Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem kasjerką w Biedronce. Pracuję od niedawna. Praca mi się podoba, co…

Jestem kasjerką w Biedronce. Pracuję od niedawna. Praca mi się podoba, co wywołuje szok i niedowierzanie wśród moich rozmówców. I o nich dzisiaj będzie.

Gdy powiedziałam jednej koleżance, że będę tam pracować, to powiedziała, że ona mi się dziwi, że chce mi się "szmacić" w takim miejscu, zamiast poszukać pracy na poziomie. Jesteście ciekawi jaka to praca na poziomie? W korporacji, w biurze. Gdzie można rozwijać się intelektualnie. Aha. Uznałam, że chyba mało ambitna jestem, ale wyszłam z założenia, że praca ma mi dawać przede wszystkim pieniądze, za które będę mogła wyżywić rodzinę. Poza tym rodzice zawsze mnie uczyli, że wstyd to kraść, a nie pracować gdziekolwiek.

Inny kolega stwierdził, że to wstyd pracować w supermarkecie, bo tam pracownicy są dziwni. Pytam w jakim sensie. Nie potrafi wyjaśnić.

Inna koleżanka mówi, że tam ponoć kasjerki w pampersach siedzą, bo podobno nie pozwalają im wyjść na przerwę z kasy. Pytam, od kogo to słyszała. Nie potrafiła powiedzieć.

Wraz z nową pracę zweryfikowałam moich znajomych, których szybko ubyło. Nie żałuję, a pracę lubię nadal.

uslugi

by Magi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kalulumpa
19 21

Z pampersami to poniekąd prawda, ale miało to miejsce ładnych parę lat temu. Po sporej aferze Biedronka znacznie zmieniła podejście do pracowników :)

Odpowiedz
avatar ZebThan
17 19

Wszystko się zmieniło (podejście do pracowników, jakość produktów, sposób obsługi) kiedy biedronke kupiła portugalska firma Jeronimo Martins. Wszystkie stereotypy powstały za poprzedniego właściciela.

Odpowiedz
avatar imhotep
7 7

@ZebThan: O którego podejściu do prowadzonych biznesów można by pewnie książkę napisać. Np. gdy jego firma upadła i była źle prowadzona, okazało się że był on w niej... kierownikiem zakładowej straży pożarnej ;)

Odpowiedz
avatar Jakec
4 4

@ZebThan: Chyba coś Ci się pomerdało... JM kupiło Biedronkę w 1997 r. a największe problemy pracowników miały miejsce zdecydowanie później.

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
11 17

Przyznam się bez bicia, że kiedy jakiś czas temu znajomy powiedział mi, że szuka pracy w Lidlu albo Biedronce odpowiedziałam mu, że zwariował i ogólnie poczułam, że marnuje sobie życie. :D Moja reakcja była spowodowana tym, że on naprawdę jest zdolnym przedstawicielem swojej profesji, w której niestety sensownych pieniędzy zarobić obecnie nie ma szans i wiem, jak bardzo chciałby pracować zgodnie ze swoim wykształceniem. Praca w markecie mało komu wydaje się pracą wymarzoną, ciągle też tkwimy w przeświadczeniu, że zarobki tam są mikroskopijne, a podejście do pracownika siermiężne. A to już od jakiegoś czasu nieprawda.

Odpowiedz
avatar adela845
18 20

@biala_czekolada: Biedronka,Lidl czy Netto - wbrew pozorom zarobi złe nie są,są podwyżki,premie, bony na święta, paczki dla dzieci- wbrew opinii źle nie jest,dodatkowo umowy o racę

