Wynajmuję mieszkanie. W mieszkaniu założona jest nowa (wtedy niespełna 2-letnia) instalacja gazowa i czujnik gazu dla bezpieczeństwa (taki włączany do prądu wtyczką, nie sufitowy). Raz w roku odbywa się obowiązkowa kontrola instalacji przez fachowca.
Po ostatniej kontroli pisze do mnie lokator, rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
L: Fachowiec stwierdził nieszczelność instalacji gazowej przy kuchence gazowej. Kazał zakręcić gaz i to naprawić w ciągu 2 dni albo zaraportuje do wspólnoty. Naprawa 200zł, może przyjść jutro.
J: Trochę nie chce mi się w to wierzyć, bo instalacja jest nowa, a poza tym gdyby gaz się ulatniał, to czujka by dała znać.
L: Jaka czujka?
J: Wisi obok lodówki, taka okrągła, biała.
L: A nie, ona jest wyłączona, leży gdzieś w szafie.
J: ??? DLACZEGO?
L: Poprzedni lokatorzy ją wyłączyli bo ponoć ciągle wyła... Nawet nam powiedzieli, że nie byli pewni czy faktycznie gaz się nie ulatnia, więc na wszelki wypadek po każdym użyciu zakręcali gaz przy kuchence i nam też tak kazali.
Opadło mi wszystko, co opaść mogło. Od razu dopisałam w umówię bezwzględny zakaz wyłączania czujki z prądu i obowiązek zgłaszania wszelkich alarmów do mnie. Myślałam, że to oczywiste. Jak widać jednak nie.
Wyprzedzając pytania wyjaśnię dlaczego nie sprawdziłam tego przy zdawaniu mieszkania nowym lokatorom. Aktualnie mieszkam w innym mieście i takimi sprawami jak przekazanie kluczy, sprawdzenie czystości mieszkania i kompletności wyposażenia zajmuje się szwagier, który jest na miejscu. Czujki nie było na liście wyposażenia. Teraz już jest.
Moja rada jest taka. Każdym kolejnym lokatorom rób test na inteligencję. Bo wychodzi na to, że dwa razy pod rząd wynajęłaś mieszkanie ludziom, których poziom umysłowy graniczy z debilizmem. Jedni - podejrzewając, że gaz się ulatnia - nie informują o tym właścicielki i beztrosko chowają czujkę do szafy. ALE, na wszelki wypadek, zaczynają zakręcać zaworek i informują o tym nowych lokatorów (łącznie z tym, gdzie czujkę schowali). Drudzy - podejrzewając, że gaz się ulatnia - nie dość, że z szafy czujki nie wyjmują i całkowicie zapominają o jej istnieniu, to jeszcze o nic nie pytają właścicielki. ALE, na wszelki wypadek, nadal zakręcają zaworek przy kuchence. Dopiero KONTROLA budzi ich z letargu. Widocznie uznali, że pan "gazownik" z własnym urządzeniem jest bardziej wiarygodny niż czujka domowa. (Tylko po co, w takim razie, zakręcali ten zaworek?) Swoją drogą, ciekawe, czy w trakcie kontroli zaworek odkręcili? Chyba tak, bo inaczej nic by się nie ulatniało?
Odpowiedz@Armagedon: Może kontroler sprawdził czy zaworek jest odkręcony lub kazał go odkręcić.
Odpowiedz@Armagedon: Ty tropisz fejki, analizując historie krok po kroku. Zwykle mnie to irytuje, ale teraz błagam Cię, znajdź mi w tej historii nieścisłości, bo zupełnie stracę wiarę w ludzkość. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że można być takim debilem.
Odpowiedz@Katka_43: ale jednak odrobinę instynktu samozachowawczego mieli. Zamykając zawór.
OdpowiedzGłupota podobno nie boli. W tym przypadku mogło się to okazać nieprawdą.
Odpowiedz@peroxydum: nie zdążyli by poczuć...
