Kolejna historia z miasta inspiracji :)
Otóż mamy Rower Miejski. Osobiście bardzo sobie cenię, często korzystam, choć stan floty i ogólna organizacja czasem nieco rozczarowuje, to jednak system uważam za bardzo pożyteczny i nowoczesny.
Tylko niestety ta nowoczesność chyba niektórych razi.
Stacja, z której często korzystam, stoi przy przystanku autobusowym. Mimo, że na przystanku jest wiata z ławeczką, dzieci i młodzież w oczekiwaniu na autobus woli siedzieć na rowerach (na zasadzie tyłek na siodełku, kopyta na kierownicy), chybocząc się na nieszczęsnych sprzętach, ponieważ zamocowanie na elektronicznym słupku super stabilne nie jest.
A koszyki rowerowe zastępują kosz na śmieci (10 metrów od stacji...) - ile razy biorę rower, muszę najpierw opróżnić koszyk z papierków, butelek i innych bonusów.
I może to nie jest bardzo piekielne, ale przykro mi, że wciąż "publiczne" dla większości znaczy niczyje i nie zasługujące na zadbanie...
Zamieściłbym obok plakat ze zdjęciami imigrantów z zamieszek z napisem "Ciapata/murzyńska/cygańska dzicz niszczy rowery. Czy chcecie się z nimi się równać?"
OdpowiedzPracuję w tymże Rowerze Miejskim, w mieście inspiracji. Nasz Lublin to jeszcze nic, w porównaniu z tym, co robi Łódź z rowerami ;). Nawet Ci się nie śniło o miejscach, w których znajdowaliśmy porzucone rowery i z których je wyciągaliśmy :).
Odpowiedz@Garatt: A nie da się tak, jak w Corku? Jest tu City Bike Coca-Cola Zero. Rowery są w niezłym stanie (oczywiście, że szału nie ma). Tylko, żę żeby rower wypożyczyć, trzeba mieć opłacaną kartę. To gwarantuje, że nikt roweru nie porzuci - za to płaci się dość dużą grzywnę.
Odpowiedz@Litterka: Wypożyczenia są na bardzo zbliżonej zasadzie, działają mniej więcej jak telefony w systemie prepaid. Można wcześniej zasilić, żeby później wypożyczyć, można też podpiąć kartę kredytową/płatniczą, żeby nie zaprzątać sobie głowy zasilaniem. Niestety jest kilka sposobów obejścia tego (ot chociażby "zgadnięcie" kodu do obejmy w rowerze - to tylko 10 tysięcy kombinacji). A potem "w sumie" hulaj dusza - piekła nie ma :).
OdpowiedzAle czego ty się po nas, Polakach spodziewasz? Niestety, pod względem czystości, zamiłowania do porządku, uprzejmości dla obcych osób, równamy w dół i to ostro. Papierki, pety, foliówki fruwające wszędzie, to przecież codzienność każdego miasta... A rower? No cóż: "nie mój = niczyj"...
Odpowiedz@Bestatter: Po Nas, Polakach, można się spodziewać wiele dobrego. Wystarczy odwiedzić miasta Europy zachodniej (nie kurorty nadmorskie, tylko centra miast), by dowiedzieć się, że mamy względnie czyste miasta. "nie mój = niczyj", to mentalność człowieka sowieckiego, nieważne w jakim systemie i czasie żyje.
OdpowiedzLudzie nigdy nie mieli poszanowania do rzeczy publicznych. I wątpię, żeby to się zmieniło.
Odpowiedza co to za miasto? U nas w Szczecinie rower miejski jest raczej lubiany i szanowany ;)
OdpowiedzMiasto inspiracji, wygląda mi to na Lublin ;)
OdpowiedzPostkomunistyczna mentalność - publiczne to niczyje, ot co!
Odpowiedz