Odpowiedz
avatar Magi
19 23

@biala_czekolada: Ja też chciałam pracować zgodnie ze swoim wykształceniem, ale że moje wykształcenie nie jest poważane przez pracodawców to już mi było wszystko jedno. ;) Zarobki nie są złe, widziałam wiele sytuacji, że pracownik umysłowy, na bardziej odpowiedzialnym stanowisku zarabiał mniej niż ja teraz w Biedrze. Nie to, żebym się z niego śmiała, chodzi mi o to, że pracownicy takich sklepów jak Lidl, Netto czy Biedronka są traktowani trochę jak ułomy bez wykształcenia. A często pracują tam osoby z wyższym ( w tym i ja), które po prostu muszą gdzieś pracować. Gdzieś, gdzie np. jest umowa o pracę, a nie smieciówka.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2016 o 19:00

avatar mlodaMama23
4 6

@biala_czekolada: Ja zatrudniłam się w Lidlu. To nie jest tak, że musisz się zamknąć na poziomie pracownika sklepu. Lidl jest taką firmą, która daje Ci realne szanse awansu. I to nie jest mit. Teraz facet który pracuje coś ok roku został menagerem sklepu. Nawet awans na zce kierownika daje Ci odczuwalną różnicę w zarobkach.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
1 13

dlatego chcę jako pielęgniarka przepracować pół roku (styuacja mnie zmusza) i ide pracować w Rossmanie, albo Lidlu. Różnica 500 zł i w poszanowaniu przez pracodawcę.

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
16 16

@Morog: Może jej na uprawnieniach nie zależy.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
15 23

@Morog: uprawnienia kotku tracę kiedy 5 lat nie przepracuję w zawodzie ;*

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
9 9

@Arcialeth: A można je później jakoś "odzyskać"?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

@lazy_lizard: mozna pracujac pol roku za darmo co sie ladnie nazywa wolontariatem @Arcialeth: lepiej wyjedz zagranice

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@nursetka: generalnie, uprawnienia tracą tylko wyjątkowe lenie. Uprawnienia traci się, jeśli przez pięć lat nie pracowało się w zawodzie. Wystarczy trochę przed upływem tego czasu popracować, bo nic nie precyzuje ile czasu masz pracować i w jakiej formie zatrudnienia. O, na przykład miesiąc na umowie-zleceniu czy wolontariacie w prywatnej przychodni/firmie/miejscu gdzie kiedyś się pracowało. Jest praca w zawodzie? Jest!. Grunt, to kontakty sobie tu i ówdzie wyrobić. A po tym miesiącu spokój na kolejne pięć lat.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 września 2016 o 21:04

avatar konto usunięte
32 34

Ta chęć pracy biurowej, umysłowej a pogarda dla fizycznej, to efekt prania mózgu od pierwszej klasy podstawówki. Chyba każdy w klasie słyszał tekst, uczcie się bo będziecie rowy kopać etc, etc. Tylko nikt nie wsponinał,że taki spawacz, fryzjerka czy kosmetyczka potrafi wyciągnąć więcej od takiego pracownika biurowego. A koleś od kopania rowów, może porobić kursy na koparkę czy inny sprzęt i też nieźle zarabiać. Przez takie myślenie, mamy sporo ludzi z wyższym wykształceniem a dobrych budowlańców czy fryzjerów właśnie to ze świecą szukać. A jak sami piszecie, uczelnie dostają pieniądze za studentów, więc uczelnie obniżają poziom aby wszyscy zdali i kasa się nie skończyła, oczywiście nie wszystkich kierunków to się tyczy, ale co z takiej osoby z niby wyższym wykształceniem ?

Odpowiedz
avatar jeery22
11 11

@Day_Becomes_Night: Niestety masz rację.

Odpowiedz
avatar krzyssp
0 0

@Day_Becomes_Night: Które to uczelnie obniżają poziom aby wszyscy zdali? :O

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

@krzyssp: Zdecydowana większość. Prym wiodą prywatne, które ostatnio wyjątkowo cienko przędą z powodu niżu demograficznego, ale publiczne też im dzielnie sekundują. @Day_Becomes_Night Warto dodać, że nie wszyscy nadają się do pracy umysłowej. Taki podział naturalny - jedni siłę mają w rękach, drudzy w mózgu. Wmówiono niestety społeczeństwu (albo ono samo sobie wmówiło), że każdy może się zaliczać do tej drugiej grupy. I potem tragedia, bo pracodawcy szukają ludzi wykwalifikowanych, a z drugiej strony "nie pujde do biedry, bo jo mom licencjat z zarzundzania!".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 17

Zdaje się, że po paru procesach od byłych pracowników, znacznie poprawili warunki. Ja pracuję w innej branży, acz w centrum handlowym i też słyszałam- od dalszych znajomych, klientów, czy na portalach branżowych, że my to tam zarabiamy najniższą krajową, na umowie zlecenie/o dzieło, z niepłatnymi nadgodzinami. Takim ludziom jest to chyba potrzebne, by mogli się czuć lepiej od innych. Strata takich znajomych to żadna strata.