Odpowiedz@unitral: Oni jak oni-selekcja naturalna, ale co z sąsiadami?
Odpowiedz@Habiel: To samo niestety...
OdpowiedzZakładanie, że coś jest oczywiste a lokatorzy to przecież inteligentne istoty, może prowadzić do katastrofy. Też nauczyłam się już, żeby w umowie ujmować WSZYSTKO, nawet mało prawdopodobne rzeczy. Miałam lokatorkę, która przypadkiem wyłączyła piecyk w łazience (taki dwufunkcyjny, na wodę do kranu i do kaloryferów) po czym wezwała fachowca, żeby jej włączył. I kosztami chciała mnie obciążyć. A przecież na piecu jest instrukcja obrazkowa jak go włączyć no i wszystkie papiery od pieca dostała do ręki. Inny grzał w kaloryferach "na pusto". Coś się stało, woda z instalacji gdzieś uciekła/wyparowała. Pokazuje to wskaźnik na piecu, wystarczyło przekręcić zaworek i uzupełnić ubytek. Ale co tam, zadzwonić do mnie z awanturą, że rachunki za gaz są za duże a w mieszkaniu zimno i w kaloryferach bulgocze. I to zadzwonić w marcu, gdzie bulgotało od listopada.
Odpowiedz- jak się wyleczyć z gorączki? - stłuc termometr! a swoją drogą, to czasem zbyt czułe zabezpieczenia powodujące częste fałszywe alarmy doprowadzają do stępienia czujności. W jednej z galerii handlowych niewielka ilość spalin na parkingu podziemnym powodowała załączanie się alarmu i ostrzeżenia przeciwpożarowego(automatyczny komunikat szykujcie się ludzie do ewakuacji). Jakoś sobie z tym poradzono, mam tylko nadzieje, że nie w taki sposób tak ja ci lokatorzy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2016 o 13:26
Ja tuż po wprowadzce na nowe mieszkanie przy odpalaniu piekarnika gazowego poczułam gaz, a że przewrażliwiona jestem to gaz wyłączony i zgłoszone właścicielowi. Akurat miałam farta i następnego dnia była kontrola szczelności. Pan wszedł, posprawdzał przy rurach i już chciał wypisywać że wszystko ok kiedy zapytałam go czy mógłby tym swoim ustrojstwem sprawdzić odczyt przy włączonym piekarniku. Po odpaleniu okazało się że gazu ulatnia się tyle że urządzonko jeszcze z 2 minuty wyło, pan wypisał że nieszczelność jest i mamy tydzień na naprawę i dostarczenie protokołu szczelności. Gaz wyłączony i czekaliśmy na speca od kuchenek. Pojawił się razem z właścicielem(bardzo niezadowolonym z tego że będzie musiał wydać pieniądze) następnego dnia i od razu stwierdził że przecież wszystko jest w porządku i to całkowicie normalne przy odpalaniu piekarnika. Dopiero po stwierdzeniu że jeśli teraz wypisze protokół to ja jutro wzywam innego fachowca i jeśli tamten coś znajdzie to idę na policję o umyślne narażenie życia z jego protokołem, stwierdził że jednak zajrzy. Okazało się że rurka do jednej z dysz była uszkodzona i puszczała gaz prosto w odpowietrznik(wentylację?) z tyłu kuchenki. I mimo że było to naprawdę zagrażające życiu to dostałam "reprymendę" od właściciela że wystarczyło nie używać kuchenki. Zmyliśmy się stamtąd bardzo szybko.
Odpowiedz@Darknesss: Dobrze zrobiliście. Z gazem nie ma żartów https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybuch_gazu_w_Gda%C5%84sku_(1995)
Odpowiedzw takich sytuacjach kto powinnien pokrywac koszty wezwania fachowca? własciciel czy najemca? domyslam sie ze poprzednicy nie chcieli płacic z własnej kieszeni, to żyli na takiej prowizorce
Odpowiedz@kaede: Oczywiście, że właściciel.
Odpowiedz