Przeczytałam historię
http://piekielni.pl/7517 i mi się przypomniało...
Wyciąganie bliskiej osoby z depresji to proces nieprawdopodobnie trudny, żmudny i długotrwały. Wiedzą to osoby, które się z tym kiedykolwiek zetknęły (tym, które nie wiedzą, z całego serca życzę, żeby nigdy nie musiały się dowiedzieć).
Kilka lat temu moja przyjaciółka miała depresję. Bezpośrednim powodem była śmierć męża (miała wtedy 32 lata). Zginął w wypadku, w którym ona też uczestniczyła, co gorsza - to ona prowadziła. Wprawdzie wypadek nie był nawet w najmniejszym stopniu przez nią spowodowany, ale poczucie winy miała ogromne. I tak się to zaczęło.
Kamuflowała się perfekcyjnie, a że mieszkała sama, bardzo długo nikt nie zauważył, co się z nią dzieje. Kiedy się wreszcie wszyscy obudziliśmy, depresja była już potężna.
Zaczęła się walka, przebiegająca podobnie jak w historii Ursueal. My akurat mieliśmy wsparcie większości rodziny i przyjaciół, piekielności ze strony najbliższych zdarzały się niezbyt często, natomiast obcy ludzie to już zupełnie inna historia.
Przyjaciółka była wtedy bardzo chuda - kiedy udawało się wyciągnąć ją z domu, zazwyczaj ktoś to po chamsku komentował. W pewnym momencie choroby ogoliła sobie głowę - dopóki włosy nie odrosły na kilka centymetrów, też często słyszała wredne komentarze. Natomiast wszystko przebiła pewna starucha (przepraszam za to określenie, ale nie mogę jej nazwać inaczej).
Przyjaciółka bardzo chciała pojechać na grób męża. Na pogrzebie nie była, bo leżała jeszcze w szpitalu, podczas pierwszej rocznicy jego śmierci nie była w stanie, ale kiedy minęły dwa lata, postanowiła spróbować. Pojechałyśmy miejskim autobusem - jak się okazało, był to duży błąd. Naprzeciwko nas usiadła starucha i od samego wejścia zaczęła się przyglądać mojej przyjaciółce. Przygląda się, przygląda, kręci głową, wreszcie nie wytrzymała. Wygłosiła tyradę na temat noszenia obrączki na lewej ręce - jak to durna młodzież nie szanuje symboli, obrączka na lewej dłoni oznacza wdowę, a tu taka gówniara sobie założyła i myśli, że to takie fajne... Tyrada była długa, głośna, chamska, babsko nie dawało się uciszyć ani zagłuszyć, zanim dojechałyśmy do najbliższego przystanku, o większości efektów terapii przyjaciółki można już było zapomnieć.
Chyba nigdy czegoś takiego nie zrozumiem.
Strasznie mi ta historia podniosła ciśnienie. Co mają w głowach ludzie, którzy nie znają sytuacji, ale muszą każdego raczyć swoimi nic niewartymi komentarzami? Na Twoim miejscu pewnie nie wytrzymałabym i zafundowała babie siarczystego liścia na otrzeźwienie. Przynajmniej by babsztyl przeniósł zainteresowanie z przyjaciółki na Ciebie.
Odpowiedz@GoHada: No właśnie też tego nie rozumiem. Strzelenie babie z liścia niestety nie przyszło mi wtedy do głowy, a szkoda...
OdpowiedzA nie mogłaś zamknąć babie jadaczki krótkim stwierdzeniem - "Ta pani JEST wdową, własnie jedziemy na cmentarz"? Nie wiem, co prawda, na czym polega terapia "antydepresyjna", ale podejrzewam, że raczej nie na metodzie "wypierania". Skoro koleżanka zdecydowała się na obecność przy grobie męża, to chyba była świadoma swego wdowieństwa? Sadzisz, że powiedzenie tego na głos pogrążyłoby ją bardziej, niż widok mężowskiej mogiły?
Odpowiedz@Armagedon: Twoje ludzkie uczucia mieszczą się chyba na łyżece do herbaty. O ile w ogóle istnieją.
Odpowiedz@lazy_lizard: Dlaczego? Przecież dobrze mówi. Wdowa jadąca na cmentarz raczej zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji, a zamknięcie gęby durnej babie byłoby mniej dołujące, niż wysłuchiwanie chamskich komentarzy.