Odpowiedz
avatar dzasdusia
17 17

Twój komentarz przypomniał mi sytuację z moich pierwszych studiów. Broniłam się rok później niż reszta bo pod koniec zdawałam już kierunek na odpieprz, to jednak nie była moja broszka, poszłam w innym kierunku, pracowałam i bardzo dobrze zarabialam. Kilka miesięcy po normalnym terminie obrony spotkalam w McD koleżankę z grupy. Pyta, czy się w końcu mam zamiar obronić. Mówię, że dla formalności kiedyś tak ale na razie pracuję i mi to niepotrzebne. Na co ona "no wiesz co jak tak bez dyplomu, jak ty chcesz żyć, pracę znaleźć?!". Nie żebym miała coś do pracowników McD bo umowa i zarobki są ok. Ale słyszeć coś takiego od osoby, która zrobiła dyplom po to, żeby znaleźć prace w zawodzie i lekko żyć, a pracuje w McD, to trochę nie halo. Zresztą z całego mojego roku 120 osób zaledwie kilkanaście spełnia się w zawodzie. Reszta od lat pracuje w gastronomii i innych zawodach bo studia były im potrzebne tylko po stypendium i zabawę. Ale obrony porobili, bo to "zaszczyt"

Odpowiedz
avatar dzasdusia
7 7

Przepraszam, to miał być komentarz do Day_Becomes_Nights ;) w sensie jej komentarz mi przypomniał tę sytuację.

Odpowiedz
avatar Wredzma
6 12

A jak się zapatrujesz na zakaz handlu w niedzielę? Tak z ciekawości pytam, bo słyszę jak się ludzie kłócą, jedni są za, inni przeciw, a ja mam wrażenie że wszyscy chcą decydować za Was, myśląc tylko o sobie.

Odpowiedz
avatar Magi
8 8

@Wredzma: Powiem ci tak, nie ukrywam, że ta niedziela to byłoby zbawienie, bo chciałabym mieć więcej czasu dla rodziny. Boję się jednak, że to może jakoś negatywnie wpłynąć na nas, czyli na pracowników. Boję się, że firma sobie wymyśli,że przez to trzeba będzie np. pozwalniać ludzi albo jakieś inne cuda. A pracy bym nie chciała stracić. Podsumowując-dzień wolny przyjmę chętnie ale będę musiała przyjąć także wszystkie konsekwencje z teego tytułu.

Odpowiedz
avatar Isegrim6
2 2

@mlodaMama23: Żebyś się nie zdziwiła :) Oczywiście jest minimum pracowników na obsadę stanowisk, ale jeśli sklep miał coś w nadmiarze to tego może już nie być, pytanie też będzie jak z godzinami pracy (tydzień pracy) i przy okazji takie sieci też stać na dobre "doradztwo prawne" żeby wyszli na swoje ;)

Odpowiedz
avatar marius
2 2

@Magi: Dlaczego manager marketu ma zwalniać pracowników? Zamiast 7 dni po 6 tys. klientów będzie mieć 6 dni po 7 tys. klientów (w tym podwójnie obłożoną sobotę). Dodatkowo więcej klientów jednego dnia oznacza większy bałagan na sklepie, czyli więcej ludzi potrzeba do sprzątania; większe braki na półkach wymagają więcej ludzi na raz do wykładania towaru. Dodatkowo pracodawca nie będzie musiał płacić dodatku niedzielnego, co za 10 osób niepracujących w niedzielę pozwoli mu zatrudnić 11. pracownika.

