Rzecz krótka o przysługach sąsiedzkich…
W naszej rodzinie miało się wydarzyć ważne wydarzenie - mój brat się żeni. Toteż wiadomo wszystko powinno być super przygotowane i w ogóle. Zadbaliśmy o każdy detal. Jednym z takich detali były włosy, a mianowicie 3 kobiety bardzo mi bliskie (żona, mama i siostra) postanowiły wybrać się do fryzjerki. A że w jednym zakładzie fryzjerskim pracuje nasza “sąsiadka” (miejscowość jest nieduża, jeszcze nie tak dawno była wioską więc określenie sąsiad obejmuje nie tylko najbliższe domy, ale także te dalsze), więc wszystkie 3 panie postanowiły się do tego zakładu udać.
Z racji tego, że ceremonia przewidziana na 13, to 8:30 na początek była w miarę optymalna. Umówić wszystkie kobiety pojechała moja żona, która przy okazji umówiła się także do kosmetyczki, która miała usługi w gabinecie obok.
Przyszedł ten wiekopomny dzień, wziąłem samochód i odwiozłem 3 wspomniane kobiety na miejsce. Wróciłem, idę się samemu przygotowywać i zaraz telefon: “wracaj szybko, fryzjerki nie ma, trzeba szukać gdzieś indziej”.
Wróciłem więc pod wspomniany zakład fryzjerski, zawinąłem mamę i siostrę i po na szczęście niedługich poszukiwaniach odwiozłem je do innego czynnego fryzjera.
Otóż co się stało? Pani fryzjer poszła obsłużyć sąsiadkę, bo ta ją poprosiła, żeby jej zrobiła coś z włosami. O tym dowiedziała się moja żona, która poszła do kosmetyczki. Cóż, widocznie przyszła bliższa sąsiadka.
fryzjer
Jeśli to mała miejscowość, to gratuluję "fryzjerce". Szybko się pewnie rozniesie, że do niej nie można się umówić na konkretny termin - bo nie wiadomo, czy tyłka nie zawinie na plot- *khem*, usługę do somsiadki, bo ta akurat widziała jak ten z tamtym tamtej cośtam i koniecznie musi opowiedzieć... :D
Odpowiedz