Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako że moje mieszkanie (a właściwie mieszkanie mojej mamy) znajdujące się w…

Jako że moje mieszkanie (a właściwie mieszkanie mojej mamy) znajdujące się w PRL-owskim bloku standardem do niedawna przypominało właśnie tamte czasy, postanowiłyśmy je porządnie wyremontować. Doglądać przedsięwzięcia miałam ja.
Najpilniejszą sprawą była łazienka, więc od tego postanowiłyśmy zacząć i zobaczyć co będzie dalej. Koleżanka poleciła mi kuzyna swojej znajomej - według opisów miał być świetnym fachowcem, "specjalistą od łazienek" wręcz, poza tym koleżanka widziała jego dzieło w salonie kosmetycznym owej znajomej - miód malina.

"Fachowiec" - D. przyszedł na oględziny, dogadaliśmy się, spisaliśmy umowę "na kolanie", pobrał zaliczkę, przyniósł sprzęt - masę narzędzi, odkurzacz i takie tam. Zrobiliśmy wielkie zakupy w Castoramie. Na początku szło z górki - razem z pomocnikiem (który swoją drogą wyglądał na lekko niedorozwiniętego alkoholika, ale postanowiłam dać mu szansę), żwawo zabrali się do kucia starych płytek i rozbierania starej instalacji.

D. odmówił skuwania posadzki, bo stwierdził, że znajduje się pod nią... azbest. No cóż. Nową instalację poprowadził po starej posadzce, którą zalał wylewką. Miało być idealnie równo pod płytki - nie było, a podłoga w łazience była o dobre kilka centymetrów wyżej niż reszta mieszkania.

Co do toalety, kupiliśmy zestaw podtynkowy. Geniusz nie potrafił go zamontować - próbował przekonać mnie, że musi to zrobić w sposób, dzięki któremu muszla kończyłaby się dokładnie na środku łazienki, a półka nad nią miałaby z 20 cm szerokości. Kazałam mu wymyślić coś innego. Głowił się, aż poprzycinał kolanko od odpływu i udało się cofnąć instalację o kilka centymetrów.

W międzyczasie zaczął mu się kończyć zapał do pracy (mimo - a może właśnie dlatego - że otrzymał kolejną zaliczkę w wysokości kilkuset złotych). Przestał się pojawiać - na początku wymówką była choroba jego dziewczyny (rak - podobno to prawda), co też było pretekstem do poproszenia o zaliczkę większą niż w umowie. Potem miał grypę.

Postępów w pracy rzecz jasna nie było. Nie miałam się jak umyć przez dwa tygodnie. Owszem, wiedziałam, że będzie ciężko i że przez jakiś czas będę musiała obmywać się w miednicy/jeździć do koleżanki na drugi koniec miasta, ale to chyba oczywiste, że takie rzeczy robi się tak szybko jak to możliwe, a paniczowi nie chciało się podejść, mimo że mieszka 5 minut spacerem od mojego mieszkania.

Dostał kolejną szansę. Miał pojawić się w piątek. Nie dał rady, bo... miał sraczkę (sic!). Potem w sobotę. Potem w poniedziałek. W poniedziałek puściły mi nerwy i napisałam mu co o tym wszystkim myślę oraz, że to koniec naszej współpracy (tak, wiem, o wiele za późno). Błagał, prosił, ale pozostawałam nieugięta. Napisałam, że może zostawić sobie 800 zł za wykonaną do tej pory "pracę" (co i tak było sporą kwotą jak na to ile rzeczywiście zrobił), ale resztę pieniędzy ma oddać (uzbierało się ponad tysiąc złotych). On na to, że wtedy i wtedy przyjdzie po narzędzia. Odpisałam, że narzędzi nie dostanie, dopóki nie odda pieniędzy, na co dałam mu miesiąc.

W ten sam dzień zamieściłam ogłoszenie na jednym z portali i znalazłam bardzo profesjonalnego, kompetentnego i uczciwego pana od zaraz. Jego opinia o tym co zastał w łazience była, delikatnie rzecz mówiąc, mało przychylna. D. spartolił prawie wszystko - nie licząc fragmentów instalacji, które dało się jeszcze odratować. Wylewka zrobiona przez niego została skuta razem ze starą posadzką, pod którą oczywiście żadnego azbestu nie było. Okazało się również, że D. rozciął ważną część zestawu podtynkowego (kolanko czy coś w tym stylu), na szczęście jego brak w końcu udało się obejść. Ów pan razem z pomocnikiem zrobił więcej w trzy dni, niż D. przez trzy tygodnie. Bez zaliczki.