Odpowiedz
avatar Iras
3 5

Pracowałam kiedyś w sklepie. Dość krótko bo potem wpadłam na pomysł "dokształcania się" i dodatkowo ten "mój" akurat był prywatny. Powiem szczerze, że poza tym, że zarobki marne i czasami praca bywała nudna i ciężka - to mimo wszystko było bardzo przyjemnie. Aktualnie pracuję w korporacji - zarobki o niebo lepsze, atmosfera zła nie jest, ale tu dopiero są nudy... a debilizm ludzi wręcz przeraża... ps. dobrze, że znajomych zweryfikowałaś - jakoś nie mam szacunku do osób, które dyskryminują innych z powodu pracy. Tacy, choćby byli profesorami, doktorami czy czymkolwiek - to dno gorsze od pijaczka spod sklepu (jeśli ten oczywiście umie się zachować)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 września 2016 o 3:32

avatar Nika1a
2 2

@Iras: Ja też kiedyś pracowałam w sklepie i naprawdę sporo się o ludziach dowiedziałam. A tacy znajomi to nie znajomi tylko dno, szkoda na nich energii.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 10

Palców mi nie starczy, żeby policzyć, ilu ludzi gardzi mną ze względu na moją pracę. Nie wiem, czemu tak się dzieje, prawdopodobnie woleliby, żebym siedziała na zasiłkach lub trzepała kasę z 500+ :D Klienci notorycznie pytają mnie ile zarabiam, jaką mam umowę (bo im na pewno powiem), co rusz słyszę "pani to taka bieeeedna" - nie, nie biedna. Siedzę sobie na krzesełku, nie latam z paletami, mam świetnych pracodawców, umowę, premie i napiwki. Do tego jednym koncertem zarabiamy z Mężem dwie moje tygodniówki, ale i tak słyszę, że sezonówki to nie jest sposób na życie i zimą umrę z głodu. Umarłabym, gdybym musiała mieć srajfona, bmw i maine coona. A tak, to kwestia skromnego i spokojnego życia, oszczędzania, odkładania i łapania czasami fuch. W przyszłości zamierzamy otworzyć firemkę, w związku z pasją Ukochanego. Bo jak ktoś żyje inaczej, to jeno go widłami przebić. Wszyscy mają siedzieć w biurach, trzeba czym prędzej wytępić szmaty z Biedronek i lodziarni. Tylko elyta! PS Jestem na tyle szczęśliwa i zadowolona z życia, że z chęcią dzielę się uśmiechem i dobrą energią z panią za ladą. Zauważyłam, że naprawdę bogaci ludzie, "tacy z lexusów, nie z passerati", generalnie nie mają w zwyczaju nikomu ubliżać. Ot, takie spostrzerzenia pani z lodziarni ;)

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
3 9

@Candela: Bo niejednokrotnie, Ci bogaci z Lexusów sami zaczynali od przysłowiowego bujania się na szmacie. A to że mieli łeb i zrobili gruby hajs, tylko im gratulować. Najgorsze są dzieci bogatych rodziców. Dostali coś za friko, nic nie zarobili własnymi rękoma, ale gardzą każdym kto wykonuje "uwłaczającą" pracę. Tylko nie zdają sobie sprawy, że idąc do sklepu gdyby nie ta pani biegająca w firmowej koszulce, to paniusia nie mogłaby sobie kupić bio mleka bez laktozy, i bio pieczywka, bo nie miałby kto jej tego zapewnić. Ot, trzeba olewać takich ludzi.

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
-1 1

Co do ostatnich zdań, na pewnej stacji paliw wywieszona była tabliczka. "Klient w krawacie jest mniej awanturujący się!".

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
3 3

Jak to powiedział jeden mądry, pokazując palcem głowę: to wszystko siedzi tutaj, czy to luksusy, czy szczęście. Dla jednego luksus to wielka limuzyna, a dla drugiego definicją luksusu jest poleżeć z ukochaną osobą w starym wygodnym fotelu.

Odpowiedz
avatar Nika1a
-3 3

Wydaje mi się, że znajomi mają nieco racji. Oczywiście żadna praca nie hańbi i ważne jest by robić to co się lubi i w miejscu gdzie czujemy się pewnie, i w pewnym sensie bezpieczne, aczkolwiek taki rodzaj pracy wykonywanej przez długi okres czasu w końcu zamknie możliwość zmiany zawodu - a to na naszym rynku jest naprawdę ciężkie. Mam znajomą która ma prawie 50 lat. Zaczęła pracę w sklepie bo musiała i się tam zasiedziała. Na chwilę obecną ma naprawdę duże problemy zdrowotne i częste kucanie/schylanie się do produktów z niższej półki to dla niej tortura. Szuka innej pracy od ponad dwóch lat, ale niestety nikt starszej kobiety bez doświadczenia w pracy biurowej nie przyjmie i tak koło się zamyka, a z racji na częste zwolnienia lekarskie nie ma szans na jakikolwiek awans. Reasumując bylebyś się nie zasiedziała.

