane dni października, kiedy by już ich wedle umowy nie było, rachunki za 3 tygodnie i kaucję, oni generalnie choćby jutro się wyniosą. I tu zaczyna się piekielność właściwa: właściciel stanął dęba.

Przyjechał, stwierdził, że skoro chcą się wyprowadzać, to ok, ale raz, że mają zapłacić za cały październik i za ten ostatni tydzień im nie odda, bo kogo on znajdzie na taki tydzień i stratny będzie! No i kaucja też zostanie u niego. Bo mieszkali 3 tygodnie, więc jest brudno, on musi pokoje odnowić, poza tym weźmie sobie z tej kaucji na poczet rachunków już i nic nie zostanie! A kwota niebagatelna, bo po 750 zł na łebka.

Ponoć kłócili się dość długo, trzeci współlokator się nie włączał, zamknięty w swoim pokoju (przy takich decybelach to mógł nawet nie wiedzieć, że coś się dzieje). W końcu młody zadzwonił po nas jako po wsparcie z większym autorytetem, niż dwóch studenciaków ze wsi. Chłopcy przynieśli swoje umowy, właściciel swoją machał przed naszymi twarzami. Czytamy - jak wół stoi, że dwa tygodnie wypowiedzenia od dnia złożenia, nic o opłatach do końca miesiąca. Nic o zatrzymaniu kaucji. Stan mieszkania spisany - przeszliśmy się po kuchni, pokoju młodego, meble całe, ściany czyste, wszystko się zgadza poza nieposprzątanym bajzlem w zlewie i podobnymi okolicznościami przyrody, do usunięcia w godzinkę. Facet nadal się upiera, że musi malować. "A czy przy przeprowadzce nie wspominał pan, że w sierpniu malowanie? Standardowo robi pan remont co dwa miesiące?" - chyba go przekonaliśmy, że robi z siebie idiotę.

Została kwestia rachunków. Właściciel już wyraźnie zszedł z tonu, ale upierał się, że obaj lokatorzy są mu winni za te trzy tygodnie po 200 zł - za wodę, prąd, gaz, ogrzewanie i kablówkę (w umowie o kablówce nic nie powiedziane! Chłopcy nawet nie wiedzieli, że jest jakaś podłączona). Argumentował, pokazując rozliczenie za prąd (dwumiesięczne) i za wodę z wakacji. Rozliczenie za - uwaga - pół roku.

Przepychanki trwały godzinę. W końcu ustąpił. Przy nas zrobił przelewy, patrząc jak na złodziei. Podpisał z chłopakami wypowiedzenie i protokół odbioru mieszkania, na który się uparliśmy. Potem pomogliśmy chłopcom sprzątać, przy czym właściciel chodził za nami i pokazywał palcem, że to i to mamy jeszcze zrobić. Gdy wychodziliśmy, zawrócił młodego w drzwiach, żeby... poodmykał szafki w kuchni. Wszystko przy akompaniamencie jazgotu zza drzwi (2).

G. właśnie szuka pokoju, chwilowo mieszkając u nas w salonie. (1) ponoć mieszka u kolegi. Ale powiem Wam, że całe zajście ciśnienie podniosło mi na ładnych kilka dni.

by ZaZuZa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar SirCastic
25 25

Kimże jest ten 2, skoro właściciel trzymając go traci dwóch innych i potencjalnych kolejnych najemców ??

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@SirCastic: Może jakimś pociotkiem?

Odpowiedz
avatar Locust
12 12

@SirCastic: Może wspólnikiem. W ten sposób wyłudzają dodatkowe opłaty.

Odpowiedz
avatar burninfire
6 8

@Locust: Raczej nie. Po prostu niektórzy właściciele zupełnie mają w czterech literach dobro innych i nie patrzą kogo kwaterują, jak się innym mieszka. Najlepsze jest to, że potem biadolą w czerwcu, że caała stancja do remontu, łomatkoboska. Że już nie wspomnę o nowym świetnym pomyśle na biznes: 1. Weź kredyt 2. Kup mieszkanie 100 metrów, czy jakąś kamienicę. 3. Podziel na klitki 7-8 metrów kw. 4. Wynajmuj po 700-800 zł miesięcznie :)

Odpowiedz
avatar maskonur
10 10

A wlasciciel nie mogl rozwiazac umowy z tym "jazgotem" zamiast z dwoma pozostalymi? To on powinien wyleciec a na jego miejsce znalezc kogos normalnego.

Odpowiedz
avatar ZaZuZa
5 7

@maskonur: Mógł. W sumie powinien. Ale miał w... gdzieś :)

Odpowiedz
avatar teela
12 12

Zmieniałam mieszkania już 7 razy. Za każdym razem właściciel chce wynajmować ekipę sprzątającą i odnawiać cały pokój. Chciwość i zero szacunku dla drugiej osoby.

Odpowiedz
avatar Moby04
8 8

@teela: W takiej sytuacji woła się z miejsca wszystkie rachunki za sprzątanie, remonty i materiały. Szybko rura mięknie...

Odpowiedz
avatar BlueBellee
5 7

@ptah: Yyy, a gdzie Ci wynika z historii, że "nie pakowal i nie byl mistrzem mma"?! Może jeszcze wyczytałeś, że woli psy oraz kocha mamę i tiramisu?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@BlueBellee: ej wara od tiramisu!

Odpowiedz
avatar matias_lok
5 7

tylko przy odbiorze mieszkania przez właściciela można dowiedzieć się, że stawki za sprzątanie zaczynają się od 200zł za godzinę.

Odpowiedz
avatar obserwator
3 5

Wyłączać bezpieczniki? Jazgot umilknie momentalnie! Zwalać, że przeciążył instalację.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

Tzn. informacja o przeciążaniu będzie spójna logicznie z tym, co delikwent czynił.

Odpowiedz
avatar timka
1 1

Jeśli jest jak piszesz to trzeba było zadzwonić na policję i jako zakłócanie porządku publicznego a to jest karalne. Ja nie wiem czy jakiś małorozgarnięci jesteście z bratem? Nie słyszeliście nigdy o tym?

Odpowiedz
avatar Zlociutki
0 2

Naprawde dochodze do wniosku ze rosnie nam pokolenie Cip i Ciot w rurkach czy innym ubiorze, dwoch doroslych facetow nie moze zlapac w klapy i oklepac z liscia kolesia ktory im uprzykrza zycie. Ludzie dokad ten swiat zmierza?

Odpowiedz
Udostępnij