OdpowiedzTeż mi się wydaje, że zawsze to lepsze rozwiązanie. Choć chyba ograniczyłabym się do stwierdzenia "jak nie zna pani faktów, to niech lepiej zamknie mordę". Słowo "wdowa" u osoby z depresją po śmierci ukochanej osoby działa raczej jak paskudny wyzwalacz...
Odpowiedz@Armagedon: Baba nie rzucała komentarzy. Wygłaszała tyradę. Mówiła bez przerwy, nakręcała się coraz bardziej, a za każdym razem, kiedy próbowałam jej przerwać, zaczynała po prostu mówić głośniej. Jedynym sposobem zamknięcia jej gęby było chyba przywalenie z liścia, a na to się jednak nie zdecydowałam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2016 o 7:56
@Armagedon: Druga sprawa poruszona w Twoim komentarzu. Wyobraź sobie, że baba spotyka niepełnosprawną dziewczynę na wózku. I nadaje: jaka ta młodzież dziś bezczelna, wózek to jest dla kalek, a taka gówniara sobie jeździ, zobaczysz, Bóg cię pokarze, połamiesz się i naprawdę będziesz musiała na wózku jeździć, dopiero starszych zrozumiesz... i tak dalej. Dziewczyna z pewnością jest świadoma swojego stanu, ale nawet gdyby była całkowicie pogodzona z niepełnosprawnością, musiałoby ją coś takiego bardzo zaboleć. Podobnie było w opisanej sytuacji, babsko poruszyło temat niesłychanie bolesny i to w sposób wyjątkowo chamski.
Odpowiedz@eulaliapstryk: Jest zasadnicza różnica między oglądaniem grobu ukochanej osoby a wysłuchiwaniem w autobusie, że udaje się wdowę. Laska na pewno była w pełni świadoma, że jej mąż nie żyje, ale tu przecież nie o świadomość faktów chodzi.
OdpowiedzOtóż ludzie mają to do siebie, że komentują stan cywilny bliźniego. To powinno być zakazane przez prawo stanowione chyba że dana osoba, na przykład kawaler czy panna na wydaniu wręcz życzy sobie, żeby jej stan cywilny komentowano, na przykład w celu matrymonialnym. To wtedy tak i wyznacznikiem przyzwoleństwa byłby na przykład zasuszony korzeń mandragory na wisiorku. Ale tak normalnie gdybym ja stanowił prawo to tajna policja chodziłaby wśród ludzi a na weselach wyznaczeni kapusie pilnowaliby żeby stare prukwy i plotkawi wujowie nie komentowali stanu panien, rozwódek, wdów czy małżonków którzy mogliby skuli tego odczuć dyskomfort. Z wyżej wzmiankowanym oczywiście wyjątkiem ludzi którzy mieliby tę mandragorę zawieszoną wyłączającą ich spod tego drakońskiego ale potrzebnego prawa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2016 o 23:08
Dziwię się, że nie przywaliłaś babie w łep. Serio. Często nie ma innej metody na takie ***. I nie mmówcie mi, że "na starych się ręki nie podnosi", "starym należy się szacunek". Otóż nie. Na szacunek trzeba zasłużyć. Wiadomo, że przy pierwszym kontakcie szanujemy każdego jako człowieka, ale taki babsztyl nie zasługuje na to miano. Ciśnienie mi się podniosło. No jak można coś takiego powiedzieć do obcej osoby?
OdpowiedzCo do tej staruchy - może to chamskie, ale trzeba było jej strzelić liścia z zewnętrznej strony dłoni. Jak tak dobrze zna symbolikę - zrozumiała by swój błąd.
Odpowiedz@iks: Ja chyba nie jestem zbyt mocna w symbolice - czemu z zewnętrznej strony dłoni?
Odpowiedz@Golondrina: To jest „uderzenie" zwane czasem „na odlew". Wyobraź sobie taki ruch ręką. Jakbyś odganiała irytującą muchę, czy cygańskie dziecko.
Odpowiedz@ziobeermann: Dzięki za wyjaśnienie :)
Odpowiedzja bym stwierdzila, ze przyjaciolka JEST wdowa a babsko jak nie wie to sie nie odzywa jezyka ci w glowie zabraklo? taki problem stanac ( zdezorientowac) i ryknac- ONA JEST WDOWA!!! ?!
OdpowiedzJedna prosta rada na takie staruchy - liść na twarz.
Odpowiedz