Przez jakiś czas było w miarę spokojnie, nie licząc straszenia mnie policją w smsach - bo "zawłaszczenie mienia". Odpisałam, że zapraszam.

Minęło trochę czasu i D. zapukał do drzwi (akurat byłam wtedy sama) i zażądał wydania narzędzi. Otrzymał odpowiedź odmowną. Po dłuższej chwili do drzwi zapukał po raz kolejny D. w towarzystwie dwóch policjantów. Wpuściłam ich (tylko policjantów) do mieszkania, przedstawiłam sytuację, panowie byli bardzo uprzejmi i przekonali mnie, żebym wpuściła również D. w celu rozmowy. Pan fachowiec miał gębę pełną frazesów o zawłaszczeniu mienia i tym podobnych, ale koniec końców zginął od swojej własnej broni. Pokazałam panom zdjęcia efektów pracy D., naszą umowę (gdzie pod spodem podpisał, że pobrał zaliczki w wysokości takiej i takiej), smsy, wskazałam, że D. nie ma żadnych dowodów na to, które przedmioty w moim mieszkaniu należą do niego - zażądałam faktur, numerów seryjnych itp. Zadzwoniłam do nowego pana od remontu, który opisał co zastał u mnie w łazience i stwierdził, że nie należy się za to zapłata. Powiedziałam, że będę słowna i pozwolę mu zatrzymać ustaloną wcześniej kwotę, ale nie wydam mu narzędzi dopóki nie odda reszty.

Policjanci kazali nam się wylegitymować i spisać umowę o spłacie zaliczek, a D. powiedzieli, że nie ma prawa wynieść niczego z mojego mieszkania. "Specjalista od łazienek" w trakcie tego wszystkiego spokorniał i koniec końców wyszedł z podkulonym ogonem. Niedługo potem oddał pieniądze, ale narzędzia odebrał dużo później - mimo tego, że przecież tak bardzo były mu wcześniej potrzebne.

I to byłby koniec. Wspomnę tylko, że od koleżanki dowiedziałam się, iż D. zrugał swoją kuzynkę za to, że załatwiła mu tak ch*jową pracę (dobrze płatną, bez patrzenia na ręce, z częstowaniem kawką i przerwami na papieroska) oraz stwierdził, że jego niepowodzenia wynikły z faktu, że stałam mu nad głową i nie mógł się skupić (przez większość czasu siedziałam zamknięta u siebie w pokoju). Skończyło się na konflikcie rodzinnym - kuzynka mu nie uwierzyła, a i ojciec wziął go po tym w obroty.

Podsumowując: myślałam, że osoba z polecenia będzie bardziej godna zaufania niż ktoś z internetu, a stało się dokładnie odwrotnie.
Tak, wiem, że dałam się sfrajerzyć, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - nowa ekipa spisała się genialnie, łazienka oraz reszta mieszkania wygląda świetnie i w niczym nie przypomina PRL-u :)

kraków

by Supervillain
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Sierpek12
7 7

Z mojego doświadczenia wiem że policja nie zajmuje się sprawami przywłaszczenia. Radzi udać się do sądu, a potem z wyrokiem mogą interweniować.

Odpowiedz
avatar Isegrim6
6 6

Nosz, właśnie skończyłem remont nomen omen łazienki, ekipy szukałem tyle co sali na wesele - kilka miesięcy ehh a tak to bym wziął namiar do miłego pana :) Swoją droga to ja mam pecha czy to standard, że firmy (też duże) kompletnie zlewają klientów np. reklamująca się brygada102? Żonie zamarzył się remont w stylu "Nasz nowy dom" tj. ekipa wchodzi i w tydzień ma wszystko zrobić :)

Odpowiedz
avatar Zlociutki
4 4

@Isegrim6: nie ma remontu w tydzien nie wierz w te bajki, bo taki dom po pol roku nadaje sie do poprawek. Albo do ponownego remontu