Odpowiedz
avatar poprostumort
2 2

@Nika1a: Twoja znajoma najprawdopodobniej dobiła swoje już istniejące problemy zdrowotne pracą w sklepie. A co do zasiedzenia - nie jest to wcale taka zła fucha, jak ją opisują, przynajmniej w wykonaniu Lidla i Biedronki. Jeżeli ktoś nie ma wykształcenia, albo ma jakieś, ale nie ma pomysłu co z nim zrobić - to jest całkiem niezłe miejsce żeby popracować. Pensje niegłupie, dodatki socjalne, podwyżki stażowe, premie. Do tego pewność zatrudnienia - bo ciężko o ogarniętych pracowników do sklepów. Jak ktoś się postara to i możliwości awansu. Pracowałem dwa lata w Biedronce i wcale nie uważam żebym był źle traktowany czy opłacany.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@poprostumort: Ale prawdą jest, że zdrowie siada. Też mam znajomych w Lidlu i Biedrze, nie narzekają na warunki, ale już na zdrowie owszem. Zresztą i w moim markecie swoje się trzeba nadźwigac, pomieszczenia nie zapewniają możliwości dźwigania prawidłowego (zwyczajnie za mało miejsca, żeby trzymając pojemnik z mięchem czy wór filetów jeszcze zgiąc kolana, by coś podnieśc albo połozyc ;) ). Ciągłe machanie ręką na krajalnicy, schylanie się po ciężkie rzeczy do lady, opieranie o zimną ladę -> zapalenia stawów, chroniczne zapalenie pęcherza, bóle kręgosłupa... no ale cóż, prawda jest taka, że a) nie dla wszystkich jest praca biurowa niestety, przynajmniej taka za dobre pieniądze - ot nie ma siły, żeby każdy pracował za biureczkiem b) i tak lepiej tu niż wciskac kity w jakimś marketingu :)

Odpowiedz
avatar t5q1
2 2

A ja szanuję osoby które pracowały w sklepie spożywczym. Później taka osoba z szacunkiem podchodzi do innych, nie gardzi sprzedawczyniami przy kasie. A i gdy ma zarządzać małą grupą osób bardziej po ludzku do nich podchodzi bo sama była na dnie (dnie zarobkowym). A gdy widzę klientkę która się puszy przy kasie że wolno kasjerka kasuje to życzę takiej osobie pracy w supermarkecie.

Odpowiedz
avatar nipman
0 2

Lepsza Biedra niż bycie korpotrybem, który kadra menedżerska ma za nic... Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Spyro
0 0

Sam kiedyś pracowałem w biedronce przez 1,5 roku, nim poszedłem na studia. Nie jest to praca marzeń, ale faktycznie dobre na to, by było "coś" i prawdą jest że raz do roku są podwyżki (nie oszałamiające, ale zawsze; w zależności od stażu), u mnie to było w kwietniu. Przy dobrej ocenie od tajemniczego klienta i nie za dużych stratach można było liczyć na premie. Do tego różne paczki, czy inne upominki (ja mam dwie torby podróżne - mniejszą i większą) oraz chyba 2 razy do roku do określonej kwoty (u mnie to było 300 zł) można sobie zrobić w swoim sklepie zakupy za darmo. Teraz jest na pewno lepiej, bo za mojego czasu nie było możliwości płatności kartą i z drobnymi różnie bywało :D Powodzenia :)

Odpowiedz
avatar leonkennedy
0 0

Co do siedzenia w pampersach to bywają takie markety. Zależy już od "góry" jakie rządy sprawują. Również jestem kasjerem i u nas obowiązuje zasada "zrób swoje". Niestety praca kasjera jest niedoceniana bo co by się nie działo to zbierze kasjer. Pozdrawiam Muszkieter:)

Odpowiedz
Udostępnij