Odpowiedz
avatar Isegrim6
2 2

@Zlociutki: mój trwał ciut ponad dwa tygodnie (łazienka, przedpokój i pokój) to dlatego że 15.VIII wypadł w poniedziałek i serio jakbym ja zarządzał ekipą bezpośrednio to da się :) u mnie to wyglądało trzech chłopa jeden miesza, drugi faktycznie robi, trzeci podaje narzędzia - dało się to lepiej zorganizować W każdym razie remontu szybko się nie spodziewam, kwestia co remontujesz i zakres prac -> tu rozmawiamy o mieszkaniach, więc całe ocieplenie ci odpada, poza tym "w stylu" nie oznacza dosłownie

Odpowiedz
avatar Zlociutki
7 7

@Isegrim6: ale pewnych rzeczy nie przyspieszysz, jak wysychanie, kleju, gipsow, tynkow czy posadzek( od wylania posadzki czy wylewki samopoziomujacej trzeba odczekac minimum 7 dni na polozenie plytek czy czegokolwiek, to jest minimum bo zalecane jest 14 dni, jak to ma sie do remontu w tydzien? Mozna rozgrzac mieszkanie ze bedzie cieplo, ale jednoczesnie musi miec gdzie to odparowac. Jak cos szybko schnie to peka.

Odpowiedz
avatar Zlociutki
2 4

@Isegrim6: Tak mi sie jeszcze przypomnialo To ze oni takie bzdury pokazuje w telewizji nie oznacza ze to jest poprawne i to wszystko wytrzyma lata. Bo ja naprawde bym chcial zobaczyc te domy, amerykanskiej i polskiej wersji programu. Tak powiedzmy rok od tego jak byl skonczony. Strach pomyslec co by sie tam dzialo

Odpowiedz
avatar Supervillain
4 4

@Zlociutki: patrząc na to jak u mnie przebiegał remont, też nie wierzę w to, że w tych programach naprawdę robią wszystko w takim tempie. tak jak napisałeś - takich rzeczy jak schnięcie itd. nie przeskoczysz. mowa jest oczywiście o gruntownym remoncie, a nie tylko malowaniu ścian i cyklinowaniu podłóg. podejrzewam, że w programach tak naprawdę mają na to więcej czasu, a tylko tak pieprzą, że trzy dni czy tam ileś, żeby dodać dramatyzmu.

Odpowiedz
avatar LittleSpitfire
2 2

@Supervillain: Obejrzałam trochę odcinków Nasz nowy dom i z ciekawości poszukałam, jak to naprawdę jest - znalazłam info na forum (ale nie wiem, na ile wiarygodne), że z 5 dniami na remont to oczywiście ściema, i tyle faktycznie jest tam ekipa pokazywana potem w TV, ale poza tym inne ekipy przygotowują wstępnie domy do remontu w programie. Szczerze mówiąc, skoro już pomagają tym ludziom, a domy mają im służyć, to mam wielką nadzieję, że tak rzeczywiście jest, bo tak jak piszecie - niektórych rzeczy NIE DA SIĘ zrobić w 5 dni, po prostu. Tym bardziej, że tam remontowane są niekiedy prawdziwe ruiny - z tego, co wyczytałam, samo osuszanie wilgoci kapilarnej trwa i to sporo, a bez tego remont domu z takim problemem to pic na wodę.

Odpowiedz
avatar Isegrim6
2 2

@Zlociutki: Bez przesady czasy się trochę zmieniły: Chcesz wyrównać podłogę to w mieszkaniach stosuje się to: http://www.atlas.com.pl/pl/produkty/grupa/148/6/86/466/ATLAS_SAM_100 (lub inne zależy jak dużo i gdzie to wypuszczasz) W każdym razie czas schnięcia 6h i masz gładką podłogę Drugi punkt, nie na darmo większość remontów robi się w lipcu/sierpniu - co ja tu kurna mam rozgrzewać przy 30+? chyba robotników studzić, więc zamiast rozgrzewania było wietrzenie (dobra wentylacja) Trzecia sprawa położenie wod-kan to teraz też nie jakaś filozofia, jedziesz z rurami PCV i zgrzewaniem po prostu tempo i położenie rur to mega postęp w stosunku do tego co kiedyś było (u mnie wyprucie "bebechów" z łazienki i położenie od nowa - pół dnia/ jedna osoba patrz koniec) Czwarta sprawa część rzeczy musi trochę leżakować, ale to nie znaczy, że nie ma nic do roboty W TV nie wiem czy zwróciliście oni tam mało co robią z takich gruntownych spraw, po prostu wycinają to co zbędne i zakładają płyty regipsowe (szybkie równanie ścian) + watę jako ocieplenie, jak trzeba coś wybudować to wrzucasz Ytong'i i kelj do nich - znowu parę h i masz gotowe W amerykańskiej wersji jeszcze bardziej bo tam budownictwo głównie stoi na płytach coś jak paździerz - takie drewniane ramy zaimpregnowane. Tym niemniej u mnie główny zarzut jest taki, że mam trzech robotników i trzy pomieszczenia do roboty a tu : - jeden miesza kleje, zaprawy - nie ma co robić to przerwa na papierosa - drugi podaje narzędzia trzeciemu - trzeci robi w jednym pomieszczeniu Dwa pomieszczenia sobie czekają ...

Odpowiedz
avatar Zlociutki
1 3

@Isegrim6: 6 godzin czas schnieca, ale czas po jakim mozesz to uzywac, jest do 14 dni, co z tego ze klada karton gipsy, jak nie gipsuja calosci tylko miejsce wkretow i laczen, co po szlifowaniu i malowaniu pod swiatlo daje dwie piekne faktury jedna gladka(gips) i druga chropowata z wloskami(karton)

Odpowiedz
avatar Iceman1973
0 0

@Zlociutki: Przy dobrej jakości farbie lateksowej nie masz żadnych włosków.

Odpowiedz
avatar Moby04
0 0

@Isegrim6: Z karty technicznej przytoczonego produktu: "Czas pełnego wiązania i wysychania min. 2 tygodnie"

Odpowiedz
avatar Zlociutki
0 0

@Iceman1973: ale jest roznica faktur miedzy gipsowaniem a kartonem, zawsze bedzie widoczne pod swiatlo padajace na sciane czy to sloneczne czy rozproszone np z ledowek

Odpowiedz
avatar Robee73
1 1

Z tym azbestem u "remontowców" jest jak z Yeti: wszyscy mówią, że jest, ale żaden z nich nie wie jak wygląda:))) Piszę to, bo czytając tą historię przypomniała mi się moja. Kupiłem parę lat temu mieszkanie w bloku. Zamówiłem ekipę remontową, która miała między innymi wyremontować balkon. Po oględzinach goście stwierdzili, że nie zrobią balkonu, bo pod płytą, którą balkon jest wyłożony jest azbest. Wtedy jeszcze myślałem, że ten azbest w ścianach bloków, to jakaś straszna rzecz, która po zdjęciu tych płyt, przykręconych na wkręty, wyskoczy i uśmierci tych wykwalifikowanych remontowców:)) Brak kwalifikacji remontowców, poza tym, że spartaczyli wierze rzeczy w czasie prac wewnątrz mieszkania, wyszedł dodatkowo jakiś czas później, kiedy inna firma ocieplała blok. Okazało się, że to, co oni uznawali za azbest, to zwykła wełna mineralna, a azbest był tylko w zewnętrznych płytach obiciowych, które były wykonane z takiego samego materiału, z jakiego wykonane są pokrycia dachowe pewnie 50% budynków polskich wsi, zwanego eternitem.

Odpowiedz
avatar WolverineX
1 1

Najlepiej nie brać do robót za kasę znajomych i/lub rodziny. Na kilka znanych mi przykładów, tylko w jednym taki układ zadziałał. W przypadku reszty albo praca nie była wykonana, albo spartolona. Tylko niepotrzebne nerwy i jeszcze stosunki ze znajomymi i rodziną można sobie popsuć. Lepiej już zrobić samemu lub z pomocą rodziny, jeśli można (np. tapetowanie), a kasa odgrywa kluczową rolę. Nie będzie idealnie, ale po kosztach i jakoś tak przyjemnie razem popracować.

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

Chyba napiszę oddzielną historię z niedorajdami w roli głównej. W gazecie DP chyba dobrze napisali, że brakuje fachowców, gdyż są na Zachodzie. Inna brosza, że technika się naprawdę posunęła i większość prac to nie jakaś wielka filozofia. Robisz samopoziomującą wylewkę, po 24h możesz po niej chodzić. Nawiasem mówiąc, lepiej na początek użyć zaprawy zwykłej, a samopoziomującej na koniec - oszczędzi się, gdyż ta ostatnia jest droższa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 września 2016 o 19:32

Udostępnij